Film wprawdzie mocno krytycznie traktuje jankieski imperializm, czyli bandyckie rozbijactwo uprawiane pod płaszczykiem krzewienia demokracji i praw człowieka, jednak czyni to z pozycji całkowicie amerykanocentrycznych. Skrupulatnie przytaczane są liczby amerykańskich ofiar wcześniejszej rozruby, w Wietnamie, ale samych Wietnamczymków, traktowanych przez imperium "praw człowieka" napalmem już nie ma w tych wypominkach. Tak samo odnośnie Iraku krytyce zamartwiają się jedynie tym, ilu kolejnych "naszych chłopców" wróci do kraju w plastikowych workach. Dopiero w końcowych napisach pojawia się wzmianka, że w wyniku najazdu na ten kraj życie straciło milion Irakijczyków i to też po podaniu liczby amerykańskich ofiar tej wojny.