Obiecałem sobie, że więcej tematów już tu nie bedę zakładał. Ale cóz byłyby warte obietnice, gdyby ich nie łamano. Cóż warte by były konwencje, gdyby ich nie druzgotano. Jestem zdumiony faktem, że najlepszy film w sadze "Gwiezdne wojny" od czasów "Imperium kontratakuje" zbiera tak srogie baty od miłośników i fanatyków. W tej chwili osiągnął poziom 7.3, czyli identyczny z "Mrocznym widem" Lucasa - koszmarem który nie powinien mieć oceny wyższej niż 5.0. Nie żebym się za mocno przejmował gawiedzią filmwebową, która ocenia generalnie bzdurnie, ale dostaliście dokładnie to, co chcieliście, do diabła - po krytykach "Przebudzenia mocy" - zero oczywistości, zero prostych rozwiązań, fabuła zbudowana na paradoksach, postacie grające wbrew sobie, ale zarazem zgodnie z paradygmatem. Film - szktaułka, film przemyślany, ale nie - fala głupiego hejtu, konserwatyzmu (dziwnego - po krytyce Przebudzenia), nie pojmuję. Przykro mi
Prawda jest taka, że zwierzęta służą ludziom. Człowiek jako ich pan powinien do nich odnosić się z szacunkiem. Nie maltretować ich, nie torturować.
Ale to co ostatni Jedi mi wpaja (choćby w scenie z Chewbaccą) to coś w stylu "nie jedz kurczaków! Są takie urocze i mają prawo do życia ty podły mięsożerco!!1". Co więcej. Koniki mają być wolne, więc dżokeje to podli ludzie, bo wykorzystują zwierzęta. Luke zjadający rybę i pijący mleko ma w nas wzbudzać odrazę. A liski oczywiście są mądrzejsze od ras rozumnych i pomagają Rebeliantom w ucieczce.
Jako, że już gówniakiem nie jestem i swoje przeżyłem to wiem, że to zwykłe bzdury. Czym innym zaskarbić dzieciaka zwierzątkami, a czym innym popularną na zachodzie propagandą. Weganizm czy wegetarianizm jest spoko, ale nie kiedy ma podłoże ideologiczne, no i wtedy gdy durne małolaty potrzebujące wapnia się za to biorą. A to nie jedyny "lewacki" element w tym gniocie.
"A liski oczywiście są mądrzejsze od ras rozumnych i pomagają Rebeliantom w ucieczce. " - zwierzęta mają pewne zmysły lepsze od nas i potrafią znaleźć pewne rzeczy, których my nie potrafimy (ewolucja i te sprawy, no chyba, że teoria ewolucji to dla Ciebie także lewacka propaganda). Także to, że liski potrafiły znaleźć szczelinę w stercie kamieni wcale mnie nie dziwi i nie widzę w tym "lewackiej propagandy" ani "poprawności politycznej".
"Luke zjadający rybę i pijący mleko ma w nas wzbudzać odrazę." - Ty tak serio? Bo wiesz, niebieskie mleko pojawia się w każdej trylogii. Ot pokazano skąd ono się bierze. O esu jaka straszna lewacka propaganda. No i te ryby dzizas... normalnie przeginają z tą lewackością i poprawnością polityczną - podobnie jak wszyscy rybacy i osoby lubiące łowić ryby.
Podejrzewam, że niedługo psychologowie odkryją nową jednostkę fobii "lewakofobia" oraz "poprawnosciowfobia".
Sam jestem małpiątkiem na awatarze. XD Rozumiem, że moja rzekoma zarzucona przez ciebie niewiara w teorię ewolucji to zarzut. Na wierzch wypływa "Oj ty taki gupi, zacofany prawak jesteś, średniowiecze katolskie jprdl i podły kapitalista wyzyskiwacz zapewne".
Popieram ewolucję. Tą w świetle konserwatywnym skonstruowaną przez Edmunda Burke'a jeśli o jakiejkolwiek ewolucji mowa. Co do nauki, to wiedz że ciągle rozwija się technologia i to co dziś uznajemy za "prawdę objawioną" skonstruowaną przez niejakiego Darwina jutro może zostać wywrócone do góry nogami. Kiedyś ludzie na 100% wierzyli w płaskość ziemii, ale rozwój technologii dopiero poparł jej kulistość.
Zwierzęta niektóre zmysły mają lepsze od człowieka (kot wzrok, pies węch itd.). Ale nie posiadają rozumu. Dlatego górujemy nad nimi. To nie zwierzątka wybudowały wspaniałe cywilizacje, piękne budowle, kulturę, sztukę. A właśnie my. Ludzie. I nawet oswojone przez nas zwierzęta traktują nas jako kogoś wielkiego.
Z tego co mi wiadomo, nauka nadal popiera teorię ewolucji Darwina. Tak samo jak teorię Einsteina czy Newtona. Mimo swojego wielkiego rozwoju i większego rozumienia tego co nas otacza.
Lisy posiadają coś takiego jak wibrysy - coś co jest niesamowicie czułe na drganie powietrza. No i maja lepszy węch i słuch od nas. Dodam jeszcze, że jeśli zwierzęta dobrze się traktuje to one nawet są gotowe poświęcić dla nas swoje życie. I nie ma w tym nic magicznego. Źle traktujesz zwierze - ono traktuje cię jak wroga, dobrze je traktujesz - jesteś częścią stada, grupy, watachy czy jak to tam zwać.
Ponadto jeśli ktoś myli strach z szacunkiem to pozostaje mi współczuć takiej osobie - bo ma na serio niesamowicie niskie poczucie własnej wartości skoro potrzebuje strachu u słabszych by czuć się kimś.
Nie podoba mi się butna postawa człowieka uważającego się za nie wiadomo kogo. Człowiek jest li tylko częścią ekosystemu. Bez człowieka ekosystem sobie doskonale poradzi a człowiek bez ekosystemu marniutko skończy. Nie zapominajmy też o tym, że wiele gatunków zwierząt jest dużo starszych niż człowiek. I tyle co można powiedzieć o zaebistości istoty ludzkiej. Wiesz, pokora i szacunek wobec innych istot (w tym także ludzi, którzy się od nas różnią np. kolorem skóry) nikomu jeszcze nie zaszkodziły.
A dodam jeszcze coś - wielce prawdopodobne, że te liski (Vulptex) miały silną więź z Mocą.
Przez limit nie byłem w stanie odpowiedzieć wcześniej.
Zostawmy naukę, ja o zwykłym filmie rozmawiam. I o tym co ma w sobie naszpikowane. A naszpikowane jest sporo tego co być zwyczajnie nie powinno jak na film familijny. I bynajmniej nie mówię tu o przemocy, krwii czy seksie. Wiadomo. O propagandę po prostu. Ale nie byle jaką. Taką dość starannie ukrytą i pokazaną w miły sposób. Chociaż to nie pierwszy i nie ostatni raz w Holyłudzie. TLJ to film jeden z wielu.
I tak. Popieram fakt, że człowiek jest w centrum mojego zainteresowania. Najlepiej skonstruowaną istotą na świecie. Źle ci z tym? Czytałem twoją dyskusję z kimś innym i twoje wywody o kosmitach. Szczerze się zaśmiałem, seriously. O wypocinach nijakiego Blablabla (nick adekwatny do tego wypisuje) nawet nie wspomnę, właszcza że sam obraża i prześladuje jedną kobietę na tym forum.
