Obiecałem sobie, że więcej tematów już tu nie bedę zakładał. Ale cóz byłyby warte obietnice, gdyby ich nie łamano. Cóż warte by były konwencje, gdyby ich nie druzgotano. Jestem zdumiony faktem, że najlepszy film w sadze "Gwiezdne wojny" od czasów "Imperium kontratakuje" zbiera tak srogie baty od miłośników i fanatyków. W tej chwili osiągnął poziom 7.3, czyli identyczny z "Mrocznym widem" Lucasa - koszmarem który nie powinien mieć oceny wyższej niż 5.0. Nie żebym się za mocno przejmował gawiedzią filmwebową, która ocenia generalnie bzdurnie, ale dostaliście dokładnie to, co chcieliście, do diabła - po krytykach "Przebudzenia mocy" - zero oczywistości, zero prostych rozwiązań, fabuła zbudowana na paradoksach, postacie grające wbrew sobie, ale zarazem zgodnie z paradygmatem. Film - szktaułka, film przemyślany, ale nie - fala głupiego hejtu, konserwatyzmu (dziwnego - po krytyce Przebudzenia), nie pojmuję. Przykro mi
Błagam - nie broń postaci Padme:)!!!
Przy niej nawet Anakin - wychodzi tylko na normalnego głupka - bo ona była poniżej wszelkich standardów - i piszę to ja, dziewczyna:) - która ogólnie lubi silne babeczki w filmach i broni własnej płci (co Rey - jeszcze wrócę:).
Wątek Padme to mniej więcej tak: o jestem księżniczką i ktoś chce mnie zabić - ale kto i po co nadal nie wiem:), o jestem senator i znowu ktoś chce mnie zabić - ale nadal nie wiem kto i po co? Wątek zabicia Padme przewija się przez całą nową trylogię, nawet jej sobowtóra zabili - przecież po tym chyba już była bezpieczna?:) - ale nie! - nadal ktoś chciał ją zabić. A zmarła przy porodzie!:P Super!
Albo co do wątku romantycznego - przecież tam aż się prosiło - aby to Padme - z racji wieku, urody, stanowiska - choć trochę uwodziła Anakina - który był przecież młodym szczylem i zakonnikiem dodatkowo. Ale ona bredziła - że nie mogą być razem - bo ONA jest senatorem, czy jakoś tak.
Mogli też dopisać całkiem dobry wątek romantyczny trójkąta Obi-Padme-Anakin. I dać sobie spokój z tym całym celibatem Jedi!
Mi w ep.1-3 strasznie zabrakło przyjaźni Obiego i Anakina. Tej prawdziwej przyjaźni - o której stary Ben mówi w ep. 4 do Luka. Jak on mógł tak powiedzieć, po tym jak pochlastał Anakina na tym wulkanie??? To się nie klei!!! Nie ma Anakina i Obiego jako towarzyszy broni. Obi - ogólnie jest jakby poza fabułą. W ep. 1-siedział na statku i dopiero na końcu rozprawił się z Rogatym - i tu też atakował go z ciekawej pozycji (a propo pojedynku z Anakinem i słynnego "stałego gruntu pod nogami"). Nawet nie zamienił dialogu z małym Anakinem.
W ep. 2 - w ogóle prawie nie miał dialogów z Anakinem - tylko na końcu razem walczyli z siwym hrabią. W ep. 3 - pochlastał Anakina, odciął mu nogi i zostawił go na śmierć. I ok. - tylko, że po takiej akcji, nie wspomina się z rozrzewnieniem starego przyjaciela. Brak zupełnie sensu, realizmu, odrobiny psychologii.
Mam słabość do Padme bo jest to najładniejsza bohaterka w cyklu (sorry Leia) a w niektórych swoich strojach wygląda wręcz zjawiskowo. Co do tych wszystkich zamachów to nie pamiętam dokładnie jak było, ale nie wykluczam, że Palpatine dokładał tu swoją rękę wiedząc ile ona znaczy dla Anakina i chcąc 1) doprowadzić do ich zbliżenia ze sobą, co było korzystne dla niego i 2) chcąc by Anakin żył w ciągłym strachu o nią, co ułatwiało manipulowanie nim.
Ich romans był kiepsko i niejasno przedstawiony i niektóre ich teksty (zwłaszcza Anakina) przyprawiały mnie o ból zębów, to wyglądało jakby jakiś gimnazjalista przelał na papier swoje romantyczne uniesienia. To że Anakin był w nią zapatrzony i szaleńczo zafascynowany to nic dziwnego, biorąc pod uwagę w jakiej sytuacji się poznali i kim ona była. Nie podoba mi się to, że oboje nie potrafią reagować potem jakoś rozsądnie - z jednej strony jest doświadczona (mimo młodego wieku) polityk na pewno biegła w różnych "grach", z drugiej strony jest rycerz Jedi, którego wieloletnie szkolenie powinno jakoś okrzesać, nauczyć rozsądku i panowania nad sobą, a facet reaguje właśnie jak zakochany nastolatek.
W filmach Amidala werbalnie się opierała tak jak piszesz. Natomiast ja jednak widziałem to tak, że ona nie była zbyt zdecydowana w tym opieraniu się. Co więcej - w niektórych scenach wyraźnie go kokietowała (nie wiem, czy taka była intencja scenarzysty, ale taki efekt ja widziałem). Przecież widziała, że młodzik był skrajnie nakręcony i zakochany w niej. Jeśli chciała to przerwać, to stanowczo nie powinna się zgodzić, by został jej ochroniarzem w II epizodzie (a właśnie bodaj Palpatine to zaproponował). Co więcej, zdecydowanie prowokowała go strojem ubierając na Naboo tę suknię całkowicie odkrywającą plecy. Nie wiem, co widziała w takim niezrównoważonym smarkaczu, może pociągała ją jego słynna wielka moc Jedi, może chciała ją jakoś wykorzystać politycznie dla siebie, może chciała mu "matkować" pamiętając go z wczesnego dzieciństwa. To, dlaczego się w nim rzeczywiście zakochała nie było jasno podane jak dla mnie w filmach.
Co do Bena Kenobiego to rzeczywiście za wiele wspólnych scen nie mieli ale trzeba pamiętać, że wiele razem przeżyli podczas Wojen Klonów (co nie było pokazane w częściach I-III) a Ben jednak ostrzegał Anakina by nie wykonywał tego ostatecznego skoku, który skończył się dla niego tak fatalnie podczas pojedynku na Mustafar. Myślę, że wolno i należy zakładać, że jednak byli bardzo bliskimi przyjaciółmi.
A co do Rey - to w TFA - od początku wydawała mi się trochę za silna - w pewien sposób rozumiem, dlaczego tyle osób nazywa ją Mary Sue - bo zupełnie nagle dziewczę wychowane samotnie na pustyni jest i świetnym pilotem i na wielką MOC i nawet umie ją okiełznać np. w scenie przesłuchania z Kylo czy w ich pojedynku - kiedy zlała chłopaka, który już był szkolony.
