PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=525}

Gwiezdne wojny: Część V - Imperium kontratakuje

Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back
8,1 305 107
ocen
8,1 10 1 305107
8,4 37
ocen krytyków
Gwiezdne wojny: Część V Imperium kontratakuje
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Część V - Imperium kontratakuje

Moja ulubiona scena w całej sadze??? Kiedy Mistrz Yoda mały, stary,
chorowity opisuje czym jest moc. Coś ulotnego, nieosiągalnego, coś czego nie
da się zmierzyć ani opisać .. coś co otacza tamten świat i pozwala by stary
chorowity zielony pigmej był najpotężniejszą istotą w galaktyce.

Szkoda tylko że ta scena została zepsuta przez "medichloriany" ... i Yodę który
chociaż mówi że jego sojusznikiem jest moc skacze z świetlnym mieczem jak
po sporej dawce speed-u. Stary Yoda nawet świetlnego miecza nie nosił x_X

użytkownik usunięty
Ryloth

Poza Cieniami Imperium to właściwie nie ma książki o Luke'u, bo jest tylko trylogia Łowców Nagród. Ale w Cieniach ćwiczył samodyscyplinę i szermierkę ale bez sparingów. Pamiętaj, że Vader też nie miał się z kim sparować chyba, że z jakimiś robotami. W innych książkach o ile pamiętam były wzmianki o walkach Luke'a sprzed ROTJ ale nie jestem pewien. I myślę, że jest co najmniej komiks z tym motywem ale mogę się mylić.

ocenił(a) film na 10

Tak, tylko, że Anakin walczył mnóstwo na miecze przed Zemstą Sithów, a Luke wcale. Żeby być świetnym w walce na miecze, trzeba ćwiczyć ze świetnym przeciwnikiem. Anakin miał Obi-Wana, Luke nikogo, ale i tak wygrał. Nie czepiam się, ale to trochę nielogiczne ;p

użytkownik usunięty
Ryloth

W sumie masz rację ale można naciągnąć jakieś wyjaśnienie. Wszystko jest możliwe, jeśli się uwierzy. Jak mówił mentor Batmana "Trening jest niczym, wola jest wszystkim!". :)

Ryloth

Vader nie czuł się pewnie używając ciemnej strony? ;o a to duszenie wszystkich oficerów to tak z nieśmiałości uskuteczniał? Coraz ciekawsze teorie tu można wyczytać.
Całe wyjaśnienie klęski Vadera zawiera się w jednym zdaniu wypowiedzianym do Luke'a przez Imperatora - "Nienawiść uczyniła cię potężnym." Vader uderzył w czuły punkt syna, ten dał się ponieść emocjom. Serio nie ma tu potrzeby konstruować jakiś wydumanych teorii, że już o sięganiu po filmy nakręcone kilkadziesiąt lat później nie wspominając.

ocenił(a) film na 10
Xoxoxox

To duszenie było po to, żeby sobie coś udowodnić. Anakin przeszedł na Ciemną Stronę nie dla władzy i potęgi, ale po to, by uratować Padme. Nie twierdzę, że bogactwo, władza i potęga, które zyskał jako Lord Vader mu się nie podobały, ale nie o to mu chodziło.

Ok, nienawiść może dać potężnego kopa, ale Luke w ogóle nie brał szkolenia w walce na miecze świetlne. Cały czas chciałbym się dowiedzieć, jakim cudem zdołał w rok stać się tak potężny? Anakin szkolił się całe lata.

Ryloth

Jesteś kolejną osobą na tym forum, która zapomina, że stara trylogia była kręcona z 30 lat przed prequelami. W imperium Kontratakuje Vader morduje oficerów bo jest kosmicznym SS manem rządzącym podwładnymi przy pomocy strachu, a nie dlatego, że ma małego i musi sobie coś udowodnić. W latach 80tych nikomu nie przychodziło do głowy, że Anakin przeszedł na ciemną stronę mocy bo był rozwydrzonym nastolatkiem z zaburzeniami emocjonalnymi.

ocenił(a) film na 10
Xoxoxox

No bo jest kosmicznym SS manem, w okresie "Imperium" jest zapewnie bardzo związany z Ciemną Stroną, ale nie w 100% i to mu chyba przeszkadza. Poza tym to jak najbardziej karze oficerów za ich błędy, bo rządzi ludźmi za pomocą strachu, nie znosi nieudolności. Te dwie rzeczy dadzą się jak najbardziej połączyć.

Na Ciemną Stronę nie przechodziły osoby zdrowe psychicznie.

Ryloth

Czemuż to wiążesz przejście na ciemną stronę z zaburzeniami psychicznymi? ;o

ocenił(a) film na 10
Xoxoxox

Bo tylko chorzy psychicznie ludzie przechodzą na Ciemną Stronę. Normalni pozostają na Jasnej.

Ryloth

Każdy konflikt między dobrem i złem sprowadzasz do kwestii zaburzeń psychicznych, czy tylko ten w gwiezdnych wojnach?

ocenił(a) film na 10
Xoxoxox

Zależy od konfliktu.

Z tego co napisałeś zrozumiałem że kto ma więcej medi-czegoś ten posiada większą moc. xD

W tym miejscu wypadało by dodać, że w części V podczas konwersacji na bagnach (tuż przed odlotem Luka). Yoda wyraźnie mówi, że Luke dorównuje mocą Vaderowi. Uważam, że nie potrzebnie zdefiniowano, w nowych częściach, pojęcie midichlorianów (to MIDI nie MEDIchloriany). Rozumiem, że musieli mieć jakiś punkt zaczepienia by młodego Anakina ściągnąć i jakoś rozpocząć tę historię, ale skoro w starych częściach się dało tak z marszu, to może i w nowych by to jakoś pociągneli. A tak mamy mizerną próbę tłumaczenia czym jest moc lub, bardziej technicznie, co może sprawiać, że jedni ją mają, a inny nie.

PS: Żeby nie było opieram się na filmach i właśnie będę odświeżał VI część.

ocenił(a) film na 10
CZacza

Czyli Yoda ręką mógł odbijać ciosy miecza? A jeżeli wg ciebie nie używał nigdy miecza, to jak niby miał unikać ataków, jeżeli nie przez szybkie "skoko-uniki"? Brak logiki. Miecz świetlny był nieodłącznym elementem każdego Jedi. "This weapon is your life" jak powiedział Obi-Wan.

Poza tym Yoda jako jedyny potrafi blokować błyskawice bez włączania klingi, a samego miecza użył w ostateczności i dwa razy tylko. Nie wiem, czego ty się czepiasz.

Ryloth

Yoda i jego pół-metrowy miecz... xD Yoda nie musiałby unikać ataków. Mógłby użyć mocy do zatrzymania miecza. Dlatego jego postać jest taka mała i niepozorna bo on nie używa siły fizycznej to miało obrazować prawdziwą potęgę "mocy".
Poważnie cytujesz atak klonów ?? :D "This weapon is your life" też pokazuje jak strasznie Lucas nie rozumiał wcześniejszych filmów.

Czepiam się że metrowy sędziwy mistrz Jedi. Skacze po pokoju wymachując malutkim mieczem jak żywcem z kreskówki. Chciałbym zobaczyć montaż tej sceny i dźwięku z sceny kiedy Yoda tłumaczy Lukowi czym jest moc.. xD

Ale jeżeli avatar może być wyznacznikiem (nie wiem czy tak jest). To wiadomo które 3 filmy Ty preferujesz :)

ocenił(a) film na 10
CZacza

I użył takiej sztuczki chociażby na Assajj Ventress, gdy nawet nie aktywował miecza w odpowiedzi na jej atak, tylko wyrwał jej Mocą miecze z ręki. Ale w przypadku przeciwników potężnych, bardzo zbliżonych siłą Mocy, to nie jest możliwe, a hrabia Dooku i Imperator to przecież potężni przeciwnicy. Dokładne wyjaśnienie znajduje się bodajże w pierwszej części trylogii Dartha Bane'a.

