Jakie arcydzieło, jaki dobry film?? To jest jakieś nieporozumienie. Nie wiem o co reżyserowi chodziło ale wiecej potrafie sobie wyobrazić czytajac ksiazke do historii z podstawówki. Przeciez te wszystkie bitwy (tam wogole byly jakies bitwy?) to total-porażka, gdzie ta wspominana wielokrotnie, 50-tysieczna armia, zamiast tego dostrzegłem tylko paru murzynów z dzidami, z 10 koni no i ze 2 słonie... A wydaje mi sie ze wlasnie o to w tym filmie powinno chodzic, aby dokladnie POKAZAĆ (a nie opowiedziec) w jaki sposob hannibal odniosl swoje najwiekrze zwycieswo nad Rzymem. Bardzo kiepsko to wypadło, nie wspominajac juz o "drobnych" szczegółach (Francja?). Ogolnie mie polecam, a szczegolnie fanom scen batalistycznych pokroju "Braveheart'a" bo tu ich praktycznie niema. Film zasługuje góra na 3 (nawet niewiem za co to 3, moze za to ze ostatnia bitwa troche odbiegała od ogółu). No i jeszcze jedna bardzo intrygujaca sprawa a mianowicie, moze mi ktos wytlumaczyc w jaki sposob rozpuscic skałe za pomoca ognia i wina? (Czyzby wisniowy dzban z kartonu:)?) i cholera skąd oni wzieli tyle suchych patyków w górach :D