Natomiast w TLJ - tak jakoś polubiłam Rey i Kylo - razem, i każde z osobna. Zaakceptowałam, że dziewczyna po prostu ma MOC. Jest bardzo silna - a moc Kylo ciągle rośnie. Zaakceptowałam ich relację - bo jest i chemia, i przyciąganie, i wzajemne podobieństwo, i wrogość, i ogólnie nie umiem na razie przewidzieć - czy Rey nawróci Kylo, czy go zabije. A nie zdziwię się, jeśli to Kylo - ostatecznie wygra z Rey. Ale biorąc pod uwagę - że chyba zakochał się od pierwszego przesłuchania - on raczej jej nie zabije:). Czyli rozwiązań jest wiele - i to już samo każe mi cenić ep.7-8 i z niecierpliwością czekać na ep.9.
To, że Rey jest taką Mary Sue właśnie uniemożliwia bliższe utożsamienie się z tą bohaterką oraz osiągnięcie jakiegoś stanu empatii względem niej. To, że wszystko przychodzi jej tak łatwo wpłynęło kiepsko na fabułę oraz zniszczyło jej postać (moim zdaniem). Liczyłem, że będzie to jakoś wyjaśnione i dlatego podobały mi się te liczne teorie, że jest potomkiem kogoś ważnego z dawnych bohaterów Szczególnie podobała mi się teoria, że jest wnuczką Palpatine'a (albo np. specjalnie wyhodowanym przez niego klonem mającym wyjątkowe zdolności jeśli chodzi o kontrolę Mocy). Umożliwiało to naprawdę potężny twist i nawet zamianę rolami Kylo (przechodzi na Jasną Stronę) i Rey (przechodzi na Ciemną Stronę). To co zaproponowali scenarzyści Disneya jest o wiele słabsze od tej możliwości.
I bardzo dobrze, że ocena spada. I nie tylko na filmwebie. :D Spójrz na RT, czy Metacritic. Sam fakt, że to "Star Wars" nie znaczy, że otrzyma same dychy. Mroczne Widmo to arcydzieło na tle tych disneywskich szmir zwane pomyłkowo sequelami. I choć moim zdaniem TLJ jest i tak znacznie lepszy i bardziej pomysłowy od koszmarka zwanym "Przebudzenie Mocy", tak scenariuszowo i fabularnie leży i żadnej z części 1-6 nie jest w stanie przebić. Recki w stylu "Lepszy od Imperium Kontratakuje" to śmiech na sali. Jedynym co Disney potrafił nakręcić pozostaje R1, które przeszło bez echa.
DLaczego tak hejtujecie fabułę Mrocznego Widma. Słaba fabuła? Jako Polacy powinniście bardziej docenić ten film. A wiec sytuacja wygląda tak:
Federacja Kupiecka (Niemcy) nie może dogadać się z rządzącymi co to eksploatacji złóż (korytarz eksterytorialny) na Naboo (Polska). Postanawia zastosować blokadę na planecie, aby ta uległa. Republika (Allianci) nie chce, aby konflikt przerodził się w coś większego i wysyła 2 jedi (Chamberlain i Pétain) do negocjacji. Federacja jest zdruzgotana takim obrotem spraw i myśli o zaprzestaniu blokady ( wie że z Jedaiami negocjacje są krótkie :D). Przekonani kupcy przez Lorda Sith (Rosja), jedynego sojusznika jaki obiecał im pomóc, postanawiają uderzyć na planetę. Z uwagi, że Naboo nie posiada żadnej armii królowa udaje się na emigracje by spróbować przekonać resztę republiki (Allianci), aby im pomogła w konflikcie. Republika oczywiście odmawia (dziwna wojna) dlatego zmuszona jest wrócić na rodzima planetę (cichociemni) i spróbować dogadać się z pozostałymi nie przychylnymi mieszkańcami Gunganmi (Ukraińcy) by wspólnie walczyć z zagrażającymi im wrogami (Niemcy, Rosja). To tak w skrócie. Jako, że to jest baśń, a nie życie to kończy się Happy End-em. A w życiu wiemy jak było i jest..
Nie rozumie jak można jechać aż tak bardzo po fabule MW, a zachwycać sie TFA i TLJ grrrr......
Pomijając już tok historycznych wydarzeń w Prequlach i dość inteligentną (choć nieidealne przeprowadzoną) fabułę jaka się w tych filmach znalazła, pozostaje do tego:
- mnóstwo świetnych planet (szczególne dopieszczenie tych bogatych, które w OT nie mogły być po prostu pokazane)
- postaci (Mroczny Lord Sithów/Palpatine to perełka, Qui Gon i Obi-Wan starszy również)
- widowiskowe walki na miecze świetlne (wreszcie wiemy jak wojują profesjonaliści po obu stronach barykady)
- do tego świetna muzyka Williamsa... Który niestety dziś już jest stary, trochę wypalony i czuć to w TFA czy TLJ.
- dodatkowy plus to brak okropnej i wymuszonej do granic poprawności politycznej.
Fabuła w prequelach jest bardziej skomplikowana i mniej jednoznaczna niż schemat: Złe Imperium vs Dobra Rebelia i dlatego nie do wszystkich to trafia. Cóż poradzić?
Pomysłowe, masz wyobraźnię historyczną, ale "Mroczne widmo" jest po prostu kiepskim filmem
Od razu piguły, kiedyś to się kreatywnością nazywało. Piguły to Jar Jar Abrams i Rian Johnson brali jak pisali scenariusze do TFA i TLJ.
Hm, no nie leży scenariuszowo - jest to scenariusz znakomity. A znakomity dlatego, że poprzez nieoczywiste zwroty akcji i granie kanonicznymi postaciami po prostu odświeża wspaniale sagę.Myślę, że kiedyś to docenicie, a film będzie klasykiem po prostu. Druga (chronologicznie pierwsza) trylogia Lucasa była katastrofą pod każdym względem - od scenografii, poprzez scenariusz, grę aktorską, dialogi, przewidywalność akcji itp. Lucas jest wielkim wizjonerem kina, ma genialne pomysły, ale jest niestety kiepskim reżyserem.
Że jak? To co zarzucasz PT to zasłyszane już w świadomości ludzi zwykłe frazesy, które nawet nie mają pokrycia z rzeczywistością. xD Czepianie się scenografii w tych filmach to zbrodnia, którą popełniają ci niemający zielonego pojęcia jak była ona w ogóle tworzona, gorsze dialogi można policzyć na palcach jednej ręki, a aktorstwo jest po prostu różne (jest słabe jak i świetne). Przewidywalność akcji jest zdecydowanie mniejsza niż ta jaka jest w disnejowskich gniotach, gdzie i tak wiemy że każdy przeżyje (scena z Finnem), lub Rey chóralnie uratuje wszystkich.
