Podszedłem z zaciekawieniem do tego filmu, większość opinii miał bardzo pozytywnych i myślałem, że obejrzę interesujący film.
Niestety, okazało się że scenarzysta wymyślił ten film na kolanie na 15 minut przed zgodę na jego podukcję. Główny bohater (Butler) świetnie zapowiadający się pracownik dużej korporacji, okazuje się być totalnym idiotą i w zasadzie zastanawiam się co naprawdę robił w tej firmie?? może był mistrzem w szybkim wynoszeniu śmieci - tego nie wiem.
Akcja jest tak przewidywalna, że oglądając ten film we dwóch z kolegą, nasza zabawa polegała na trafianiu "co za chwilę się wydarzy" i "jak potoczy się intryga". Lecz aktorzy też zagrali w taki sposób, że kumpel główną intrygą z żoną w roli współsprawcy zamachu odkrył gdzieś w 16 minucie filmu....
w zasadzie tylko Pierce mi szkoda, bo to chyba on jako jedyny był postacią z uczuciami i to on był ofiarą...
Też doszłam do tego twórczego wniosku że scenariusz powstał w przerwie na lunch, spisany na papierowych serwetkach, a potem tylko przepisano go ładnie na komputerze, nie poprawiając zupełnie nic. Bo dziury logiczne to posiada takie więcej o rozmiarze kanionu Kolorado.
Akurat Ci uwierze, ze Twoj kupmel po 15 minutach wiedzial co bedzie dalej w tym filmie itp. Prawdziwy jasnowidz naprawde. Film na pewno nie byl przewidywalny (to znaczy nie dla wszystkich)i na pewno jego scenariusz nie powstal "na kolanie".
No a co w tym dziwnego ?? <lol>
scenariusz dla półmatołów, pisany przez półmatoła - fakt, scenariusz może nie był przewidywalny, pod tym względem że główni bohaterowie zachowywali sie jak niepełnosprawni psychicznie i faktycznie Brosnan nie był ich katem, tylko pomogał im przeżyc kolejny dzień w miejskiej dżungli. Niestety autorzy chcieli nas zaskoczyć, ale było to tak słabo zagrane, że akurat tak było, że po 15 minutach odkryliśmy tą wielką intrygę, iż żona bohatera będzie miała w tym swój udział. Widocznie mało filmów widziałeś, ale gdybyś teraz oglądnął ten film raz jeszcze to przyuważ jak zachowuje się bohaterka i czy nie mam racji.
Pozdrawiam
Wiesz chyba musze sie z Toba zgodzic AliEns00. Fakt, obejrzalem w wolnej chwili jeszcze raz go i fakt mozna bylo zobaczyc i to nawet ewidentnie kilka momentow, ktore pokazuja, ze jego zona ma w tym swoj udzial. Tak wiec zwracam Ci honor, nie mniej ni wiecej jednak film mi sie podobał:) pozdrawiam
Nie powstał na kolanie? No to jego twórca miał poważne kłopoty ze stosowaniem logiki. Na przykład,
--->TU SIĘ ZACZYNA SPOILER LUDZISKA!<---
jaką gwarancję Ryan (czy jak się tam postać Brosnana zwała) i Abby mieli, że drogi Neil zaraz po zejściu z dachu pójdzie na ten konkretny komisariat na którym była Abby, a nie, na ten przykład, wyciągnie komórę i wykręci 911? Podpowiadam, zerową. O wyrzuceniu z komisariatu gościa zgłaszającego porwanie, ścigane, jak mnie pamięć nie myli, z urzędu, bo gość śmierdział alkoholem a wcześniej była tam jego żona i zapewniła że wszystko gra, już nie wspomnę. Choćby tam nawet pluton żon Neila przyszedł, policja miała psi obowiązek sprawdzić co i jak. W końcu porywacz mógł zmusić Abby do pójścia na komisariat, nie? Matka zrobi wszystko i jeszcze trochę aby ocalić swoje dziecko. A Neil mógł sobie gruchnąć setkę na uspokojenie, nie?
