Jeśli kino to efekty specjalne to "Hancock" jest bardzo dobry.
Za pół roku nikt nie będzie o nim pamiętał.
Racja. Początek da się obejrzeć, jest zabawny (miejscami), ale rozwinięcie wątku z tym och, jak to im trudno, och, pokonać miłość i och, przeznaczenie- jest żałosne i zupełnie nie na miejscu. Ujęcia kamery- jakby kamerzysta miał jakieś drgawki (na głodzie był, a może agonalne- jak zastanawiał się nad sensem, tego co kręci) i przybliżenia na buźki głównych bohaterów, żeby zaznaczyć ich intensywna pracę umysłową, targające nimi emocje i inne tego typu bzdety. Zbyt to było patetyczne jak dla takiego filmu akcji. mix akcja+komedia+dramat w tym wypadku sie nie udał, efekt jest nuuudny. nie polecam. dla pierwszych kilkunastu minut nie opłaca się iść, Tego typu filmów akcji jest wiele, nic straconego.
Do 1/3 filmu oglada sie go dobrze, potem ewidentnie drazni pomieszanie z poplataniem gatunkow. Rezyser nie odnalazl wlasciwej konwencji, moze jej po prostu/niestety nie wybral- nie jest to ani komedia, ani obyczaj ani kolejny zwykly film na podstawie komiksu. Zbyt duzo aspiracji, za malo finezji.
Po pierszej czesci filmu smiechy na sali milkna juz na dobre, a gagi o wkladaniu czyjejs glowy do czyjegos tylka i picie alkoholu nie pomaga w uznaniu tego filmu za cos powyzej przecietnej.
6/10 za to, ze wyszedlem z kina zrelaksowany, jednak ciezko powiedziec abym chcial zobaczyc ten film drugi raz.
to jest kino R-O-Z-R-Y-W-K-O-W-E, a do tego w kategoriach fantazji. Jeśli nie lubisz takich filmów, to po co je oglądasz? Łaź na czesko-węgiersko-serbskie produkcje. Ja gorąco polecam miłośnikom gatunku.
A kto powiedział, że On nie lubi kina RO-ZRY-WKO-WE-GO ? Po prostu TEN film mu sie nie podobal i ja sie mu nie dziwie. To, że uważam tak jak on, że do 1/3 filmu Hancock byl zabawna, luzno opowiedziana historia (anty)bohatera, by potem przeistocyzc sie w ckiwą i banalna (do tego źle opowiedziana) papke nie znaczy, ze nie cierpie kina rozrywkowego. Troche wiecej szacunku dla cudzej opinii. A poza tym - warto czasem obejrzec jakies serbsko-wegierskie (jak to nazwales) dzielo, ktore opowiada o czyms wiecej niz napie*****alaniu efektami ;]
Film był przede wszystkim wyjątkowo krótki. W sam raz na niedzielne popołudnie. Bez rewelacji i nie był też tragiczny.