PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=556399}
5,4 27 tys. ocen
5,4 10 1 27402
6,2 29 krytyków
Essential Killing
powrót do forum filmu Essential Killing

ścigany

ocenił(a) film na 6

Wczoraj wybrałem się na ostatni seans najnowszego filmu Jerzego Skolimowskiego, o którym mówi się już od dobrych kilku
tygodni. Filmu, który został nagrodzony przez jury festiwalu w Wenecji pod przewodnictwem samego Quentina Tarantino. Filmu,
który jak dumnie głoszą plakaty, jest największym światowym sukcesem polskiego kina. Mam na myśli oczywiście "Essential
Killing". Sukces faktycznie jest - obraz Skolimowskiego otrzymał trzy wyróżnienia w Wenecji: nagrodę CinemAvvenire za
najlepszy film konkursowy, nagrodę specjalną od jury oraz nagrodę dla najlepszego aktora czyli Vincenta Gallo. Zasłużenie,
niezasłużenie, ciężko powiedzieć, bo pozostałe filmy festiwalu do polski jeszcze nie dotarły i nie ma możliwości porównania
poszczególnych obrazów. Oczywiście jest się z czego cieszyć, bo każda wygrana polskich produkcji za granicą jest powodem
do radości i miło jest widzieć, że zagraniczni twórcy dostrzegli coś w obrazie polskiego reżysera. Mnie jednak jego film nie
zachwycił, nie powalił na kolana i z kina wyszedłem nieporuszony. Nie jestem przekonany, czy będę o nim pamiętać, za tydzień,
czy dwa. Wydaje mi się, że niestety nie. Co więcej, przed seansem długo zastanawiałem się po co w gruncie rzeczy
Skolimowski nakręcił tę dziwną, zmyśloną opowieść. Po części miałem nadzieję, że w trakcie seansu znajdę jakieś
wytłumaczenie, jakiś powód, jakąś ukrytą przesłankę, która tłumaczyłaby sens powstania tej produkcji. Niestety się jej nie
doszukałem.

„Essential Killing” to takie jedno, wielkie gdybanie. To snucie na głos fantazji, prywatne rozważanie reżysera na temat tego, co
by było gdyby. Co by było gdyby w Polsce naprawdę istniały tajne więzienia CIA? Co by było gdyby w trakcie jednego z
transportów więźniów, jednemu z nich jakimś trafem udało się uciec? Co by w takiej sytuacji zrobił, jak i czy udałoby mu się
przetrwać na obcej ziemi, jak zachowaliby się okoliczni mieszkańcy? I tak dalej, i tym podobne. Skolimowski snuje swoją
brutalną baśń, nie wiem tylko w gruncie rzeczy po co? By pokazać, że terrorysta to też człowiek? By zobaczyć jak wiele cierpienia
może znieść by odzyskać wolność? Nie przekonuje mnie takie gdybanie na ekranie, takie tworzenie sztucznych wydarzeń dla
samego ich tworzenia. Oczywiście nie mogę odmówić "Essential Killing" sprawnej realizacji, ładnych zdjęć z powietrza, niezłej
muzyki, dobrej gry aktorskiej Vincenta Gallo. Ale nie czynią one z filmu Skolimowskiego filmu wybitnego, który zapadałby w
pamięć, który poruszałby serca i był jedną z tych produkcji, którą po prostu trzeba obejrzeć, bo wpływa na widza, daje mu coś od
siebie. To sprawnie opowiedziana bajka i tyle.

Reżyser pokazuje nam bezimiennego bohatera (którego imię poznajemy niepotrzebnie w napisach końcowych), który zrobi
wszytko by przetrwać. Człowieka, który podczas swojej ucieczki zostaje sprowadzony do poziomu zwierzęcia, zaszczutego,
tropionego, które by przeżyć musi zabijać w obronie własnej. Które żywi sie tym, co da mu gęsty las: korą z drzew, mrówkami,
wszystkim co znajdzie lub złapie. Przerażające. Tylko co z tego, skoro takie wynikające z ekstremalnych sytuacji przemiany
mogliśmy już oglądać wcześniej? Co z tego, skoro bohater nie jest osobą niewinną, czystą, po której tak krytycznych kroków
byśmy się nigdy w życiu nie spodziewali, której nigdy w życiu nie posądzilibyśmy o to, że może kogoś zabić, że może przetrwać
największe cierpienie, bo dzięki temu uda się jej przeżyć? Skolimowski chce abyśmy zaangażowali się w snutą przez niego
opowiastkę, byśmy przywiązali się do głównego bohatera. Dlatego pokazuje nam co jakiś czas jego wspomnienia,
optymistyczne migawki z jego życia, by dzięki nim nie był nam całkowicie obojętny. Udaje się to średnio. Bo choć może być
nam żal tego przez co bohater musi przechodzić, wszystkich jego ran i cierpienia jakiego zaznaje, to jednak pamiętamy wciąż, że
znajduje się on w słynnej talii, że najprawdopodobniej nie jest niewinny, że nie jest ścigany bez powodu, z niesprawiedliwości
losu, z okropnego przypadku. To zbieg, który zostanie złapany. I żadne artystyczne migawki tego nie zmienią.

Dobrym pomysłem reżysera było natomiast ograniczenie dialogów do absolutnego minimum. Główny bohater, w co nie chciało
mi się wierzyć, nie odzywa się w tym obrazie ani jednym słowem. I choć z początku wydawało mi się to dziwne i nienaturalne, w
filmie sprawdziło się świetnie. Po pierwsze dzięki temu zabiegowi udało się spotęgować uczucie osaczenia, uczucie
samotności, zagubienia bohatera, który nie znając języka, nie znając miejsca, musi jakoś sobie w nim poradzić. Po drugie
uniknięto dłużyzn, które przytrafiają się czasem przy zbyt rozbudowanych dialogach, które za bardzo opóźniają rozkręconą akcję i
powodują, że film staje się nierówny. I najważniejsze, uniknięto rozmów o niczym, nieistotnych, denerwujących i nic nie
wnoszących do akcji dialogów, które do takiej historii łatwo mogłyby przeniknąć. I choć "Essential Killing" trwa niecałe półtorej
godziny, to pod koniec zaczyna się coraz bardziej dłużyć, coraz bardziej męczy i ogląda się go coraz gorzej. Za wiele tu
szczęśliwych zbiegów okoliczności, za wiele zagrywek rodem z hollywoodzkich produkcji. Skolimowski zdecydowanie za często
korzysta z gładkich rozwiązań, idzie trochę na łatwiznę gdy kolejne sytuacje zwiększonego zagrożenia rozwiązują się nagle
same, zupełnie jakby nad bohaterem czuwała jakaś siła wyższa. Najgorsze jest jednak zakończenie, do którego reżyser na siłę
dodał ładny, choć strasznie pusty i ograny do niemożliwości obraz bieli zalewanej krwią. Szukając w nim głębi, której niestety
nie ma.

6-/10