Mam z tym problem. Pokochałem Ridleya Scotta za jego jeden z pierwszych filmów "Pojedynek" z Harveyem Keitelem i Keithem Carradine. Wspaniałe plastyczne, poetyckie kino. Później im dalej, tym reżyser zaskakiwał mnie swoimi wyborami tematów.
Tu też jest dziwna sprawa, kobieta wśród mężczyzn ma pokazać, że nie jest gorsza, a może nawet lepsza. Jak na film, cienka motywacja do opowieści. Ale twardzielka Demi zagrała interesująco, no i jest tam czarująca do dziś Anne Bancroft, pamiętna mamusia z "Absolwenta".