Najgorszy film z sagi SW to bez wątpienia TFA. A TLJ kontynuuje największe padaki jakie wprowadziły TFA (zniszczenie Nowej Republiki, konflikt na linii Rebelia vs Imperium, stare postaci niszczące swój dorobek z OT). No i obowiązkowo garść poprawności politycznej do obrzygu, całkowite zniszczenie rodziny Skywalkerów (już żaden członek tej rodziny nie może być normalny? Nie dość, że w TFA moim zdaniem wprowadzenie złego wnuka Vadera była dziwnym pomysłem, tak teraz jeszcze Luke'a musieli zniszczyć). I te nowe przesłanie w stylu "Moc dla każdego" - nie pojmuję tego za nic. Moje Star Wars to Jedi i Sithowie oraz reszta zwykłych (świeckich) istot. Tyle. Katastrofą to są Sequele właśnie.
TFA nie docenię nigdy. TLJ trochę jestem w stanie docenić. Głównie za dosyć ciekawe przeprowadzenie wątku Kylo Rena. Ale to za mało, bym uznała ten film za coś więcej niż fanfik. Cieszę się też, że reżyser nie spełnił teorii fanowskich, był to ciekawy element zaskoczenia. No i jeszcze jest jeden plus: Abrams zajmując się epizodem 9 nie będzie mógł skopiować epizodu 6. xD Ale fabuła dalej leży, wątki są zwyczajnie poszatkowane, scenografia to ciągle to samo co w OT plus niewykorzystane do bólu Canto Bight. Bieda... A konflikt swoimi rozmiarami jest zbyt maleńki by ogarniać całą galaktykę.
Poprawność polityczna Cię mierzi? No ale przecież w filmach Lucasa zawsze jej było sporo. Jego autorska trylogia jest apoteozą tych wartości - demokracji, republiki, wolności, równości etc. Może nie zrozumiałaś przekazu. Różnorodność form inteligentnego życia w kosmosie to jest ideał z panteonu poprawności politycznej, w kanonicznej trylogii występują zróżnicowania rasowa etc. Chybiony zarzut, a właściwie samobójczy retorycznie zarzut. jakie niszczenie Skywalkerów - to jest saga rodzinna, wszyscy mają być świetliści i wspaniali, bo takie jest Twoje życzenie? Toż by to dopiero była nuda. Kreacja Hamila w tym filmie to jest czysta rewelacja. Scenografię oceniam przez pryzmat mojej wrażliwości (zapewne przy Twojej jest ona nikła), ale nie cofam zdania - w autorskiej trylogii Lucasa jest cukierkowata katastrofa.
Znam jednego cukiernika, ale zbyt go lubię żeby go obarczać papierkową robotą.^^
Wielka szkoda, mogłabyś tym prostym sposobem zadowolić fanów sagi i zapisać się w historii kinematografii.
"Chybiony zarzut, a właściwie samobójczy retorycznie zarzut." Rozbawiłeś mnie tym. Podobnie jak twoją olbrzymią aprobatą dla tego, że Luke staje się nieudacznikiem. xD Błagam, nawet sam aktor tego nie akceptuje...
A to co jest w tym poście to co?
http://www.filmweb.pl/film/Gwiezdne+wojny%3A+Ostatni+Jedi-2017-671049/discussion /Bardzo+dobry+film+propagandowy.,2959359
Sam pewien pisarz SF (David Brin) zarzucał często sadze Star Wars, że jest zbyt "konserwatywna". Utrwala np. klasowe stereotypy, bo główną rolę mają Wybrańcy Mocy, księżniczki i imperatorzy, a reszta postaci jest ciemną masą. Sęk w tym, że ja to uwielbiałam, bo miało typowo baśniowy charakter "co mnie obchodzili zwyczajni ludzie", jak konflikt tyczy się magicznych rzeczy? Zwyczajny człowiek musiał się oznaczyć świetnym charakterem by być zauważonym jak Han Solo inaczej ginął niczym małżeństwo Larsów. Wprowadzając tak radykalną zmianę jak "moc dla każdego" to zwyczajne rujnowanie koncepcji Mocy jaką znamy z wcześniejszych filmów. I choć sam pan Brin powinien być zadowolony zwłaszcza z końcówki TLJ, tak nie zmienia faktu, że ma ona wymiar taki jaki ma. Czyli dla mnie nie do zaakceptowania.
Tym tematem kończę dyskusję, mamy zbyt inne podejście do SW by się razem przekomarzać.
Naprawdę uważasz, że rola Luke'a, amerykańskiego chłopca ze świetlistym uśmiechem była ciekawsza aktorsko od tego, co Hamil zrobił w ostatnim filmie? czasem aktorzy nie mają samoświadomości artystycznej, wybory aktorskie Hamila niestety to potwierdzają. To dobrze, że został tak dobrze w tym filmie poprowadzony przez reżysera. Nie bardzo rozumiem, co Cię rozbawiło, być może jesteś autoironiczna - podziwiam tę cechę. Ci wszyscy nadzwyczajni ludzie stają w obronie zwyczajności - oto paradoksalne przesłanie tej sagi. Co Cię obchodzą zwyczajni ludzie? Nie wiem, ale rycerzy Jedi obchodzili - dlatego stanęli w obronie Republiki i - w jakimś sensie - poprawności politycznej i wartości demokratycznych. Możemy nie rozmawiać, ale czasem dobrze jest posłuchać kogoś, kto inaczej od nas myśli.
Zwykli ludzie? A co z kapłankami na planecie której ukrywał się Luke? Przez generacje chroniły (babki, prababki itd.) świątyni jedi i reszty jej zbiorów dopóki dopóty nie zjawiła się niejaka Rey i wraz z duchem Yody zniszczyli to o co chroniły przez pokolenia. LooooL. Tylko nie pisz, że zabrała księgi bo to jest bez znaczenia. Postaw się w sytuacji tych kapłanek. W IX cześć głównym czarnym charakterem będą te właśnie kapłanki, które z rozpaczy przechodzą na Ciemna Stronę mocy i postanawiają zrobić porządek w galaktyce Hahaha.
Cloe jestem odrobinę zawiedziona Twoim podejściem a już tym bardziej podaniem tego postu, który jest stekiem bzdur, za który autor oberwałby ode mnie tak mocno z liścia, że obróciłby się wokół własnej osi z 10 razy.
Nigdy, w żadnym epizodzie nie powiedziano, że Moc jest tylko w wybranych osobnikach. ZAWSZE mówiono o tym, że ona jest wszędzie i we wszystkim. Zawsze. W prequelach tylko wyjaśniono dlaczego niektórzy mogą z Mocy korzystać (bo mają więcej midichlorianów niż przeciętny mieszkaniec galaktyki). I tak jak słowa Jinna nie zaprzeczały słowom Yody ze sceny na Dagobah, tak w żaden sposób TLJ nie zaprzecza istnieniu midichlorianów.