Z innych idiotyzmów, to jest taki moment kiedy Neil decyduje się nie wykonywać poleceń Ryana. Dlaczego? Bo ten dzwonił do hotelu, mówiąc że dzwoni do swojego wspólnika, przetrzymującego Sophie. Chyba przeoczyłam jakiś zakaz kwaterowania wspólników porywaczy w hotelach, bo kompletnie tego nie rozumiem. Jak również nie rozumiem czemu Neil uparł się gwałtownie wizytować ów hotelowy pokój pod którego numer dzwonił Ryan, zamiast z rozwianym włosem polecieć do domu i sprawdzić czy z Sophie wszystko w porządku.
Całkiem rozczulająca jest też ufność Ryana, w to że Neil nie zechce sprawdzić magazynka wręczonego mu pistoletu. Miotał się chłop z tym pistoletem samopas dość długo, a do magazynka nie zajrzał. Kurde, nasi dzielni spiskowcy nie wpadli nawet na pomysł żeby "porywacz" markował kontrolne telefony do wspólnika w równych odstępach czasu. "Jak nie będę dzwonić co kwadrans, mój wspólnik zrobi nyziu nyziu waszej córeczce". Gorzej nawet, Brosnan raz po raz wykrzykuje "jeden telefon i Sophie nie żyje". Znaczy Neil mógł w dowolnym momencie znokautować Ryana i wezwać kawalerię... przepraszam, gliny, a wspólnik, gdyby takowy istniał, nawet by się nie zaniepokoił, bo Ryan i tak "dzwonił" doń raz na ruski rok.
A nie, przepraszam, Brosnan w tym filmie to nienokautowalny cyborg jest, którym cios w szczękę wymierzony przez Butlera nawet nie zachwieje. Ba, nawet zaczerwienienia na tej szczęce nie będzie.
Wiedzma, powiem Ci tak: troszke racji masz, ale jedank nie do konca. Poniewaz ten koles mogl po prostu udac sie do najblizszego komisariatu jaki tam akurat byl, a ta jego zona nie powiedizala policji, ze jej maz na pewno przyjdzie tylko, ze jest taka mozliwosc. Zgadzam sie jednak z tym, ze policja musi kazdy przypdek, zgloszenie sprawdzic wiec tu masz racje, ale z drugiej strony musi sprawdzic, ale czy sprawdzi to juz nie od nas zalezy... Wiec jest jak najbardziej mozliwe, ze policjant odmowil mu pomocy choc nie powinien. Co do nastepnego problemu to jesli dobrze zrozumialem to chodiz Tobie o to, ze Neil mogl isc odrazu do domu po tym jak zdecydowal sie nie wykonac jego zadania, ale po co??? Skad mia lwiedizec, ze dziecko jest w domu same??? Myslal, ze wspolnik jest z jego corka w hotelu dlatego tam poszedł. A jesli chodzi o Twoja ostatnia kwestie to owszem mogl go pobic i w ogole, ale to przeciez tylko film wiec nie wymagajmy zbyt wiele. A z tym uderzenie mto sie akurat zgodze w 100%, bo slad musialby pozostac:) Pozdrawiam
Ale jaką gwarancję Ryan i Abby mieli że po całej akcji na dachu Neil nie zrobi użytku ze ściskanej w łapie komórki i nie zadzwoni pod 911? Wtedy ich cały szczwany plan ległby w gruzach.
O rany. Facet zdecydował się nie wypełniać zadania, rozerwał paczkę... Dobra. Moja logika tak daleko nie sięga. Myślał że go Ryan za to pobłogosławi?
