Do dziś film imponuje niektórymi górskimi sekwencjami. Nic dziwnego,skoro za kamerą staną taki fachura jak Martin Cambell. Za to scenarzyści się nie popisali. Za dużo wątków,za dużo postaci,a nade wszystko za mało prawdopodobienstwa i niepotrzebnych dramaturgicznych fajerwerków,takich,jak akcje z nitrogliceryna,na siłę robienie z Paxtona wrednego typa. Tym nie mniej film ogląda się nieźle,a Izabella Scorupco jest piękna, jak Mount Everest i K2 razem wzięte.
P.S Kto chce dobrego,starego górskiego kina,a nie widział,niech koniecznie obejrzy "K2" z Michaelem Biehnem-nie tak spektakularny,za to bardziej realistyczny. No i oczywiście jest jeszcze niezawodny "Cliffhanger",którego uwielbiam.