dobry film pokazujacy jak traktuje sie zolnierzy w armii.rzecz osadzona jest w przyszlosci,ale to tylko przenosnia.rezyser serwuje nam brutalna prawde o "miesie armatnim".film to nie glupia sieka,tylko dzielo niosace przeslanie antywojenne....no i ten Kurt Russel.cenie go za "Coś" i "Vanilla Sky",ale tutaj wspial sie na wyzyny aktorskiego kunsztu. 9/10 (odjalem jeden punkcik,zeby nie przesadzac)
Matrix ponoc też ma przesłanie. Dla mnie ten film należy do niechlubnego grona "kasowych gniotów" razem z "Alien vs Pradator", "Doom", "Matrix Reaktywacja", "Czerwona Planeta" czy "Mortal Kombat". A rola Russela rzeczywiście wyjątkowa, tylko chyba myślał że w niemym filmie zagra;)
pozdro
...wszystkie filmy, które wymieniłeś (z MatriXem na czele)... to LIPA przy "Żołnierzu..."!... a zagrać milczenie też trzeba umieć (patrz Steven Segal)...
Ten film to chyba najwieksza porazka jaka widziałem.Co to ma byc ??! Jakies bzdurne pseudo sf.Podrozoja po innych planetach,a uzywaja szperaczy jak za II wojny swiatowej do szukania uciekinierow <co jest > :D:D:D Mozna go chwalic za to co wymieniłes,ale przez ten film zaczynam go traktowac na rowni z "megagwiazdami" pokroju Van Damme i Dudikofa.Gniot i tyle !!!
Zgadzam się, film taki sobie, nic nadzwyczajnego. Jedyne co mi się podoało w tym filmie to Connie Nielsen - zrobiona na bóstwo ;). Poza tym film klapa, nie wliczając nielicznych efektów specjalnych. Tak czy owak moje ulubione filmy, w których zagrał Kurt Russel to "The Thing", "Escape From NY", "Big Trouble in Little Chind" oraz "Tango & Cash" i jednocześnie uważam, że to najlepsze filmy z jego udziałem w roli głównej.
Twierdzicie ze lipa, bo patrzycie na film i widzicie tylko niedofinansowanie. To na prawde dobre kino. Takie niskobudżetowe, w stylu Rutgera Hauera...
...bo dla was to zaraz jak film jest s-f, to musi być efekciarkso wypasiony... nie każdy reżyser dostanie takie pieniądze jakimi dysponuje np. Steven Spielberg, co wcale nie zmienia faktu, że może kręcić dobre kino (no Spielberg akurat po za efektami to nic ciekawego nie ma do zaoferowania... ale to historia na inną bajkę)... Żołnierz Przyszłości jest najlepszym co można było zrobić dysponując środkami takimi, a nie innymi... Kurt Russel wywiązał się z zadania świetnie... nie można od niego oczekiwać niczego więcej... taką miał rolę i cóż...
...czepcie się tramwaju jak wam nie pasuje...
"Spielberg poza efektami nie ma nic innego do zaoferowania"? ;) nie bluźnij, polecam na początek Indianę Jones'a ;).
Podpisuję się pod tym rękami i nogami. Film jest bardzo dobry i rzeczywiście ukazuje to jak powinien wyglądać żołnierz idealny (maszyna do zabijania nie zadająca pytań nie posiadająca sumienia..liczy się tylko rozkaz) najlepiej świadczy o tym scena w której Todd zostaje pierwszy raz przytulony...kto nie zaczaił o co w niej chodzi po prostu powinien odpuścić sobie podobne filmy. Dla mnie mocna 8.
Dla mnie film super i do tego rola Kurta, który zagrał człowieka nie posiadającego emocji - tego np brakowało mi w Equlibrium - niby społeczeństwo bez uczyć i emocji a jednak dla mnie bardziej przekonujacy był Kurt niz Bale
Czytając wasze posty przyszedł mi na myśl cytat z filmu "Danny the dog"- "Z młodym psem możesz uczynić wszystko"... Zobaczcie co zrobili z nimi.
Lubię filmy ukazujące co nas może spotkać w przyszłości jak choćby "Resident Evil". Kto wie co też wielkie korporacje wyczyniają w swoich laboratoriach?
film bardzo mi się podobał,rozrywka na dobrym poziomie,jeden z niewielu filmów sf które zawsze oglądam z przyjemnością!
zgadzam się. Kurt Russel wygrał nieźle postać, a przecież wogóle się NIE ODZYWA. No ile jest filmów gdzie główny bohater ani razu nie mówi słowa. (Oprócz Sceny nad morzem Takeshiego Kitano gdzie bohaterem jest niemowa).
Uważam, że jest to dobry film. Ambitnym bym go nie nazwał, ale szmirą też nie, bo naprawdę takie gówno już widziałem, że to obraza dla tego filmu, który na prawdę zostaje w pamięci. Film można polecić z czystym sumieniem jako produkcje dobrą i faktycznie niosącą jakieś tam przesłanie. Ale Anderson nigdy nie był dobrym reżyserem i zawsze spłaszcza tematy, temat tego filmu też został nie do końca wykorzystany.
Ten "ambitny" film to kasowe kino klasy B i jeśli rzeczywiście to kino ambitne, to jego twórców temat solidnie przerósł. Ten film to w gruncie rzeczy knot z kilkoma plusikami. Zwykła tandeta.
Nie, dla mnie to nie jest tandetne kino.
Trzeba naprawdę umieć zagrać uczucia, kiedy się po prostu nie mówi. Całą przemianę człowieka, całą gamę sprzecznych uczuć, tych wyuczonych i tych nowych, z głębi serca. Może i historyjka banalna, ale gra aktorska, jak i przedstawienie wielu aspektów w tym filmie to dla mnie mistrzostwo. Po prostu. Na samym początku pomyślałam sobie, boże co to za brutalny film. Ale tutaj ta brutalność, każdy moment, każda chwila, każda scena ma swoje przesłanie.
Dla mnie to nie jest tandetny film.
Na pewno nie jest to tandetny film. Nie jest równie z arcydziełem, ale t dobre kino sf. Bez żadnych efektów powalających na ziemię czy innych tym podobnych. Ma całkiem ciekawą fabułę, ludzie o dziecka wychowani na żołnierzy, pozbawieni jakichkolwiek emocji (takich jak strach, ból, cierpienie, radość, miłość, współczucie itp.). No i oczywiście świetnie odegrana przez Kurta Russella rola, żołnierza który na każdym kroku odkrywa nieznane dla niego uczucia i emocje. Na nowo uczącego się poznawać świat i ludzi. I to, że nic prawie nic nie mówi czyni go tak dobrym. Jest maszyną do zabijania, reagująca tylko na określone rozkazy...nigdy nie był uczony wyrażania siebie za pomocą słow. Jak dla mnie 7/10 :) Pozdrawaim.