Czy hejterzy próbowali sobie wyobrazić dosłowną ekranizację Hobbita w jednym tylko filmie?
Książkę odświeżyłem sobie kilka miesięcy przed premierą filmu. Moim zdaniem trudno byłoby zmieścić się w 3 godzinach, chyba, że mielibyśmy bardzo szybkie przeskoki z jednej sceny akcji na drugą.
Nie byłoby czasu na zbudowanie nastroju jaki panował wśród krasnoludów po kolacji u Bilbo.
Nie udałoby się przekazać "wyższego" celu tej wyprawy (tęsknota krasnoludów za domem, tułaczka, prawo do "ojcowizny"). To byłaby banda narwanych kurdupli, którzy idą po złoto.
Nie byłoby miejsca na pokazanie jak Bilbo się waha i dlaczego taki leniwy hobbit w końcu ruszył w drogę.
Nie byłoby miejsca na dodanie jakiegoś wyrazistego głównego przeciwnika. O Azogu pewnie w ogóle byśmy nie słyszeli. Bohaterowie uciekaliby przed goblinami. Żaden z nich nie budowałby większej grozy niż pozostali, a Azog będzie świetnym przeciwnikiem i nie moge się doczekać sceny w której ktoś kończy jego żywot.
Nie byłoby Białej rady i mielibyśmy lukę: nie widzielibyśmy zainteresowania członków tejże rady i widz miałby wrażenie, ze wyprawa nie ma znaczenia dla Śródziemia.
Skrócono by pewnie wiele epickich ujęć wędrówki. A tak, kamerzysta miał pole do popisu.
Nikt nie wie, jakie wspaniałe sceny z następnych części by nas ominęły. A może epizod z Legolasem będzie cieszył nawet dzisiejszych hejterów?
Na pewno "pojedynek na zagadki" z Gollumem zostałby pokazany szybko i bez klimatu jaki udało się jednak osiągnąć :)
I mógłbym tak wymieniać bez końca:) Bardzo się cieszę, że Hobbita "rozciągnięto".
Zgadzam się w 100% , to że Hobbit jest w 3 częściach to było najlepsze rozwiązanie bo wszystko zostało dokładnie i super pokazane;)
To dziwne, bo w Drużynie Pierścienia udało się zmieścić jakoś 3 razy tyle stron w jednym filmie, bez pomijania wątków (z wyjątkiem Bombadila, ale tu powód był inny niż brak czasu). I udało się stworzyć tę atmosferę zagrożenia wiszącego nad światem, nadchodzącej wojny i beznadziejności zadania drużyny. Więc, tak, bez trudu mogę sobie wyobrazić ekranizację hobbita w jednym filmie.
Struktura historii jest inna. W Hobbicie jest więcej wydarzeń niż w DP.
Dodatkowo w DP pominięto Bombadila, Kurhany, 17 lat Froda w Shire, przeprowadzkę do Bucklandu.
Nie zgadzam się. Na oko w Drużynie mamy:
-Shire, Bree, Wichrowy Czub, Rivendell, Isengard, Karadhras, Morię, Lothlorien i Argonath
W Hobbicie:
-Shire, Trolle, Rivendell, Góry Mgliste, Orły, Beorn, Mroczna puszcza, Dale, Smok, Bitwa
Tak więc ilość porównywalna, może tylko taka różnica, że Drużyna się nie "kończy", bo są jeszcze następne części, a Hobbit ma już finał, więc trochę więcej czasu trzeba na niego poświęcić. Mimo wszystko, 3 godziny to wystarczająca ilość czasu. Może dzięki temu uniknęlibyśmy takich głupot jak wątek Azoga czy Radagast w Dol Guldur.
Jako Hobbit mówimy o tamtej ramie czasowej, bo to filmował Jackson, nie tylko książce Hobbit.
Tylko, że z tej "ramy czasowej" Jackson nie skorzystał. Wszystkie dodane wątki są przez niego wymyślone (z wyjątkiem Białej Rady, ale i ona jest nie w tym miejscu co trzeba i nie na temat). Tak więc kiepski argument.
Historia samotnej góry jest, postaci z nią związane (Azog, Bolg) są, radagast jest, Dol Guldur z Sauronem jest więc gdzie wymyślone rzeczy?? To, że scenariusz nie jest identyczny z książką to sprawa adaptacji.
Azoga nie powinno być, bo zginął w Morii, Radagast nigdy nie udał się do Dol Guldur. Owszem, film to adaptacja, ale nonsensem jest argument, że z Hobbita robi się trzy filmy po to, żeby objął wszystkie wydarzenia z tamtych czasów, skoro potem się tych wydarzeń nie pokazuje, tylko wymyśla inne.