I tak. Istotą zdolną do pięknych i wielkich rzeczy jest człowiek. Na tym polega renesansowy humanizm ot co. 90% rzeczy z których korzystasz na co dzień to dobrodziejstwa cywilizacji. Wytworzone oczywiście przez człowieka.
To marksizm w nowoczesnej odsłonie chce zdegradować rolę człowieka. Zrobić z niego durną maszynę, która jedyne co potrafi to zaspokajać swoje potrzeby. Być zwykłym zwierzęciem, które nawet do pracy nie będzie zdolne i przez to żyje na socjalu, który pochodzi z podatków nałożonych na ciężko pracujących ludzi. Takie rzeczy możemy zobaczyć już na zachodzie. Można to zauważyć choćby u młodych Brytyjczyków, którzy zachowują się gorzej niż zapijaczeni menele spod budki. Owy ideowy marksizm tym się objawia.
Dlatego nie będzie mi nikt wmawiał, że jesteśmy nic nieznaczącym pyłkiem we wszechświecie czy nic nie wartym zwierzakiem wśród ekosystemu. Nikt! Rozumiem, że uważasz siebie za gorszą od zwierząt? Czy może usłyszę znowu zarzut, że jak mój ukochany pies merda mi ogonem na przywitanie (znaczy, że cieszy się na widok pana, który go nakarmi i się z nim pobawi) oznacza strach? Zresztą nawet jeśli uznać ludzi za zwierzęta, to w królestwie zwierząt i tak my rządzimy. Do tego jesteśmy naczelnymi ssakami. Więc tak. Jesteśmy najlepsi. Wybierając między człowiekiem a zwierzęciem ratunek z płonącego pożaru przeznaczyłbym ludziom, nie psu czy kotu mimo że uwielbiam te zwierzęta.
Skąd pomysł, że mam coś do czarnoskórych czy Azjatów? Wręcz przeciwnie. Jestem wolnościowcem. A do tego ogromnym przeciwnikiem jakiegokolwiek niewolnictwa. Nie ważne czy mowa tu ucisku biednych w wydaniu feudalnym, czy ucisku bogatszych przez pasożytniczy socjalizm.
Zwierzęta służą ludziom?
W jakim sensie jakiemuś śmieszkowi z filmwebu służy np tygrys syberyjski?
Jeżeli chodzi o łancuch pokarmowy, to masz świadomosc, że to jest mechanizm bardziej normujący przyrodę jako taką, a historię o tym, że to intecjonalnie zostało tak zaprojektowane przez kogoś, żeby "służyło człowiekowi" to brzmi bardziej jak projekcje ludzkiego ego niż cokolwiek powaznego?
Poza tym ludzie to też zwierzęta, tylko z bardziej rozwinietymi mózgami o to co. Co innego, że po masie ludzi tego nie widać xd
Co do ublubienców Disneya, nie do mnie z tym. Dla mnie ten film to 6/10, mam mu wiele do zarzucenia, ale jak widże projekcje prawactwa, które w krytcye znęcania sie nad zwierzętami widzi diabelstwo i lewactwo to zabieram głos.
Przecież tacy ludzie jak ten szymon, to ten sam rodzaj gości, którzy wygłaszali jakies migonistyczne trololo jak św, tomasz z akwinu od podludzkim pochodzeniu kobiet, tudzież mieli ból d o to, że jednak sie okazało, że ziemia nie jest płaska. Taka samo d piecze jak środowisko naukowe zabiera głos i mówi, że takie i takie zwierze tworzy pewne, prymitywne bo prymitywne ale jednak struktury społeczne.
Pisałeś o budowaniu cywlizacji hoopci, realny, wymiernie duży wpływ na to miało może przy najbardziej poztywnych szacunkach do 5% ludzkości.
Masa ludzie nie potrafi wyciągać nawet wniosków w obrębie własnego życia- ten kraj to idealny przykład xd- a co dopiero mówić o skali globalanej.
Nie odpowiem człowiekowi, który mówi do jakiejkolwiek kobiety "życzę ci byś sobie głupi ryj rozwaliła". Myślisz, że nie wiem co się na tym forum wyrabia?
Subkonto? Nie nie. Fakt, że założyłem go niedawno nic nie znaczy. Choć nie powiem, mam bekę z tego filmwebowego szamba. Ty za to jak widzę masz kilka kont, by oczerniać tę dziewczynę, bo limit występuje. I ty śmiesz nazywać mnie frajerem? Bo w gentlemański sposób bronię kobiety nawet jeśli sam się z nią nie zgadzam? Ty lepiej na siebie spójrz. Jesteś smutny. Zwyczajnie smutny.
Oczywiście, że tygrys syberyjski służy ludziom. Choćby tym, że jako miłośnik przyrody możesz go sobie oglądać w telewizji w jakimś dokumencie i cieszyć się z jego istnienia. Zaspokojona jest potrzeba estetyczna oglądania czegoś, co w naszym mniemaniu jest atrakcyjne. Poza tym zniszczenie tego gatunku mogłoby spowodować trudne do przewidzenia zaburzenia w ekosystemie, dlatego należy zagrożone gatunki chronić. Ale nie chronić dla samego ich istnienia, ale dla dobra CZŁOWIEKA, bo zaburzony ekosystem może się okazać niebezpieczny właśnie dla ludzkości.
"Przecież tacy ludzie jak ten szymon, to ten sam rodzaj gości, którzy wygłaszali jakies migonistyczne trololo jak św, tomasz z akwinu od podludzkim pochodzeniu kobiet, tudzież mieli ból d o to, że jednak sie okazało, że ziemia nie jest płaska." - po pierwsze nie "migonistyczne", ale mizoginistyczne. Postaci Tomasza z Akwinu nie można skreślać przez jego podejście do kobiet, bo jest jednym z najwybitniejszych myślicieli w filozofii państwa i polityki. Ale wracając do sedna, to twoja teza odnośnie mojej osoby jest zupełnie absurdalna. Mizoginizm z definicji oznacza niechęć wobec kobiet i uznawanie ich za istoty gorsze. Ja tego nie robię, bo uważam kobiety za lepsze od mężczyzn. To jednak jest kwestia indywidualna, bo zależy od określenia kryteriów "lepszości". Jako że uważam kobiety za lepsze, to traktuję je inaczej niż mężczyzn, lepiej. Z większą dozą kultury i uprzejmości. Ty tego nie robisz, chociażby wyklinając na forum użytkowniczkę whitdemon, co ten śmieszek nosacz niżej ci wytknął. Więc to ty jesteś mizoginem. Twoja teza nie ma poparcia w faktach, więc jest błędna.
Kwestia kształtu Ziemi jest naukowa. Nauką nie wyjaśnisz, że człowiek jest wyżej w hierarchii od zwierząt. To jest kwestia filozoficzna. A nawet jeśli spróbujesz, to przegrasz - człowiek ma rozum i potrafi go używać do budowania cywilizacji. Zwierzęta tego nie potrafią. To JEST fakt.
