Po pierwszych 10min film nawed mi się podobał ale pózniej było coraz gorzej.Strasznie naiwny scenariusz robiony pod amerykanskiego zjadacz popcornu.
1.Hancock na początku wszystko olewał, a potem nagle zgrzeczniał i poszedł do więzienia
jak grzeczny chłopiec.Scenarzyści mają widzów chyba za debili?, gościu o super mocach
który jednym pierdnienciem mógł by rozwalić pół planety idzie do zwykłego więzienia pograć w kosza.
2.Wontek miłosny był strasznie naciągany i wpleciony na siłe.
3. Pomalujmy księżyc na czerwono w serduszka tak dla Heppy mnie rozwaliło.
sądzę, abyś wpierw nauczył się języka polskiego... dzięki ;) Panie Pokemonie xDD
Nic co nie zmienia faktu że film mimo wszystko jest niezły. Nie opowiada historii super bohatera lejącego wszystkich i wszystko na prawo i lewa, ale jego dążenie do poznania kim jest oraz zbudowania zaufania w społeczeństwie w którym żyje.
Historia owszem trochę naiwna ale akurat wątek miłosny jest w filmie bardzo dobry i zaskakujący. Do tego zakończenie - niezłe bo nie było w nim przesady. Tylko że po takim zakończeniu zrobienie sensownej drugiej części jest jak dla mnie niewykonalne.
Film zasługuje na mocne 7/10. Choć ja dałem więcej ;)
OK jesli chodzi o efekty i gre aktorska to wszystko spoko, ale odnosze wrazenie ze scenariusz zostal na sile przerobiony pod mlodszego widza, co dalo w efekcie nielogiczna fabule i naiwne zakaczenie.
Pomijając ortograficzne braki kolegi (Wontek? Kto to? Brat Jontka?), to faktycznie, film się robi z minuty na minutę coraz bardziej cukierkowy. Gdyby przez cały film Hancock był takim rzucającym cięte riposty menelem, który od niechcenia ratuje wciąż sytuację i życie ludzi, a banda hamburgerskich idiotów ma do niego tylko pretensje, to by był hicior. A tutaj, z fajnego kolesia, szybko robi się Kapitan Dupa i odpiernicza jakieś mli-mli. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału.
Ile wyciętych scen wyłapaliście? O cenzurze już nie wspominam. Brawo Polshit!! Byle mieć jak najwięcej widzów...
Wczoraj oglądałem ponownie i mam takie wnioski:
1) On olewał wszystko, ponieważ ludzie go odrzucili, nienawidzili go. Najłatwiejszym wyjściem było właśnie olać wszystko i wszystkich. Zauważ też, że ten spec od PR powiedział podczas wizyty w więzieniu, że Hancock może przestać udawać, że go nic nie obchodzi. A jego reakcja? Raczej nie wściekły tylko zrezygnowany, więc raczej spec trafił w sedno. Ponadto pójście do więzienia było po to, żeby ludzie zobaczyli jak to jest bez niego. No i zobaczyli i chcieli go s powrotem. Nie o to chodziło Ray'owi?
2) Inaczej by się nie dowiedział kim jest, ponieważ wątek dążenia do prawdy na temat swojego pochodzenia był zależny od wątku miłosnego.
3) To było symboliczne, że on chce zmienić świat na lepsze. Wcześniejsze dobre uczynki (po resocjalizacji, np. akcja z bankiem) były raczej pod niego samego, bo chciał mieć znajomych, przyjaciół, nie chciał być samotny. Widać to podczas kolacji na której był on, Ray i żona Raya. Pomimo tego, że poruszyli raczej dołujące tematy on i tak był zadowolony z kolacji, z towarzystwa.
W kwesti punktu drugiego. Czy wam tez sie wydaje ze w filmie jest pewna niedorobka czy tylko ja mam takie wrazenie. No bo z tresci wynika ze oni (superbohaterowie) traca swoja super wytrzymalosc (staja sie smiertelni - wypadek Hancocka sprzed 80 lat i inne po ktorych zostaly mu blizny) kiedy sa obok siebie. To powiedzcie mi czemu on jej rozwalil walek do ciasta na glowie a jej sie nic nie stalo. Chociaz jak w szpitalu ja postrzelili to niby umarla ?? Nie czaje tego motywu.
Wydaje mi się że może tu chodzić o współodczuwanie, Mary broniła się (mimo fizycznej bliskości Hancocka w kuchni w swoim domu) przed wyzwalaniem uczuć, była oschła i odrzucała go na siłę, co pozwalało im obydwu na zachowanie mocy... W szpitalu pokazała swoje prawdziwe "ja" będąc czułą i wyrozumiałą, pozwoliła dojść tłumionym uczuciom do głosu... Wydaje mi się też że tak naprawdę chroniła Hancocka swoim zachowaniem.