Wszyscy Jedi nosili miecze, nie używali innych broni, więc nie wiem czemu Yoda miałby nie mieć tego "eleganckiego narzędzia". Dostosowano miecz specjalnie dla niego, bo głupio by wyglądał z mieczem większym od niego samego. A gdyby Yoda był tak potężny, że może machnięciem ręki w miejscu odbijać ciosy miecza, to Imperator i Vader byliby dawno martwi i władzą by się nie nacieszyli. Więc, jeżeli Yoda walczył na miecze, to powiedz, jak taki pojedynek miałby wyglądać, skoro pod względem wzrostu i zasięgu był na straconej pozycji?

""This weapon is your life" też pokazuje jak strasznie Lucas nie rozumiał wcześniejszych filmów." - może ty nie rozumiesz jednak? Bo czasy ze Starej Trylogii, gdzie Jedi są niemalże doszczętnie wybici i panuje tyrania Imperium, a czasy z Nowej, w której Zakon Jedi liczy dziesiątki tysięcy członków i stoi na straży pokoju w Republice kompletnie się od siebie różnią.

Jakbyś jeszcze zamiast avatara spojrzał na mój profil, to zauważyłbyś, że ocenę 10 dostały ode mnie tylko 4 filmy ze świata GW, z czego tylko jeden jest z Nowej Trylogii. Mroczne Widmo i Atak Klonów mają wiele świetnych momentów, ale Jar-Jar Binks, niedoświadczony Hayden grający najbardziej kultowego wroga w historii kina oraz sceny między nim a Padme przypominające "Modę na sukces" bardzo psują ogólny obraz całości, który jest wg mnie na ocenę "9" i tylko z wielkiego sentymentu i faktu, że bardziej wolę czasy Starej Republiki od Nowej, nie obniżyłem oceny na "8".

Do Starej Trylogii poza słabymi walkami na miecze nie można się w żadnym punkcie przyczepić, a że te walki są jakie są z powodu poziomu technologii w tamtym okresie oraz powalają klimatem, to ocena 10/10. Ale najlepszym filmem SW jest wg mnie Zemsta Sithów. Najlepszy soundtrack, zdecydowanie, a walka Obi-Wana z Anakinem to majstersztyk, który ma wszystko, co mieć powinien - świetny podkład muzyczny, klimat i choreografię.

Ryloth

Książki .. komiksy.. kreskówki itp mnie nie interesują.. to wszystko żeruje na pierwszej trylogii i nie uważam tego za kanon ..co zresztą zrobił Disney w związku z nową trylogią.

Yoda to przykład stoicyzmu. W Epizodzie 5 ewidentnie widać że odłączył się od reszty wszechświata i świadomie unika walki. Nie walczy nie dlatego że jest słabszy od imperatora czy coś w tym stylu .. on po prosto nie chce walczyć. Gdyby było inaczej to wspierał by rebelię cały czas. A w starej trylogii widać że tego nie robił!!!

"pod względem wzrostu i zasięgu był na straconej pozycji" Zdecydowanie to świadczy o tym że jakkolwiek taki pojedynek miałby wyglądać nie powinien był się on odbywać na miecze !!! Czyli ktoś z równą liczą .. (bleee) medichlorianów (blee) ale o posturze człowieka byłyby od razu lepszy od Yody .. Czyli pomimo tego co Yoda w Epizodzie 5 powiedział jednak masa i rozmiar ma znaczenie. Zobacz jak Yoda musi się namęczyć żeby dotrzymać w walce na miecze kroku Duku.. (odbija się po całym pomieszczeniu jak kulka xD)

To jednak widzę że Ty nie rozumiesz ... "This weapon is your life" ??? Miej chwilę i jeżeli rozumiesz w miarę angielski (tak byłoby najłatwiej) znajdź scenę jak Yoda opowiada o mocy .. Epizod 5 powstał wcześniej niż .. ten badziew "atak klonów". Porównaj jedno z drugim. Jedii to coś więcej niż miecz świetlny. Miecz świetlny to akurat broń którą oni posiadają w filmie ale równie dobrze mogłoby być to coś innego. Tak jak w prawdziwym rycerstwie.

Jeżeli film z dialogiem typu .. "I don't like sand... It get's everyware" to dla ciebie 9/8 ..to luzik. Czasy starej republiki ..czyli czasy idiotyzmu i nieudolności zakonu Jedii.. Kompletnej korupcji i głupoty w Republikańskim senacie. Oraz Programu ochrony świadków który lokuje świadka w pokoju z niczym nie zablokowanym olbrzymim oknem specjalnie dla morderców. A co gdyby Boba-fet czy jak mu tam użył zamiast jakichś glizd .. karabinu snajperskiego ..albo wyrzutni rakiet???

Słabe walki na miecze.. Nie chodziło w nich o choreografię ale o wpływ na fabułę (o stawki). Ale przyznam (chociaż nie każdy musi) że osobiście jestem fanem stylizowanych pojedynków i przemocy. Pojedynki w mrocznym widmie i w zemście sithów mi się podobały (ten w zemście sithów był zdecydowanie za długi... ale muzyka na początku i spotkanie twarzą w twarz anakina z obie-wanem było ok).
Jednak zdecydowanie mają mniej wpływu na fabułę niż te w starej trylogii. Ten Anakina z Obiwanem też jest dość ważny ale nie musiał trwać 30 minut. Plus to sceneria z całkiem w porządku robi się ..gruubo przesadzona.. Z tą całą rzeką lawy.. pojedynkiem na lina itp. Gdyby cała walka odbyła się na lądowisku byłoby moim zdaniem lepiej.

CZacza

*liczbą
*linach

ocenił(a) film na 10
CZacza

Yoda odłączył się i nie brał udziału w Rebelii, bo stracił nie tylko miecz, ale przede wszystkim wiarę we własne możliwości jako lidera. W końcu przez tyle lat "rządził" Jedi i miał pod nosem Lorda Sithów i go nie wykrył, zaufana armia klonów zwróciła się przeciwko dowódcom, a ostatecznie zielony mistrz przegrał walkę z Sidiousem. Gdyby ją wygrał, cała sprawa inaczej by wyglądała. Vader nie stanowiły wtedy problemu, umarłby na Mustafarze, a i tak nie dorównywał Yodzie. Zresztą Yoda poniósł wiele innych porażek. Między innymi zlekceważył Anakina, nie zareagował, gdy Senat przestał być skuteczny, a opinia Jedi została zszargana, co też mogło być powodem jego dobrowolnej banicji.

Midichloriany TO NIE JEST WYZNACZNIK POZIOMU MOCY. Takie sprostowanie. Ale jakiś pośredni wpływ chyba miało, inaczej każdy mógłby być najpotężniejszym użytkownikiem w Mocy, bo nie istniałyby żadne ograniczenia.

"Zdecydowanie to świadczy o tym że jakkolwiek taki pojedynek miałby wyglądać nie powinien był się on odbywać na miecze !!!" - Czyli Jedi nie powinni walczyć na miecze? Chciałbyś pozbawić Star Wars czegoś, co jest jedną z najbardziej świetnych i charakterystycznych cech? I co wcale nie jest pozbawione logiki?