"Zabawy w filozofa ciąg dalszy... Masz świadomośc, że zniszczenie twojego istnienia na płaszczyznie filozoficznej też nie musi być niczym złym? O tym mówić choćby nihilizm egzystencjalny." - owszem. Tylko jest to filozofia, którą należy tępić i dyskryminować, żeby nigdy nie stała się powszechnym myśleniem. Nie stanie się, bo jest niszowa, a większość ludzi, którymi tak gardzisz, stoi po stronie dobra, piękna i moralności.
Argumentum ad personam to sobie możesz darować, to co ja pisałem do white demon to jest moja sprawa i skutek jej działalności na innym forum, tego co i do mnie i o mnie pisała na nim , a nie efekt tego, że jest kobietą- facepalm.
"a większość ludzi, którymi tak gardzisz, stoi po stronie dobra, piękna i moralności" Obsrałem się od tego patosu po sam pas.
Większość ludzi żyje codzienną rutyną gdzie nie na miejsca na wzniosłą gadaninę.
Typowy "chrześcijanin" który kategoryzuje ludzi i szuka wojenki na siłę. Tak gardzę ludzmi, którzy szukaja na siłe konfliktu "my i oni".
Pokonując cie towją własną gównoretoryką, to większośc ludzi szanuje zwierzęta w przeciweństwie od ciebie, tego, który nimi tak gardzi.
Co za niskiej jakości intelektualnej wypowiedź. Nie podajesz argumentów, nie rozwijasz ich, tylko rzucasz krótkimi, jedno-hasłowymi zdaniami, mającymi zdyskredytować mnie, a nie moje poglądy. Przegrywasz dyskusję i chcesz ją zakończyć uderzając we mnie bezpośrednio. Zwykle jestem kulturalny. Ale jak mam być teraz, jeżeli piszesz zwyczajną nieprawdę w stosunku do mnie?
Argument ad personam w moim przypadku był potrzebny, ponieważ obrażasz kobietę w sposób prymitywny i należy to powiedzieć. "A nie efekt tego, że jest kobietą" - mnie nie obchodzi czego to jest efekt, ale samo zjawisko, które jest skandaliczne. Należy je wytknąć i potępić.
"Większość ludzi" zna zasady moralne i się nimi kieruje, stąd przemoc nie jest powszechna, lecz stanowi wynaturzenie. W większości sferach życia społecznego pewne zasady istnieją i są niezbywalne. Ty z tego co widzę zasłaniasz się nihilzmem, dlatego napisałem o tych zasadach i wartościach. Ty ich nie znasz, dlatego mogę w ciebie teraz uderzyć ad personam - skoro podniosłe hasła tak cię bawią, nihilizm traktujesz jako ciekawą propozycję intelektualną, to mogę ciebie jako człowieka ocenić negatywnie.
Jestem agnostykiem, stąd nie bardzo rozumiem nazwanie mnie "chrześcijaninem". To WY dzielicie ludzi i generujecie sztuczne konflikty, czego przykładem będzie propozycja zniszczenia branży futerkowej. Chcecie tego. A że to zniszczy życie wielu ludziom? Was to nie obchodzi. Stosujecie przemoc, żeby osiągnąć swoje cele. A precyzując: chcecie, żeby przemoc państwa stała na straży życia zwierzątek futerkowych.
Sugerujesz mi, że gardzę zwierzętami, co jest nieprawdą i najbardziej zirytowało mnie w twojej dennej "wypowiedzi". Stawianie zwierząt niżej w hierarchii bytów nie oznacza braku szacunku do nich. Szacunek nie jest też równy nie-zabijaniu. Gdybyśmy tak stwierdzili, weganizm musiałby się stać wartością powszechną. Na szczęście nie jest.
Hey :)
Bardzo się cieszę, że film Ci się podobał. Pamiętam, że dobrze mi się z Tobą rozmawiało po premierze "Łotra 1", dlatego chętnie porozmawiam też o "Ostatnim Jedi", bo poza Tobą mało jest użytkowników, którzy nie hejtują wszystkiego dookoła :)
Zacznę od tego, że Ostatni Jedi podobał mi się 100 razy bardziej niż TFA. Do dzisiaj mam opad szczeny i nie mogę zapomnieć o tym co widziałem w kinie. Mam nadzieję, że Disney w kolejnej części jeszcze bardziej rozłoży mnie na łopatki :) Przed seansem miałem mieszane odczucia, recenzenci nie mogli wyjść z zachwytu, a widzowie mieszali film z błotem, bardzo się cieszę, że mam gust zbliżony do recenzentów, bo według mnie Last Jedi jest drugim najlepszym filmem z całej sagi ("Imperium" nadal pozostaje liderem) Rian Johnson przeszedł samego siebie i nie dziwie się, że Disney dał mu do nakręcenia nową trylogię, która ma się rozgrywać w innej galaktyce. On jako jedyny rozumie jak Gwiezdne wojny powinny wyglądać to taki drugi Kershner :) To w jaki sposób przedstawił znaczenie Mocy jest czymś niewyobrażalnym! W gwiezdnych wojnach znów zawitał mistycyzm. Nie zrozum mnie źle w Przebudzeniu też to czułem, ale nikt tak naprawdę nie wiedział kim jest Rey. Zabieg, że jest ona córką zwykłych złomiarzy jest najlepszym z możliwych. Nie musisz być wnuczką Obi-Wana lub mieć potężna krew Skywalkerów by być silny Mocą :) Poza tym Johnson ulepszył samą naturę Mocy, która sam szuka równowagi gdy jest zachwiana. Słowa które wypowiada Snoke do Kylo, że gdy on im silniejszy się staje tym silniejszego przeciwnika spotka na swojej drodze były tak kapitalne, że mało nie spadłem z krzesła :) Również słowa Luke'a, że Moc nie jest czymś co należy do Jedi i nie zniknie nawet gdy ich zabraknie też są absolutnie fenomenalne. Do tego można doliczyć słowa Yody gdy mówił, że książki zawierały mądrości, ale nie są wyznacznikiem ścieżki Jedi i nie zwierają niczego nowego o czym sama już wie. Johnson robi również ukłon do fanów prequeli. Przecież Luke opowiada Rey o Sidousie i o tym, że Jedi byli próżni i odpowiadają za upadek Republiki, a jest to pierwszy taki przypadek w nowej trylogii, tym samym uznaje prequele za kanon. Poza tym Luke chcąc zabić Kylo kieruje se tym co widział w jego mrocznej przyszłości, jest to wyraźne nawiązanie do Anakina, który również przewidywał śmierć Padme, ale nie wiedział, że by jej zapobiec obrał ścieżkę, która właśnie się do tego przyczyniła. Jest to jeden z nielicznych wątków, który podobał mi się w prequelach i cieszę się, że tu było podobnie :) Johnosn puszcza również oczko do fanów gier, wieź Mocy między Kylo i Rey (najlepszy wątek w całym filmie) jest bardzo podobna do więzi między Bastilą a Revanem. Natomiast małe porgi kojarzyły mi się z gizkami występującymi w KotORze. Podczas lądowania na Tatooine zapełniają cały statek tutaj było podobnie, gdy porgi "osiedliły się" w Sokole :D Mój brat zauważył nawet pochylone sylwetki podczas pojedynku Luke'a i Kylo i podczas seansu powiedział do mnie zupełnie jakbym grał w Outcasta :D Takich smaczków jest oczywiście znacznie więcej, ale te jako pierwsze przyszły mi do głowy :) Reżyser idzie o krok dalej niż Abrams, który ukazał tylko konflikt w obozie wroga (dezercja Finna, Kylo rywalizujący z Huxem o względy Snoke'a) Tutaj mamy konflikt w obozie rebelii, a nawet można to nazwać buntem (choć nikt nikogo nie chciał skrzywdzić) Poe, który był średnio zarysowaną postacią w TFA, daje teraz popis niesamowitej charyzmy i niesubordynacji. Ten wątek był również kapitalnym zabiegiem ze strony reżysera, który nie ukazał jednomyślności rebelii w różowych barwach. Nie wiem czemu, większość krytykuje wątek Finna, który musiał udać się do kasyna. Owszem zgodzę się, że nie jest on tak przejmujący jak wątek Kylo-Rey-Luke, ale jest też bardzo potrzebny. Widzimy w końcu ludzi, których nie obchodzi kto wygra w wojnie między Nowym porządkiem a rebelią, tylko bogacą się na niej sprzedażą broni jednej jak i drugiej stronie. To pokazuje, ze bogaci zawsze wyjdą na swoje i będą się bogacić niezależnie od tego która ze stron wygra. Dlatego cieszę się, że ukazano ten wątek. Oczywiście trzeba też pochwalić kapitalne aktorstwo (poza Leią), muzykę, efekty specjalne i ogólnie całokształt :)
Czekam niecierpliwie na Twoje przemyślenia, odnośnie filmu, jeśli z czymś się nie zgadzasz, to po prostu napisz. Nie musisz się martwić, nie będę się kłócił nawet jeśli masz kompletnie inne zdanie odnośnie jakiegoś wątku czy postaci, cały czas jestem w świątecznym nastroju, a Ostatni Jedi jeszcze go spotęgował także możesz liczyć na moją wyrozumiałość :) Chętnie dowiem się co Ty myślisz na temat Ostatniego Jedi, może wyłapałaś coś czego ja nie zauważyłem.
