PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=556399}
5,4 27 tys. ocen
5,4 10 1 27402
6,1 37 krytyków
Essential Killing
powrót do forum filmu Essential Killing

>

ocenił(a) film na 6

Jeśli reżyser filmu unika konkretów i dialogów, a sugeruje widzom, że mają do czynienia z głęboką, uniwersalną metaforą... czegoś - czyż nie powinien być w swym przesłaniu, tudzież jego braku konsekwentny? Tej konsekwencji w „Essential Killing” brakuje. Jest za to zimne, wystudiowane piękno wędrówki przez śmierć ku śmierci.
Ten film to poezja obrazu i treści, a z poezją często bywa tak, że rodzi mnogość opinii i interpretacji. Z nowym obrazem Skolimowskiego jest nie inaczej. Słyszy się i czyta, że to film niejednoznaczny, tajemniczy, niełatwy do rozszyfrowania itd. itp. Wszystko to prawda, reżyser pozostawił widzowi ogromne pole do snucia domysłów, co też artysta miał na myśli. Jedni tę metodę lubią, inni mniej, niekiedy sprawdza się ona lepiej, innym razem gorzej. Tutaj – mam wrażenie, że nie do końca. Niestety.
Mam lekki żal do Skolimowskiego, że dysponując pomysłem tak dobrym i twórczym, jakby uciekł przed odpowiedzialnością w mglistość wywodu i niedopowiedzenia. Jeśli natchnęła go głośna sprawa więzień CIA w Polsce, czemu zabrakło mu odwagi, aby nakręcić krwisty thriller polityczny, osadzony w konkretnych realiach, dyskusyjny i budzący spory? Skoro natomiast zdecydował się na absolutną metaforę, dlaczego fragmenty dziejące się w Europie (w jakiejś rzekomej nibylandii) pełne są tych charakterystycznych, przaśnych fragmentów i bon motów, które pokazują Polskę jako grajdół i zaścianek, pełen prostaczków i pijaczków? Być może i zgodnie z prawdą, ale właściwie po co? Żeby było śmieszniej przez chwilę?
Nie bardzo też wierzę w Emmanuelle Seigner jako niemą żonę leśniczego – jakoś na nią nie wygląda. Ta decyzja obsadowa przywodzi na myśl telefon do przyjaciela („Słuchaj Roman, będę kręcił taki film teraz...”) i chęć zapewnienia sobie odpowiedniej twarzy na plakacie. Nota bene polski poster do filmu to oszustwo, które sugeruje zwykłemu widzowi, że ma do czynienia z kinem akcji, tudzież kinem wojennym. Oczywiście, kto nie czyta, sam sobie szkodzi, ale dodatkowo krzywdzi się ten film, wpychając go do multipleksów, gdzie pasuje jak popcorn do sali tortur. Ot, taka zmyłka profrekwencyjna, ale skoro już PISF wybulił kasę na realizację, trzeba to sobie jakoś odbić. A to naprawdę film idealnie wpisujący się w formułę kin studyjnych.
Przy okazji, dziś rano słyszałem w radio narzekania jakiegoś dziennikarza, czy to aby dobrze, że Skolimowski za publiczne pieniądze kręci film, który wskazuje terrorystom nasz wspaniały kraj jako cel potencjalnej zemsty. Zapominając, że wstydzić powinien się raczej nie ten, co widzi, ale ten, co robi... Groteskowy zarzut pod adresem artysty. Zresztą sam Skolimowski (być może przeczuwając, co się święci) już wcześniej przytomnie zauważył, że nawet przeciętny widz europejski nie ma zielonego pojęcia, gdzie toczy się zimowy akt filmu – może to być Litwa, Ukraina, Białoruś, Norwegia lub Polska... Mało kto rozpozna, iż Polacy nie gęsi, a poza tym wiadomo – metafora...
I jeszcze jedna pomniejsza usterka. Jest taka przedłużająca się scena, w której główny bohater uporczywie próbuje się wczołgać gdzieś pod górę. Ubrany jest w wojskową odzież maskującą koloru białego, ale kiedy widzimy go za chwilę postawionego do pionu, nieskazitelna biel tejże budzi lekkie zdziwienie. Szanujmy widza.
Co się może w „Essential Killing” podobać? Wbrew pozorom - sporo. Muzyka. Trafna, nerwowa, z ciekawymi wschodnimi zapożyczeniami. Obrazy. Miejscami wspaniałe i urzekające, chłodne i ascetyczne. Vincent Gallo. Jego animalistyczny sposób gry idealnie pokazujący sytuację kogoś osaczonego, ściganego, głodnego, kto na dodatek znalazł się w skrajnie obcym, wrogim sobie środowisku. Sceny wizyjne – halucynacje wywołane tyleż przez wspomnienia, co i spożyte wilcze jagody. Fantastyczny jest choćby kadr ze spływającą leśnym potokiem niebieską burką wśród śniegu – to m.in. dzięki takim fragmentom ten film jest tak poetycki, w wielorakim zresztą sensie. Wreszcie biały koń (atrybut zagarnięty wcześniej przez Wajdę) w scenach finałowych. Symbol tajemniczy, niejasny, szczególny, ale dziwnie pasujący.
To nie jest film dla szerokiej publiczności i zwolenników klarownej, czytelnej narracji. Jeśli oczekujecie klasycznej, wartkiej akcji lub łatwych wniosków, stracicie czas.