Pisałem ci już, że gdy stają naprzeciw siebie dwaj potężni użytkownicy Mocy jak chociażby Yoda i Dooku(nie Duku), to Mocą sobie nic nie zrobią. Dooku "strzela" błyskawicami, Yoda jako jedyny Jedi potrafi je zablokować bez pomocy miecza, Sith ciska kamieniami, urządzeniami, Yoda bez wysiłku je odbija. To jak mieliby rozstrzygnąć ten pojedynek? Sam Dooku mówi, że ten pojedynek nie może być rozstrzygnięty przez umiejętności w Mocy, a przez umiejętności w walce na miecze. I tu pojawia się pytanie. Jak Yoda miałby walczyć inaczej niż w filmie?

I kolejne sprostowanie - To nie Yoda się męczył, tylko Dooku. Ledwo udało mu się uciec.

Tak, dla mnie to 8/9, bo poza tymi głupotami jak to, co napisałeś, mają mnóstwo świetnych momentów.

" Czasy starej republiki ..czyli czasy idiotyzmu i nieudolności zakonu Jedii.. Kompletnej korupcji i głupoty w Republikańskim senacie." - Tak, bo oprócz dużej liczby Jedi, wszystko było ogarnięte. A po Powrocie Jedi był jeszcze większy chaos, bo Nowa Republika popełniała te same albo i większe błędy, nie było Jedi, a ci nieliczni mieli akademię na Yavinie IV(miejscu związanym głęboko z Sithami, co miało fatalne skutki). A dodatkowo ciągle były jakieś kryzysy, jeszcze rasa niezniszczalnych małp przyleciała z innej galaktyki - bez sensu.

Przecież pisałem, że chociaż walki były raczej słabe, to klimat był świetny. Stawki? Ważniejsze? Naprawdę? To popatrzmy.

- Maul vs Qui Gon Jinn i Obi Wan - tu masz w sumie rację, ale gdyby Sith wygrał, wymordowałby po kolei Padme, Anakina i resztę, a Federacja by zwyciężyła. Nie byłoby głównych bohaterów następnych części.

- Dooku vs Obi-Wan i Anakin, potem Yoda - gdyby Dooku został zabity, pojmany, nie wybuchłyby Wojny Klonów i plan Sidiousa spaliłby na panewce. Stawka ważniejsza niż w Starej Trylogii.

-Anakin i Obi Wan vs Dooku(Zemsta Sithów) - zabicie Dooku praktycznie kończy Wojny Klonów, a Anakin rozpoczął przejście ku Ciemnej Stronie. A gdyby Dooku wygrał, nie byłoby ani Vadera ani Obi Wana.

- Obi Wan vs Grievous - walka bez większego znaczenia, choć mało brakowało a Grievous by wygrał. Bardziej liczyło się wysłanie Obi-Wana daleko od Anakina.

- Windu vs Palpatine - wg mnie zdecydowanie najważniejsza walka ze wszystkich sześciu części. Windu pokonuje zaskoczonego tym faktem Sidiousa i jest o krok od uratowania galaktyki i Jedi. Kanclerz rozpaczliwie próbuje omamić Anakina. Tu się odgrywa też ostateczna przemiana z Anakina na Vadera i Palpatine'a na Imperatora. Gdyby Windu wygrał, być może Jedi zdołaliby naprawić Republikę i nie byłoby tego całego zła potem.

- Yoda vs Sidious - gdyby Yoda wygrał, Sithowie przestaliby istnieć, więc Jedi mieliby bardzo ułatwione zadanie. Druga najważniejsza walka po poprzedniej.

- Anakin vs Obi - Wan - walka wzbudzająca najwięcej emocji ze wszystkich sześciu części. Trwała 10 minut, a nie 30 - kolejne sprostowanie. Stawka też jednak była ogromna. Gdyby Obi Wan przegrał, Anakin stałby się jeszcze potężniejszy, być może obaliłby Sidiousa, a dzieci pozostałyby w rękach Sithów. Nie byłoby następców. Z kolei gdyby Obi-Wan dobił Anakina, nie powstałby Vader.

- Ben vs Vader - szczerze mówiąc, to sam nie wiem, po co Ben sam z siebie szukał Vadera, chyba że to Vader go znalazł - różnie tę scenę można odczytać. Stawka była mała, rozstrzygnięcie niedokończonych spraw z Mustafara, choć nie można tego powiedzieć o klimacie.

- Luke vs Vader - stawka też nie była duża, a Vader i tak wygrał. Stawką, jeżeli można to tak nazwać, było życie Luke'a.

-Luke vs Vader i Imperator - co by nie mówić, dla losów galaktyki nie miało to znaczenia, to Gwiazda Śmierci i tak by wybuchła. Dokonało się nawrócenie Vadera na Anakina, a niezwyciężony Sidious poległ. Sithowie zostali ostatecznie pokonani. Yyy.. jednak nie, bo inteligentni pisarze wrzucali potem następnych pachołków, na czele z idiotyczną historią z Jacenem.

Także, co jak co, zdecydowanie ważniejsze pojedynki odbyły się w Nowej trylogii. Źle ująłeś swoją wypowiedź. Walki w Starej Trylogii miały świetny klimat, ale to były bardziej wewnętrzne sprawy Jedi i Sithów, już bez znaczenia dla galaktyki. Martwy Vader i Imperator trochę by ułatwili sprawę Rebelii, ale to przecież potężna armia i narzędzia stanowiły problem. Vader czy Imperator na pole bitwy nie wchodzili i nie siekali Rebeliantów mieczami. Dla losów galaktyki najważniejsze znaczenia miały walki z Nowej Trylogii, które zachwycały bardziej choreografią niż klimatem(oprócz Zemsty Sithów)

Ryloth

Yoda odłączył się od walki bo przegrał jeden pojedynek.. Czyli najpotężniejszy najmądrzejszy Jedi który w tym momencie jako jedyny posiada dość wiedzy by odtworzyć zakon. (oczywiście ma na myśli tylko filmy.. książki, komiksy itp nie biorę pod uwagę zwłaszcza że one teraz nie liczą się jako część kanonu..) Rezygnuje bo stracił miecz który każdy Jedi potrafi sobie sam zrobić i przegrał pojedynek. Faktycznie był to dość ważny pojedynek jeżeli chodzi o fabułę. Super mistrz zakonu Jedi obraża się na świat po jednej przegranej walce. Trochę to naciągane nie uważasz ?? Patrząc na same starsze części bez żadnego dodatkowego materiału, czy nie więcej sensu ma moja wersja???

Istniały by ograniczenia.. Yoda byłby najpotężniejszy bo żyłby w harmonii z mocą.. Jako jedyna postać w starej trylogii rozumie moc więc najlepiej potrafi z niej korzystać. Moc powinna być jak magia .. coś czego nie można opisać ani zmierzyć.. Jedni lepiej ją rozumieją i lepiej się nią posługują inni gorzej. Sam pomysł kojarzy mi się z anime które się oglądało za dzieciaka.. (Dragon Ball) .. Ooo ten ma 30 tysięcy jednostek to jest lepszy od tego co miał 15 tysięcy..

Medichloriany są wyznacznikiem mocy.. niezależnie jak ich występowanie wytłumaczysz .. osoba która ma ich więcej jest silniejsza.. jeżeli chodzi o moc.

Jedi powinni ale nie Yoda. Moim zdaniem jako jedyny jest ponad czym takim jak walka na miecze.. Yoda i może Imperator. Zauważ że on w zasadzie w starej trylogii nawet miecza nie ma.

"Pisałem ci już, że gdy stają naprzeciw siebie dwaj potężni użytkownicy Mocy jak chociażby Yoda i Dooku(nie Duku), to Mocą sobie nic nie zrobią." (Duku.. Dooku nieważne ..wiedziałeś o co i kogo chodzi). Czyli jednak wszystko się sprowadza do walki na miecze. Walić tam moc.. lepiej szkolić Jedi w walce na miecze. DUKU nie powinien mieć nawet podejście to Yody jeżeli chodzi o moc.. to po pierwsze po drugie Yoda żeby dotrzymać kroku Dooku musi latać po całym pomieszczeniu łącznie z sufitem więc pisz co chcesz dla mnie to on musi się bardziej namęczyć.. Po trzecie sam fakt używania fizycznej przemocy przez Yodę całkowicie nie pasuje do tego jak został przedstawiony w starej trylogii.

