To nie była ekranizacja tylko prędzej jakiś marny zwiastunik, by przybliżyć ludziom, o co chodzi w książce.
Jedynie Spellers pasował do swojej postaci. No i Murtagh był nawet lepszy niż ten z książki. Pozostali leżą i wołają o pomstę do nieba..
Jeśli już jakiś osioł uparł się, by nakręcić film Eragon, trzeba było powierzyć to Peterowi Jacksonowi. Koleś ma doświadczenie w ekranizacjach epickich powieści. Uważacie, że film byłby za długi? Przypomnijcie sobie ile trwał''Powrót Króla''.
Naprawdę żałowałem, że tak skaszanili ten film.. A szkoda - mógł stanowić doskonałe widowisko wydarzeń z książki, która nie ma sobie równych..
O tak, zgadzam się. Powinien się tym zająć ktoś taki jak Peter Jackson. A jeśli film jest ciekawy to może trwać długo :)
Popieram. No bo w końcu to prawda, że "jeśli film jest ciekawy to może trwać długo"..
Dlatego jestem niezmiernie zawiedzony tym, że eragon trwał dłużej niż zwiastun "Powrotu Króla"! ;))P
Peter Jackson nie zajmuje się byle czym. A w szczególności "dziełami" spłodzonymi z wypiekami na twarzy przez byle smarkaczy, biorących się za coś, czego robić nie potrafią.
I nawet Peter Jackson nie nakręci dobrego filmu w oparciu o byle gówno.
koleszko, nikt nie twierdzi, że Eragon to byle gówno. Jeśli tak bardzo cię to boli to napisz specjalną petycję do Paoliniego i przestań tak trząść potrami. Film już powstał. Gdyby uznano książkę za ''byle gówno'' w ogóle by jej nie ekranizowano. Poza tym większość czytelników zgodnie stwierdza, że ''Eragon'' to świetna powieść, która może być również swietnie przedstawiona w postaci filmu. Problem w tym, że te piękne 4 latka temu zajęli się tym beznadziejni, znudzeni swoją karierą ludzie. Poprostu, ekranizacja trafiła w nieodpowiednie ręce. Lecz, cóż.. stało sie. Poprostu lipa.
"koleszko, nikt nie twierdzi, że Eragon to byle gówno." [...] "Poza tym większość czytelników zgodnie stwierdza, że ''Eragon'' to świetna powieść, która może być również swietnie przedstawiona w postaci filmu."
Jesteś tego pewien? Bo ja bym polemizował......
"Gdyby uznano książkę za ''byle gówno'' w ogóle by jej nie ekranizowano."
Problem w tym, że dziś nie ekranizuje się dobrych książek.. Ekranizuje się te które się sprzedały bądź mają dużą szansę na sprzedanie się. Prawda jest taka, że kultura masowa nie stawia praktycznie żadnych wymagań i kupuje to co jej podadzą.. To co łatwo wchodzi, nie niesie praktycznie żadnego sensownego przesłania, nie wnosi nic nowego...
I taką właśnie książką jest Eragon. Sprzedał się na papierze więc zrobili go i na taśmie.
"Problem w tym, że te piękne 4 latka temu zajęli się tym beznadziejni, znudzeni swoją karierą ludzie. Poprostu, ekranizacja trafiła w nieodpowiednie ręce."
Ekranizacja wpadła w jak najbardziej odpowiednie ręce. Ręce które zgodnie z założeniem miały nakręcić cokolwiek bo fani i tak wydadzą na bilety miliony. Odpowiednie tym bardziej że dzięki nim nie ujrzymy już szybko radosnej twórczości Paoliniego w kinach.
po części masz rację. Eragon może nie należy w wielkim stopniu do kultury masowej. Nie jest to ani zła, ani wybitna książka, bo poprostu nie jest orginalna. Krasnoludy, elfy, smoki.. wszystko to już gdzieś było.
Mam takie domniemanie: zapewne reżyser skontaktował się z Paolinim i nawciskał mu, że zrobi taki film na podstawie jego książki, że będzie spał na kasie, bo sprzeda się multum książek. Chłopak na to poleciał, bo nie miał żadnego wpływu na powstawanie filmu. Mimo wszystko oglądając fragmenty Eragona jest mi przykro - jak można było nakręcić taką kaszankę?!.. No to jest poprostu niedorzeczne.. I współczuję Paoliniemu. Chłopak pewnie się zamknął w sobie jak obejrzał ekranizację...
