Pomyślałam, wychodząc z kina po tym filmie, że śmierć tak naprawdę jest kwestią czasu. Żebyśmy nie wiem jak uciekali, żeby instynkt przetrwania był w nas nie wiem jak silny, choćby ktoś pomógł nam, opatrzył rany - i tak, prędzej czy później, umrzemy. Poza tym - jeszcze migawka w głowie, że oceniamy czasem, a nie wiemy, jak wyglądało czyjeś życie wcześniej, jakie są motywy, przyczyny pewnych zachowań - czasem okrutnych.
Też nasunęła mi się myśl, że to film o ucieczce przed nie wiadomo czym - nie wiadomo w jakim celu - jak w życiu czasem bywa. I jak bardzo cenimy sobie własne życie, jakimi jesteśmy egoistami, że zabijamy 5, 10, 15 osób - po trupach, byleby przetrwać, ocalić siebie i to, co dla nas jest ważne - nasze ideały.
Dla mnie ten film to obraz dzisiejszego, współczesnego świata. Wyścigu szczurów. Nie wiem,
może nie każdy poczuł się jak więzień z workiem na twarzy, który gdy tylko ucieka - przed śmiercią, przeznaczeniem, cierpieniem - cierpi i jest szczuty. Ja tak to właśnie odebrałam.
Merci, mr Skolimowski i ukłony dla całej ekipy, która stworzyła ten film:)