Pozdrawiam!
Chciałam początkowo odnieść się do poszczególnych rzeczy ale powiem jedno - napisałeś absolutnie wszystko to, co ja uważam i czuję - jakbyś siedział w mojej głowie. Zaskoczony? ;)
Dodałabym to, że Holdo była mentorem dla Poe - to nie było tak oczywiste, bo przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że w tej serii mentorem jest Jedi albo Sith a tutaj najpierw mieliśmy Hana a teraz Holdo. I to jest wg mnie kapitalny zabieg - jeśli kiedyś młodsza widownia to zrozumie, to moim zdaniem zacznie doceniać bardziej swoich życiowych mentorów, którzy czasem są nieoczywiści.
A co do Mocy, to co powiedziano tutaj o niej współgra ze wszystkim co do tej pory powiedziano o niej w SW. Nawet z midichlorianami, które w mojej ocenie nie obdzierają Mocy z jej mistycyzmu.
Mogę powiedzieć śmiało, że coś tam mi się nie podobało i chyba najbardziej ubolewam nad tym, jak pokazują przeciwników tych dobrych. FO pokazywane jest tu dość karykaturalnie a w SW nigdy tak nie było. Zło się czuło i było się pewnym, że to zło i to mocno - bez względu na to czy mówimy o OT czy o PT. Scena z Leią w kosmosie ma sens i to wielki ale została pokazana dość niefajnie. A reszta to totalne pierdołki, których zapominałam po kilku sek.
A co do rankingu, to ten epizod u mnie także stoi obok tych (filmów z uniwersum SW), które najbardziej cenię.
Fakt, trochę jestem zaskoczony, ale za to jak pozytywnie :D
Holdo była kapitalna, może to okrutne, ale wolałbym by Leia zamieniła się z nią miejscami. Holdo byłaby wiele lepszym przywódcą rebelii. Z całym szacunkiem dla Fisher, wiem że nie powinno się źle mówić o zmarłych, ale przez ten botoks nie jest ona wstanie zrobić żadnej miny. Dziwie się, ze nie zrobili dokrętek i nie uśmiercili jej w tej części, rodzeństwo Skywalkerów odeszłoby wspólnie, a tak mają niezły orzech do zgryzienia, bo studio już zapowiedziało, że nie zatrudni innej aktorki do tej roli, ani nie użyje CGI by ją odtworzyć na ekranie. Czyli rozumiem, że jej śmierć będzie wytłumaczona na napisach początkowych 9 części? No o ten aspekt martwię się najbardziej.
Mnie też scena z Leią w kosmosie nie odrzuca, powiem więcej nawet ją lubię, to jest chyba jedyna sceną z Leią, która jest naprawdę fajna (mówię to całkiem poważnie), bo w końcu pokazała swoje umiejętności. Jednak i tak nic nie przebije odejścia Luke'a. No nie byłem wstanie zapobiec wzruszeniu gdy Luke spojrzał na zachodzące bliźniacze słońca i zniknął pozostawiając po sobie tylko płaszcz. Od razu przypomniała mi się jego młodsza wersja spoglądająca na zachodzące słońca Tatooine. Nawet w snach nie wyobrażałem sobie, że to pożegnanie będzie aż tak epickie :)
Na pewno wielu widzów jest zbulwersowanych dlaczego nie wyjaśniono kim był Snoke. Pragnę przypomnieć im, że przez ponad 20 lat nikt nie wiedział kim był Imperator. Czy komuś to przeszkadzało? Nie, wystarczyło nam tylko, że przekabacił Anakina i że był potężny. To samo mam ze Snokiem, ja jego pojawienie tłumacze sobie tym, że gdy Imperator został zniszczony, a Luke pokonując Vadera stał się najpotężniejszym i jedynym Jedi, Moc automatycznie szukała równowagi i tera na scenę wchodzi Snoke. "Im potężniejszy się stajesz tym potężniejszego przeciwnika spotykasz na swojej ścieżce" - I takie wyjaśnienie mi wystarcza :)
Zapomniałem odnieść się do pojedynku w sali tronowej Snoke'a. Sama jego śmierć wywołała u mnie opad szczeny, a to co się działo później, mrok i jasność walcząca ramię w ramię, doskonała równowaga. Nie wiem kto odpowiadał za choreografię, ale ten pojedynek to była POEZJA!!! Od dziecka marzyłem by zobaczyć strażników Imperatora w akcji i wreszcie miałem okazję :) Bo po czerwonych zbrojach można spostrzec, że to byli oni odpowiednikami strażników z OT i z Zemsty Sithów. Bałem się, że podobnie jak to wcześniej bywało będą się tylko ładnie prezentować i stroszyć piórka, ale Johnson siedział chyba w mojej głowie (podobnie jak ja w Twojej :D) i zdawał się mówić: "wiem o czym marzysz, nie martw się doświadczysz tego w kinie" :) Pojedynek był majstersztykiem i widać, że ci strażnicy sprawili im sporo kłopotów. Nie można ich było rzucić o ścianę jak to zrobił Yoda :D Zresztą obstawiam, że byli to rycerze Ren, których Kylo zabrał ze sobą podczas czystek w akademii Luke'a (o czym Skywalker wspominał), ale może byli to tylko świetnie wyszkoleni strażnicy. Ciężko mi to teraz stwierdzić.
