Każde badziewie można rozreklamować i sprzedać.
Mam wrażenie, że chcesz wywołać kolejną burzę. ;)
Zgadzam się. Ale mimo wszystko ,,Kod Leonarda" postawiłabym półkę wyżej od ,,Eragona" (mowa o książkach). Ogólnie nie lubię twórczości Dana Browna a jeszcze mniej tysięcy książeczek naukowych, rozszyfrowujących tajemnice ,,ujawnione" przez Browna... Jak widzę tylko książkę z podpisem w stylu ,,Tajemnice >>Kodu da Vinci<<" z Świętym Graalem, Marią Magdaleną albo zakonem Templariuszy w tytule, to aż krew zalewa.
Ale wracając do tematu: mimo tego Brown przynajmniej zainteresował się tym, o czym pisał i nie mamy do czynienia z takimi ,,wpadkami", jak pamiętny ,,koc spod siodła" (nie, nie przestanę się tego czepiać) i jego powieści nie są aż tak słodko naiwne. Pomijając wnuczkę Jezusa Chrystusa... ratunku. x)