to ciągłe wahanie się Skolimowskiego, czy to b. dzieło czysto formalne, czy surowe oskarżenie świata, w którym dominuje przemoc, czy też mistrzowska, chłodna obserwacja esencjonalnej - tytułowej natury człowieka…
wszystko to by być i mogło gdyby nie te kiksy, a głównym z nich jest estetyka tego obrazu, która przy podobnej oszczędności środków winna być równa jak marmur, żeby się nie rozpisywać, sprawę wyjaśnia solo gitarowe na napisach końcowych
finalnie lądujemy w wieśniactwie (a i obraz zawiera odnośniki), co chyba jest jakąś podróżą Skolimowskiego do krainy dzieciństwa, a poniewaz nie orientuje się on dosyć dobrze we współczesnych realiach określiłbym zatem tę podróż jako sentymentalną (stąd tytuł)
połączenie wieśniactwa z niemiłosiernym nadęciem na arcydzieło jest kwintesencją sytuacji w polskim kinie, dno, - po paru głębszych, kilku dziadków w mafijnym układzie ma zwid zrobienia sztuki
szacunek dla Gallo za ciężką pracę