Na pytanie dlaczego Rey wygrała wcześniej z Kylo odpowiada sam Snoke. Szydząc z Bena, że pokonała go dziewczyna, która nigdy nie trzymała miecza świetlnego. Otóż wpływ na taki obrót spraw miała śmierć Hana. Kylo myślał, że uwolni się od bólu i zostawi przeszłość za sobą. Jednak było zupełnie odwrotnie śmierć ojca rozdarła go wewnętrznie co zresztą Snoke dostrzegł. Próbował ukryć swoją niepewność za maską, ale to na nie wile się zdało. Rey nie miała tego problemu, stanęła do walki pewna siebie i zrównoważona dlatego wygrała, po prostu uwierzyła. Miecz wcale nie wybrał Rey. Kylo nie kontrolował wtedy Mocy, pozostały mu tylko umiejętności szermierskie, które na początku przynosiły skutek, bo Rey głównie uciekała, ale gdy wsparła się Mocą rozdarty wewnętrznie Ben był bez szans na zwycięstwo. Teraz osiągnął to pewność, planował zabójstwo Snoke'a zdobył się to na co Vader nie mógł. Zdradził swego mistrza dla osiągnięcia większej potęgi. Snoke popełnił błąd, nie przewidział, że więź którą stworzył będzie tak silna. Gdy spojrzał na martwe truchło swego mistrza wiedział już jaką drogą chce podążać Dlatego tym razem miecz pękł na pół i nie wybrał żadnej ze stron. Oczywiście to są moje przemyślenia, nie jest to prawda objawiona, ja po prostu tak odczytuje wskazówki, które ukazuje mi Moc :)
PS Aha, bym zapomniał scena w której Finn i Rose przylatują do bazy rebelii jest ukłonem dla graczy "The Old Republic". W samą grę nie grałem, bo nie gram w gry MMO, ale zwiastun doskonale pamiętam :D
https://www.youtube.com/watch?v=YdgmH9Vv2-I
"Miecz wcale nie wybrał Rey. Kylo nie kontrolował wtedy Mocy, pozostały mu tylko umiejętności szermierskie, które na początku przynosiły skutek, bo Rey głównie uciekała, ale gdy wsparła się Mocą rozdarty wewnętrznie Ben był bez szans na zwycięstwo." - niezłe wyjaśnienie. Całkiem niezłe
A tak poza tym - znów siedzisz w mojej głowie :P
A wiesz co się dzieje gdy facet ciągle siedzi w kobiecej głowie? ;)
Najbardziej przeraża mnie to, że niektórym trzeba właśnie wszystko wyjaśniać. Kiedyś nikogo nie obchodziło to, że Luke zgłębił tajniki w Mocy w dwa dni na Dagobah, teraz by nazywać kogoś Jedi trzeba przejść 20-letnie szkolenie i mieć określoną liczbę midichlorianów we krwi w przeciwnym razie możesz co najwyżej zamiatać ulice lub zbierać złom. Niestety prequele narzuciły takie standardy, a wydaje mi się, że nie o to w Gwiezdnych wojnach chodzi. Ja wolę przeżyć mistyczną przygodę ukazującą bohaterów, którzy zmagają się ze swoimi własnymi słabościami i demonami. Odnoszę wrażenie, że niektórzy na tym forum chcą być obdarci z tego mistycyzmu i na każdym kroku prowadzeni za rączkę: "Rey, przykro nam Twój poziom Mocy to tylko 1000 midichlorianów, a to za mało by zasiadać w Radzie Jedi" :D
Nie o to chodzi, że one narzuciły jakieś standardy - to ludzie te standardy narzucają wg mnie. Czasy pokazane w prequelach były inne. Wtedy istniał zakon Jedi, który miał jakieś tam wyznaczniki jak dajmy na to szkoła. Nie każdy może uczyć się w Harvardzie. ;) Luke w najnowszym epizodzie nie krytykował samych midichlorianów a właśnie te standardy i to, że Jedi byli zaślepieni swoją zaebistością (jak Palpie w RotJ, jak Snoke w TLJ) i dlatego zostali zniszczeni. Oni u schyłku istnienia zakonu zapomnieli o istocie swojego kodeksu.
A same midichloriany w niczym nie zniszczyły mistycyzmu Mocy - uwierz mi. Ja ich koncepcję akceptuję ale nadal nie rozumiem czym jest ta właśnie mistyczna Moc, ona dalej jest dla mnie wielką tajemnicą - nie wiem czy to jakaś istota wyższa np, jak Bóg czy siła taka jak np. ciemna materia a może cecha charakteru. Mistycyzm dla mnie zniknie, gdy jakiemuś "geniuszowi inaczej" wpadnie do głowy by to właśnie wyjaśnić łapotologicznie. A midichloriany tego nie zrobiły. Tłumaczyłam o co chodzi z midichlorianami tu komuś na przykładzie słuchu muzycznego. Jak nie znajdziesz to Ci napiszę.
Wiem, że ten tekst o radzie i Rey to (całkiem zacny) żart ale ... samo posiadanie pierdyliarda midichlorianów nie było wyznacznikiem należenia do rady o czym świadczy fakt, że Anakina nie chcieli do niej przyjąć. Zrobili to wyłącznie bo Palpie kazał. To tak samo jak np. posiadanie niezliczonej ilości dyplomów z nikogo nie czyni dyrektora firmy.
Luke był synem wybrańca Mocy więc miał dużo większe predyspozycje do nauczenia się władania Mocą niż jakiś tam galaktyczny kowalski - skąd lekcje miał w trybie przyspieszonym. A ponadto miał w sobie całkiem sporą ilość pokory. Chociaż było też mówione, że Moc jest wszędzie i we wszystkim. Więc czemu niby nie wybrano jakiegoś badassa galaktycznego kowalskiego albo Hana albo innego tam by rozwalić Vadera i Imperatora- przecież w nich też jest Moc? Czy kazanie by syn zabił ojca było humanitarne? (wątek biblijny się w sumie kłania) I chyba tutaj wpasowują się czy też są potrzebne właśnie te midichloriany.
Hehe, teraz to Ty siedzisz w mojej głowie ;)
Masz rację, to nie wina prequeli, że ludzie inaczej postrzegają teraz szkolenie czy umiejętności Jedi. To tylko i wyłącznie wina ludzi, którzy nie potrafią przyswoić nowych informacji takich jak np. utworzenie w Mocy swojego odbicia (jak Luke w walce z Kylo), bo przecież tego wcześniej nie było Moc tak nie działa (jakby to Han powiedział :D), a tak naprawdę nawet nie wiemy jak Moc działa. Jaki ma ograniczenia i czym tak naprawdę jest. Zgadzam się z Tobą, że dobrze by było dla serii gdyby nigdy ten aspekt nie został wytłumaczony, bo zostalibyśmy (tak jak piszesz) pozbawieni tego mistycyzmu, tego co właśnie czynie to uniwersum wyjątkowym.
Ale jednak ich nie przytoczył, Johnson podobnie jak Abrams zdawał sobie sprawę, że jest to niebezpieczny grunt. Midichloriany bardzo podzieliły fanów, więc lepiej będzie o nich nie wspominać (wszyscy wiedzą, ze istnieją, ale nikt o nich nie mówi). Ja osobiście nie przepadam za tym określeniem, ale nie będę krytykował nikogo komu się ono podoba.
