lawina nagród i nominacji. Włączyłem film i... do końca seansu walczyłem z niechęcią by film jednak obejrzeć do końca.

Miało być wielkie kino, o aktualnej tematyce. Animowany komputerowo helikopter i Hollywoodzki rozmach!

Co zobaczyłem? Niskobudżetowy film o facecie co zabija bez zastanowienia i do końca filmu nie zmienia się w tym bohaterze nic. Właściwie to on całą drogę idzie przez las i ciągle coś je.

Dalej. Typowe polskie rzucanie mięsem i gadanie o wódce, idiotyczną scenę z kolędowaniem przy akordeonie (czy polscy "Twórcy" naprawdę uważają, że polska wieś to jedna wielka melina?). Czy to kontynuacja Ferdydurke? No i zakończenie jak zwykle w pełni "do wolnej interpretacji przez widza".

Na miłośc Boską, cz nawet Skolimowski zapomniał już o tym, że FILM TO DIALOG Z WIDZEM, a nie talerz, na którym zostawia się niedopowiedzenia do dowolnej interpretacji?

Dalej. Ścieżka dźwiękowa. KATASTROFA!!! Słychać aktorów, ale twarze najczęściej odwrócone tyłem do kamery lub wcale ich nie widać. Chyba cały budżet filmu poszedł na wyprodukowanie sławionego helikoptera z Platige Image, który niby niezły, wyglądał jednak jak zabawka. Na wynajęcie aktoró już nie starczyło środkó?

Jedyna, w miarę dramatyczna scena - napadu na matkę karmiącą dziecko, wywołała najpierw mój niesmak - dziwnie ubrana baba ot tak spada z roweru i tak siedząc mokra od śniegu dupą na ziemi, nagle zaczyna na środku drogi karmić dziecko. Przecież to było po prostu głupie. Normalna kobieta najpierw by wstała, zeszła z drogi a potem próbowała znaleźć dla siebie i dziecka bezpieczne miejsce

Buchnąłem śmiechem, gdy kamera podeszła bliżej i dało się słychać mlaskanie i odgłos przełykania. To brzmiało po prostu śmiesznie. Ta scena jest karykatura całego filmu.

A ten film jest karykaturą pomysłu, na podstawie którego powstał.