Lubię Skolimowskiego bo to artysta z powołania. Nie tylko przez to, że ima się różnych,
często odmiennych, dziedzin sztuki (film, literatura, malarstwo) ale przede wszystkim
dlatego, że zabiera głos wtedy gdy ma coś ważnego do powiedzenia. W innym przypadku
milczy nawet 17 lat! Chociażby z tego powodu warto zwrócić uwagę na dzieła, które
wychodzą z pod ręki tego twórcy.
Historia opowiedziana w filmie, pozornie, wydaje się być bardzo prostą. Za
zamordowanie trzech amerykańskich żołnierzy do niewoli trafia Mohammed – talib. Jest
więziony, przesłuchiwany, torturowany a później transportowany do jednego z
wschodnioeuropejskich więzień (Polska). Podczas podróży dochodzi do wypadku w
wyniku którego Afgańczyk ucieka… Od tego momentu rozpoczyna się, trwające już do
końca filmu, starcie i to nie tyle ze ścigającymi co z bezwzględnymi siłami natury. Śnieg,
mróz, brak snu lecz przede wszystkim permanentny głód sprawiają, iż bohater musi
starać się dostosować, co w konsekwencji czyni z niego „dzikie zwierzę”, nastawione
tylko na przetrwanie. Gdy pojawia się rezygnacja próbuje się poddać lecz gdy nadarza się
ku temu okazja – nawet kosztem ofiar – ucieka. Instynkt przetrwania wygrywa pchając go
do przewidywalnego tragicznego końca. Na nieznanej ziemi, we wrogim klimacie oraz
wśród obcej, „egzotycznej” ludności nie ma dokąd uciec. Pozostaje tylko droga przed
siebie oraz do wnętrza własnej świadomości, gdyż świat zewnętrzny nie daje żadnej
możliwości a co za tym idzie i nadziei.
Przed obejrzeniem filmu miałem wątpliwości co do fabuły – kolejny nieszczęśnik
uciekający przed pościgiem – jak się okazało niepotrzebnie. Skolimowski to twórca
nietuzinkowy chodzący własnymi, oryginalnymi ścieżkami. Bardzo szybko widz zdaję
sobie sprawę, iż ucieczka przed ścigającymi jest tylko pretekstem do ukazania
całkowitego zagubienia człowieka we wrogim współczesnym świecie - świecie w którym
autonomiczna jednostka nie ma żadnych praw i karana jest za to, że waży się robić to co
wszyscy, ale we własny, nie podlegający kontroli, sposób. Można również film odbierać
bardziej dosłownie: jako opowieść o zaszczuciu człowieka, o doprowadzeniu jednostki
do ostateczności, gdzie pozostaje już tylko pierwotny instynkty przetrwania.
Bardzo spójny scenariusz nie pozostawiający miejsca na zbędne sceny tworzy podwaliny
pod bardzo dynamiczne kino. Przyczyniają się do tego również świetnie wyreżyserowane
oraz zmontowane poszczególne sceny (duże wrażenie robi scena w której główny
bohater próbuje wyjść na ośnieżone leśne wzniesienie. Jego trud i zmęczenie
obrazowane są muzyką odwzorowującą coraz szybciej bijące tętno). Skolimowski
udowadnia, że jest twórcą ze wszech miar światowym z świetnym warsztatem oraz
świeżym spojrzeniem wyróżniającym go na tle twórców swojego pokolenia. Pozostaje
nam widzom mieć tylko nadzieję, że na jego kolejny film nie będziemy musieli czekać
kolejne 17 lat.