Film bardzo dobry, ale mógłby być lepszy. Po pierwsze za krótki i spłycony. Niektóre wątki aż się prosiły o rozwinięcie, a tu półtorej godziny i basta! Po drugie: razi w oczy jego wtórność. Prawie wszystko to już było, przez ekran przemykały kolejno: "Gwiezdne wony: Nowa nadzieja", "Niekończąca się opowieść", "Harry Potter", "Conan: Niszczyciel" i wiele innych. Po trzecie: Sceny walk i finałowa bitwa mogły by być dynamiczniejsze i bardziej widowiskowe. Teraz czas na plusy: Dobre aktorstwo: Jeremy Irons potwierdza swoją klasę, Ed Speleers sprawia miłą niespodziankę (okazuje się że młodzi aktorzy też potrafią nieźle grać), Robert Caryle wypada całkiem nieźle jako zły czarownik. Kopletnie zawiódł John Malkowich: po aktorze tej klasy spodziewa się czegoś więcej niż tylko strojenia groźnych min. Mocną stroną są także przepiękne zdjęcia, i ładna muzyka. Film jest dobry od strony wizualnej, wielkie wrażenie robią loty na grzbiecie smoka i pojedynek Saphiry z Durzą. Jednak największy atut filmu to przede wszystkim emocje, umiejętność zainteresowania widza losami bochaterów, co w "Eragonie" udało się świetnie. Postacie wzbudzają sympatię, a film momentami naprawdę wzrusza.