I zgadzam się z jos_fw , że w SW zawsze była tak „ulubiona” przez wszystkich „poprawność polityczna” (na marginesie, jak jeszcze raz przeczytam o tym to chyba zwymiotuje). Przykład? Ależ proszę – pierwszym jest Leia, która była na bardzo wysokim stanowisku i z resztą miała większe jaja niż nie jeden mężczyzna w tej serii. Następny przykład – jej matka. Mon Mothma, która była jedną z dowodzących rebelią. Wyebmy te bohaterki albo zróbmy z nich bezmózgie mimozy. Bo to, że są silnymi kobietami i są na wysokich stanowiskach to poprawność polityczna. A Ty dlaczego nie siedzisz w kuchni jak przystoi kobiecie tylko się uczysz i chcesz coś osiągnąć? Przecież, to że chcesz być kimś to ta poprawność polityczna. Tak wiem, przytyk osobisty ale chce Ci coś uzmysłowić. Inne przykłady? Ależ proszę – wspominanie o niewolnictwie także dzieci (TFM) czy traktowanie kobiet jak ozdóbki (RotJ). To wszystko jest tą gardzoną przez Ciebie poprawnością polityczną tylko inaczej pokazane w starszych epizodach jest to pokazane na zasadzie, że jest to złe.
Dzedaje mają być krystaliczni? A gdzie w prequelach widzisz krystalicznych Jedi? Już w prequelach pokazano, że oni tacy nie są a w TLJ Luke powiedział to na głos. Bo kto jak nie Jedi określił Anakina marną formą życia. To wg Ciebie jest krystaliczność? No i generalnie wykorzystanie Anakina – on został wyciągnięty z niewolnictwa li tylko dlatego bo był potrzebny dżedajom – no krystaliczność jak diabli.
Cóż... Nie możemy zgadzać się że wszystkim, jesteśmy jednak innymi ludźmi. ;) I tutaj najwidoczniej TLJ nas poróżnił. Szanuję odmienność zdania. Ale dla mnie Sequele to dalej nie "to coś" za co pokochałam 1-6. Epizod 8 oczywiście jest wielokrotnie lepszy od TFA. Ale to dzięki nowościom jakim zaserwował (relacja Rey i Rena), ale z drugiej strony dalej nie ominął błędów poprzednika. I niestety zapewne już nie zdąży. Zwłaszcza, że JJ wraca.
Ale przecież autor tego posta ma rację. Z mojego punktu widzenia. Zawiodłam cię? Trudno. Różnica poglądów. Ale ja z tego samego powodu krytykowałam przecież TFA (pisałam wiele razy o tym), a skoro TLJ ciepri na to samo (zaznaczam nachalną poprawność polityczną w lewicowym wydaniu, a nie poprawność polityczną ogólnie) to też muszę o tym napisać. Być może nie popieram tego co zwyczajnie jest modne w dzisiejszej popkulturze. Ale swojego podejścia nie zmienię. Kobiet silnych od filmów oczekuję jak najbardziej (kogoś ala Leia z OT, Sarah Connor z Terminatora), ale to co prezentuje TFA czy TLJ wygląda na typowe "nad siłę". Żadna z tych postaci nie ma nawet własnego charakteru. Są dla samego tła... Mają "robić" za silne, bo tak trzeba.
Wprowadzenie midichlorianów zadecydowało o tym, że Mocą nie może się posługiwać każdy. Owszem ona otacza każdego i jest w każdym, ale nie każdy jest do niej zdolny w posługiwaniu. Wielu skrytykowało ten element z PT właśnie przez ograniczenie używania mocy u istot żywych, a Disney to ignoruje wprowadzając własną koncepcję mocy. Przebudzenia mocy u każdego vs midichloriany? Wybieram midi bez wątpienia. To tak jakby mugole w HP nagle otrzymali zdolność do magii.
Nigdzie nie pisałam o krystalicznych Jedi, sama doceniam PT przez to, że Jedi tacy tam nie są. Nie wiem skąd to wzięłaś. Mówię o tym, że Luke (czy Han, czy żaden inny stary charakter) nie powinien być zszargany. Duże wymagania? Może dla Disneya tak. Ale mówi się trudno.
Eja, eja, ale nigdzie nie było tak, że każdy może używać Mocy, ale bardziej na zasadzie, że każdy może OKAZAĆ się wrażliwym na Moc, co jest moim zdaniem bliżej konceptu OT niż PT, gdzie naukowo sobie każdemu pomierzono poziom Mocy we krwi ;p
W kwestii Mocy założę osobny temat, bo widzę, że coraz więcej nieporozumień i niezrozumienia się pojawia w jej kwestii. Odniosę się za to do poprawności politycznej.
Poprawność polityczna nie jest tożsama z ukazywaniem na ekranie kobiet ani ludzi o innym kolorze skóry. Tu chodzi o głębokie zakorzenienie ideologiczne i skrajne epatowanie nową wizją świata, w którym tradycyjne podziały zostają wywrócone do góry nogami. Gwiezdne Wojny nie były nigdy ideologicznie lewicowe, ba, lewicowy twórcy wytykali im utrwalanie klasowych stereotypów. Władzę i potęgę się dziedziczy (ród Skywalkerów), ewentualnie przekazywana jest wybrańcom, a za losy Galaktyki odpowiadają księżniczki, imperatorzy i ludzie o określonej krwi - pochodzący z danego rodu silnego Mocą. Disney to wszystko wywrócił.
U Disneya wyraźnie podkreślona jest obecność na ekranie ludzi wszystkich ras w podobnych proporcjach, pełno tam czarnoskórych i Azjatów, wrzuconych do filmu tylko dla politycznej poprawności. Bo przecież główni bohaterowie SW nie mogą być biali, oni muszą być biali, czarni i żółci, bo inaczej mielibyśmy do czynienia z białą supremacją. W związku z czym role białych należy ograniczyć, a dać pole do popisu historycznie uciskanym mniejszościom. Przecież to sytuacja żywcem wyjęta z międzywojennych tekstów kulturowych marksistów, którzy dokładnie tak to zaplanowali.
Wśród płci zachowano parytet - co drugi pilot to kobieta. Jakoby pchanie kobiet na wojnę było świetnym pomysłem, bo to równouprawnienie! Uciskana historycznie płeć, czyli kobiety, zyskuje więc kosztem mężczyzn. Celem jest zaszczepienie w widzu myślenia, że kobiety z tradycyjnie męskimi cechami i zachowaniami nie są czymś dziwnym, ale normalnym. Kiedyś walcząca kobieta była wyjątkiem potwierdzającym regułę, czymś dziwnym i nienaturalnym. Teraz ma być takim samym standardem jak walczący mężczyzna. Najbardziej skrajnym przykładem jest szturmowiec-kobieta w TFA (i nie mam na myśli Phasmy). Kilkadziesiąt lat temu wzbudziłby on śmiech. Teraz jest to takie "postępowe". Różnice między płciami mają zostać zatarte. Zwykle mężczyzna ratował kobietę. W TFA to Rey ratuje Finna... i "przestań trzymać mnie za rękę!"