Wcale nie ległby w gruzach, poniewaz polaczenie jest przekierowywane do najblizszego komisariatu, a nie losowo na "chybił-trafił":)
Erm, wiesz... Niezupełnie. Nie jest przekierowywane. W małych miasteczkach bywa różnie, natomiast w dużych miastach masz jedną centralę alarmową, która po odebraniu zgłoszenia tworzy "kolejkę" służb do powiadomienia, po czym je powiadamia. W wypadku policji ludki z centrali powiadamiaja komisariaty najbliższe miejscu zdarzenia. W tym konkretnym przypadku podniesiono by na nogi komisariaty leżące w kierunku w którym się Ryan z Abby oddalili, oraz wszystkich "krawężników" po drodze. I by się dzielni spiskowcy musieli gęsto tłumaczyć.
Co się tyczy nieprzyjęcia zgłoszenia przez filmowego policjanta... Wiesz policja jest od tego żeby nikomu nie wierzyć na gębę. A co gdyby Abby faktycznie porwano i zmuszono do pójścia na komisariat pod groźbą skrzywdzenia jej córki? Policjant który wyrzucił Neila by potem z pierdla nie wyjrzał, o kosmicznych odszkodowaniach nie wspomnę. Nie mówiąc o tym że akurat sprawdzić czy pozew rozwodowy do sądu wpłynął, czy nie, to nie żadna filozofia, i pewnie policjanci by to zrobili. Poza tym, jaki interes miałaby rozwodząca sie kobieta w bieganiu na policję i wyjaśnianiu że jej nikt nie porwał? A niechby sobie mężuś beknął za fałszywe zgłoszenie, proszę bardzo.
Na dobra sprawe tak tez mogloby byc. A policjant w sumie zachowale sie nie odpowiednio jak juz wczesniej pisalem, ale przeciez "mogl" tak zrobic w takim sensie, ze przeciez takei rzeczy sie dzieja i pozniej tak jak to napisalas moglby na swiat popatrzec z wiezienia. Film pare bledow ma nie da sie ukryc, ale i swoje mocne strony tez:)
To że żona to ukartowała można zrozumieć już po tekście "niezłe przedstawienie" w restauracji. Sorry ale jeśli cała ta fabuła miała mnie zaskoczyć to jestem zażenowany brakiem wyobraźni scenarzysty.
Wiedźma dobrze podsumowała mankamenty fabuły, których było dużo.
Z początku film mnie wciągnął, mówię sobie że żona nie jest wspólniczką bo fabuła by była beznadziejna i szukam innych poszlak, i nic, myśle, kurde zaskoczy mnie ten film nieziemsko skoro nie wiem jeszcze dlaczego ten Tom to robi.
Jedyne co mnie zaskoczyło to kochanka w tej chałupie.
Dodatkowo główny bohater musiałby być skończonym idiotą jeśli wiedząc że przeciwnik jest bardzo inteligentny liczyć na to że przez przypadek podał numer pokoju i zostawił komórkę w samochodzie.
Tego typu fabułę, chyba wymyśliło 5 letnie dziecko scenarzysty ;]
Czytam te wasze wypociny i nie bardzo wiem komu mam odpisać, bo chyba musiałbym każdemu z osobna tłumaczyć to samo. Jedynie adam75001 próbuje tutaj jakoś bronić tego filmu, niestety z mizernym skutkiem, ale w sumie mu się nie dziwię - też miałbym problemy z dotarciem do takich super-mega inteligentnych osób, które to już po 15minutach są w stanie rozgryźć cały film. Wasze szukanie na siłę luk logicznych w filmie jest po prostu tak twórcze, że już prawie macie napisany scenariusz na film idealny. Zauważyłem też u was wielkie doświadczenie życiowe jeżeli chodzi o kontakty z policją. Często chodzicie na komisariat po nocy wyglądając jak żul, śmierdząc alkoholem i mówiąc, że wasza żona blablabla... ? Szczególnie iż ona była tu przed wami, ubrana w wieczorową kreację, i mówiąc, że mąż pijak nie daje jej spokoju i że pewnie będzie szukał jej i jej córki (znowu?). Biorąc pod uwagę jak bardzo amerykanie są przeczuleni na punkcie przemocy w rodzinie, zdziwiłem się, że tego męża nie zamknęli (dobrze że trafił na policjanta,który też miał przejścia ze swoją żoną). Dziwi mnie też fakt, że ktoś, kto użalał się nad kulawą fabułą nie zrozumiał "po co on poszedł do tego hotelu,skoro jego córka była cały czas w domu"? Albo "czemu jak on go uderzył, to ten