że film jest całkiem niezły. Gdybym go oglądał jakieś 20 lat temu, to pewnie bym się zesrał z wrażenia i ekscytacji, widząc naparzające się po pyskach ,,transformery" (moje pokolenie na pewno pamięta, że kto oglądał ten serial animowany z satelyty był boss).:P
A teraz, oglądając go jako stary chłop, stwierdzam - całkiem fajna produkcja na niedzielne popołudnie, można ją obejrzeć z żoną oraz dzieciakami. Trochę wzruszająca, trochę przekonująca, że nie ma rzeczy niemożliwych i nigdy nie należy się poddawać bez walki, a troszkę US-propagandowa (azjatycko-rosyjski sojusz tych po złej stronie mocno rzuca się w oczy, czym on jest dla dzisiejszego USA tłumaczyć nie trzeba:>). Poza tym, masa boksersko-złomowej akcji, no i film jest przyzwoicie długi, co w dobie filmideł, mających godzinę i 15 minut z napisami trochę go wyróżnia spośród innych podobnych produkcji.
P.S.
Do końca miałem nadzieję, że mały ATOM po walce zacznie krzyczeć ADRIAAAN!!!:D
Ha ha, mi tez się kojarzył z Rockym Balboa, mały śmieć, w którego nikt nie wierzył, a dzięki uporowi trafił na szczyt. Ta ostania walka też całkiem jak Rockyego 1, przegrał w walce z wielkim, czarnym pyszałkiem, ale i tak wygrał.