Szczytem lewicowej propagandy w TLJ jest scena w Canto Bight. Po raz pierwszy w trylogii pokazano ludzi bogatych, z komentarzem, że to są "źli ludzie!". Źli kapitaliści zabawiający się w kasynie, wyzyskujący małe dzieci i znęcający się nad zwierzątkami. Jawna sugestia, że ludzie nie powinni wykorzystywać zwierząt dla rozrywki, np. w cyrku. Bo zwierzęta też chcą być wolne i szczęśliwe. Skrajnie lewicowa postawa, która jest przeciwna stawiania człowieka ponad innymi gatunkami, co jest zgodne np. z chrześcijaństwem. Zadowolenie widza ma wzbudzić scena, w którym uciskane zwierzątka niszczą własność i piękne rzeczy owych burżujów. Niszczenie tego, co bogate i piękne przez uciskane zwierzęta. Nosz ku*wa. Oczywiście uwolnienie zwierzaków, mimo że jest czymś skandalicznym, bo są one czyjąś własnością, jest pokazane jako wspaniałe zachowanie. Zwykła propaganda.
Nie było takich rzeczy w sadze 1-6. To były normalne filmy.
Nie żaden bełkot. Tylko cała prawda.
Marksiści piorą mózgi dzieciom, a ty tego nie widzisz. I to prawie we wszystkich filmach.
Zobacz sobie na teksy piosenek z filmów dla dzieci z przed 20 lat, a teraz.
Najlepszy przykład to piosenka z Frozen "Let It Go". Gdzie uczą dzieci, że nie ma dobra i zła, że mogą robić na co tylko mają ochotę.
Co do TLJ to po dobrej stronie dowodziły same kobiety, a wszyscy mężczyźni to nieudacznicy. W Najwyższym Porządku prawie sami biali mężczyźni. Oglądnij film jeszcze raz i zobacz jak kolorowo i różnorodnie wśród rebeliantów, a jak wygląda NP . Naprawdę jesteś taka naiwna i myślisz, że to przypadek? I to nie tylko w tym filmie tak jest.
I pomyśleć, że jeszcze niedawno wyglądało to w Disneyu zupełnie inaczej. Najlepszym przykładem jest Król Lew. Simba trafia do nihilistów Simona i Pumby, których głównym celem życia jest relaks, przyjemność i dobra zabawa - hakuna matata, znaczy "nie martw się". Nie przejmuj się, tylko ciesz się przyjemnościami. Jednak film krytykuje to podejście, przypominając Simbie, że jest KRÓLEM. "Pamiętaj, kim jesteś", "Jesteś synem Mufasy". Musisz wziąć odpowiedzialność za swój lud przez sam fakt bycia synem kogoś, a nie z własnego wyboru. Bo nie wszystko można wybrać.
Skaza, czyli czarny charakter, doprowadził Lwią Skałę do ruiny. Jakim sposobem? Ano prostym. Wpuścił do krainy lwów hieny, żeby "razem budować nową, świetlaną przyszłość". Tylko że lwy i hieny do siebie nie pasują. Ponadto hieny nie chciały polować (czytaj: pracować) i wszystko spadło na lwice. Dopiero Simba wypędził hieny z Lwiej Krainy przywracając dawną chwałę xD Zabawne, że to dzisiaj "Król Lew" nie został określony mianem filmu obrzydliwego, rasistowskiego i ksenofobicznego.
Takie czasy, co pan poradzisz.
Najlepiej to widać w porównaniu starej, pięknej tradycyjnej animacji Disneya "Pięknej i Bestii" z jego poprawno-lewackim remakiem aktorskim z tego roku. Niby to samo, a jak niebo i ziemia.
Nie rozumiem o co ci chodzi z tymi hienami i lwami.
Ludzie nie łączą sie masowo stadnie w pary z innymi gatunkami, więc nie ma żadnego zachwiania równowagi. Nie, nikt nie nadaje zwierząt praw większych niż ludziom, co najwyżej pewne organy zwracają uwagę na pewne przypadki. Wciaż zbiera żniwo leckeważaąca mentalnośc twoich umyslowych kuzynów, tylko że bardziej wybrakowanych intelektualnie jak jakze wspaniałe ludzkie istoty w postaci przeciętnego przechlanego ze wsi janusza, który nie szczepi psa, kopnie dla rozrywki i trzyma na stalowym łancu w pełnym mrozie w zimę na zewnątrz.
jeżeli zachiwaniem równowagi jest dla ciebie istnienie instytucji od walki z przemocą wobec zwierząt, zawód weterynarza, czy większościowe podejście ludzi do zwierząt sprzeczne z twoim jakże "tradycyjnym" podejściem to problem jest z tobą, nie z tym światem.
Jak mi sie TLJ bardzo średnio podobał tak propagowanie szacunku do zwierząt od najmłodszych na propsie, a groteskowych ból d, osób twojego pokroju to tylko piękna klamra pokazująca słuszność tak obranej drogi.
Większy ból dupy mają chyba fani ostatniego Jedi. Noty wszędzie spadają, a tutaj jedynie takie posty od nich:
"Dla wszystkich oburzonych 8 epizodem psychofanów, przypominam idiotyzmy starej trylogii", albo "Jak strasznie marudzą i bredzą ci "prawdziwi fani" ewentualnie ten na którym teraz piszemy.
Ludzie mają prawo nie lubić tego filmu. Mają prawo wylewać żale i go krytykować. A mają też za co i to z wielu przyczyn. Zabronisz? Bo jak widzę większość ulubieńców Disneya do hejtowania nowej trylogii Lucasa stawała pierwsza w kolejce. Hipokryzja.
Co do zwięrząt. Film wyraznie ukazuje znęcanie się nad nimi, a to, że taka postawa jest normalna, tradycyjna, czy ludzka to już nie przeforsujesz. Zwierzęta, czy nie, w naszej kulturze propaguje się raczej szacunek do nich i zadawanie niepotrzebnego bólu nie jest uznawane za cokolwiek normalnego i proponuje poczytać jak zaczynała częśc seryjnych morderców- jak np znany "Iceman" Kuklinśki.
Nauka już dawno potwierdza, że co bardziej rozwinięte ssaki, odczuwają ból, a także formują sie we własne społeczności, bardzo złożone, co jest poza pojmowaniem statystycznego janusza- polecam poczytać o delfinach choćby.