"Tak, dla mnie to 8/9, bo poza tymi głupotami jak to, co napisałeś, mają mnóstwo świetnych momentów." Jest jeszcze .. fakt że cały film został nakręcony w małym studiu z green-screenami.. W zasadzie poza aktorami mamy tutaj same efekty specjalne.. Beznadziejny scenariusz który trzyma się razem tylko dzięki idiotyzmom jak trzymanie pani senator na którą poluje seryjny morderca a pokoju z olbrzymim oknem w środku miasta. A najbardziej mi się podoba sam fakt że bez wiedzy rady Jedi jeden z nich zamawia armię klonów i nikt się nie zauważa w tym nic dziwnego.. Żałosne..

Jak pisałem to co zrobiła "nowa republika" teraz nie istnieje bo Disney zaczyna ten okres tworzyć od nowa.

I teraz pojedynki..

- Maul vs Qui Gon Jinn i Obi Wan ... dzięki wielkie za przyznanie racji.. To że inny rezultat zaowocowałby brakiem następnych części można w zasadzie przypisać do każdego z pojedynków. Nie o to mi chodziło.. chodziło mi o to co pojedynek znaczył dla postaci i fabuły. Tutaj odbył się on po prostu żebyśmy mieli pojedynek na świetlne miecze pod koniec filmu. Bez niego fabuła potoczyła by się podobnie z tym że mistrz Obiwana (którym według starej trylogii był Yoda) by żył.

- Kolejny pojedynek którego nie musiało być. Ale fani chcą walki na świetlne miecze w gwiezdnych wojnach. Do scenerii wniósł tylko tyle że wyjaśnił dlaczego Darth Vader ma mechaniczną rękę.. Równie dobrze mógł ją stracić w każdym innym momencie. A co gdyby Dooku przegrał.. imperator tego nie przemyślał do końca..

- Dooku w zasadzie daje się zabić. Pojedynek ma nam pokazać że Anakin jest zły..problem w tym że on nie został owładnięty przez zło .. on był zły od początku.. po prostu się hamował. xD Równie dobrze mógłby być to pojedynek Anakina z jakimś Jedi z którym się pokłócił..

- Obiwan vs Twój Avatar.. znowu dzięki za przyznanie racji.

- W zasadzie nie taka ważna ..bo rezultat byłby taki sam gdyby pojedynek potoczył się w drugą stonę.. Plus to ten cały Windu to najnudniejsza postać serii. Najbardziej mi się podoba jakie cioty razem z Windu poszły przechwycić najgroźniejszą osobę w znanej galaktyce. No i świetny jest też fakt że nikomu o tym nie powiedzieli. Gdyby imperatora publicznie oskarżyli to może mieliby szansę. Republikański Senat mógłby trochę negatywnie zareagować na fakt że bez niczyjej wiedzy Jedi przechwycili wielkiego kanclerza xD

- Yoda vs Imperator.. kolejny pojedynek który nic nie wnosi zwłaszcza że znamy jego rezultat zanim się zaczął.

- Ben vs Vader.. Mentor Luka walczy z "Wielkim Złym" serii... Śmierć Obiwana daję Lucowi motywację do walki z Vaderem i szkoleniu się w byciu Jedi. Widownia widzi jak zły jest Vader i dostaje kolejny powód aby być za Lukiem.

- Luke dowiaduje się że nie jest jeszcze gotów do walki w Vaderem .. Vader przedstawia (wtedy bardzo zaskakujący) fakt że Luke jest jego synem. Przez to ten pojedynek jest chyba drugim najważniejszym pojedynkiem serii.

- Ostatni pojedynek serii.. Luke widzi jak dzięki nienawiści do ojca stał się potężniejszy i pokonał go (widać to po tym jak czystą siłą przebija się przez jego gardę.. zero choreografii .. zero finezji). Najważniejszy moment trylogii.. Luke wybiera ścieżkę Jedi (odrzucając miecz).. wybacza ojcu i woli zginąć niż stać się nowym Vaderem na usługach Imperatora. To prawda że gwiazda by wybuchła bez tego.. ale skoro Luke uciekł zanim to się stało to imperator pewnie też by to zrobił.. a wątpię że imperium upadłoby tylko z powodu straty kolejnej gwiazdy śmierci.. Po pierwszym filmie jakoś sobie dawało radę.

No właśnie nie zgodzę się z Tobą tutaj.. nowa trylogii i jej pojedynki nie miały nic za sobą.. nie wiedzieliśmy za bardzo kim jest darth maul .. czy tam Dooku.. Kolejny zły gość z czerwonym mieczem. Stara trylogia i jej pojedynki służyły rozwojowi fabuły i budowaniu postaci plus to miały taki sam wpływ a nawet większy na rozwój wypadków.

ocenił(a) film na 10
CZacza

Zacznę od końca. To, co piszesz o pojedynkach w Starej Trylogii. to jest to, co pisałem ja - świetny klimat, mają kluczowy moment w filmie i są świetnie poprowadzone "fabularnie", ale bez większego wpływu na wydarzenia galaktyczne - wewnętrzne sprawy między Jedi a Sithami. Natomiast w Starej Trylogii złapanie Dooku na Geonosis czy przede wszystkim zabicie Sidiousa przez Windu to były pojedynki mogące odmienić losy całego świata. Nie wybuchłyby Wojny Klonów, a w tym drugim przypadku Jedi by przeżyli i nie byłoby Vader czy Imperium. Wystarczyłoby żeby Anakin pozwolił Windu zabić Kanclerza.

"Najbardziej mi się podoba jakie cioty razem z Windu poszły przechwycić najgroźniejszą osobę w znanej galaktyce. No i świetny jest też fakt że nikomu o tym nie powiedzieli. " - mało się orientujesz w czasach Starej Republiki. Windu zebrał najlepszych Mistrzów Jedi, jakich miał do dyspozycji. To Sidious był zbyt potężny, że szybko zabił trzech Jedi(tak nawiasem mówiąc, to jedyna głupia scena w Zemście - w książce przedstawili to znacznie lepiej).

Senat był w kieszeni Kanclerza, a Jedi podlegali Senatowi => Kanclerzowi, podobnie jak Wielka Armia Republiki. I jakby tego było mało - jak Jedi mieliby niby publicznie oskarżyć Palpatine'a(wcielenie dobroci) o bycie legendarnym Sithem, podczas gdy wszyscy wiedzą o konflikcie między Radą Jedi a Kanclerzem? Dodatkowo Jedi pod koniec wojny mieli zszarganą opinię.
Windu wybierał się do Kanclerza, by ten zrzekł się uprawnień - tuż przed startem dopiero dopadł go Anakin. Jedi wiedzieli, że Sitha trzeba natychmiast unieszkodliwić, choć na początku właśnie chcieli go aresztować.

