PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=196074}
5,3 72 tys. ocen
5,3 10 1 71888
2,6 24 krytyków
Eragon
powrót do forum filmu Eragon

Miałam opory, żeby iść na ten film (opory zresztą okazały się jak najbardziej uzasadnione), koniec końców jednak zebrałam się w sobie i wyruszyłam na spotkanie z czymś co nosi tytuł 'Eragon'.

Już na wstępie posłusznie się wsypowiadam z faktu, iż książki nie czytałam, więc jeśli będę w cokolwiek godzić słowem, odnosić się to będzie głównie do filmu który przyszło mi dnia dzisiejszego obejrzeć.

Nie przepadam za tego typu kinem, za latającymi smokami i chłopaczkami, którzy stają się wybrańcami losu i ratują pół świata. Spodziewałam się więc, że zadowolona nie będę. Ale to jest mało powiedziane.

Coś strasznego po prostu. I w gruncie rzeczy bardzo zabawne. Śmiałam się pewnie nie wtedy, kiedy trzeba było (zresztą nie byłam jedyną osobą na sali kinowej która chichotała po kątach), mówi się - trudno.

Głównym obiektem złośliwego chichotania był wielce szacowny odtwórca roli głównej, niejaki Ed S. - przezabawny człowieczek który chce ale nie może stać się bohaterem. Ciężko nawet sprecyzować, co w jego grze było takiego zabawnego, nie mniej jednak zaśmiewałam się niemal w każdym momencie, kiedy ów chłopaczyna pojawiał się na ekranie, a że czynił to niezwykle często... Nie wiem, jak ma się wykreowana przez niego postać do książkowego Eragona. W każdym razie - pan ES jest wybitnie mało przekonujący w tym co robi, bywa nieznośnie irytujący i ogólnie zdaje się być nie na miejscu w filmie, z którego próbowano zrobić epicką opowieść o wielkim hero.

A właśnie. Po co tyle patosu w to wszystko ładować? Dialogi są dramatyczne. I jeszcze ten dubbing. Nie wiem po co i dlaczego, w jakim celu. Może to miał być ukłon w stronę młodszej publiczności. Z drugiej strony 'Eragon' jest od lat 12, a teoretycznie rzecz biorąc 12 letnia osoba poradzi sobie przecież bez aktorów przemiwających cudzymi głosami, po polsku.

Co się tyczy reszty obsady... Największym szokiem jest to, co wyprawia na ekranie John Malkovich, skądinąd dobry aktor, a raczej to, czego nie robi. Bo nie robi totalnie nic. Snuje się, powie coś od czasu do czasu, koniec, kropka. Może i rola niezbyt rozbudowana, ale na litość boską - gra tutaj jeden z głównych złych bohaterów, źródełko zła wszelkiego, więc chyba należałoby swoją obecnośc jakoś zaznaczyć. Zaznaczyć próbował się za to pan Carlyle, ale tak samo jak w przypadku jego młodszego kolegi po fachu (Speleers'a), wyszedł efekt 'chcę ale nie mogę'. No i zaznaczył się, fakt faktem, ale chyba nie w sposób w jaki chciałby to zrobić. Był przezabawny, ale nie o to przecież chodziło. Może to moje poczucie humoru, a może coś innego... Obronił się jako tako Jeremy Irons, oddajmy honor, mnie dziwi tylko, że zdecydował się grać w takiej opowiastce. No cóż - jego wybór.

Podobno miałam zastać zapierającą dech w piersiach scenę batalistyczną. Czekam. Czekam. Nadal czekam. I nadal nic. I skończył się film. Nic powalającego. Nic nawet względnie zadowalającego. Przykre, smutne. I po co robiono mi nadzieje?

Efekty specjalne starają się o nominację do Oscara. A niech się starają, ale jeśli o mnie chodzi, to nominacji by nie dostały. No bo co takiego było w 'Eragonie' powalającego pod tym względem, że należałoby to jakoś nagrodzić?

Zagadką jest dla mnie smoczyca, swoją drogą sympatyczne zwierzę, zwłaszcza w fazie zaraz po wykluciu. Problem polega na tym, że jest taka... jakby to ująć... mało 'smokowa'? Widziałam w niej mieszankę kilku innych zwierząt, nie będę tutaj przytaczać jakich, bo nie ma to sensu, w ostateczności dopiero mogłam tej hybrydzie przykleić etykietkę 'smok'. Ciekawa sprawa.

Ogólnie powalające jest parę drobiazgów. Np. samo jajo. Świeci się toto, błyszczy i - jak stwierdziła moja koleżanka - przypomina tabletkę leku ibum. Przerost formy nad treścią. Albo cud-miód miecz, którym Eragon vel Ed zostaje obdarowany przez Broma vel Irons'a. Powiem szczerze - tandetny i kiczowaty. No kto to widział... Interesujące jest też wdzianko, które filmowy Eragon przywdziewa na czas bitwy. Nie powiem, chłopak z klasą, co za obłędny połysk. Ogólnie odzienie poszczególnych osób mnie rozbroiło. Zwłaszcza elementy skóropodobne, które wyglądały jak lateks, rodem z szafy pewnej znanej i niezbyt talentliwej wokalistki . Przepraszam za te słowa, ale to było pierwsze skojarzenie, które przyszło mi do głowy w czasie seansu.

Ogólnie było nudno, zabawnie (glównie przez zbędny patos) i nieciekawie. Jedyne co naprawdę mi przypadło do gustu, to plenery. Naprawdę piękne. I koniec. Zero.

Jeszcze jedno zdanie na koniec tego monologu - z głębi serca i serdecznie wspołczuję wszystkim miłośnikom książki. Bo z tego co wiem zgodność z pierwowzorem jest zastraszająco znikoma. Nikomu nie życzę takiej bezbarwnej ekranizacji.
Zbieram się zresztą do przeczytania 'Eragona' i może wtedy wypowiem się conieco o fabule, która jak na razie nie wydaje mi się zbyt porywająca, ot, powielanie motywów. Ale pożyjemy, zobaczymy.