"która jest przeciwna stawiania człowieka ponad innymi gatunkami, co jest zgodne np. z chrześcijaństwem." Chłopie, znęcanie się nad zwierzętami jest przeciwstawne z jakimś, moralnym kodem kulturowym? Przeczytałeś się dokładnie? Bo tak zabrzmiałeś i tutaj nie dziwi mnie komentarz hoppci.
Napisze ci więcej. Ta postawa poszanowania człowieka to jest tylko produkt gatunkowego solidaryzmu i identyfikacji z nim - z tym nie mam problemu- i o ile idea człowieczeństwa jest piękna, to czai się za nią pewien problemy, który pięknie uwidocznił twój post.
Ludzie ego rozpychające sie do granic absurdu. Zobrazuje ci to tak. Jak kiedyś w ziemie przypieprzy kosmiczne Chtulhu, to naprawdę będzie miał głęboko twoje deklarację praw człowieka, wierzenie ludzi, prawo ziemskie itd.
Rozumiesz do czego zmierzam? Będziesz dla niego stanowił taki majestat jaki dla ciebie stanowią zwierzęta. No i nie udowodnisz mu, że nie ma racji bo będziesz miał dla niego taka wartosć jak dla ciebie mrówka. Dalej uważasz, że pycha gatunkowa i lekceważnie innych istnień to taka piękna cecha?
Już nie wspominam o tym, że o ile idee człowieczeństwa są piękne, to niestety niewymierne do końca i dość nieralistyczne w 100%. Część ludzi faktycznie prezentuje sobą coś więcej, a częśc tylko otworzy gębę i wychodzi, że chcą tylko żreć, srać i ruchać, nic ich w życiu nie obchodzi. Po prostu unoszę się w ekstazie duchowej, kotempluje człowieczeństwo jak mam przyjemność dzielić przestrzeń z przeciętnym sebą i karyną.
Dziękuję :) właśnie to mnie najbardziej wkurzyło w tym komentarzu. Oraz to jak odniósł się do kwestii dzieci.
Generalnie jego post był dla mnie stekiem bzdur człowieka, który ma się za nie wiadomo kogo. Zero poszanowania dla kogoś kto nie jest biały i do tego mężczyzną. Bo w jego mniemaniu chyba tylko oni zasługują na szacunek, na wysoką pozycję społeczną itp. Dla mnie każdy kto reprezentuję taką postawę jak on wobec każdej istoty żywej jest zerem.
XDXDXDXDXDXD
Bawią mnie ludzie, którzy słysząc brutalną prawdę o dzisiejszym przemyśle rozrywkowym (i nie tylko) tak bardzo się bulwersują.
Ach, widzę, że ktoś się straszliwie oburzył moją wypowiedzią :D Proszę o uspokojenie się i przeczytanie mojej odpowiedzi.
Kwestia dzieci. Zobaczmy, co napisałem. Cytuję:
"Źli kapitaliści zabawiający się w kasynie, wyzyskujący małe dzieci i znęcający się nad zwierzątkami."
Czy mój tekst jest sugestią, że NALEŻY wyzyskiwać małe dzieci i przemocą zmuszać je do pracy? Nie! Jest stwierdzeniem, że film sugeruje, że bogaci ludzie są niemoralni i zepsuci i męczą dzieci. A to wpisuje się w marksistowską teorię walki klas, w której burżuazja jest wrogiem. W Canto Bight była jedyna "burżuazja" występująca w ST. I wprost powiedziane, że "to są źli ludzie, Finn'. W dodatku męczący zwierzęta i dzieci. Poza tym patrząc historycznie zauważam, że praca dzieci w Europie przestała mieć miejsce nie na skutek ustawodawstwa socjalnego, lecz przede wszystkim kapitalizmu - doprowadził on w XIX wieku do takiego wzrostu dobrobytu klas niższych, że dzieci przestały być posyłane do pracy przez rodziców, którzy byli w stanie jako tako zawiązać koniec z końcem. W momencie wprowadzenia zakazu pracy dzieci w zasadzie już żadne nie pracowało (ułamek procenta). To taka ciekawostka historyczna ;)
"Zero poszanowania dla kogoś kto nie jest biały i do tego mężczyzną" - dlaczego uważasz, że nie mam poszanowania dla innych ludzi? Ja nie krytykuję ludzi o innym kolorze skóry, bo są innego koloru. Ba, ja ich w ogóle nie krytykuję. Moja krytyka odnosi się do decyzji twórców, którzy celowo umieszczają tam takich tylko z powodu koloru skóry. Inny niż biały aktor w pewnych sytuacjach ma WIĘKSZE szanse na angaż. I nie mówi mi, że zmyślam, snuję teorie spiskowe czy też żyję w oszołomskich urojeniach. Kwestia DYSKRYMINACJI BIAŁYCH jest uregulowana prawnie w kodeksach uniwersytetów amerykańskich, co kulturowi marksiści nazwali "pozytywną afirmacją mniejszości" (!) Czyli osoba czarnoskóra w przypadku posiadania takiej samej ilości punktów co biała ma 100-procentowe szanse na dostanie angażu, tylko dlatego, że jest czarna. Z czego to wynika? Z marksizmu. Klasyczny marksizm tworzył konflikt między burżuazją a proletariatem, marksizm kulturowy między uprzywilejowanymi a pokrzywdzonymi. Klasa pracująca zastąpiona "mniejszością", która jest uciskana. Skoro człowiek biały jest oprawcą, rozwiązaniem jest różnorodność rasowa. To widzimy w Star Wars właśnie i na amerykańskich uczelniach. Zmyślam? Nie. Przedstawiam fakty. Jedyne, co możesz zrobić, to zgodzić się ze mną albo z marksistami. Albo zakładamy, że ludzie są równi (co zapewnia chrześcijańska koncepcja jednostki ludzkiej), albo dajemy przywileje mniejszością. Ja wybieram równość.
Promowanie delikatnych z natury kobiet w filmach o wojnie uważam za absurd. Star Wars zapewniło im parytet - kobiet-pilotów jest tyle samo, co mężczyzn. Czy to dobrze? Nie. Uważam parytety za kiepski pomysł i dyskryminację mężczyzn. Kiedy w Niemczech rządził Adolf Hitler, wprowadził ustawodawstwo, zgodnie z którym na uniwersytetach nie mogło być więcej niż 50% Żydów. Obecnie feministki wprowadzają ustawodawstwo, zgodnie z którym na listach wyborczych (czy też w SW: w kokpitach) nie może być więcej niż 50% mężczyzn. Toż to absurd ;p
Dawniej kobieta w filmie akcji była czymś wielkim, wyjątkowym. Np. Mulan, Sara Connor, Elen Ripley. Kobiety o męskich cechach, które udowadniały, że płeć piękna również może je posiadać. Były wyjątkami, czymś niesamowitym na tle innych przedstawicielek swojej płci. Obecnie nie są już czymś wyjątkowym, bo z walczących kobiet robi się standard taki sam jakim są walczący mężczyźni. Celem jest oczywiście zatarcie tradycyjnych ról społecznych i różnic między płciami. A one istnieją. Czy też nie istnieją i to feministki mają rację? Rey na tle mężczyzn stanowiących tło w Ruchu Oporu byłaby szczególna. Jako kobieta. Teraz nie jest, bo tam połowa ludzi to kobiety...
