Zamiast amerykanów hycel/drapieżniki, zamiast taliba
piesek/niedźwiadek/króliczek/sarenka, zamiast zabijania ukrywanie się, zamiast
przewidywalnego zakończenia tandetny happy end - i mamy typową Disnejowską produkcję
z lat 80 XX wieku.
A tak bardziej serio całkiem ciekawie przedstawiona walka o przetrwanie (moim zdaniem
morderstwo cywila było zbędne ale mogę się mylić). Przypuszczam, że większość ludzi
będących w obcym środowisku, na skraju wyczerpania sama odebrała by sobie życie.
Czemu bohater nie polował tylko zajadał się korą, mrówkami i ... ludzkim mlekiem?
Ocena 6/10 (nie lubię być oszukiwany przez dystrybutorów - opis i plakat jednoznacznie
wskazują na film akcji a nie przyrodniczy o człowieku, trochę nużący).