Poszłam na ten film absolutnie przekonana, że to będzie arcydzieło. Po entuzjastycznym
przyjęciu w Wenecji i równie przychylnych recenzjach moje nastawienie nie mogło być
inne. Dałam kredyt zaufania Skolimowskiemu i przez pierwsze 15 minut jeszcze trwałam
w tym przekonaniu. Samą nudę dałoby się jeszcze wytrzymać. Nie zawsze przesądza o
jakości (ileż to klasyków jest zwyczajnie nudnych!) . Essential Killing porusza się
wytartymi już dawno ścieżkami, na dodatek w równie oklepany sposób. Przecież ile razy
karmiono widza głodnymi, opuszczonymi, nierozumianymi ! Którzy krzyczą z ekranu '
jestem w tym scenariuszu przez przypadek! ' Banał podąża tu za banałem, od zepsutego
GPS'a, który powtarza 'Skręć w lewo, zawróć na właściwą ścieżkę' w momencie, gdy
główny bohater skręca w prawo, by zabić dwóch żołnierzy, aż do widma w burce w
polskim lesie(!) - efektu majaczenia niedożywionego Gallo. Swoją drogą totalnie
nieprzekonującego. Zaśnieżone gęstwiny polskiej kniei (pomimo wyziębienia i licznych
ran od piły mechanicznej czy leśnej pułapki na zwierzęta) pokonywał jakby zjadł co
najmniej Big Maca. A propos polskiej kniei to skąd u reżysera taka zawzięta
antypolskość? Obraz naszego kraju wygląda tu jak podane na tacy utwierdzenie
obcokrajowców w najprostszych stereotypach. Bo przecież nasze zimy to tylko -50 i ze
śniegiem po szyję, bo nigdzie nie ruszamy się bez puszki taniego piwa, a po zakupy
poruszamy się składakiem rocznik '65 do pobliskiej wioski z niemowlakiem pod
pazuchą! W takich momentach zaczynam być patriotką. I ogłaszam konkurs na nowy tytuł
obrazu. Moje propozycje 'Essential Boredom', 'Essential Killing with Boredom', 'Invention
Killing'.
według mnie oceniacie film przez pryzmat lokalnego patriotyzmu i poglądów politycznych do tego dorzućmy wychwycone w filmie i mocna przez was trzymane się kurczowe wręcz momenty skłaniające do poprawek , lub jak tez nazywacie uchybieniami filmu
zwróciłam na to uwagę, bo reżyseruje Polak i to trochę dziwne, że stworzył obraz Polski podporządkowujący się stereotypom jakie są obecne zachodzie. a nawet odrzucając te aspekty, jest przeciętny ze względu na to, że jego przesłanie (mimo że dość proste) zostało nieciekawie wyrażone. na dobrą sprawę to banalna wersja "pianisty".
w wenecji jakos lubia takie nowatorskie filmy bez esencji, bo essential w killingu to na prozno szukac, to samo z bylo z Libanem(Lebanon)
W tym samym momencie znacznie spokojniejsza premiere ma film o 2 klasy lepszy, jest nim "Chrzest", mocne polskie kino. Polecam sie 2 razy zastanowic nad wydaniem kasy na rozreklamowany sredniak.