Ostatnia kwestia to zwierzęta. Nie popieram torturowania zwierząt ani niszczenia przyrody. Obawiam się o wyginięcie gatunków i stan środowiska. Naprawdę. Ale z zupełnie innego powodu niż ty. Twoja krytyka skierowana w moją stronę wynikała głównie z niezrozumienia, ale w tej kwestii różnimy się fundamentalnie. Zacytuję:
"Człowiek jest li tylko częścią ekosystemu." Nie. Traktujesz człowieka, jako jeden z wielu organizmów zamieszkujących nasza planetę. Zamieszkuje ją tak jak goryle, zebry czy lwy. I jest "częścią ekosystemu". Twoim zdaniem nie mamy moralnego prawa twierdzić, że człowiek z jakiegoś powodu ma większe prawa niż inne gatunki. Otóż... ma. Człowiek i jego dobro jest CELEM, a ekosystem jest tylko ŚRODKIEM to osiągnięcia tego celu. Cała Ziemia istnieje dla dobra CZŁOWIEKA i nie jest wartością samą w sobie. Jest cenna dlatego, że jest dla nas użyteczna. Tak, jestem przerażony faktem, że pszczoły mogą wyginąć. Ale nie dlatego, że kocham pszczoły, ale dlatego, że są potrzebne człowiekowi. Bez nich sytuacja ludzkości stałaby się katastrofalna. Nie tylko kwestia użyteczności jest istotna. Liczy się również kwestia kultury i estetyki. Bardzo żal mi amerykańskich bizonów. Dlaczego? Bo są piękne. Wpisane w krajobraz Ameryki. Ale znów - one nie są dla mnie wartością samą w sobie jako żywe stworzenia, lecz czymś pięknym, co może służyć człowiekowi właśnie swoim pięknem. Coś, co może być podziwiane.
Zgodnie z twoją logiką, powinniśmy zakazać hodowli zwierząt futerkowych, co zniszczyłoby ważną dla nas gałąź gospodarki. Ale co tam, zwierzątka są ważniejsze niż gospodarka (czyli człowiek). No cóż. Ja jestem antropocentrystą i stawiam człowieka w centrum wszechświata.
Szczęśliwego Nowego Roku! Ale serio aż taki foch, żeby mnie ze znajomych wyrzucać :P
Nie pogrążaj się. I tak wyrzuciłam cię ze znajomych.
Człowiek jest jednym z gatunków zamieszkujących tą planetę, którą niszczą. Nic tego nie usprawiedliwia.
Kobieta to też człowiek - tak wiem, dla Ciebie to strasznie trudna prawda. I tak ma prawo walczyć o to w co wierzy. I ma prawo do tego by być przywódcą czy to w wojsku czy być głową państwa.
I tak powinniśmy zakazać hodowli zwierząt futerkowych. Nie jesteśmy jaskiniowcami by ubierać się w skórę innych zwierząt - próżność do granic możliwości. Mamy inny wybór.
I nie udowadniaj, ze kochasz zwierzęta bo tekstem o hodowli zwierząt futerkowych jak i tekstem o cyrkach zaprzeczasz temu. Wykorzystywanie zwierząt by próżność ludzka sięgała zenitu jest obrzydliwe.
Meh. To uczucie, kiedy piszesz merytoryczny komentarz, a w odpowiedzi otrzymujesz emocjonalny wrzask dziecka opierający się na twierdzeniu, że "nie masz racji bo nie!" i absolutnie BŁĘDNEJ interpretacji tekstu.
Człowiek niszczący planetę? Człowiek ją eksploatuje dla swojego dobra, dzięki czemu masz gdzie mieszkać. Po to jest ta planeta, żeby ją wykorzystać. Drzewo jest przede wszystkim po to, żeby je ściąć i zyskać surowiec. I TAK, uważam, że drzew należy sadzić jak najwięcej. Zdziwiona? Należy je sadzić, żeby tego surowca nigdy nam nie zabrakło. Celem jest dobro CZŁOWIEKA.
Kobiety walczące na wojnie. Piękny koncept. Jakoś nadal będę "szowinistą" i nie wyrażę ubolewania nad tym, że pod Verdun zginęło 700 tysięcy mężczyzn, a ich kobiety przetrwały w domach. Mężczyzna broniący swoim ramieniem rodziny... takie to zaściankowe. Wyślijmy kobiety na wojnę. Niech też zginą. Uważam, że kobiety są lepsze od mężczyzn, ale to zależy, jakie przyjmiemy kryteria "lepszości". Ta kwestia nie ma tu znaczenia i nie wiem, dlaczego ją poruszasz. Ja piszę o poprawności politycznej.
Zwierzęta futerkowe. Skoro człowiek twoim zdaniem nie jest nadrzędny względem innych istot, to powinniśmy również zakazać krawatów z jedwabiu, bo to wyzysk jedwabników, miodu, bo to dzieło pszczół, i wełny, bo biedne owieczki. Chodźmy wszyscy, ku*wa, w poliestrze. Ale zaraz zaraz... poliester jest sztuczny, plastikowy, nieekologiczny. No to chodźmy nago albo zabijmy się. I zalegalizujmy aborcje bez ograniczeń, będzie mniej tych nędznych ludzi-szkodników.
Nie kocham zwierząt, ale je lubię, bo mogę je oglądać i są dla nas użyteczne. I właśnie dlatego powinniśmy zadbać o to, żeby gatunki nie wyginęły. Dla dobra ludzkości. Tylko i wyłącznie.
Jedwabników, pszczół czy owiec nie zabija się by pozyskać jedwab, miód czy wełnę. Lisy czy inne zwierzęta futerkowe są zabijane by pozyskać z nich skórę z futrem i to dla próżności ludzkiej. Bez tego można się obejść.
Poliester nie jest jedynym materiałem z jakich tworzy się materiał na ubrania.
Nie mam nic przeciwko aborcji o ile nie jest ona wynikiem czyjejś zachcianki (bo np. był seksik bez zabezpieczeń bo to takie niewygodne a potem skrobanka bo o jesu dziecko mi karierę czy figurę popsuje). Wolę aborcję niż cierpienie dziecka, które umrze w ciągu co najwyżej doby w cierpieniach. Jeśli ktoś decyduje się na to by urodzić dziecko, które i tak umrze właśnie w cierpieniach, bo chce je przytulić to jest dla mnie totalnym egoistą.