Nieznani Sithowie... To właśnie o to chodziło. Przez tysiąc lat Jedi myśleli, że Sithowie wyginęli, a tu nagle pojawia się jakiś tajemniczy Zabrak. Darth Maul( podczas akcji Mrocznego Widma było trzech Sithów i nie chodzi mi o Dooku) jest postacią, o której nic nie wiemy praktycznie i o to chodzi, bo dzięki temu możemy się rozkoszować każdą jego chwilą na ekranie. Dooku był znany z kolei wszystkim w Republice, oczywiście nie widzom, ale jego odejście z Zakonu to również był ogromny szok. O nim dowiadujemy się już całkiem sporo - między innymi to, że jego mistrzem był Yoda, ale jest to ogólnie ktoś zupełnie inny niż Maul oraz jest kluczową postacią Konfederacji(dlatego właśnie, gdyby go Jedi schwytali na Geonosis, Wojny Klonów by nie miały miejsca). Grievous to nie planowany eksperyment, ale oprócz tego, że jako jedyna postać nie korzystająca z Mocy stanowiła ogromne zagrożenie dla prawie wszystkich Jedi, dał podstawy do budowy pancerza Dartha Vadera.


Słaby scenariusz? Plan Plagueisa i Sidiousa był mistrzowski. Kontrolowanie przez Sithów dwóch stron konfliktu, gdzie zwyciężają w każdym przypadku i stworzenie armii, której Jedi zaufają, a potem to skończy się ich klęską, bo znienacka klony dostaną rozkaz 66, czego Jedi nie wykryją i wszelkie inne punkty to majstersztyk, którego nawet nieprzewidziane zdarzenia nie mogły popsuć. Sidious nic nie ryzykował na Geonosis, bo Dooku był potężniejszy od niemalże wszystkich Jedi z wyjątkiem Yody(Windu pokonał w sparingu, gdy był jeszcze w Zakonie). No i przede wszystkim, Jedi miało wtedy na Geonosis nie być, Palpatine chciał jeszcze trochę poczekać.

A co do luk w scenariuszu, to są one i w Starej i w Nowej Trylogii. Nie wiem, chociażby fakt, że po Gwieździe Śmierci chodzi stary Jedi, a żadna kamera go nie wychwyci, Ewoki silniejsze od "elitarnego legionu" czy cały plan Luke'a dotyczący uratowania Hana z rąk Jabby. Czepianie się nie ma większego sensu.

Anakin nie był zły, po prostu tłumił w sobie uczucia, jakie pojawiały się w walce. Dooku miał zabić Kenobiego i wyzwolić furię u chłopaka. Sidious go podpuścił, bo hrabia nie spodziewał się porażki. Pojedynek na Niewidzialnej Ręce miał ogromne znaczenie nie tylko dla Anakina, który przestał się hamować, ale i dla Republiki. Pozostał tylko Generał Grievous, który aż takim zagrożeniem jak hrabia Dooku nie był.

"Czyli jednak wszystko się sprowadza do walki na miecze. Walić tam moc.. lepiej szkolić Jedi w walce na miecze." - w książkach jest chociażby przykład pewnej padawanki, która świetnie walczyła na miecze, ale z powodu słabych umiejętności w Mocy miała problemy, by pokonać zwykłe droidy i nawet zwykłe młodziki były silniejsze od niej, przez co prawie nie została wywalona ze Świątyni. Jedi nigdy nie przedkładali szermierki nad Moc. Szermierka była jednak tym, co decydowało w przypadku starcia dwóch podobnych sobie Mocą osób. Cały czas nie napisałeś, jak inaczej mieliby walczyć.

"Midichloriany to tajemnicze mikroskopijne formy życia lub organella istniejące w różnym stężeniu w komórkach wszystkich żywych istot lub będące z nimi w symbiozie. Midichloriany zapewniają organizmom żywym kontakt z Mocą. Im wyższe jest w organizmie stężenie midichlorianów, tym większy jest POTENCJAŁ danego osobnika w zakresie korzystania z Mocy. Sama ilość midichlorianów nie przekłada się jednak wprost na siłę czy zdolności - równie ważny jest trening, doświadczenie i dojrzałość danej istoty. " - definicja midichlorianów.

Yoda nie udał się na wygnanie z powodu straty miecza czy tego, że rzekomo się obraził na świat. Miał poczucie, że zawiódł. Najpierw całą Republikę, trzymając Zakon Jedi w stagnacji, nie pozwalając mu ingerować w politykę i nie wykrywając Lorda Sithów, gdy się go miało pod nosem. Po walce z Sidiousem, gdy ten drugi stracił miecz, nie potrafił wykorzystać swojej przewagi i przegrał, zawodząc wszystkich po raz kolejny. Stracił wiarę w to, że może kogokolwiek dobrze poprowadzić. Poza tym kazał wszystkim Jedi iść na wygnanie i ukryć się.

ocenił(a) film na 10
CZacza

"- W zasadzie nie taka ważna ..bo rezultat byłby taki sam gdyby pojedynek potoczył się w drugą stonę.. Plus to ten cały Windu to najnudniejsza postać serii. Najbardziej mi się podoba jakie cioty razem z Windu poszły przechwycić najgroźniejszą osobę w znanej galaktyce. No i świetny jest też fakt że nikomu o tym nie powiedzieli. Gdyby imperatora publicznie oskarżyli to może mieliby szansę. Republikański Senat mógłby trochę negatywnie zareagować na fakt że bez niczyjej wiedzy Jedi przechwycili wielkiego kanclerza xD"

Ten pojedynek był bardzo ważny z punktu widzenia Jedi. Końcówka "Ataku Klonów" i pewne sceny z "Zemsty Sithów" (mówiące o kolejnych nadzwyczajnych uprawnieniach dla Kanclerza) jasno sugerują, że Palpatine na czas wojny miał praktycznie władzę dyktatorską. Kanclerz miał pełną kontrolę nad wszelkimi strukturami wojskowymi, w tym nawet nad Zakonem Jedi. W ROTS Jedi zaczynają naciskać na zakończenie wojny, bo są nią wycieńczeni, a jej zakończenie zwróci władzę senatowi. Zabawne, ale właśnie takie pokojowe zakończenie wojny byłoby najgorsze dla Sitha.
Aranżuje więc okoliczności, które prowokują Jedi do ataku (z drugiej strony patrząc, z perspektywy Jedi też ta sytuacja wyglądała kiepsko - z całą swoją władzą Palpatine mógł wydać rozkaz zniszczenia ich, więc chcieli go ubiec).

Palpatine doprowadzając do tego pojedynku uwiarygodnił swoje późniejsze tezy o zdradzie Jedi, i wzbudził jeszcze większy lęk i poczucie niepokoju w mieszkańcach Republiki. Dzięki temu ludzie uznali go niemal za swojego zbawcę i powiedzieli zdecydowane "Tak" jego rządom.
Jedi też mogli sporo zyskać - zabijając Sitha doprowadzili by do chaosu wśród jego popleczników, wszystkich których zastraszał lub których miał w kieszeni. Szybko powołano by nowy senat, który odwołałby większość sympatyków Palpatine'a ze stanowisk i wrócił do starego "porządku".

Poza znaczeniem czysto politycznym, ten pojedynek miał dla Sidiousa również inne znaczenie - był zaaranżowany nie tylko dla senatu, ale też (a może raczej - głównie) dla Anakina. Anakin odmówił Sidiousowi, i jemu pasowało aby Sidious został aresztowany. Zakładał że nadal mógłby wyciągnąć od niego niezbędne informacje i nie musiałby postępować wbrew sobie, tj. zwracać się przeciwko Padme i Obi-Wanowi.
Sidious ustawił więc walkę, usunął niebezpieczeństwo w postaci trzech mistrzów, i zmanipulował Mace'a Windu. I to niestety Mace jest tutaj największym przegranym. Gdyby nie pozwolił, aby zapanował nad nim gniew i nie pozwolił się sprowokować Sidiousowi, to albo on i Anakin by Sidiousa aresztowali, albo walczyliby z nim ramię w ramię. A tylko tak mogliby zwyciężyć, bo dla każdego z nich z osobna Sidious był o wiele za potężny.

użytkownik usunięty
CZacza

"idiotyzmom jak trzymanie pani senator na którą poluje seryjny morderca a pokoju z olbrzymim oknem w środku miasta" - Łatwiej jest zobaczyć takie niekonsekwencje jeśli się filmu nie lubi. Jest taki kanał na YouTubie - HISHE czyli How It Shuld Have Ended (ang. jak to powinno się skończyć), kreskówki, które wytykają różne głupoty filmom i serialom. Znajomość angielskiego wymagana ale jest to bardzo zabawne, na luzie i z dystansem. Tam pokazali jak naiwna jest stara trylogia. Nie w negatywnym sensie tylko właśnie z dystansem.

