Film Jerzego Skolimowskiego „Essential Killing” zauroczył niemal każdego krytyka i zdobył
wiele nagród, między innymi otrzymał dwa „Orły”: za najlepszą reżyserię i film roku, jak i dwa
„Złote lwy”: nagroda specjalna Jury MFF oraz Nagroda CinemAvvenire. Jest to historia
człowieka wyglądającego jak Talib, który ucieka przed armią amerykańską, zabija – ratując
się z różnych opresji, a na końcu umiera. To Wszystko! To nie był skrót, to jest 'esencja'.
Opowiedziałam całą fabułę. Ponoć historia jest hiperbolą żywota ludzkiego. Skolimowski
odkrył ni mniej ni więcej, że oto każdy z nas walczy o przeżycie i gdy doprowadzony zostanie
do ostateczności, do granicy nie do wytrzymania, to potrafi nawet zabić. Łał... Nic tylko
otworzyć buzię ze zdziwienia. Zdziwienia wprawiającego w zdumienie, nie z powodu nowego
odkrycia, tylko wręcz przeciwnie. Przecież o tym duże dziecko już raczej wie, dowiaduje się
chociażby z lektur szkolnych. Skolimowski wywarza otwarte drzwi, dawno otwarte drzwi, co
gorsza większość się zachwyca. Jest to kino artystyczne, ambitne, ale w tym znaczeniu jakie
nadaje się tym sformułowaniom chcąc podkreślić pretensjonalność i przerost formy nad
treścią.
Zgadzam się z Tobą. W tym całym zachwycie nad filmem skusiłam się na jego obejrzenie i po niecałej godzinie mąż mi zasnął obok znudzony a ja z przywoitości (bo nie lubię nie kończyć zaczętych filmów lub książek) dotrwałam do końca. Spodziewałam się czegoś porażającego, co mną wstrząśnie i zostanie w głowie na dłużej... a tu obejrzałam przynudnawą historię o zaszczutym zwyczajnym człowieku, który w imię walki o przetrwanie robi wiele złych rzeczy by umrzeć na koniec w poetycki sposób na śniegu. Tak jak piszesz: to jest kino artystyczne i autor miał zapewne do przekazania pewną metaforę życia i sytuacji społeczno-politycznej, ale mnie to nie porwało. Jedyne co zachwyca to pięknie sfilmowane krajobrazy no i sztuka aktorska Vincenta Gallo bo bez słów - samą mimiką potrafił odegrać całą historię głownego bohatera. I tyle. Pozdrawiam :)