nie upadł na ziemie nieprzytomny (jak to padają w innych filmach)?" - koleś (pracujący na co dzień za biurkiem) był fizycznie i psychicznie torturowany przez kilka dobrych godzin, i z pewnością nie miał na tyle siły, żeby jednym ciosem powalić swojego oprawcę, który był jakimś twardzielem chodzącym z kolegami co tydzień na polowania. Żona też nie była jakąś zawodową aktorką, więc nie dziwne że nie bardzo jej wychodziło (wg.niektórych) odgrywanie ofiary. W końcu nie na co dzień jest się "porywanym" przez faceta z akcentem. Z drugiej strony jednak jakby jej to wychodziło za dobrze, to zaraz by było "O, tak, jasne. Tak super udaje. Normalny człowiek by tak nie udawał.". Generalnie nie lubię takiego czepialstwa na siłę jakie tu uskuteczniacie. To, że nie potraficie sie wczuć w film i w głównego aktora, to już wasz problem. Rozumiem, że siedząc sobie z kolesiem przed monitorem (jak mniemam) popijając zimne piwko może ciężko jest się wczuć w rolę faceta, którego życie wywraca się do góry nogami z prędkością huraganu Katrina. W jednym momencie jedziecie sobie spokojnie z żonką samochodem, za chwilę tracicie dorobek całego życia, później pracę, następnie żonę, nie wiadomo czy córka przeżyje - no naprawdę, wy pewnie na jego miejscu byście byli o wiele bardziej domyślni, w końcu oglądaliście już tyyyyle filmów. Od razu rozgryźlibyście, że w innych filmach dzwonią do siebie co godzinę, a ten porywacz jakoś nie dzwoni - "hmm! Pewnie jest oszukany!". Pomijając fakt, że własna żona mu jeszcze nakręcała fazę. Więc przestańcie się czepiać, bo założę się, że byłbym w stanie doczepić się do waszych ulubionych filmów w ten sam sposób jak wy doczepiacie się do tego. Pozdrawiam i zachęcam do oglądania filmów w kinach! (Z pewnością o wiele bardziej można się wczuć niż na 17" monitorze) ;)
Jesteś żałosny człowieku, pogódź się z tym że film jest dobry ale ma mankamenty a nie próbujesz usprawiedliwić każdy feler fabuły i to jeszcze beznadziejną argumentacją. Poza tym, nie tobie palancie oceniać czy wczuliśmy się w głównego bohatera czy nie, nie masz o tym żadnego pojęcia a chrzanisz jakbyś wszystko o każdym wiedział. Jeśli film jest niesamowity, wciągający, z genialną fabułą i oprawą muzyczno-wizualną można mu wybaczyć pewne mankamenty, ale ten film taki nie jest. Jest po prostu dobry i tyle.
I nie produkuj się już więcej, bo nie wiem jak inni użytkownicy ale nie mam zamiaru czytać twoich kolejnych wypocin.
Ktoś tu najwyraźniej poczuł się urażony i odebrał mojego posta chyba zbyt osobiście (mimo iż pisałem na samym początku, że kieruję go do wszystkich). Po pierwsze, z takimi tekstami to do piaskownicy - obrażaniem mnie nic tu nie zdziałasz, a jeżeli zbyt mocno podniosłem Ci ciśnienie, to idź sobie ulżyj w inny sposób. Moje tłumaczenie jest tak samo wymuszone jak te owe "luki" w fabule. Opisałem film dokładnie takim samym sposobem jak moi poprzednicy tylko w odwrotnej intencji. Rozumiem, że dla Ciebie moja argumentacja była zbyt słaba, jednak z pewnością była dużo bardziej konkretna niż "Jest po prostu dobry i tyle.". Polecam także poszukać jakiegoś synonimu słowa "mankamenty", bo robi się ono powoli nudne. ;)
O, na litość boską. Porwanie jest przestępstwem ściganym z urzędu, co oznacza że policjant miał psi obowiązek sprawdzić doniesienie Neila. Który, notabene, nie był ubrany jak żul, tylko w całkiem drogie ciuchy. Policjant, uważasz, nie jest od tego żeby komukolwiek wierzyć na gębę. A zapach alkoholu nic nie znaczy, bo co jeśli mąż porwanej chlapnął sobie kielicha na uspokojenie? Poza tym, co, alkomatów na komisariacie nie było? Dla porządku powinni przynajmniej sprawdzić czy facet jest faktycznie pijany i przyjąć doniesienie o popełnieniu przestępstwa, a nie wystawiać kolesia na ulicę.
