Do pewnego momentu jednak ten film prezentowal jakiś poziom, a nawet mi się podobał. Wątek wyrzuconego na zbity pysk żołnierza (nie zawachałbym się tu użyć określenia Ronin), który jest całkowicie pozbawiony uczuć, a który zostaje przygarnięty przez normalną społeczność. Zapowiadało się naprawdę fajnie, jednak później nastąpił standard, czyli totalna jatka i jeden przeciwko wielu (nie pamietam ilu ih było), a także pojedynek jeden na jeden a'la wrestling. Pomimo tego według mnie bardzo dobra gra Kurta Russella, który przez pół filmu musiał grać praktycznie tylko twarzą.