Tak to był żart, mam nadzieję, że Cię nim nie uraziłem. Wiem, że ilość midichlorianów nie była kryterium do zasiadania w Radzie. Po prostu część forumowiczów pisze o tym co Rey może, a czego nie może, dlatego sobie tak zażartowałem :) Jak słyszę niektóre tłumaczenia, że Luke był synem wybrańca, więc on może nauczyć się Mocy w godzinne, a wszyscy inni muszą się uczyć 20 lat, bo tak było w prequelach to mnie ponosi. Rey równie dobrze może być potężniejsza od Luke'a czy Anakina, choć nie ma w sobie krwi Skywalkerów. Silna Moc objawia się w różnych istotach, a nie tylko w tych z "nazwiskiem".
Zgodzę się, że Luke miał wielkie predyspozycje i pewnie był potężniejszy od przeciętnego Kowalskiego, ale to nie znaczy, że Kowalski nie może nauczyć się władania Mocą w trybie przyspieszonym. Wydaje mi się, ze zasady w akademii Luke'a były inne niż w tej na Coruscant. Luke przyjmował nie tylko dzieci, ale też i dorosłych, którzy chcieli się szkolić, bo czuli, że stać ich na coś więcej niż tylko bycie galaktycznym taksówkarzem :)
Masz rację, Moc jest we wszystkim, w każdej istocie i w każdym zakątku galaktyki, ale nie na każdego oddziałuje w taki sam sposób. Osoby z wrażliwością na Moc mogą ją wykorzystywać do (jakby to powiedziała Rey) przesuwania kamieni :) Dla pozostałych jest chyba w czymś rodzaju opatrzności i to Moc decyduje czy tego wsparcia udzielić. Na przykład w scenie śmierci siostry Rose, gdy ta usiłuje zrzucić klucz aktywujący bomby, w chwili gdy tej opatrzności najbardziej potrzebuje Moc jej udziela i pomaga chwycić ten klucz. Oczywiście ja tak to widzę, choć mogę się mylić. Równie dobrze można powiedzieć, że dziewczyna miała po prostu sporo szczęścia i zwinne palce. To samo tyczy się zwrotu "Niech Moc bezie z tobą" coś jak nasze "z Bogiem" w wolnym tłumaczeniu oznacza niech ktoś nad tobą czuwa. I wydaje mi się, że Moc czuwa właśnie (lub przede wszystkim) nad zwykłymi osobami (czyli nie będącymi Jedi).
„Tak to był żart, mam nadzieję, że Cię nim nie uraziłem. Wiem, że ilość midichlorianów nie była kryterium do zasiadania w Radzie. Po prostu część forumowiczów pisze o tym co Rey może, a czego nie może, dlatego sobie tak zażartowałem :) Jak słyszę niektóre tłumaczenia, że Luke był synem wybrańca, więc on może nauczyć się Mocy w godzinne, a wszyscy inni muszą się uczyć 20 lat, bo tak było w prequelach to mnie ponosi. Rey równie dobrze może być potężniejsza od Luke'a czy Anakina, choć nie ma w sobie krwi Skywalkerów. Silna Moc objawia się w różnych istotach, a nie tylko w tych z "nazwiskiem".”
Nie uraziłeś a wręcz rozbawiłeś – w końcu napisałam, że zacny żart. Jak wiesz lubię prequele, to uważam, że nie każdy Jedi z tego okresu musiał się uczyć np. te 20 lat. Każdy będący w zakonie był mniej lub bardziej zdolny czy wrażliwy na Moc. Zacznijmy od tego, że w moim odczuciu oni najbardziej skupiali się tam nad panowaniem nad emocjami. Znaczy powinni, bo kodeks Jedi mówi o panowaniu nad emocjami a nie jak wiele osób w tym chyba 90% zakonu twierdzi, ze na wyzbyciu się emocji. Przecież Jedi byli altruistami a altruista nie może wyzbyć się emocji, to zaprzecza definicji altruizmu.
I tak zgadzam się, że Rey może być potężniejsza od Luke`a czy Anakina bo np. Moc dostosowuje się do czasów – możliwe, że ona musi być potężniejsza. Z resztą jak wspomniałam, Snoke powiedział, że im potężniejszy jest Kylo tym ona jest silniejsza. Mnie też irytuje twierdzenie, że Moc należy się tylko tym z rodu Skywalkerów. Chociażby dlatego, że wtedy Kenobi, Yoda i cały zakon musiałby nosić to nazwisko. Dlatego takie twierdzenie jest totalnie bez sensu. I aby dość do takiego wniosku nawet nie trzeba specjalnie uważnie oglądać filmów – wystarczy pomyśleć.
„Zgodzę się, że Luke miał wielkie predyspozycje i pewnie był potężniejszy od przeciętnego Kowalskiego, ale to nie znaczy, że Kowalski nie może nauczyć się władania Mocą w trybie przyspieszonym. Wydaje mi się, ze zasady w akademii Luke'a były inne niż w tej na Coruscant. Luke przyjmował nie tylko dzieci, ale też i dorosłych, którzy chcieli się szkolić, bo czuli, że stać ich na coś więcej niż tylko bycie galaktycznym taksówkarzem :)” - Owszem ale pamiętaj, że podstawą bycia Jedi była odpowiednia wrażliwość na Moc, której przeciętny galaktyczny Kowalski nie posiadał.
„Na przykład w scenie śmierci siostry Rose, gdy ta usiłuje zrzucić klucz aktywujący bomby, w chwili gdy tej opatrzności najbardziej potrzebuje Moc jej udziela i pomaga chwycić ten klucz. Oczywiście ja tak to widzę, choć mogę się mylić.” – odebrałam to bardzo podobnie. Ten epizod jakby bardziej pokazuje, że Moc sprzyja tym, którzy dążą do jej równowagi bez względu na to czy są Jedi czy nie.
Zgadzam się, ze wszystkim co napisałaś :)
PS Wiem, że lubisz prequele, dlatego nie wiedziałem czy ten żart Cię nie urazi. Tym bardziej ciesze się, że Ci się podobał :)
No lubię ale to nie znaczy, że mam kijek w tyłku i uważam je za świętość ;) . I widzę w nich wady ale widzę też zalety.
Ogólnie to strasznie ciekawi mnie jak bardzo jeszcze rozwiną się Rey i Kylo. Wydaje mi się, że Rey ma trochę łatwiej, bo zabrała ze sobą książki z tego drzewa Mocy, także ma lekturę, którą może zgłębiać, musi tylko zbudować sobie nowy miecz świetlny. Poza tym Luke i Yoda mogą jej jeszcze udzielać wskazówek pod postaciami duchów Mocy. Natomiast Ben jest w gorszej sytuacji, zabił swojego mistrza, więc nie ma już wzorca od którego mógłby uczyć się jak stać się silniejszym, no i wątpię by Luke udzielał mu jakiś porad odnośnie zwiększania potęgi. No chyba, że Kylo jest w posiadaniu jakiś starożytnych holokronów Sithów lub innych artefaktów.