Nie będę rozmawiać o wyższości kobiet nad mężczyznami i odwrotnie - szanujmy się ot co. Obie płci są potrzebne i każda ma wady i zalety.
"Obie płci są potrzebne i każda ma wady i zalety." - zgadzam się. I właśnie o to chodzi. Każda płeć ma swoje wady i zalety. Lewicowa doktryna głosi jednak, że tak nie jest, albowiem obie płci są takie same i poza tym są bardziej kwestią kultury i obyczajów, a nie biologii. Największą zaletą kobiet na pewno nie jest jednak siła fizyczna i chęć zabijania wrogów tak potrzebna na wojnie. Ona wynika z testosteronu, którego kobiety mają mniej. Proste. Dlatego w każdej kulturze jaka powstała to mężczyzna jest wojownikiem. Dlaczego więc tak bardzo Disney epatuje kobietami-żołnierzami? Z przyczyn poprawności politycznej, którą ja tutaj krytykuję.
Tak się składa, że jestem zainteresowany modą i poniekąd również krawiectwem, więc wiem, że żaden sztuczny materiał nie dorówna tym naturalnym. Poliester i wiskoza wbrew pozorom są jednymi z lepszych materiałów sztucznych, ale tylko z wełny da się zrobić wysokogatunkowy garnitur. Nie ma innej opcji. Czyli trzeba ogolić owieczkę. I bardzo dobrze - bo po to te owieczki istnieją, żebyśmy mogli je wykorzystywać dla naszego dobra. W tym przypadku do produkcji ubrań.
Ale dlaczego uważasz, że śmierć zwierzątka futerkowego jest czymś złym? Wytłumacz mi to na płaszczyźnie filozoficznej. Utylitarny argument cierpienia nie ma tu zastosowania, bo zwierzęta są zabijane w sposób humanitarny. Nie mają woli, lecz instynkty, więc kres życia zwierzęcia nie jest jego cierpieniem "psychicznym" ani fizycznym. Kończymy życie, ale dzięki temu, że te zwierzęta są nam potrzebne na futra, gatunek trwa - są mnożone, żeby zostać wykorzystane po raz kolejny. Zyskuje ludzkość.
Jeśli chodzi o kobiety walczące przedstawione w SW. Ty to tak ująłeś jakby były tylko same kobiety. A było ich tam raptem kilka. Więc gdzie to epatowanie? A co jeśli nie było innego wyjścia? I nie rozumiesz, że one mogły to robić i zrobiły to z własnej i nie przymuszonej woli?
Cały czas podkreślam, że zabijanie zwierząt dla próżności jest złem. I nie ważne czy są to zwierzęta hodowlane czy zabijanie słoni dla ich kłów by robić ozdoby, krokodyli na paski, buty czy torebki. Bez tego możemy istnieć, żyć - to jest zbędne. I nie wiem co tu jest do nie rozumienia. I jeśli uważasz, że te zwierzęta są zawsze zabijane w sposób humanitarny to żyjesz w bańce. Bo tak nie jest. Wielu hodowców zabija je tak by było jak najtaniej a to nie ma nic wspólnego z humanitarnością. I sorka, pie** farmazonów mówiąc, że one nie czują cierpienia czy bólu. Ludzkość nie ma prawa tego robić dla swojej próżności. Nie ma. Ktoś tu Ci dał piękne porównanie z kosmitami, którzy by zabijali ludzi z podobnych powódek jak wg Ciebie mają prawo ludzie. Byłoby to wg Ciebie ok? Patrząc z Twojego punktu widzenia tak. Nie jest powiedziane, że jesteśmy najlepiej rozwiniętym gatunkiem w kosmosie. I jakiś kosmita może mieć taki sam punkt widzenia względem ludzi jak Ty względem zwierząt. Podoba Ci się taki scenariusz? Chciałbyś być obdarty ze skóry (i nie ważne czy humanitarnie czy nie) bo jakiś tam alien miał piękną kurteczkę z Ciebie bo ma taki kaprys, choć ma też inny wybór ale on chce koniecznie mieć kurteczkę z Ciebie by się lansować na salonach?
A dołączę się do dyskusji . Zgadza sie , zwierzęta nie są zabijane ( w wielu przypadkach ) humanitarnie , powiem więcej utrzymywane są w nie ludzkich warunkach ( Fermy kurze wielkich korporacji dla przykładu ) ale chcąc poprawić los zwierząt ( które nie odczują zmiany w rozumieniu ludzkim ) musimy pogorszyć los ludzi ( utworzenie raju dla ludzi czy zwierząt jest nie możliwe , polecam Folwark Zwierzęcy , : ) wszystkie koszty zwiazane z poprawą życia zwierząt spadną na ludzi ( na pracowników , na rodziny , dzisiaj wszystko jest ze sobą powiązane i niestety trzeba by było wybierać ludzie czy zwierzęta ) . Na przykład usunięcie produkcji z zwierząt hodowlany sprawi że setki osób stracą prace być może jedyne żródło utrzymania siebie i rodziny( i tak glód jest obecny w wielu krajach a to jeszcze by powiększyło problem a jeszcze zwierzęta miały by gorzej bo głodny człowiek nie miałby wyboru dla przykładu : Ostatni "stary" żubr został zjedzony tuż po zakończeniu Wielkiej Wojny gdzie był duży głód w całej Europie to samo by spotkało te zwierzęta które byśmy "uratowali" i nie nie przesadzam ) , zwierzęta sobie poradzą pójdą upolują ich życie jest proste bo tak zostały stworzone są nie skomplikowane a człowiek jako istota rozumna jest obarczona problemami( węzłami gordyjskimi które na tym świecie nigdy się nie rozwiążą jako symboliczna kara którą mamy za "nieposłuszeństwo ") które nisze istoty nie są w stanie zrozumieć . Problem jest złożony zawsze jest przyczyna i skutek , żeby zmienić sposób hodowli zwierząt ( czy nawet jego zakazu( dla futra ) trzeba najpierw sprawić żeby ludzie żyli nie obawiając się o własny los .
"Ale dlaczego uważasz, że śmierć zwierzątka futerkowego jest czymś złym? Wytłumacz mi to na płaszczyźnie filozoficznej"
Zabawy w filozofa ciąg dalszy... Masz świadomośc, że zniszczenie twojego istnienia na płaszczyznie filozoficznej też nie musi być niczym złym? O tym mówić choćby nihilizm egzystencjalny, a w literaturze pulpowej to pięknie takich ludzi jak ty kontrował Lovecraft.
Wiem strasznie antychrześcijańskie wzorce myślowe.... ale na pewno bardziej uczciwe intelektualnie i obiektywne od humanocentryzmu, który jak widać nakręca w myśleniu takich jak ty istną karuzela sp*****.