Sam przykładowo zastanawiałem się jak Imperium, posiadające Star Destroyery, które były latającymi miastami, i niewyczerpane zasoby finansowe oraz militarne, wysyła kilka myśliwców TIE i ślimacze, nieudolne maszyny kroczące, którym wystarczy oplątać nogi, na paru rebeliantów. Rozumiem, że chcieli ich wyłapać i zdobyć informacje a nie tylko zniszczyć, ale i tak Imperium powinno otoczyć ich w minutę i wymusić poddanie się. Maszyny kroczące nadawały się do terenów takich jak lasy a po śniegu powinni sunąć jakimiś szybszymi czołgami, i to w potężnej liczbie. Ale gdyby tak troszkę pomyśleć, można by znaleźć wyjaśnienie na chyba wszystko. Na przykład, w bitwie o bazę na Hoth brało udział niewiele myśliwców i maszyn, bo Imperium miało w tym czasie sporo spięć rozproszonych po całej galaktyce. Do tego Imperator był arogancki, zamiast porządnie szkolić żołnierzy, szedł w ilość traktując ich jako mięso i stąd ich słynna "celność". Podobnie rozpatrzmy sprawę ochrony pani senator. Coruscant było stolicą Republiki i zapewne miało doskonałe systemy obronne, monitoring, jakieś czujniki w tej wielkiej szybie ale... Fett był diabelsko skutecznym zawodnikiem i zapewne zneutralizował te czujniki. Dlatego tam musieli być Jedi, żeby wyczuć niebezpieczeństwo co zresztą uczynili. Jednak gdyby każdy film miał się tak tłumaczyć z każdej akcji czy reakcji to trwałyby one 7 godzin zamiast 2.

Oryginalna trylogia jest jakościowo lepsza od nowej. Tylko fakt, że ona była pierwsza, wyprzedziła swój czas i naprodukowała wyolbrzymionych oczekiwań sprawiła, że ludzie popadają w skrajności, gloryfikują starą i plują jadem na nową. Lucas popełnił wiele błędów, które do dziś potrafią zniesmaczyć, szczególnie boli to jego podejście, jakby chciał na nowo zdefiniować Star Wars i nie utrzymał tej spójności stylistycznej. Mimo to uwielbiam całą sagę i czuję szczęście oglądając teaser The Force Awakens.

Pozdrawiam :)

Ryloth

A tak w ogóle to Wesołych Świąt!! Lub Szczęśliwej Chanuki!!!

ocenił(a) film na 10
CZacza

Wzajemnie:)

Ryloth

Dziękuje bardzo :)

Ryloth

https:// www.youtube.com/ watch?v=tpkOd95d9hY (pojedynek Anakina z Obiwanem...Od 0:00 do 3:14 mocna rzecz :P

ocenił(a) film na 9
Ryloth

"Miecz świetlny był nieodłącznym elementem każdego Jedi. "This weapon is your life" jak powiedział Obi-Wan."
Jedi nie używali tylko mieczy ( lightsaber ). Używali również innych akcesoriów do walki jak np lightdagger, lightwhip i nawet świetlnego bumeranga ale nie pamiętam już jak to się fachowo nazywało.
"Poza tym Yoda jako jedyny potrafi blokować błyskawice bez włączania klingi,"
Yoda nie był jedynym Jedi, który posiadł tę umiejętność. Fachowo nazywa się ona Absorb/Dissipate Energy i była dosyć powszechnie znana wśród Jedi i Sith'ów. Jak sobie przypomnisz to nawet Vader użył tego "skill'a" w Imperium kontratakuje gdy Han Solo do niego strzelił ze swojego blastera podczas obławy w Cloud City.

ocenił(a) film na 10
ppan4

Nie używali tylko mieczy, ale to była ich podstawowa i najważniejsza broń. Cała reszta nie była aż tak istotna i niezbyt często jej używano.

W filmach był jedynym Jedi, który dokonał tej sztuki. Cała reszta blokowała to mieczem. A co do Vadera to naturalnie pamiętam tę scenę, ale nie skojarzyłem jakoś, że to ta sama umiejętność. Ciekawe, czy Lucas o tym wiedział ;p

CZacza

"Size matters not. Look at me. Judge me by my size, do you? Hmm? And well you should not. For my ally is the Force, and a powerful ally it is. Life creates it, makes it grow. Its energy surrounds us and binds us. Luminous beings are we, not this crude matter. You must feel the Force around you; here, between you, me, the tree, the rock, everywhere, yes. Even between the land and the ship."

Również uważam tą scenę za jedną z najpiękniejszych w sadze. Postać Yody w Imperium Kontratakuje dowodziła, że Jedi byli czymś o wiele więcej niż naspeedowanymi kosmicznymi samurajami ze świecącymi kijkami z nowej trylogii. Zmuszanie go do walki na miecze świetlne to coś jak Mahatma Ghandi albo Martin Luther King bijący się w Fight Clubie.

Xoxoxox

Dooookładnie ,, lepiej bym tego nie ujął!!

użytkownik usunięty
Xoxoxox

W klasycznej trylogii jest powiedziane, że Yoda był wielkim wojownikiem. Yodha w sanskrycie oznacza właśnie wojownika. Zielony mistrz kształcił Luka na wojownika. Więc to porównanie do Ghandiego jest moim zdaniem nietrafione.

"Jedi byli czymś o wiele więcej niż naspeedowanymi kosmicznymi samurajami ze świecącymi kijkami" - Jedi byli mnichami mocy ale musieli opanować użycie mocy jako broni, nie zostawili by niewyobrażalnej liczby istot wobec złej woli i potęgi sithów czy imperium. Walka była jednym z głównych elementów życia Jedi i chociaż w nowej trylogii przesadzono z choreografią to już wolę pojedynek na miecze świetlne niż obserwowanie jak użytkownicy Mocy traktują się nawzajem prądem i rzucają sobą o ściany jak lalkami.

Pozdrawiam.

Nie, w klasycznej trylogii narwany Luke mówi, że szuka wielkiego wojownika. Na co występujący incognito Yoda pobłażliwym tonem odpowiada, że wojna nikogo wielkim nie czyni.

Yoda kształcił Luke'a na wojownika? A to ciekawe, w którym miejscu? Może kiedy kazał odłożyć mu miecz świetlny przed wejściem do jaskini?

Możesz sobie uważać porównanie do Ghandiego za nietrafione, faktem jest, że twórcy Imperium Kontratakuje uczynili mistrzem Jedi kilkunastocentymetrowego karzełka, aby ukazać, że Moc wykracza poza świat materialny. Yoda w starej trylogii jest mędrcem. Nie wojownikiem. Przytoczony przeze mnie powyżej cytat idealnie to oddaje. Właściwie jest on tak zajebisty, że wrzucę go jeszcze raz:

"Size matters not. Look at me. Judge me by my size, do you? Hmm? And well you should not. For my ally is the Force, and a powerful ally it is. Life creates it, makes it grow. Its energy surrounds us and binds us. Luminous beings are we, not this crude matter. You must feel the Force around you; here, between you, me, the tree, the rock, everywhere, yes. Even between the land and the ship."

