Zna ktoś tytuł piosenki na początku, przy scenie golenia głów? Bardzo proszę o dane.
dla trolli (no już sam widzę po ocenie) piosenki nie będzie
no dobra Hello Vietnam - ale zmień ocenę
Wiesz każdy wystawia taka ocenę, na jaką w jego odczuciu zasługuje film i nie możesz kogoś szufladkować jako trolla, tylko dlatego, że dał filmowi ocenę, która się nie pokrywa z twoją. U mnie np ten film ma mocną 6 z powodu drugiej, niezbyt udanej części. Mnie też nazwiesz trollem ?
Zgodzę się, ale wiele osób ocenia film, obejrzawszy zaledwie fragment lub kompletnie nie rozumiejąc filmu.
Ten film to moim zdaniem jedynie nieudolna próba Kubricka zmierzenia się z filmem wojennym. Nie ma tu nic ciekawego ani oryginalnego, zwłaszcza w drugiej części, a scena z umierającą dziewczyną tak tandetna, że nawet na tak mizernego reżysera jakim był Kubrick to zbyt niski poziom. Jak powiedział kolega wyżej, dobra pierwsza część (ale nie powalająca, bo oprócz sprawnego opowiadania historii nie ma tam nic ciekawego), spaprana druga. 5/10.
To oczywiście moja całkowicie subiektywna opinia.
A za tytuł wielkie dzięki.
"nawet na tak mizernego reżysera jakim był Kubrick"
Powinienem skopać ci za to dupę ale ci podaruję bo mam dobry humor.
To oczywiście moja opinia. Nie jestem trollem, ale Kubricka nie cierpię. Jego filmy to amatorszczyzna.
Nie rozśmieszaj mnie nawet. Amatorszczyzną się właśnie popisujesz. Amatorszczyzną to jest Darabont np. czy inny Aronofowski a Kubrickowi niemal nikt nie jest godny by stać obok niego.
Nie moim zdaniem tylko każdego kto ma jakieś pojęcie o filmie. W tym wypadku należy się tylko ze mną zgadzać.
Aha,czyli jeśli mi się film nie podoba tzn.,że nie znam się na kinie ??? hahhahahaha...Dawno nie słyszałem większej głupoty...
Ja tu piszę o reżyserach. A o filmach zawsze można pogadać i wypadnie w ciągu postów jak je ktoś widzi.
Przeanalizujmy - co jest takiego w tym filmie co czyni go lepszym od innych filmów wojennych?
Część pierwsza - zgadzam się, zrobiona fantastycznie, Kubrick się popisał. Ale w gruncie rzeczy opowiada ona tylko o grubasku który nie wytrzymał psychicznie napastowania przez.... no, nie znam jego stopnia, powiedzmy że trenera. I nic więcej, nie ma tu nic głębokiego.
Druga część to dno. Absolutnie żadnej oryginalności, wszystko to już było, brutalność wojny, "odczłowieczenie", a także zapotrzebowanie na seks. Finałowa scena z dziewczyną do bólu tandetna.
Natomiast na samym końcu Kubrick wykazł się sprytem - -puszczenie fonomenalnego utworu Stonesów "Paint it Black" odmienia u widza całe patrzenie na film, "uefektownia go". Osoby, które przed sekundą myślało o ocenie 4/10 zmieniają na 7/10. Dzięki takiej sztuczce. Dziwne, ale to naprawdę się sprawdza, uwierzcie mi.
"I nic więcej, nie ma tu nic głębokiego." Co ty nie powiesz? Nie chodzi o to jak głębokie tylko jak prawdziwe.
"Druga część to dno. Absolutnie żadnej oryginalności, wszystko to już było, brutalność wojny, "odczłowieczenie", a także zapotrzebowanie na seks. Finałowa scena z dziewczyną do bólu tandetna."
Jak wyżej. Ta część reportażowa nawet jak nic niby szczególnego nie zawiera jest wystarczająco sugestywna by uznać ją za interesującą. Scena z Wietnamką - żołnierze oswajają się ze śmiercią i dobijaniem bezbronnego wroga, jeśli ktoś to powiedział wcześniej nic filmowi nie ujmuje jak robi to ponownie.
"Dzięki takiej sztuczce. Dziwne, ale to naprawdę się sprawdza, uwierzcie mi." Znowu jakieś brednie.
"Przeanalizujmy - co jest takiego w tym filmie co czyni go lepszym od innych filmów wojennych?" A kto powiedział, że zaraz lepszym? Za to na pewno dobrym.
Prawdziwe. Co ty nie powiesz.. Najbardziej realistyczna była scena, gdzie Cowboy dobrze znając pozycję snajpera spokojnie rozmawiał przez radio będąc na widoku. I to zaskoczenie żołnierzy - "ma czysty strzał przez dziurę w murze!" - wow, cóż za realizm. Myślę też, że żołnierze naprawdę nie są na tyle chorzy, by w swojej bazie trzymać zwłoki wroga i zacieszać.