Wzorca albo kuli u nogi? Wiesz... wiele prawd zależy od naszego punktu widzenia ;) I pamiętaj co mu Snoke powiedział "Stając się silniejszym sprawiasz, że ona staje się silniejsza" więc kto wie czy nie będzie odwrotnie. Ot przewrotność Mocy ;)
Punkt dla Ciebie ;) W ogóle ciekawi mnie jak potoczą się losy Rey i Kylo, oboje inaczej postrzegają Moc i inaczej chcą ja wykorzystać. Jednak łączy ich silna więź i (chyba) zaczynają coś do siebie czuć. Dlatego znów liczę na jakieś zaskakujące zwroty akcji, może żaden drugiego nie zgładzi i w końcu osiągniemy tą upragnioną równowagę Jasności i Ciemności. Musimy zaczekać :) Martwi mnie co innego, boje się, że Abrams znów będzie chciał zrobić bezpieczny film, bo taki się lepiej sprawdza. Przecież odzew fanów jest tak głośny, że nawet wysłali petycję do Disneya o usunięcie tego filmu z kanonu! Nie pojmuję, jak można żądać usunięcia filmu, który przeciera nowe szlaki i odkrywa nowe lądy w pojmowaniu natury Mocy. Tym bardziej, że w przypadku TFA nikt o coś takiego nie prosił, a różnica między tymi filmami jest diametralna. Nie będę panikował zawczasu, ale jak zobaczę czwartą gwiazdę śmierci i pif paf rebelia wygrywa, wszyscy się cieszą - to nie będę zbytnio zadowolony. Chcę czegoś zaskakującego! Chcę znowu opadu szczeny i zbierania języka z podłogi! Chcę jeszcze lepszego filmu niż Ostatni Jedi :)
Obawiam się, że znów dostaniemy wydmuszkę ☹ Abrams robi ładnie wizualnie filmy ale bez jakiejś większej głębi. I to najbardziej (brak głębi) zarzucam TFA. Ja idąc do kina chciałam też czegoś nowego (nie chciałam ani kolejnej OT ani kolejnej PT) co najbardziej właśnie dostałam w TLJ. Rian dla mnie znalazł równowagę między poprzednimi trylogiami. Pokazał świat elit, ten świat czysty o którą czystość (w PT) wszyscy tak pieklą się. I co? Ano to, że ta sterylność jest zarezerwowana dla bogaczy. Wymagać aby elita mieszkała w takich warunkach jak mieszkał dajmy na to Luke to jest jakieś nieprozumienie.
Poza tym TLJ cały czas mówił o kilku rzeczach – o przywiązaniu do przeszłości (jak widać po reakcji widzów „uderz w stół a nożyce się odezwą”), o nadmiernym przywiązaniu do legendy, autorytetów, o pokorze.
Dla mnie TFA nie jest wydmuszką, przeciwnie bardzo ten film lubię. Przyznaje jednak, że był bezpieczny i przypominał Nową Nadzieję, ale w przeciwieństwie do prequeli miał bohaterów z krwi i kości, dobry humor, praktyczne efekty specjalne i dobre dialogi, czego według mnie prequele nigdy nie posiadały. Oryginalność to dla mnie za mało. "Sharknado" to też oryginalny film, nikt nigdy wcześniej nie zrobił filmu o rekinach w tornadzie, które niszczą wszystko na swojej drodze, co oczywiście nie oznacza, że jest filmem dobrym. Wolałbym aby ten film był podobny do "Szczęk", ale za to miał ciekawsze postacie, dialogi itd. W prequelach nigdy nie obchodził mnie los bohaterów, gdyby Anakin lub Padme zginęli w pierwszej lub drugiej części miałbym to w nosie. Ich poziom gry aktorskiej był na tak strasznym poziomie, że nawet w "M jak miłość" Kurdej-Szatan grałaby lepiej (i piszę to z zupełną powagą). Owszem Lucas też ponosi winę, teksty o włosach Paolo, miłości która odbiera oddech czy piasku są niemożliwe do zagrania, ale nawet tragiczny scenariusz ich nie usprawiedliwia. Oni byli dla mnie jak chodzące manekiny, które wykonują jakieś czynności bez jakichkolwiek emocji. Więc ich los był mi obojętny. Wiesz, która postać najbardziej podobała mi się w prequelach? Nigdy byś nie zgadła ;) Watto :) i pisze to całkiem serio! Watto jest jedyną ciekawą postacią w prequelach. Szkoda tylko, że było go tak mało. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to mój ulubiony bohater z prequeli i tylko jego los mnie osobiście obchodził. W TFA znów otrzymałem bohaterów, których polubiłem i których los mnie naprawdę interesował. Czy TFA jest filmem bezpiecznym? Tak, ale to nie znaczy, że jest gorszym filmem od prequeli, bo przegrywa z nimi tylko pod względem oryginalności, a w każdym innym aspekcie nad nimi góruje. Dlatego ogląda mi się go lepiej, prequeli nie jestem już w stanie oglądać (przynajmniej nie na trzeźwo). OCZYWIŚCIE TO TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJE ZDANIE, NIE CHCĘ CI NICZEGO NARZUCAĆ, TY MASZ PRAWO UWAŻAĆ INACZEJ.
Możemy przejść na priv? Chciałabym Ci coś napisać ale nie chcę by to było dla wszystkich :)
Ostatnio ktoś wstawił w jednym temacie ten link:
https://naekranie.pl/aktualnosci/imperium-kontratakuje-bylo-krytykowane-w-ten-sa m-sposob-co-ostatni-jedi-2736351
I powiem Ci szczerze, że nie wiedziałem o tym choć uważam się za wielkiego fana SW. Z drugiej strony nie było mnie jeszcze na świecie gdy "Imperium" było po raz pierwszy wyświetlane w kinach :D Mimo to nigdy na taką informację nie natrafiłem. Myślałem, że od samego początku ludzie uznali ten film za arcydzieło. Dzięki tej informacji widzę światełko w tunelu :) Zobaczysz, za 10-15 lat widzowie dojrzeją do "Ostatniego Jedi" i tak jak "Imperium" zyska on status filmu kultowego. Trzeba mieć tylko wiarę w ludzi i dać im trochę czasu :)
Nie pamiętam tego no ale byłam szkrabem. Za to pamiętam co ja czułam jak widziałam pierwszy raz SW.
Kiedyś lubienie SW raczej było kojarzone z nerdostwem, dziwactwem itd. Kultowość SW powstała chyba w sumie dopiero pod koniec lat 80.
Wracając do "Ostatniego Jedi" to zastanawia mnie dlaczego Kylo nie kapnął się, że walczy z projekcją Mocy. Przecież Luke miał ten sam miecz, który rozpołowił się na jego oczach. Zastanawia mnie dlaczego reżyser nie przedstawił Luke'a ze swoim zielonym mieczem. Nie ukrywam, że bardzo na to liczyłem :) Rękojeść miecza Luke'a jest według mnie najlepsza ze wszystkich i szkoda, że widzimy ją tylko przez chwilę przy próbie zabójstwa Bena. Zastanawia mnie też w jaki sposób C-3PO mógł dostrzec projekcję Luke'a, przecież droidy nie są czułe na Moc.
