Chciałoby się powiedzieć ''enty - smenty'', czyli znów to samo. I jakby nie patrzył dużo w tym
racji, bo przecież rutyna tematu, czyli zespolenie w team policjantów o dwóch przeciwnych
biegunowo charakterach, to żadna nowość w kinie rozrywkowym. Jednak różnica, którą tu
zauważymy, polega na wpisaniu w podany schemat płci pięknej. Wszystko inne to
najzwyczajniejszy w świecie standard.
Momentami miałem wrażenie, że jestem świadkiem kolejnej części ''Zabójczej broni''. Niestety
dla filmu Feiga, wyżej wymieniona kultowa seria, oczywiście bez dyskredytowania broń Boże
kobiet, miała przysłowiowe ''jaja''. Tu co najwyżej były wydmuszki. Po prostu odgrzano coś co w
zupełności już znamy, bo niejednokrotnie to nam serwowano, a kobiety dorzucono na osłodę.
Z dowcipem oraz żartem sytuacyjnym także różnie tu bywa. Owszem jest kilka udanych strzałów
w dychę, jak ten z albinosem, pożyczanym kotem sąsiadki, arsenałem w lodówce, czy w końcu
wielka popijawa w knajpie, ale cała pozostałość jest albo przeciętna, albo niskolotna.
Tylko dzięki paniom i to w większej mierze, za sprawą niemożliwej Melissy McCarthy, dało się
oglądać tą komedyjkę. Nie ma się co dziwić, bo to akurat nie pierwszyzna jeżeli chodzi o tą
sympatyczną aktorkę. Widać jak na dłoni, że jest ona stworzona właśnie do takich ról.
Feminizm i władczość jej postaci, które mogą niejednego odstraszyć i podrażnić, może i były
lekko przerysowane, lecz są i tak nieźle przez nią oddane na ekranie. Owszem, momentami
było i dla mnie przesadnie, ale to dzięki Melissie ten wóz toczy się jakoś pod górę.
Żeby nie było, Sandra Bullock pomaga jej jak tylko może, ale chyba nie zauważyłem, aby wzięła
chociaż raz samodzielnie ciężar na swoje barki. Wypada nieco słabiej, a zwłaszcza w
sytuacjach ''niezdarnych'', gdzie się myli, upada lub pełznie niczym żmija po podłodze. Widać,
że to nie dla niej. Jakoś się w tym nie odnalazła.
Nie wiedzieć czemu jednak lubię Sandrę, z tym że widzę ją bardziej w tradycyjnych dla niej
rolach, rozhisteryzowanych i wariackich bohaterek. Gdzieś bardziej do nich pasuje.... chyba.
Lecz jako poukładana agentka FBI Sara, nie dająca się lubić przez kolegów, popisująca się
bystrością, jednocześnie depcząc ich ego, jest bardziej wiarygodna od niebezpiecznej
Shannon.
Tak więc poza kobiecym duetem, trzęsącym światem przestępczym w mieście, nic nie jest w
stanie nas tu zaskoczyć.
Akcja toczy się z góry wyznaczonym torem, jej przewidywalność to żadna nowość, a końcówka
prezentuje się na prawdę kiepsko.
Z reszty aktorów nie ma nawet kogokolwiek jak wyróżnić, bo wszyscy giną gdzieś w cieniach
''wojowniczek ulicy''. No może trochę albinosa za próbę ''słownej walki'' z protagonistkami.
''Gorący towar'' może i jest lekką rozrywką, lecz prawdę mówiąc, także i taką sobie rozrywką.
Kilka zabawnych scen, dwie wyraziste postaci żeńskie, a później długo, długo ...nic.
Jak znalazł na raz, ale można też i ominąć. 4/10