ocenił(a) film na 2
J__van_den_V_

No właśnie. Szanujmy widza. Wilcze jagody - zresztą jak sama nazwa wskazuje - są koloru czarnofioletowego. I jest silnie trująca, a nie halucynogenna - po spożyciu 20 owoców witasz się z Kostuchą. Owoce, którymi raczył się Gallo, były koloru czerwonego i prawie na pewno były to owoce dzikiej róży, która ni cholery nie chce być halucynogenna.
No, chyba że te ewidentne braki warsztatowe wsypiemy do worka pt."symbolika". Tak jak ty wrzuciłeś do tego worka białego konia, który jest idiotycznym pomysłem na końcówkę filmu. Ale już jako "symbol tajemniczy" - nie psuje obrazu. Można i tak - wtedy ta nieskazitelna biel maskującej odzieży też może być czegoś symbolem - tylko że ja się na to nie dam nabrać. Traktuję te wpadki jako wpadki. I tyle.
A co do pierwszego twojego akapitu:
"Słyszy się i czyta, że to film niejednoznaczny, tajemniczy, niełatwy do rozszyfrowania itd. itp. Wszystko to prawda, reżyser pozostawił widzowi ogromne pole do snucia domysłów, co też artysta miał na myśli"
Hola mospanie! A gdzie niby słyszy się, że to film niejednoznaczny? Nie dalej jak dzisiaj rano w wywiadzie dla TVN Skolimowski powiedział DOKŁADNIE o czym jest ten film: o tym mianowicie, o czym opowiada: o tym, do czego zdolny jest człowiek, aby przeżyć. Gdzie więc to "ogromne pole do snucia domysłów"?
Jak dla mnie, ale o tym już gdzieś tu pisałem - film miał potencjał i mógł być wybitny nawet, ale niestety, Skolimowski go spiep.......

ocenił(a) film na 6
zatracony

Za przyzwoleniem. Wybacz, nie jestem ekspertem w dziedzinie botaniki i toksykologii - na filmie facet zeżarł coś z krzaka (sztuk nie liczyłem), zaraz potem obserwujemy jego wizje. Nie wiem, co to było, może i dzika róża (więc lepsza byłaby herbatka).
Biały koń - w polskiej mitologii (gen. Anders na białym koniu wyzwalający Polskę spod władzy komunizmu) i kinematografii (wiadomo - Wajda*) pojawiał się wielokrotnie. Skolimowski o tym wie, więc jeżeli go użył, wątpię, aby było to nieświadome. Mógł go natomiast użyć zupełnie bez sensu - jego prawo - albo wrzucić w kadr, bo krew na białym ładniej się komponuje i tyle. Mnie się akurat ten wątek spodobał - koń jako przewoźnik-przewodnik w ostatniej drodze (ciekawostka z marginesu: Mahdi, czyli oczekiwany islamski mesjasz, opisywany jest przez niektórych autorów właśnie jako jeździec na białym koniu)...
Nieskalana biel odzieży maskującej - może i mogłaby być symbolem, ale nie jest, ponieważ potem i tak staje się skrajnie upaćkana. Dlatego podobne wpadki rażą, fakt.
Nie chcę wchodzić w dyskurs o roli krytyki w świecie filmu (lub sztuki w ogóle), choć faktem jest, że często dochodzi do skrajnych nadinterpretacji tego, co artysta miał do powiedzenia. Być może jest tak i tym razem, ale swoją drogą to ciekawe, że reżyser wycofuje się z tego, co mówił o metaforyczności swojego dzieła (wywiad podczas festiwalu w Wenecji). Teraz to już tylko film o woli przeżycia? No proszę, strasznie mało oryginalnie...
Kwestia recenzji - przejrzyj pierwsze z brzegu: choćby tu, na Filmwebie ("Milcząca wielka metafora") lub dwie recenzje w "Wyborczej". Rzecz jasna ich autorzy mogą się mylić albo nie są skłonni przyznać, że to film tylko "o tym, do czego zdolny jest człowiek, aby przeżyć". Bo ani wniosek odkrywczy, ani niezbyt świeżo podany (motyw ucieczki), więc i powodów do entuzjazmu jakby mniej. Symbolika natomiast pozwala mu nadać dodatkowych treści.
Tak czy inaczej zgadzam się z Twoim wnioskiem końcowym - coś tu zgrzyta w filmowych trybach.

* „W Kopenhadze zapytano Andrzeja Wajdę, co symbolizuje biały koń. Wajda odpowiedział: była noc, gdybym pokazał czarnego konia, byłoby go trudno zobaczyć” - K. Mętrak "Dziennik"

ocenił(a) film na 6
zatracony

Bardzo ciekawa logika, cytuję: "Wilcze jagody - zresztą jak sama nazwa wskazuje - są koloru czarnofioletowego".
Odpowiem innym cytatem: "To bardzo ciekawe co pan mówi, a co mówią lekarze?"

ocenił(a) film na 2
Przypalowiec

A co w tym wniskowaniu cię dziwi? Jagoda czarna jest czarnofioletowa, więc wilcza jest (powinna być) taka sama, tyle że trująca.
Może się odniesiesz zatem do tematu? Do halucynacji wywołanych zajadaniem się dziką różą?