Nie, ja się nie pytalam po co on poszedł do hotelu, skoro córka była w domu. Ja się zastanawiam dlaczego, skoro zdecydował się nie wykonywać poleceń włamywacza, podejrzewajac blef, nie pognał łamiąc ręce i nogi do domu, sprawdzić czy córka żyje i ma się dobrze. Potrafisz to wytłumaczyć?
A jeśli postanowił nie wykonać kolejnego polecenia Ryana, mimo iż wierzył że faktycznie porwali mu córkę, to już w ogóle nie pojmuję co nim kierowało. Kamikadze taki, lubił igrać życiem własnego dziecka, czy jak?
Fizycznie torturowany nie był, bez przesady, a adrenalina działa cuda, jeśli chodzi o przypływ sił, uwierz mi. Poza tym Ryan jest sporo starszy od Neila, co widać gołym okiem. Neil jest młody, silny, potężnie zbudowany i potężnie umięśniony, a tymczasem jego cios nawet Ryanem nie zachwieje. Natomiast Ryan miota Neilem jak lalką szmacianą. Zero w tym sensu, przepraszam.
Nie, nie chodzi o to co w innych filmach. Chodzi o to co podopowiada logika. Skoro Ryan nie musiał się meldować wspólnikowi w regularnych odstępach czasu, a dzwonił wedle własnego widzimisię, co przeszkadzało Neilowi stuknąć faceta w ucho, wrzucić do bagażnika, dajmy na to, zabrać telefon, i wezwać gliny?
A tak na marginesie, jeszcze jedna wpadka mi się objawiła. Ryan nakazał im pobrać jakąś straszną sumę pieniędzy, stanowiącą ich wszystkie osszczędności. Wręcza Abby aktówkę i małżonkowie idą do banku. No okej, czek, kasa, tralala, Neil wychodzi z banku. I wtedy Abby zapewne przerywa transakcję, dzięki czemu można potem uskutecznić sliczną akcję z paleniem i rzucaniem rzekomych pieniędzy z mostu. Notabene, podziwiam sokole oko i koordynację ruchów naszegu Ubermenscha Ryana, który potrafił wyrzucić na moście z pędzącego samochodu przedmiot sporych rozmiarów i trafić bezbłędnie do rzeki, a nie w barierki, wsporniki, czy inne elementy konstrukcyjne mostu.
Wracając do pobierania kasy to plan jest szczwany, za to ma jedną podstawową wadę. Otóż działa tylko wtedy gdy Neil, jak mu scenarzysta kazał, wychodzi z banku zanim zacznie się wypłacanie szmalu. A co gdyby nie wyszedł? Ano dupa, nie dałoby się przerwać transakcji, szmal zostałby wypłacony i ciekawe co by zrobił Ryan. A o ile dzielni spiskowcy nie byli jasnowidzami, nie mogli przewidzieć jak Neil zachowa sie w banku.
