Taka fajna książka!! Takie pole do popisu!! I TAKA KLAPA!! Zacytucję tu pewną osobę, która już się na tym forum wypowiadała: "akcja zapieprza jak mały samochodzik"! W jednej chwili Eragon przybywa do Vardenów w następnej jest bitwa!! Wycieli ważne sceny!! Jak mogli cokolwiek wycinać?! Ten film to półtorej godziny z bóle a oni jeszcze tną!! Arya to masakra! Gdzie elfickie uszy?! Na Orliego jako Legolasa starczyło plasteliny ale na kiepską namiastkę Aryi nie?! Gdzie Jeod?! Gdzie cała podróż, wyprawa, odwiedzane miasta?! Gdzie tajemnice?! Ledwo Brom się pojawia, zaraz ginie!! Film pod względem Broma i Eragona jest płytki jak woda w sedesie... Tak krótka podróż... Tak krótka znajomość... Co ten Eragon tak cierpi?! Oni sie prawie nie znali - myśli widz. Przepieprzyli piękny wątek przyjaźni Eragona z Bromem. Nie widać tej zażyłości i wielkiej przyjaźni pomiędzy nimi. "Tu leży Brom. Który był dla mnie drugim OJCEM(...)". Gdzie to się podziało?!
Ludzie... Tak wiele się spodziewałam po tym filmie... ZBYT wiele... Cóż za zawód! Bóg miał mnie w opiece, gdy się uparłam, że najpierw książka... Ona jest taka głęboka, wielowarstwowa, dotyka spraw nieukazanych w filmie!
Scena, w której Eragon zrywa się i decyduje pomóc Aryi jest wprost śmieszna! Ktoś pomyśli "A to pajac!". No bo, kto normalny by tak zrobił?! Przyśni mi się Michalina Wyżga i pojadę jej szukać?!(nazwisko wymyślone). No bez przegięcia!!
A nauki Broma?! Pradawna mowa?! Jeśli o to biega to filmowy Eragon to kompletny tępak! Używa kilku ucieranych przez cały film wyrażeń a reżyser ewidentnie próbuje nas zrobić w konia...
A Tronjheim? Isidar Mithrim? A Farthen Dur?! GDZIE SIĘ PODZIAŁA CAŁA MAGIA, KRÓRĄ PRZESĄCZYŁ KSIĄŻKĘ PAOLINI?! A smok Broma? Co oni wogóle odstawili z tym lotem na Saphirze (gdy Ra'zacowie zabijają Garrowa)?! 30 sekund i wracają a wuj Eragona już nie żyje (pomijając, że się ściemnia a jak wracają to jakby już nowy dzień czy coś... Nie idzie się połapać)!
Przepraszam, ale naprawdę liczyłam na coś więcej... Szkoda :(