W filmie Azog jest, Radagast jest film to nie książka. Adaptacja nie odzwierciedla rzeczywistości, a jedynie się na niej wzoruje. Chcąc pokazać jak najwięcej śródziemia powiązano wątki i losy postaci tak by tworzyły jedną historię. Wyszedł z tego szeroki materiał na ponad trzy moim zdaniem filmy. Dlaczego złe jest wymyślanie? O Radagaście jest niewiele. Dowolnością reżysera jest interpretacja tej postaci. Uznałbym to raczej za rozszerzanie, a nie wymyślanie wątków.
Chyba nadal nie rozumiesz o co chodzi. Najpierw stwierdzasz, że nie da się zrobić Hobbita w jednym filmie. Ja ci mówię, że się da, bo jest o wiele krótszy od Drużyny Pierścienia, która też miała jeden film. Ty mówisz, że Hobbit ma więcej do pokazania bo obejmuje też inne wydarzenia z tamtego okresu. No i ten argument leży, bo te wydarzenia są zmyślone.
To jest błędne, nielogiczne koło. Jackson robi trzy filmy zamiast jednego, żeby zmieścić inne wydarzenia z tamtych lat, po czym okazuje się, że te wydarzenia i tak on sam wymyślił, właśnie po to, żeby rozciągnąć jeden film na 3 (czyli, gdyby nie te wymyślone wątki, materiału spokojnie starczyłoby na jeden film).
A ja stwierdzam, że TY nie rozumiesz co chcę Ci powiedzieć.
Wizja reżyserska jest taka, że zaplatamy ze sobą wydarzenia prawdziwe, wymyślone i rozszerzone tak aby zgadzały się z wizją sródziemia oraz rozszerzały nań spojrzenie, dodając wydarzenia powiązane z głównym wątkiem.
Po jedynce widać, że bez wymyślonych rzeczy film byłby krótszy o 30 minut. Wciąż dużo.
Trochę na siłę bronisz tego, drogi Kordrumie. Sam na początku wspomniałeś o zaadaptowaniu książki, potem nagle przeskoczyłeś do tego, że jednak wersja reżyserska, Nie jestem aż takim optymistą jak Homek by stwierdzić, że wydarzenia z Hobbita da się wpakować w jeden film bezstratnie. Ale dwa filmy jak najbardziej. Trzeci film z resztą ma być o drodze powrotnej. I mówimy tu o samej książce, nie o wymyślonych - nazwijmy rzeczy po imieniu - wymyślonych wątkach. Mówisz, że Azog i Radagast byli. No byli, ale nie tu! Idąc tym tropem możemy od razu wsadzić do historii Gil-Galada, Morgotha i Berena z Luthien, bo też byli, tylko czy będzie to miało korzystny wpływ na spójność historii? Wątek Radagasta z Dol Guldur już wprowadził zamęt w kwestii losu Czarnoksiężnka z Angmaru. Azog uczynił film o tyle chaotycznym, że ludzie którzy nie czytali książki zwyczajnie się w tym wszystkim gubią. Spokojnie można było zrobić dwa filmy bez zbędnego kombinowania. A uwierz mi, da się dodawać wątki bez zmieniania materiału już istniejącego tak, by stały się one spójną całością historii. Tutaj to jednak nie do końca się udało.
Bolg był na początku filmu się okazuje zabity przez Dwalina pod Morią i tutaj mają (o zgrozo) zwrócić mu później życie, co trochę już moim zdaniem będzie przesadą.
Co do Gil Galada, Morgotha i Berena - to wszystko było kilka tysięcy lat wcześniej, i nie są to wątki takie jak Azog - nie mają związku z postaciami Hobbita. Adaptacja ma dowolność reżysera, za to ekranizacja trzyma się książki. Adaptują materiał do scenariusza wymyślonego przez siebie i przerabiają tak aby stworzyć nowe dzieło zawierające klimat książki. PJ'a celem było m.in. oddzielenie książki od filmu, bo to inne płaszczyzny. Byli tutaj jeśli przyjmiemy to co reżyser mówił, że "Hobbit to film ukazujący wydarzenia związane z losem pierścienia, Bilba oraz krasnoludów, które doprowadziły do wydarzeń mających miejsce w WP."
O Bolgu też czytałem. Acz to nie tyle typowa rezurekcja, bo po prostu w tle widać, że od kogoś dostał toporem, ale nie mieliśmy na pierwszym planie pokazanej strąconej głowy, więc nie będzie aż tak źle na tym polu.
Można w zasadzie każdą zmianę wyjaśnić wizją reżysera i jest w tym nieco racji. Inną kwestią już jest ocenienie tego jak te zmiany odbijają się na ogólnym poziomie fabuły choć i tu pozostaje znaczna doza dowolności zależnej od gustu.
PaladinRage, brawo, duże brawa! No, mogę się podpisać pod każdym twoim słowem! Ja co prawda oceniam film ciut ostrzej, ale zasadniczo zastrzeżenia mam podobne i oczekiwania wobec drugiej części chyba też...
