A dla mnie wręcz odwrotnie. Podobno FMJ ma ukazywać dehumanizację człowiek spowodowaną musztrą wojskową. Jak dla mnie to ośmiesza on szkolenie (nie do końca prawdziwie pokazane) wojskowe i tyle. A dehumninzacja człowieka w wojsku nie jest niczym odkrywczym- oczywiste jest, że aby wyszkolić zabójcę trzeb trochę mu odjąć z człowieczeństwa.
Szkoda, że tak dobry twórca filmowy jak S.K. tak bardzo z ignorował przygotowanie merytoryczne z wiedzy militarnej. Dużo osób krytykuję drugą połowę filmu właśnie z tego powodu- nawet laik czuje, że niektóre zachowania bohaterów są bezpodstawne, oderwane od rzeczywistości, wyolbrzymione, a ich aktorstwo nie jest w stanie uwierzytelnić tego. A to jak na legendę Hollywood jest żenujące.
Według mnie świetna muzyka, kilka bardzo dobrych scen i dobrych teksów i tyle= 6.
Tylko, że o wyolbrzymienie właśnie chodzi. To nie jest film, który aspiruje do zdobycia nagrody w kategorii - najbardziej realistyczne sceny zżycia żołnierza podczas wojny w Wietnamie. Tu chodzi o klimat, o tę absurdalność i ironiczność właśnie.
1 polowa filmu zapowiadala sie naprawde fajnie, takie 7,5 i gdyby pociagneli dalej to moze na 8 by sie wybronil :) ale 2 polowa zepsula film... Taka troche o niczym... Ale moze sie nie znam :p