Początkowo myślałem, że to wariacja Deadpool'a. Podobały mi się kpiny dotyczące komiksów i infantylnych wdzianek bohaterów. Do połowy było tylko słabo, potem to już typowy usaowski szajs z superb w roli głównej. Dziwaczny "happy end" dobił tego potworka. Zastanawiające, że Smith wybrał drogę przetartą przez Seagal'a, Willis'a i im podobnych. Występuje w coraz gorszych, "głupszych" produkcjach, byle tylko płacili. Ta akurat jest ewidentnie dedykowana na rynek usaowski, świadczą o tym prezentowane gagi, sceny oraz poziom tekstów, żartów. Dochodzi do tego idiotyczna, komiksowato podobna fabuła. Jeszcze to: nieśmiertelny może się upijać, ale nie musi oddychać (wyczyn na Księżycu). Nie polecam.