...i to jest najlepsza możliwa recenzja. Jeśli w trakcie i po seansie z mego lica nie znika durny uśmiech samozadowolenia z bliżej nieokreślonego wypełnionego jakiegoś tam celu, to miałam to szczęście bytować z genialnym filmem. O walorach artystycznych i tym podobnych bzdetach nie mam zamiaru się rozpisywać i przekonywać kogokolwiek do swojej racji - co moje to moje i tyle. Wiem jedno, blockbustery ocenia się inaczej niż kino moralnego niepokoju, a ekranizacje książek nigdy nie są wierne książce, bo każdy po przeczytaniu będzie miał swoją własną wersję. Jeśli ta wersja, Jacksonowa się nie podoba, proszę bardzo, zróbcie swoją. Romea i Julię nakręcono ze dwadzieścia razy, więc Hobbita też można.
Ja podczas seansu odczuwałem boleści wielkie. Czułem jak zażenowanie do spółki z mroczną rozpaczą przejmują władzę nad moim umysłem i członkami. Czułem jak gorzkie łzy rozczarowania spływają po moich policzkach, kapiąc do opakowania popcornu, czyniąc go jeszcze bardziej słonym. Chciałem wyć, ryczeć, uciekać, jednak nie mogłem. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Siedziałem zarazem przerażony jak i zafascynowany bezmiarem kiczu, umysłowego bezwładu i brakiem inwencji jaki spływał na mnie z ekranu... I to jest najlepsza recenzja.
Żeby była jasność, nie są to moje odczucia związane z filmem, a wyłącznie kontrast do podanej wyżej "recenzji", gdyż jestem osobom strasznie, ale to strasznie cyniczną. Z jednej strony szanowny przedmówca pisze: "co moja to moja opinia", a z drugiej puentuje wszystko znienawidzonym przeze mnie pseudo-argumentem "nie podoba się, to zrób swoje". Wedle tej logiki po upadku na oblodzonym chodniku sugeruje budowę własnego przejścia, bo w końcu nikt do łażenia po lodzie nie zmusza, można iść naokoło i nadłożyć drogi. Kino i jego ocena to kwestia gustu. Miło, że film się podobał, zgodzę się, że co twoje to twoje, ale jak komuś się nie podobało, lub nie do końca był usatysfakcjonowany - to jego gorzkie łzy, nadmiernie słony popcorn i ewentualny ból kręgosłupa spowodowany niewygodnymi siedzeniami w kinie także należą do niego i nie ma co się zacietrzewiać.
Mogę jedynie współczuć. Może daruj sobie rozrywkowe kino i przerzuć się na Lyncha albo Triera.
Doceniam empatię, ale nie czuje się raczej pokrzywdzony przez los tym, że jestem zdolny do krytycznej refleksji, a nie wyłącznie bezkrytycznego zachwytu.
Oczywiście dostrzegam iż wypowiedź ma charakter ironiczny, ale jest to dość bezsensowne z Twojej strony zagranie. Nigdzie wyżej nie napisałem, że po "Hobbicie" oczekiwałem głębi, cechującej filmy wspomnianych przez Ciebie reżyserów. Zwróciłem raczej uwagę na fakt, że każdy ma prawo do twojego zdania, co jak widzę pobudziło Cię do złośliwości. Obawiam się, że to ja muszę Ci współczuć. Ja mogę film ominąć, jednak Ty z odmiennym od swojego zdaniem będziesz spotykać się niemal codziennie. Życzę więc wytrwałości w mierzeniu się z własnym brakiem tolerancji.
Gdybym wykazywała jakiekolwiek przejawy bezkrytycznego zachwytu to moja ocena tego filmu byłaby zgoła odmienna od tej, której nie raczysz dostrzec. Pomijam fakt, że jesteś jednym z tych co nie odróżniają filmu rozrywkowego od czegoś bardziej poważnego.
Po co tracić czas na wieczne marudzenie? Serio, współczuję. A tolerancyjna być nie muszę dla kogoś kto nieudolnie stroi się w fatałaszki inteligenta :) Do bycia cynikiem jeszcze daleka droga przed tobą. Ahh, mając te mentalne naście lat też byłam "ą" "ę"... Na szczęście wyrosłam z tego i zaczęłam doceniać fakt, że ktoś jednak robi te wszystkie filmy.
PS
Polecam naukę czytania ze zrozumieniem - przyda się gdy znów będziesz usiłował stroić się na mądrzejszego niż jesteś :)
Oh, wyrafinowane złośliwości? Zbędny wysiłek. Szczególnie, że strzelasz na ślepo. Tolerancji nie wymagam dla własnej osoby, gdyż jej brak w internecie nie jest dla mnie niczym nowym, ani niczym co by we mnie w jakiś sposób godziło. Mówię tutaj o tolerancji względem opinii różnych niż Twoja, których na forum nie brak, a które również bywają zasadne. Z resztą zaznaczyłem to wszystko wystarczająco wyraźnie w pierwszych dwóch postach, co osoba czyniąca rady dotyczące "czytania ze zrozumieniem" winna zauważyć. Wniosek iż nie rozróżniam kina rozrywkowego od poważnego (na jakiej podstawie?), kompletne rozminięcie się z treścią moich postów sugerują, że powinnaś skorzystać z własnych rad, bo przydadzą się tobie bardziej niż mnie.
PS
W zasadzie nie mam nic więcej do napisania, ale uznałem, że dodatkowe zdanie będzie bardziej "ą", "ę" cokolwiek by to nie miało oznaczać. Pozdrawiam .
Już dwa razy byłam na tym filmie i nie żałuję wydanych pieniędzy. Hobbita w życiu nie czytałam, podobnie jak późniejszej kontynuacji w postaci LoTR, ale szalenie mi się film podobał. Postacie są bardzo sympatyczne, akcja wciąga, a i efekty są przyjemne dla oka. Po prostu fajny rozrywkowy film, który z pewnością kupię na dvd. Ale to jak już wyjdą wszystkie trzy części.
Szkoda tylko, że kampania reklamowa słaba w naszym kraju... nie wspominając o gadżetach związanych z filmem - istna pustynia! Ja wiem, to już nie to samo co przy LOTR'ze, ale kina zebrałyby drugie tyle kasy sprzedając właśnie plakaty, kubki, figurki etc. Wtedy i bilety byłyby tańsze. Zero pomysłu i chęci :/
Plakaty, figurki, kubki - wszystko to przecież było. W Multikinie za skromną kwotę 20 złotych można było nabyć zestaw: Popcorn + napój w kubku + figurka. Kubek z tych plastikowych, tandetnych, ale jednak wielorazowych. Plakaty jeśli dobrze pamiętam, też mieli w ofercie. Można trochę sarkać na słaby wybór, bo z figurek wyłącznie Bilbo, Gandalf i Gollum, ale jednak trochę tego "merczu" trafiło do sprzedaży.