Gdzie Radagast w "Hobbicie"? Azog był martwy i nastąpiło to poza wydarzeniami książkowymi, Bolg pojawił się dużo później.
Tak, udać by się udało, ale było by chaotycznie. Scena u Bilba trwająca minut, bez żadnego wprowadzenia, cała wyprawa byłaby sztuczna. Prolog trwający dwie minuty, albo jego brak. Wtedy byłby to zwykły film o krasnoludach idących po złoto. No i oczywiście nici z przemiany Bilba. Bitwa Pięciu Armii jako krótki przerywnik : )
Może i dałoby się zrobić z " Hobbita " jeden, ok. czterogodzinny film, tyle że taki film byłby odrobinę monotonny
mielibyśmy nieustanną wędrówkę, poprzetykaną innymi wydarzeniami ( Trolle, Rivendell, Gobliny, Orły, Beorn, itp. ), całość musiałaby być maksymalnie skrócona, spłycona - o. książka też nie jest zbyt ambitna ale takie wrzucenie jej w takim stanie na ekran mogłoby zniechęcić do Tolkiena, gdyż filmowa opowieść mogłaby razić monotonią i prostotą.
Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka. Jeśli występują argumenty, to nie jest to przejaw "hejtu", a zwyczajna krytyka. Ludzie nie wściekają się na rozciągnięcie do trzech filmów, jako takie. Wcześniej planowano nakręcenie "Hobbita" w dwóch kawałkach i jak najbardziej by to wystarczyło na zachowanie elementów, które faktycznie były dobre, a pozwoliłoby na uniknięcie zbędnego moim zdaniem wątku z Azogiem. Ale po kolei:
Mówisz o wyprawie krasnoludów, prawie do ojcowizny i temu podobnym. Ten wątek nie był uwypuklony, ale przewijał się także w oryginalnym materiale. Dziadka Thorina pod Morię przygnała właśnie nędza i tęsknota za posiadaniem własnego kąta. Nie można więc twierdzić, że w dwóch filmach ten wątek nie zostałby zamieszczony. Dodajmy tu jeszcze fakt, że z zapowiedzi wynika iż trzeci film będzie poświęcony drodze powrotnej, więc zawarcie "Hobbita" w dwóch częściach nic istotnego by nie ucięło, a pewnie nawet ten nieszczęsny Azog by się zmieścił.
Teraz przejdę do kwestii Azoga. To co dla Ciebie stanowi o wzbogaceniu historii, dla mnie ją zubaża. Azog nadaje sens wydarzeniom, wiele niemiłych przygód jakie spotkają kompanię, można przypisać jego knowaniom. Mamy tu jakiś głębszy kontekst i pierwszy film można było spuentować efektownym pojedynkiem. Oczywiście mamy także bardziej namacalną postać głównego niemilca, musową w każdym filmie. To argumenty na korzyść takiego rozwiązania.
Teraz pozwól, że przedstawię argumenty na niekorzyść. Śmierć Azoga była wydarzeniem dość istotnym w historii Śródziemia, bo umiejscowiła w historii postać Daina II Żelaznostopego. Młody pogromca Azoga stał się dzięki temu wydarzeniu postacią bardziej poważaną, gdyż to w końcu bohater spod Morii. Potraktowanie wątku Azoga w taki sposób całkowicie wyeliminowało udział Daina i jego ewentualne późniejsze pojawienie się w filmie będzie miało mniejszą wartość, bo będzie to postać nieumiejscowiona, znikąd. Odpowiednik kawalerii z filmów, które kręcono gdy kino rozrywkowe jeszcze raczkowało.
Kolejna kwestia: świat. Sensem książki była podróż, przygoda, pokazanie że świat poza domem może dostarczyć niezłych emocji, ale jest też bardzo niebezpieczny. I niekoniecznie niebezpieczny, bo ktoś zabił czyjegoś dziadka, ktoś w odwecie odrąbał komuś rękę i teraz wszyscy są poirytowani. Ten świat był magiczny i niebezpieczny sam z siebie, to stanowiło o jego pewnym uroku i nastroju jaki panował podczas całej podróży. Niebezpieczeństwo, którego nie da się przewidzieć zawsze jest gorsze od zaplanowanych działań. A na pewno ciekawsze.
Trzecia rzecz: czy film na pewno potrzebował tego głównego złego? Jeśli komuś nie odpowiada świat wypełniony przypadkowymi niebezpieczeństwami, to Tolkien rozbudowując swój świat wiele rzeczy wyjaśnił wpływem pierścienia i bliskością Dol Guldur. To nie fabuła wymagała uzupełnienia. W dużych produkcjach mamy po prostu taką zasadę, że zło musi być spersonifikowane w jakiejś konkretnej osobie. Jednym może się to podobać, bo lubią klasyczne rozwiązania, dla mnie jest to nieoryginalne i raczej tandetne. Kwestia gustu.
hej, nie czuj się pokrzywdzony słowem "hejter". Masz mnóstwo sensownych argumentów, więc nikt Cie hejterem nie nazwie.