Jakoś nie ma tu żadnej wzmianki o skakaniu jak poparzona żaba.

użytkownik usunięty
Xoxoxox

Sądzę, że twórcy Imperium Kontratakuje intencjonalnie nadali mu imię, które znaczy wojownik. Obi-Wan mówił, że rycerze Jedi przez pokolenia byli strażnikami pokoju. Brali udział w wojnach klonów o czym mówi Obi-Wan w Nowej Nadziei. Miecze świetlne nosili nie bez powodu, to była broń. Zwróć uwagę jak Yoda bawi się latarką Luke'a. Szkolił rycerzy przez 800 lat aby bronili istot w galaktyce przed agresorami. Był mędrcem, ale był też rycerzem Jedi. Raczej nie szkolił Luke'a żeby sobie razem biegali po dżungli i układali mocą kamienie w wieżyczki. "You must confront Vader" czyli "Musisz zmierzyć się z Vaderem" to jego słowa.

"Jakoś nie ma tu żadnej wzmianki o skakaniu jak poparzona żaba." - Dokładnie. Nigdy nie powiedział "wystrzegaj się przemocy Luke, skakania i machania święcącym kijkiem". Yoda chodził o lasce, ale kiedy zaszła konieczność walki, dzięki Mocy potrafił robić ze swoim ciałem niesamowite rzeczy. Chociaż ciekawiej jak dla mnie, wyglądałoby gdyby trochę telekinetyczne posługiwał się mieczem.

Nie wiem, może w twojej interpretacji Yoda w przeszłości był mędrcem, który nie walczył i tylko trenował innych Jedi? Lub traktował wszystkich wrogów mocą bez użycia miecza?

Ogólnie dzięki za polemikę, masz swój punkt widzenia, szanuję to i ciekawie mi się rozmawia :)

Byli strażnikami pokoju. Nie żołnierzami (cytując Qui Gonna, chociaż już w następnej części bawią się w prowadzenie wojny. Jak to dobrze, że Lucas kręcąc nową trylogię potrafił stworzyć spójną fabułę). Noszenie broni nie czyni jeszcze z nikogo wojownika, kiedyś każdy mieszczanin wychodził z domu z rapierem dla samoobrony. Tym bardziej, że Yoda (podobnie jak Imperator btw) w starej trylogii nie posiadają mieczy świetlnych.

Masz rację, według mojej interpretacji Yoda był mędrcem uczącym rycerzy Jedi dyscypliny i posługiwania się Mocą. Yoda ani razu nie ćwiczy z Lukiem władania mieczem świetlnym. Uczy go cierpliwości, przekazuje swoją mądrość, wyjaśnia naturę mocy.

Co do konfrontacji z Vaderem - odsyłam do sceny w jaskini na Degobah. Bo odnoszę wrażenie, że uważasz, że Yodzie chodziło po prostu o skopanie mu dupy przez Luke'a.

użytkownik usunięty
Xoxoxox

Z tego co pamiętam to nie cytat Qui-Gona ale Mace'a Windu z Ataku Klonów. Ale może Qui też gdzieś o tym wspomniał. Noszenie broni nie czyni z kogoś wojownika, ale zbudowanie jej, umiejętność posługiwania się nią i używanie jej, jak dla mnie opisuje wojownika, do tego jako, że posiadali swój kodeks nazywali się rycerzami, nie mnichami czy mędrcami (chociaż tym także byli). Byli strażnikami pokoju, jednak dyplomacją zajmowali się politycy, Jedi byli wysyłani na misje w razie konieczności "pacyfikowania" wrogów. Szermierki Luke nie uczył się od Yody, bo ten swój miecz stracił, poza tym w klasycznej trylogii walki opierały się bardziej na refleksie płynącym z mocy. Mistrz nigdy, nigdy nie mówił, że Luke ma uciec od konfliktu i potajemnie szkolić Jedi. Miał przekazać wiedzę dalej jako ostatni z Jedi ale po tym jak zmierzy się z Vaderem. Więc to spotkanie musiał przeżyć. Luke powiedział, że nie może zabić ojca, na co Obi na Dagobah odparł "więc imperator już wygrał". Luke miał zmierzyć się z nim i odeprzeć zakusy ciemnej strony, bo zawsze na tym polegała Próba Jedi, ale musiał też przeżyć te walkę, inaczej Jedi nigdy by nie istnieli. Wg mojej interpretacji Yoda posiadając tak olbrzymie umiejętności używał ich by pomagać innym istotom, nie ograniczając się do roli nauczyciela. W innym wypadku to trochę tak jakby Gandalf mówił wszystkim co mają robić, sam nie stając do walki.

No skoro już poruszasz ten temat, to polecam zwrócić uwagę na to, że w starej trylogii Yoda ani razu nie jest nazwany "rycerzem" Jedi, a wyłącznie "mistrzem". Przy czym w 1980 r. nikt jeszcze nie wymyślił sobie, że mistrz Jedi to po prostu rycerz, który osiągnął 60 poziom doświadczenia, to wymysł expanded universe wykorzystany przez Lucasa w nowej trylogii. Obi wan z kolei zawsze mówi o sobie jako o rycerzu Jedi, nigdy jako o mistrzu. W oryginalnym zamyśle zakon Jedi mógł przypominać średniowieczne zakony rycerskie, gdzie obok ludzi zajmujących się wojaczką była cała rzesza braci zajmujących się posługą duchową i działalnością charytatywną. Zakon Krzyżacki, Joanici, Templariusze - te wszystkie zakony, w teorii przynajmniej, były powołane do obrony pielgrzymów czy prowadzenia szpitali i opieki nad chorymi. Po raz kolejny przypominam, że Yoda w TESB kompletnie dystansował się od wojny i nie uważał się za wojownika.

Wysyłani w razie konieczności pacyfikowania wrogów? Chyba sobie jaja robisz, od czego zaczyna się Ep. I? Nie od jakiejś misji dyplomatycznej aby?

Luke stracił miecz po odbyciu treningu u Yody. Srsly, bądźmy poważni.

Misja Gandalfa akurat w 99% polegała właśnie na mówieniu innym co mają robić - Istari mieli służyć radą ludom Śródziemia i zagrzewać ich do walki z Sauronem. Jednocześnie zakazano im wykorzystywać pełni swoich mocy. To, co Gandalf wyczynia we Władcy Pierścieni to jedynie cząstka tego do czego był zdolny jako Majar, po cały swój potencjał sięga wyłącznie podczas starcia z równym sobie Balrogiem.

użytkownik usunięty
Xoxoxox

Twórcy jednak nazwali go imieniem oznaczającym wojownika w jakimś celu, a to, że jego zachowanie bardziej pasuje Tobie do pacyfisty Ghandiego nie oznacza, że wcześniej nie podejmował się walki. W V epizodzie był już starszy i zmęczony, przyczaił się i czekał w cieniu żeby wyszkolić nowego/nowych Jedi, by w końcu obalić Sithów i pozwolić zakonowi się odrodzić.

Szermierki Luke nie uczył się od Yody, bo ten swój miecz stracił. Ten - Yoda, miałem na myśli, że Yoda stracił swój miecz, dlatego tak bawił się latarką Luke'a. Nie było więc możliwości sparringu.

"Wysyłani w razie konieczności pacyfikowania wrogów" - Znów źle się wyraziłem, chodziło mi o ewentualność, ryzyko wystąpienia okoliczności zmuszających do zapalenia miecza świetlnego i użycia Mocy.

