Pan Skolimowski mając zamiłowanie do malowania obrazów powinien biorąc się za film wnieść do niego coś ponad to. Zwłaszcza gdy podejmuje się medialnej tematyki więzionych Talibów. Przedstawienie obrazu zgłodniałego i przemarzniętego jeńca zmagającego się z surowym klimatem i pościgiem to trochę mało.
Często da się słyszeć że film zachwyca skromnymi środkami wyrazu dla mnie to jednak minus, bo raczej podkreśla brak umiejętności twórcy do przedstawienia dialogów, poglądów czy choćby stworzenie klimatu i całej tej magii kina. Powiem szczerze - film ten mocno mnie rozczarował. Wcześniej widziałem Cztery noce z Anną, który wywołał we mnie mieszane uczucia. Biorąc się za głośny i nagradzany Essential killing liczyłem, że otrzymam klucz do interpretacji prac filmowych Skolimowskiego. Oglądałem więc film z wielką uwagą, by nie pominąć istotnego szczegółu, jednak po scenie kobiety karmiącej piersią dziecko zluzowałem swój intelekt. W tym momencie pieczołowicie budowany obraz skrajnie wyczerpanego i zdeterminowanego bohatera rozsypał się w drobny mak tą karykaturalną scenką.
Okazuje się aby ten film zrozumieć nie trzeba mieć wyostrzonego intelektu, bardziej wpływ na odbiór ma wrażliwość typowo malarska.
Poza tym trochę może irytować ten minimalizm w stosunku do głównego bohatera,
obserwujemy już od pierwszych chwil raczej zwierzątko niż człowieka. Oczywiście twórca też nie porusza skomplikowanej problematyki wojennej i można zastanawiać się czemu swoją niszową historię wplótł w wydarzenia z pierwszych stron światowych gazet. Działanie to raczej stanowi zabieg marketingowy niż artystyczny.
Ogólnie mówiąc w filmie tym zbyt wyraźna jest ręka malarza ignorująca pozostałe elementy sztuki filmowej.