Wyszukiwanie wad tego filmu sprawia mi średnią przyjemność. Butlera uwielbiam, widzę, doceniam i szanuję wysiłek jaki włożył w tę rolę. Ale, with all my love to you Gerry, stanowczo wolałabym oglądać jak Gerard wkłada swój czas, wysiłek, serce i talent w rolę w filmie, który pod względem logiki scenariusza nie rozlazi się w szwach na wszystkie strony. Szkoda jego pracy na takie filmy. No, chyba że Gerry, niczym Christopher Walken, lubi grać dla samej przyjemności grania, w czymkolwiek byle grać ;)
Sprawa komisariatu - przyznaję rację. Średnio przekonuje ta scena.
Czemu nie pognał do domu, aby sprawdzić jak ma się córka? Ponieważ on wiedział, że Ryan może kazać ją zabić i że szansą na jej ratunek jest wykonywanie jego poleceń.
Ten zbir może nie musiał się meldować w regularnych odstępach czasu, ale np. po każdym zadaniu, na które przeznaczał odpowiednią ilość czasu.
Wezwanie glin nie oznaczało, że wspólnik nie zabije ich córki (niby było to do przewidzenia, że wspólnik by tego nie zaryzykował, ale zawsze istniała obawa).
Nie znam zdolności Ryana, ale twórcy pokazali że dłuższy czas się przymierzał do tego rzutu. Wiem, że nie jest to zbyt prawdopodobne by trafił, ale znacznie efektowniejsze niż sytuacja, w której nie trafia, a pieniądze spadają na maskę jadącego za nimi samochodu.
W przypadku gdyby plan się nie udał, mogli mieć teoretycznie przygotowany plan awaryjny, dzięki któremu pozbyłby się pieniędzy z nesesera w inny sposób (oddał osobie podstawionej w restauracji i dopiero potem je spalił?).
Ja też bym się nie czepiał tak wielu szczegółów. Ludzie są różni i różnie reagują. Natomiast chętnie dorzuciłbym ze 2 wyraźnie podejrzane zachowania: 1. Nawet jeśli nie udało się gościowi z tym konkretnym komisariatem, to czy to aż takie trudne byłoby skoczyć do innego, zamiast romantycznie świerknąć w deszczu? ... dziwne. (chyba wyraźnie komuś potrzebna była taka scena) 2. Po finałowym kazaniu blondyny wnioskuję, że bardzo długo nosiła wiedziała o sprawie i co? Kto normalny czeka sobie miesiące i udaje że wszystko jest cacy w takiej sytuacji? Chyba raczej by wcześniej coś próbował z tym zrobić... dziwne. Mimo wszystko - chociaż przeczuwałem z początku spisek żony (bardziej z przyzwyczajenia do amerykańskich fabuł niż z przesłanek), to jednak film oglądało się przyjemnie.
No wiesz, zachowania ludzi bywają różne, i możemy sobie tylko gdybać dlaczego postąpili tak, a nie inaczej. Nie wpływa to jednak znacząco na ogólną jakość filmu, który wg. mnie był bardzo dobry.
aaaa .. wezcie sie zastanowcie o czym wy gadacie tęgie głowy... filmy sa do ogladania a nie do ich omawiania i snucia jakichs domysłow.. chyba ze wszyscy jestescie krytykami w co watpie..pzdr.
Swietne podsumowanie:)Ta goraca polemika jest juz dowodem na to, ze film warto zobaczyc. Nie kazdy wzbudza tyle emocji. Jeszcze moje osobiste zdanie - film dobry, choc nie porywajacy. Niescislosci - w granicach normy. Ale w zwiazku z tym, ze mam slabosc do Butlera, doloze mu kilka plusikow:)Zreszta, gra dorownywal Brosnanowi. Dwa celtyckie tygrysy:)
Milo popatrzec!
Tylko ja bardzo proszę niech Brosnan już nie próbuje mówić z irlandzkim akcentem... Nigdy. Wychodziło mu to rownie fatalnie jak Butlerowi gadanie z akcentem amerykańskim.
Oj Wiedzma, Ty zawsze musisz sie uczepic jakiegos szczegoliku:)
Ja na to nawet nie zwrocilam uwagi. I o ile moje uwielbienie dla Gerrego moze to tlumaczyc, o tyle Brosnana po prostu lubie, nic wiecej.