Uwaga – niewypał !!
Zawiązanie akcji jest niezwykle obiecujące – oto pojawia się superbohater, któremu w swym niewyszukanym i chaotycznym działaniu daleko od ideału i obowiązującego wizerunku herosa. Oto człowiek, którego wielka moc nie oznacza wielkiej odpowiedzialności, który nie ma dylematów by na kilka lat opuścić Ziemię, nie ma traumy po wydarzeniach z dzieciństwa, a jedynym problemem, może być co najwyżej pusta butelka dobrej nalewki. I to cały Hancock – mizernej postury chłop, który z Pudzianowskiego zrobiłby kisiel, w przypływie złego humoru. I jednocześnie to rześki powiew świeżości w amerykańskim kinie w temacie superbohaterów ratujących świat od zła.
Ale pijanego, dewastującego wszystko bohatera nikt zdaje się nie lubić, podobnie jak niektórych polityków w naszym rządzie. Od czego jest jednak PR – potężny środek kreujący dana markę i podporządkowujący jej otoczenie? I tu sprawdza się on rewelacyjnie, podobnie jak i film, którego pierwsza część, posiada zarówno dobre tempo oraz humor i ironię zawartą w dialogach i działaniach bohaterów. Zabawa jest przednia, widzowie dobrze się bawią, a krzywe zwierciadło obnaża prawdziwego bohatera naszych czasów – nie tego prawego, odzianego w kolorowe trykoty, ale tego co „chce”, ale niekoniecznie mu wychodzi…
I nagle ten ciekawy pomysł i jego dotychczasowa 45-minutowa spuścizna, nie ma dokąd podążyć i kreuje zwrot akcji, który jeży włos na głowie i niweczy wszelki wysiłek włożony w produkcję. Obraz z komediowego filmu akcji przekształca się w wysilony sentymentalny neologizm, który nieudolnym pędem brnie w fatalny, wymuszony finał, będący zlepkiem niewyobrażalnych bredni, które negują wcześniejszą koncepcję. I film z tego dołu się już nie podnosi, skazując ekranowe przygody „Kut*sa Hana” na niezasłużoną klapę. Niestety…
Plusy – pierwsza połowa filmu, kilka niezłych gagów i pomysłowych scen akcji
Minusy – totalna bzdura w drugiej połowie filmu, zmarnowany potencjał
Moja ocena (naciągnięta z uwagi na pierwszą połowę filmu) – 4/10