Właśnie sobie obejrzałem w tv i mam tylko tyle do powiedzenia niech skończą z dubbingowaniem filmów.
Nie trzeba oglądać dubbingowanej ani w ogóle jakiejkolwiek polskiej wersji, żeby uznać ten film za popsuty. Ten film popsuli sami scenarzyści, robiąc z głównego bohatera nieodpowiedzialnego, samolubnego dupka, który trzy razy nie zjawił się na własnym ślubie, a i za czwartym razem był "zbyt zajęty", by się zjawić, więc... pocałował ekran zamiast panny młodej - to było chore. W tym filmie nie da się kogokolwiek lubić - profesorek jest nieznośny, jego narzeczona naiwna, czarny charakter bezbarwny. Tylko ten "żeński" robot zbudowany przez profesorka jest dosyć ciekawą "postacią" - jest mądrzejszy od twórcy i wie więcej o miłości niż wynalazca.
A scena tańca zielonych glutów - nudna, zupełnie niepotrzebna i donikąd prowadząca.
Tak BTW nie wiem czy wiesz, ale "Flubber" to remake filmu "Latający profesor" z 1971.