Obejrzyj raz jeszcze scenę z samobójstwem grubaska - gdy mówi Haaaaaaaaaaj Dziołkeeer tym swoim arcyzłowrogim głosem omal nie parsknąłem ze śmiechu.
To z piosenką to nie są brednie, po prostu efektowna końcówka odmienia całe patrzenie na film, nawet jeśli wcześniej był słaby.
"To z piosenką to nie są brednie, po prostu efektowna końcówka odmienia całe patrzenie na film, nawet jeśli wcześniej był słaby." Ty tak miałeś?
"Obejrzyj raz jeszcze scenę z samobójstwem grubaska - gdy mówi Haaaaaaaaaaj Dziołkeeer tym swoim arcyzłowrogim głosem omal nie parsknąłem ze śmiechu." A ja się teraz śmieję z ciebie.
"Prawdziwe. Co ty nie powiesz.. Najbardziej realistyczna była scena, gdzie Cowboy dobrze znając pozycję snajpera spokojnie rozmawiał przez radio będąc na widoku. I to zaskoczenie żołnierzy - "ma czysty strzał przez dziurę w murze!" - wow, cóż za realizm. Myślę też, że żołnierze naprawdę nie są na tyle chorzy, by w swojej bazie trzymać zwłoki wroga i zacieszać."
Prawdziwe w sensie psychologicznego prawdopodobieństwa, logiki w filmach się nie czepiam bo czy logiczne czy trochę mniej nie o to chodzi w oglądaniu by czepiać się pierdół i w ten sposób osądzać o wartości filmu bo można tak każdy bzdet w filmach wynajdywać. A koleś w filmie z emocji popełnił błąd i się nie schował. To się da samemu domyślić, nie ma co specjalnie tłumaczyć nawet.
1. Tak, mam tak z wieloma filmami, dlatego często wstrzymuję się z oceną przed ponownym obejrzeniem.
2. Możesz jaśniej? Uważasz, że może, że to był genialny zabieg Kubricka?
3. Prawdziwe w sensie psychologicznego prawdopodobieństwa. Może, ale nie wystarcza to komuś kto obejrzał inne filmy o wojnie w Wietnamie, np. Czas apokalipsy albo Łowcę jeleni. Kubrick nie odkrywa niczego nowego o wojnie, nawet jeśli jest to prawdziwe to zwyczajnie już to widziałem.
Ad 1. Też masz problemy.
Ad 2. Normalny zabieg. Trochę złowrogi, trochę śmieszny ale prawdziwy. Śmieszy mnie ta twoja krytyka i czepianie się czego tylko się da by wyszło na twoje.
Ad 3. Jego głos też jest ciekawy. Nie ma co się ograniczać do Deer Hunter i Apokalipsy. Natomiast słynniejszej dehumanizacji człowieka już na etapie szkolenia nie ma i nie było. Jest również ciekawy kontrast - chłopcy, którzy na wojnę jadą jak na przygodę gdzie dostaną swój zastrzyk adrenaliny i dalsze konsekwencje. Jeśli nie do końca nowe to i tak godne zauważenia a na pewno bardziej to uwydatnione niż u Coppoli przez co swój wpływ na gatunek też wywarł, np. na Jarheada.
No cóż, chyba nie dojdziemy do porozumienia. Ty masz swoje zdanie, ja mam swoje i niech tak pozostanie.
Panowie, panowie spokój. Każdy szuka w filmach czego innego. Tym filmem Kubrick nie ukazuje wojny takiej jaką jest, tylko w charakterystycznym dla siebie cynicznym stylu, wykpiwającym nieco naturę ludzką, wytyka, że ludzie tak naprawdę nie wiedzą o co walczą, gubią się w swej własnej moralności by koniec końców zgodnie z wyuczonymi odruchami robić to co im nakażą. Sam wygląd protagonisty z napisem "Born To Kill" i pacyfką czy scena w której się z owego ubioru tłumaczy są aż nadto sugestywne. Zezwierzęcenie (dialog w śmigłowcu czy scena z fotografowaniem trupa) skontrastowane z zachowaniem zagubionego intelektualisty. A do tego to ludzie ludziom zgotowali ten los ("Powiedzili Ci, że zabijasz żółtków w imię wolności? To rzeźnia.") Na to nacisk kładzie film, Kubrickowi udało się zaprezentować to w przejmujący sposób tylko nie każdy akurat ma ochotę w filmie wojennym na rozkminianie jungowskiego dualizmu.
SPOILER
i z tym grubaskiem wiąże się ciekawa historia, bo brałem go za głównego bohatera, który to pojedzie na wojnę i wykaże się w niej, i zostanie narodowym bohaterem, a tutaj w połowie filmu strzela sobie w łeb
SPOILER
cała ścieżka dźwiękowa jest super. taka adekwatna, ale mimo to nie psuje filmu i na dodatek daje mu taki inny wymiar