"W oryginalnym zamyśle zakon Jedi mógł przypominać średniowieczne zakony rycerskie, gdzie obok ludzi zajmujących się wojaczką była cała rzesza braci zajmujących się posługą duchową i działalnością charytatywną." - Jak dla mnie to Jedi bardziej nawiązywali ideologią do wschodnich filozofii a nie do zakonów chrześcijańskich, które mają raczej złą sławę. Nawet jeśli to byłaby prawda to mi nie pasuje pomysł, że najpotężniejszy rycerz zakonu, który ma potencjał obronić masę pielgrzymów i zapobiegać złu, zajmuje się "posługą duchową" szkoląc innych do brudnej roboty.

"Misja Gandalfa akurat w 99% polegała właśnie na mówieniu innym co mają robić" - 99 % to jednak skrajność. Gandalf służył mądrością, oczywiście, ale on cały czas był w centrum akcji, zbierał informacje, był posłańcem, powstrzymał i zabił Balroga, uratował Helmowy Jar, walczył niemal w każdej bitwie, mieczem i magią. I ja tak widzę Yodę, jako bitewnego mędrca Jedi. A jego nieco przesadzony styl walki to już inna sprawa.

I. Zdajesz sobie sprawę jaki odsetek widzów wiedział o proponowanej przez ciebie etymologii jego imienia (mocno naciąganej nawiasem mówiąc, Yoda =/=Yoddha) 35 lat temu, przed erą internetu?

II. Wy chyba wszyscy zapominacie w jakiej kolejności te filmy były kręcone. W oryginalnej trylogii Yoda i Imperator nie posiadają mieczy świetlnych. Ten ostatni dodatkowo nazywa je "bronią Jedi" i odnosi się do nich jakby były dziecięcymi zabawkami. Potem ktoś tam wymyślił, że absolutnie każdy Jedi i absolutnie każdy Sith muszą walczyć mieczem świetlnym. Zbankrutowany artystycznie Lucas wrzucił to do nowej trylogii.
I nie, scena z latarką nie była wrzucona do Imperium, bo Lucas w latach 80tych miał już opracowany scenariusz epizodów I-III.

użytkownik usunięty
Xoxoxox

W jakimś starym wywiadzie mówili, że nawiązanie do sanskrytu jest intencjonalne i taka jest etymologia jego imienia.

Imperator preferował nie używać miecza szczególnie jeśli miał Vadera z mieczem przy boku. To jest nawet widoczne w walce z Yodą, gdzie błyskawicami wyrywa pozbawia go tej broni i w sumie zyskuje przewagę. Mimo to nie przeszkadza mi, że miał w rękawie miecz tak na wszelki wypadek. Scena z latarką... może to nadinterpretacja, ale jestem kompletnie przekonany, że nie pozwolił jej wyrwać r2 i potem sobie nią machał, bo przypominała mu miecz.

Aha i jeszcze jedno:
" mi nie pasuje pomysł, że najpotężniejszy rycerz zakonu, który ma potencjał obronić masę pielgrzymów i zapobiegać złu, zajmuje się "posługą duchową" szkoląc innych do brudnej roboty."

No widzisz, podobnie myślał Luke lecąc na Dagobah. Że spotka tam "wielkiego wojownika" wyglądającego jak Rambo. Zamiast tego zastał zielonego karzełka, którego trzeba nosić ze sobą na plecach w czasie treningu - bo w Mocy nie chodzi o fizyczną dominację, a przede wszystkim o siłę duchową.

użytkownik usunięty
Xoxoxox

Luke miał prostsze, bardziej stereotypowe wyobrażenie wojownika. Patrzysz teraz właśnie jak Luke. Nie pasuje ci, żeby ten zielony karzełek wywijał piruety i dlatego określiłeś go, jako czarodzieja, który tylko uczy innych i używa Mocy w pokojowy sposób. A ja sądzę, że używając Mocy ofensywnie potrafiłby ten pokój obronić zamiast tylko z niego korzystać. Właśnie to robił, bo był Jedi. Niziutki Yoda, nawet w czasach prequeli był już starszy i ciężej się poruszał, lecz gdy przywołał Moc przewaga fizyczna jego wrogów nie miała znaczenia i to było w tym piękne. Mimo swojej maleńkości fizycznej, był ogromnie szybki, zwinny i silny dzięki potędze duchowej czyli połączeniu z Mocą.

Ej wiesz co, miałem rację.

http://www.huffingtonpost.com/2013/05/22/star-wars-prequels-return-of-the-jedi_n _3313793.html

Lucas: Also another misconception is that Yoda teaches Jedi, but he is like a guru; he doesn’t go out and fight anybody.

Kasdan: A Jedi Master is a Jedi isn’t he?

Lucas: Well, he is a teacher, not a real Jedi. Understand that?

Kasdan: I understand what you’re saying, but I can’t believe it; I am in shock.

Lucas: It’s true, absolutely true, not that it makes any difference to the story.

Kasdan: You mean he wouldn’t be any good in a fight?

Lucas: Not with Darth Vader he wouldn’t.

użytkownik usunięty
Xoxoxox

Kasdan: I accept it, but I don’t like it. I ja podzielam jego zdanie :) Jednak Lucas zmienił zdanie, być może pod wpływem Kasdana i mnie to osobiście pasuje.

Yoda faktycznie znaczy wojownik, ale może chodziło bardziej o wojownika duchowego niż fizycznego... rozumiem twój punkt widzenia. W pewnym sensie obaj mamy rację, bo Yoda w czasach upadku republiki był "prawdziwym", wojującym Jedi ale potem zmienił filozofię i stał się takim nauczycielem jak mówisz, co tłumaczyłoby dlaczego zdystansował się do konfliktu i czekał na Luke'a.

Przy okazji - Wesołych Świąt :) Jeszcze 3 dni do Przebudzenia Mocy, dzieje się :)

ocenił(a) film na 10
CZacza

Dla mnie prequele nie istnieja, Force Awakens to czwarty film z serii, nie bylo czesci 1, 2, 3 oraz tych gownianych spin offow.

FenrirLokeson

Zdrowy tok myślenia! Swoją drogą aż tak duże nadzieje podkładasz w "Force Awakens"??

ocenił(a) film na 10
CZacza

Moze nie, bo to dosyc nie bezbieczne xD
Ale moim zdaniem film bedzie lepszy niz prequele, ale nie az tak dobry jak oryginaly, zwlaszcza Empire Strikes Back.
W kazdym razie, czekam, ciekawi mnie The First Order i inne sprawy.
Mam nadzieje ze bedzie wiecej Star Warsow po czesciach 4, 5 i 6.

FenrirLokeson

I jak Ci się film podobał?? Swoją drogą mam nadzieję że disney weźmie się za remake prequel-ów. Chociaż wiem że to raczej niemożliwe.

użytkownik usunięty
FenrirLokeson

"Dla mnie prequele nie istnieja, Force Awakens to czwarty film z serii, nie bylo czesci 1, 2, 3 oraz tych gownianych spin offow." - bardzo często mam wrażenie że osoby piszące w twoim stylu - robią to pod publiczkę, by na siłę pokazać (pochwalić się?) swoją wzgardą dla nowych epizodów, wielbiąc pod niebiosa klasyki. Jasna sprawa, stara trylogia jest arcydziełem i fenomenem, od którego to "wszystko" się zaczęło. I uwaga, uwaga: Moim zdaniem - nowa trylogia również jest arcydziełem, jest świetnym uzupełnieniem.
Może na potwierdzenie swojego zdania wytoczysz jakieś argumenty? Błagam, tylko nie wałkowane w kółko "kości w gardle" spinaczy - czyli Jar Jar i młody Ani, większość z pewnością zgodzi się ze mną że to za mało, by skreślać całą nową trylogię.

Wpisz sobie Youtubie Redletter Media i obejrzyj trzy trwające ponad 1,5 h każdy (!) filmy w których masz dokładnie wyjaśnione czemu nowe epizody to kupa gówna.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones