Mam dla Was zabawę... I dla Siebie. Polega Ona na tym, że dana osoba pisze jedną literkę, a druga dopisuje następną tak, żeby powstało śmieszne opowiadanie.
p.s. Jeden obywatel ziemski nie może pisać kilka literek pod rząd i piszcie tak, żeby to miało sens!
Zaczynam:
H
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu.
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu.W lesie panował
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował rozgardiasz
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu.
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdzkę
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
-Crucio-
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
-Crucio-powiedział Lord Voldemort,jednak McGonagall
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
-Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny.
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając psa.
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemort
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemort piardnął z wrażenia.
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemort piardnął z wrażenia, wrzeszcząc:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall.
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemort piardnął z wrażenia, wrzeszcząc:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
- Tom ... - spokojnie powiedział Dumbledore
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem!
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem! - powiedział Harry
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem! - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok Voldzia latając nad jego głową.
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem! - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok Voldzia latając nad jego głową.
- Avada Kedavra! - ryknął Voldemort w stronę Harrego, a Harry
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem! - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok Voldzia latając nad jego głową na swojej Błyskawicy
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem! - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok Voldzia latając nad jego głową na swojej Błyskawicy.Zaskoczony Voldemort wezwał
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem! - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok Voldzia latając nad jego głową na swojej Błyskawicy. Zaskoczony Voldemort wezwał swoich
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem! - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok Voldzia latając nad jego głową na swojej Błyskawicy.Zaskoczony Voldemort wezwał najbardziej zaufanych śmierciożerców
Pierwszy dzień zimy nie było śniegu, ale była okropna ulewa. Uczniowie zostali w Hogwarcie, a mieli iść do Hogsmede. Byli smutni i znużeni. Nagle usłyszeli krzyk w wieży północnej. Prawie Bezgłowy Nick całował się z Szarą Damą. Wyglądało to zdumiewająco, ale i dziwne, ponieważ głowa Sir Nicholas'a była inna od pozostałych. Gruba Dama bardzo zdziwiła się na widok całującej się pary. To właśnie ona zaczęła się wydzierać. Uczniowie zebrali się i próbowali ich rozdzielić, lecz jak złapać ducha? Nie mogli nic zrobić. Harry chciał wraz z Ronem zdjąć Nevilla z bijącej wierzby. Złapał więc różdzkę i krzyknął:
- Wingardium Leviosa - Neville uniósł się i opadł na Krzywołapka. Neville zapewne złamał sobie nogę. Szybko przybiegła Madame Pomfrey i nawrzeszczała na nich:
- Co on robił na drzewie?
Skruszony Neville odpowiedział:
- Ja, ja... szukałem czegoś.. uu.. nasiona...
- Jakie nasiona?!
- No... tej głupiej wierzby - powiedział Neville, gdy nagle wierzba go uderzyła liśćmi.
- Matko Boska! - krzyknęła pani Pomfrey.
- Gdzie? - odezwał się Snape, który niespodziewanie się zjawił.
- Wszędzie. - odpowiedziała pani Pomfrey i nagle zaczął padać śnieg
- Przecież to śnieg... ma mnie pani za głupka - zlekceważył ją Snape i odszedł trzepocząc swą długą szatą .
- To jeszcze NIE JEST moje ostatnie słowo, Snape! Drętwota! - wrzasnęła Pomfrey.
- Avada Ke... - Snape chciał już rzucić zaklęcie, lecz Harry mu przerwał:
- Expelliarmus! - ryknął, a różdżka Snape'a wylądowała u stóp Dracona.
- Uważaj co robisz, Potter! - odezwał się Snape.
- Levicorpus! - pani Pomfrey poszybowała wysoko, zaklęcie wypowiedział Draco, który równie niespodziwanie się zjawił.
Neville uciekł, a Harry rzucił zaklęcie:
- Sectusempra! Z twarzy Malfoya buchnęła krew, a on natychmiast uciekł. Ron ruszył po panią McGonagall. Na placu obok Bijącej Wierzby został tylko Harry i Snape.
- Zostaliśmy sami - powiedział Harry.
- To Twój koniec Potter, twój koniec.
- Tak uważasz? - odrzekł Harry - Drętwota! - Lecz zaklęcie nie zadziałało.
- A nie mówiłem? Ha! -krzyknął Snape. Nagle znikąd pojawił się Ron wraz z McGonagall, Lord Voldemort i stary poczciwy Drops, pies Luny Lovegood.
- Tom!
- Ron?
- Snape! - wszyscy się zdziwili, prócz psa Luny, który zaszczekał radośnie.
- Matko Boska, co tu się dzieje?! - krzyknął Dumbledore, który zjawił się niespodziewanie.
Pani Pomfrey się ocknęła. Zaczął padać śnieg. Wszyscy stali naokoło... Lorda Voldemorta, który się uśmiechał, patrząc w niebo.
Tylko Snape zaczął niespodziewanie oddalać w stronę Zakazanego Lasu. W lesie panował lodowaty chłód który spowodował Dementor z Azkabanu. Snape sięgnął po różdżkę i chciał już uzyc zaklęcia, ale dementor był szybszy - złożył na jego ustach śmiertelny pocałunek.
Tymczasem Lord Voldemort rozpoczął walkę z McGonagall:
- Crucio-powiedział Lord Voldemort, jednak McGonagall zasłoniła się psem Luny, mówiąc:
- Protego - Accio - Drops!
- Avada Kedavra - ryknął Voldemort, uśmiercając biednego psa.
- Expelliarmus - zaklęcie Dumbledora było tak silne, że Voldemorta aż odrzuciło. Wrzasnął:
- Tylko na tyle Cię stać, Dumbledore
- Minervo, zabierz stąd Rona i Harrego. Natychmiast! - powiedziała pani Pomfrey do McGonagall. Ale ani Harrego ani Rona nie było w pobliżu...
- Ale.. ale NIE MA ich tutaj! - odpowidziała pani McGonagall, uciekając wraz z Pomfrey do chatki Hagrida.
Tymczasem wokół bijącej wierzby Dumbledore i Voldemort odbywali olbrzymią bitwę.
-postaraj się bardziej Dumbledore. Chcę, żeby mój pierd był bardziej.. intensywny. To pomoże mi Cię zniszczyć! Bua hua hua (zakrztusił się)
-Ale jesteś durniem! - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok Voldzia latając nad jego głową na swojej Błyskawicy.Zaskoczony Voldemort wezwał całą swoją armie śmierciożerców i... umarł, z wysiłku i utraty mocy.
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została
Sybilla Trelawney
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została
Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce.
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce. Zrozpaczony Harry postanowił go wskrzesić przy pomocy Kamienia Wskrzeszenia
>> Lunar chcesz wszystkich załatwić ???
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce. Zrozpaczony Harry postanowił go wskrzesić przy pomocy Kamienia Wskrzeszenia.Jednak okazało się że kamień
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce. Zrozpaczony Harry postanowił go wskrzesić przy pomocy Kamienia Wskrzeszenia.Jednak okazało się że przez przypadek kamień zjadła pani Trelawney.
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce. Zrozpaczony Harry postanowił go wskrzesić przy pomocy Kamienia Wskrzeszenia, ale nie udało mu się to.
>>Wszystkich nie bez przesady :P
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce. Zrozpaczony Harry postanowił go wskrzesić przy pomocy Kamienia Wskrzeszenia.Jednak okazało się że przez przypadek kamień zjadła pani Trelawney.
sry
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce. Zrozpaczony Harry postanowił go wskrzesić przy pomocy Kamienia Wskrzeszenia, ale nie udało mu się to. Pogrążony w żałobie
>> Niech Ci będzi ;)
Po wojnie ze śmierciożercami nastały dni spokoju, ale dyrektorem została Sybilla Trelawney, bo Dumbledore poległ w walce. Zrozpaczony Harry postanowił go wskrzesić przy pomocy Kamienia Wskrzeszenia.Jednak okazało się że przez przypadek kamień zjadła pani Trelawney. Pogrążony w żałobie