"koleszko, nikt nie twierdzi, że Eragon to byle gówno"
KoleŻko, ja tak twierdzę. Wszyscy moi znajomi, interesujący się fantastyką, tak twierdzą. O ile się nie mylę, znakomita większość ludzi, którzy z fantastyki przeczytali w życiu coś więcej, niż Erasia, tak twierdzi. Bo Eragon byle gównem, za przeproszeniem, jest, i tyle.
"Poza tym większość czytelników zgodnie stwierdza, że ''Eragon'' to świetna powieść"
Większość ludzi, którzy słuchali Radia Maryja, utrzymuje, że Ojciec Rydzyk to wspaniały człowiek. To jest niby argument?
A tu już po prostu ręce opadają... jakby Yok do ściany mówił...
"Eragon może nie należy w wielkim stopniu do kultury masowej. Nie jest to ani zła, ani wybitna książka, bo poprostu nie jest orginalna"
Nie, no, padłem. Eragon nie należy do kultury masowej?!? Litości! To jest kultura masowa w czystej, najbardziej żałosnej postaci! Zero artyzmu, zero wyrafinowania, tylko nijaka papka, która pod nijakiego, niewymagającego i mało rozgarniętego odbiorcę podchodzi.
I nie, właśnie że Eragon JEST złą książką. Bardzo złą. Tak, nie jest wybitna (ta, jeszcze czego...), Tak, nie jest oryginalna. I nie, nie jest "po prostu" nieoryginalna - brak oryginalności nie dość, że sam w sobie przybiera skrajną formę (to znaczy, że opiera się na zwyczajnym zżynaniu na żywca wprost z Gwiezdnych Wojen, z Władcy Pierścieni, Ziemiomorza i Jeźdźców Smoków), to jeszcze jest tylko jednym z kardynalnych grzechów Paoliniego. Tym drugim jest zwyczajny brak umiejętności pisarskich. Gość sklecił tego potworka nawet nie samodzielnie, bo przy pomocy ojca i matki, wydał go również dzięki temu, że jego rodzice mieli wydawnictwo, a mimo to z jego tekstów wręcz wyziera kompletna, że użyję sobie eufemizmu, amatorszczyzna. Trzeci grzech kardynalny Paoliniego to głupota wymieszana z ogólną ignorancją i potężnymi brakami edukacyjnymi, które ów jegomość ujawnia przy rozmaitych okazjach.
"Mam takie domniemanie: zapewne reżyser skontaktował się z Paolinim i nawciskał mu, że zrobi taki film na podstawie jego książki, że będzie spał na kasie, bo sprzeda się multum książek. Chłopak na to poleciał, bo nie miał żadnego wpływu na powstawanie filmu"
Śmieszny jesteś.
Książka była szeroko znana na długo przed nakręceniem filmu, i Paolini wiedział doskonale, że film ów pieniądze zarobi, nieważne, jak będzie zły. Zaś niezależnie od tego, czy Paolini miał wpływ na film, czy nie (obstawiam to pierwsze - bo w końcu on w nim grał), nie wierzę, żeby go w jakimkolwiek stopniu obchodził poziom tej produkcji. Nie zadał sobie w ogóle trudu, żeby własną książkę dopracować pod jakimkolwiek względem, odwalił ją byle jak, "posiłkując" się cudzymi dziełami, i wypuścił bezczelnie na rynek. A ty twierdzisz, że on przejmowałby się dopracowaniem filmu? Radzę się w czoło popukać.
"Chłopak pewnie się zamknął w sobie jak obejrzał ekranizację... "
Myślę, że bardziej go obchodziło co innego - to, ile pieniędzy z tego miał. Ale na pewno nie sam film i jego poziom.
gadaj sobie co chcesz.. Nie czuję się naprzykład ''nijakim, mało wymagającym odbiorcą'' wspomnianym przez ciebie i wsadź sobie takie określenia, bo nie jesteś alfą i omegą, majacą prawa w taki sposób osadzać ludzi. Ksiażka jak książka. Może nie jest wybitna, ale można ją przeczytać, jak każdą inną.. Ja mam swoje zdanie na jej temat, ty masz swoje.