To chyba (tzn mam nadzieję) miało jakiś sens (to, że projekcja Luke`a walczyła mieczem Skywalkerów, że tak powiem). Zdaje się, że nikt tego nie obczaił, że to projekcja co dla mnie jest dziwne - już pomijam miecz ale on wyglądał inaczej przecież. Wolałabym aby pokazano choć delikatnie, że Leia wyczuła, że nie jest to jej brat fizycznie a tylko jego projekcja. Tyle, że film widziałam raz więc, no nie wiem może jest coś tam takiego, co trudno od razu zauważyć. A Kylo - pamiętaj, że on był tak wściekły, ze totalnie logicznie nie myślał i nie panował nad sobą. Nim rządziły emocje a głownie nienawiść (podobnie jak Anakinem na Mustafar). Nie ukrywam, że w tej scenie powodował u mnie ciary i to był jedyny moment, gdy pomyślałam, że kogoś takiego nie niechcianym spotkać na swojej drodze.
Jeśli chodzi o rękojeści to ja zawsze tą Skywalkerową chciałam mieć ;) to jedyny rekwizyt filmowy o jakim marzę od kiedy zobaczyłam pierwszy raz SW.
Leia chyba wyczuła, że Luke jest tylko projekcją. Gdy Skywalker odszedł w Mocy rozmawiała o tym z Rey, że Luke odszedł spokojny i spełniony, a ciężko odejść spełnionym gdy się jest przeciętym na pół :) Choć mogę mylić, równie dobrze mogła tego nie wyczuć.
A co sądzisz o tym, że C-3PO mógł dostrzec projekcję Luke'a?
PS No moim marzeniem zawsze była chęć posiadania repliki rękojeści miecza, który Luke wybudował :)
Muszę obejrzeć film jeszcze raz. Przyznam, że zasiałeś we mnie zwątpienie i poczułam zgrzyt fabularny. No bo zobacz - Kylo każe strzelać do Lukea ze wszystkich dział. Siedzi wtedy w kokpicie i nie bardzo widzi, że to jest projekcja. Strzelają do Luke`a dość dosadnie (delikatnie mówiąc) a gdy opada kurz i dym on wychodzi i się otrzepuje jakby nic się nie stało. Już wtedy logicznym byłoby, że coś jest nie halo. Dżedaj dżedajem no ale kurcze... Nikt nawet nie szepnie "Kylo coś jest nie tak... skupmy się na tym co zaczęliśmy". Nawet sam Kylo nie wpadł na to. Ja rozumiem, wściekłość, nie myśli się wtedy logicznie itd. Ale kurcze ten zgrzyt to nawet na SW jest dość... spory? Gdyby nie było tej sceny ze strzelaniem do projekcji Luke`a zgrzytu by nie było.
No okej, jeśli chodzi o Kylo to mamy zagwozdkę, ale co do C-3PO to chyba nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia, w końcu droidy nie są czułe na Moc.
No raczej nie są. I tutaj mamy największy zgrzyt w tej scenie.
Co do projekcji... ok, Rebelianci domyślili się, że to projekcja. Poe zrozumiał, że to jest po to by dać im czas na ucieczkę. FO też obczaili, że coś nie halo z tym Luke`iem lecz bali się cokolwiek powiedzieć Kylo widzą jak bardzo jest wściekły a on sam tak nakoksowany nienawiścią, że tego nie zauważył.
Za 10-15 lat to Tobie będzie wstyd jak cholera, że kiedyś taki syfek fabularny 10 obdarzyłeś. :)
Wierzę w ciebie Spirytualna Żono Anakina Skywalkera-Lorda Vadera, uważam że jesteś spoko użytkowniczką :)
Pozdrawiam!
:* Ciekawe podsumowanie... Nie rozumiem dlaczego ktoś miałby decydować o tym, że za 10-15 lat polubię Sequele. Albo o zgrozo... je docenię! Hahahahahaha... Takie TFA to ani myślę polubić. Ja się boję tego oglądać, by 1/10 nie dać takiemu dziadostwu... Bo póki co ma jeszcze ma te 3 z litości...
Ale ostatecznie maratony domowe zaczynam na "Mrocznym Widmie', a kończę tylko i wyłącznie"Powrotem Jedi". Koniec serii jest na tyle piękny, że nic tam dokładać nie trzeba, a wręcz nie powinno.
NIE POWINNO.
AMEN. :)
Jak tylko zaczyna się końcowy motyw muzyczny RotJ mam w oczach łzy, autentycznie. A jak się Aniś pojawia, obok Zielonego Kurdupla to już w ogóle, łezka mi zawsze spływa, chociaż jedna. Wjeeem, to gupie. XD
PS. Jak ktoś mi kiedyś podesłał linka ze starą wersją to myślałam że mi uszy odpadną, takie dziadowskie pianie że masakra. XD Dziadzio Dżordż wiedział co wymienić.xd
Victory Celebration jest prześlicznym motywem muzycznym. I choć Sebastian Shaw był cudowny jako stary Anakin bez maski to niestety jako duszek średnio pasował. Może to dlatego, że Anakin nigdy nie doczekał się takiego wyglądu, a młody Hayden lepiej pasuje do tego motta, że Anakin "umarł" jak klęknął u Palpatine'a i zyskał nowe imię.
Właśnie. :)
PS.* Tak, zawsze lubię używać tego zwrotu, że Anakin "umarł", ale bardziej chodzi mi o to że to Vader częściej przejmuje kontrolę- stał się JESZCZE bardziej impulsywny, znaczy szybciej mu przychodziła ciemnostronna brutalność i błachsze powody wyprowadzaly go z równowagi.
Ja się z tym nigdy nie zgodzę :P Bo po 1. Anakin nie umarł a został zduszony przez swoje mroczne ja czyli Vadera. Wrzucenie młodego ducha Anakina jest głupie bo 1. Anakin nie umarł w tak młodym wieku a 2. nasuwa się sugestia, że wystarczy coś tam zrobić a wszystkie najgorsze Twoje czyny zostaną wymazane jakbyś był całe życie aniołkiem - bo tak sugeruje właśnie młody duch Anakina.
Starszy duch Anakina sugeruje "Twoje czyny nie zostały wymazane, zapomniane ale Tobie wybaczone".
I teraz mam pytanie - jaka lekcja dla młodego umysłu jest lepsza 1-sza, z której nauczy się, że może robić co mu się tam żywnie podoba (mordować, gwałcić, torturować) a dajmy na to bozia wymaże magicznie te czyny, jakby się nic nie stało i taki socjopata czy psychopata pójdzie sobie do nieba czy 2-ga, z której nauczy się, Twoje czyny zostały Ci wybaczone lecz nie zapomniane i będziemy o nich pamiętać.
Spokojnie. Rozumiem twój punkt widzenia. ;D I z pewnego punktu widzenia rozumiem dlaczego tak uważasz. (Obi ty jajcarzu hehe).
Bo ze starym Anakinem wiemy, że ten człowiek wiele przeszedł by tam się znaleść, wiele zła uczynił ale odkupił winy. Znalazłam też inną teorię, że tak naprawdę owy duch pojawił się jedynie Luke'owi. A on widział go jako ducha tak jak go sobie wyobrażał. Widział zniszczoną twarz Sebastiana Shawa po nawróceniu go to wyobraził go sobie taką tyle, że bez blizn u ducha mocy ojca.