Motyw "uciekam i muszę przetrwać w nieprzyjaznym środowisku" już został przerobiony chyba na wszystkie sposoby. Tym razem w wersji skrajnie naturalistycznej, byle pokazać przekraczanie granic do których można sie posunąć żeby przetrwać. Chwilami przypominał mi się "Jeniec" (nawet sceneria podobna) i w troszkę mniejszym stopniu cała gama podróbek "Ściganego".
Śliczne widoki, świetnie pokazany nieprzyjazny klimat, tylko przegięto z ujęciem Polski która wygląda raczej jak wioska na głębokiej Syberii... Wszelkie teksty typu "to nie Polska, to metafora, to jest uniwersalna przestrzeń" można oczywiście włożyć między bajki bo wiadomo jakimi wydarzeniami inspirował się Skolimowski (mógłbym próbować uwierzyć w uniwersalność gdyby cały film był po angielsku albo cały po polsku, ale przecież mamy jednak pokazany tutaj podział na konkretne języki).
Gra aktorska poniżej poziomu przyzwoitości. O ile pierwszoplanowa postać wypadła bardzo dobrze, to o dalszych planach można powiedzieć jedynie tyle że w większości wyglądają jak z "Trudnych spraw" czy innych tego typu drętwych seriali. Czysta amatorka. Ze szczególnymi pozdrowieniami dla drwali którzy chyba czytali swoje kwestie z kartki.
Kuleje potwornie scenariusz. Po pierwsze to film jest krótki a sprawia i tak wrażenie na siłę przedłużanego. Widać że pracowano nad nim kilkanaście dni (a szkoda, bo można było poszukać inspiracji do ubogacenia go paroma dodatkowymi ale ciekawszymi sytuacjami które bardziej naturalnie wpisałyby się w ucieczkę). Nie rozumiem też po co Skolimowski próbuje utwierdzać w naturalności filmu a jednocześnie posuwa się do głupawo zrealizowanych halucynacji, czy nieprzekonująco zarysowanych postaci (ta kobieta która mu bez większych wątów pomogła i opatrzyła, piloci śmigłowca którzy na pewniaka odpuszczają obserwację, rybak którego reakcja na kradzież ogranicza się do kilku całkiem lekkich słów, baba na rowerze która się przewraca i jak gdyby nigdy nic od razu zaczyna karmić dziecko piersią leżąc w śniegu). Jeszcze kilka słów o zakończeniu które idealnie podsumowuje wszystko co było złe. Jedzie gość na koniu, wykrwawia się, a potem nagle jest sam koń spokojnie pasący się na przedwiosennej trawie. Ot na siłę, żeby nie było banalnie to wybrano jeszcze bardziej banalne wyjście i postarano się o pseudo niedopowiedzenie. Ni to metafora (jeśli już to szalenie płytka), ni to puenta, w sumie to takie nie-wiadomo-co najbardziej świadczące o nieporadności artystycznej, Strasznie to wszystko ewidentnie niedopracowane, a wystarczyło żeby scenariusz poleżał jeszcze ze dwa miesiące, a w międzyczasie był dopieszczany. Przecież Skolimowski to nie jest amator, więc nic go nie tłumaczy (a i pamiętajmy że nie jest jedynym autorem więc wszystkie błędy i niedorzeczności mogły być wyłapane i poprawiane).
Podoba mi się natomiast minimalizm. Mało dialogów, skupienie na stanie psychicznym i fizycznym bohatera pozwala się skoncentrować na tym co czuje i przeżywa ten Arab. Tego typu mniejsze filmy mają w sobie jakiś dodatkowy urok, który nie jest zagłuszony rozbuchaną formą. Mimo mnóstwa minusów zgadzam się z tymi słynnymi stwierdzeniami o tym że jest mocny, przejmujący i trzymający w napięciu. Bo naprawdę jest. Cały czas człowiek ma wrażenie beznadziei sytuacji uciekiniera, a jednak jakoś prze do przodu ostatnimi instynktami. Uczucie osaczenia co prawda dość szybko znika, ale zastępuje je poczucie osamotnienia w skrajnie nieprzyjaznym i nieznanym środowisku. Odwróćcie sobie sytuacje i pomyślcie co by było jakbyście się znaleźli np. na sudańskich bezdrożach. Nie znacie języka, nie znacie terenu ani wiecie jak takim przeżyć, nie macie nic. Każdy może na was sprowadzić lokalne siły porządkowe, zwłaszcza że uciekacie. I za to ogromny plus.
Chociaż film jako całość nie jest dla mnie niczym ponad przeciętną produkcję telewizyjną, to ma w sobie jakiś ewidentny magnesik. Są błędy, są głupoty, są totalne bzdury, są oczywiste niedociągnięcia i niekonsekwencje a mimo to ogląda się naprawdę dobrze i z przejęciem. I z pewnością zapada w pamięć bardziej niż 90% współczesnego polskiego kina.
5+/10 może 6/10 myślę że będzie sprawiedliwe :)
a mnie ten film skojarzył się z filmem 'Jeniec-jak daleko nogi poniosą "- z tą tylko różnicą ,że jest duuużo gorszy.
No właśnie ten minimalizm i surowość, spowodował, że dałem ocenę 9. Pewnie za jakiś czas wrócę do filmu i zobaczy się, może ocena będzie skorygowana. Na dzień dzisiejszy zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Natomiast zauważyłem, że Twoja wypowiedź jest, w odróżnieniu od wielu innych na temat tego filmu, bardzo wyważona, merytoryczna i rozsądna. Nie ma tu tekstów typu gniot i ocen 1 i 2 (bo to już jest przesada). Z większością tego co napisaleś zgadzam się, natomiast film odebrałem bardzo emocjonalnie, stąd ocena. Pozdrawiam.