Nie lubię tego typu filmów. Obejrzałem go, z ciekawości w telewizji. Ponieważ pokazany był akurat na "HBO" w systemie "Dolby Surround", skusiłem się. W żadnym wypadku nie żałuję. Film jest historią alpinistów, którzy walczą o życie wysoko w górach. Są między nimi bohaterowie i tchórze. Kto jest kim? Tego dowiadujemy się kiedy w sytuacji kryzysowej, kiedy na przykład bohaterowie będą się musieli dzielić się lekami, a nie starczy ich dla każdego albo kiedy będzie trzeba poświęcić własne życie, aby ratować towarzyszy.

Izabella Scorupco zagrała bardzo dobrze, to już plusik, bo film od razu ogląda się milej. Bill Paxton to klasa światowa, do tego niezły Chris O'Donnell i doskonali: Scott Glen oraz Robin Tunney. Dodajmy do tego fantastyczne efekty, znakomite zdjęcia oraz pasującą muzykę, bez której ten film nie byłby tym samym. Otrzymujemy znakomite, choć miejscami nieprawdopodobne przygodowe kino akcji.

Jeszcze słów kilka o tytule. Otóż osobiście "Granice Wytrzymałości" rozumiem dwojako. Granica w sensie fizycznym, czyli jak wysoko alpinista potrafi się wspiąć bijąc życiowy rekord. Granica to również moment, w którym nieludzka sytuacja wyzwala w bohaterach filmu nieludzkie oraz czasami nadludzkie zachowanie, bo o tym właściwie jest ten film. Sporo ludzi czepia się, że niby to ściema itp. Co z tego, że ściema? Ponad połowa takich filmów to ściema, po to robi się filmy, żeby ktoś dobrze się bawił. Co innego kiedy ktoś wylicza szczegóły. Niech już lepiej poogląda Discovery Channel zamiast chodzić do kina.