Dorzucę 2 centy:
Mówisz, że w 2 częściach wiele by się zmieściło, w tym właśnie całe to uzasadnienie i nadanie ważności podróży.
Ja uważam podobnie, tylko upieram się, że bez sensu jest biadolenie, że niepotrzebnie Hobbita rozciągnięto na więcej niż JEDEN film. Wg mnie w jednej części po prostu nie byłoby miejsca na nostalgicznie i wolniejsze momenty. Uważam tak, ponieważ 1sza część zabrała nas w 1/3 fabuły, a nie zauważyłem dłużyzn i zbędnych wątków. Jak to ładnie ująłeś "kwestia gustu".
Motyw Azoga oceniam pozytywnie, bo należę do tej drugiej grupy widzów, która jednak lubi charakterystycznych i wyrazistych przeciwników. Pewnie stąd moja sympatia do starych Bondów ;)
Zobaczymy jak to będzie z Dainem II. Nie czuję się pokrzywdzony tym, że Jackson pozmieniał nieco wątki. Trudno znaleźć idealne ekranizacje książek. Jakby nawiązać znowu do Bondów to tylko jeden, możne dwa filmy mocno opierają się na książce, a reszta czerpie motywy i tytuły. Jackson, aż tak bardzo nie nawalił :)
Ano kwestia gustu. Sam nie wyobrażam sobie tego w jednym filmie, bo wyszłoby płytko i tandetnie, bez dwóch zdań. W zasadzie jedyna adaptacja, która dobrze wyszła w jednym filmie to animka sprzed wielu lat, której ta sztuka udała się wyłącznie przez target jakim była widownia dziecięca i związane z tym zwolnienie od obowiązku pogłębienia fabuły (mówię tu wyłącznie o udanej adaptacji w kwestii fabuły, żeby nikt nie wypomniał mi potem, że podobał mi się kotowaty Smaug i leśne elfy wyglądające jak nieślubne dziecko trolla i główki kapusy).
Co do dodatkowych wątków i nadania podróży głębszego sensu - wciąż uważam, że starczył by tutaj mocniej zarysowany, ale nie przecinający się nadmiernie z głównym wątkiem, wątek Dol Guldur. Przyznam, że cieszyłem się na myśl, że filmowy pokażą te wydarzenia bardziej szczegółowo, bo nawet sam Tolkien nas nie rozpieszczał pod tym względem, a przecież są to wydarzenia wyjątkowo ciekawe. Rozczarowało mnie jednak ostatecznie podejście do tematu. Biała Rada nie miała specjalnie uroczystego charakteru, zwołano ją wręcz naprędce i przypominała raczej nasiadówkę niż spotkanie potężnych ludzi decydujące o losach Śródziemia. Pamięta ktoś jeszcze radę u Elronda, z "Drużyny Pierścienia"? O coś takiego właśnie chodzi. Dodatkowo mamy kwestię nieszczęsnego POCHOWANEGO Czarnoksięznika z Angmaru. Byłoby to do przełknięcia, gdyby przepowiednia nie została wspomniana w późniejszych filmach.
Nie mówię, że wszystkie zmiany są złe. Nadanie podróży charakteru pielgrzymki do utraconego domu to niezły pomysł. Jednak czas przeznaczony na Azoga, jego grabie i orków można było przeznaczyć na rozbudowanie postaci krasnoludów. Dla mnie np o wiele korzystniejsze byłoby gdyby Balin opowiedział wspomnianą historię w zgodzie z tym jak to wyglądało w książce, w filmie trafiłby się jeden dodatkowy pościg z orkami, a na koniec mielibyśmy scenę gdy jeden z Goblinów informuje stojącego tyłem wielkiego orka o porażce - w domyśle Bolga. Byłaby świetna przygrywka do Bitwy Pięciu Armii i wprowadziłoby to mniejszy chaos do wydarzeń. Bo zauważ: na forum aż roi się od tematów z serii: "to będą jakieś kontynuacje?", "ale po co krasnoludy tam szły i po co Hobbit". Sporo osób, które nie są tak jak my uzbrojone w wiedzę książkową zgubiło się po drodze, właśnie dlatego że wprowadzono nadmiernie rozbudowany nowy wątek i co odbyło się kosztem wątku głównego.
Co do Bondów - też bardziej przepadam tu za klasycznym modelem. Pewnie dlatego byłem zachwycony Skyfallem i jego zakończeniem, choć są to filmy mimo wszystko od "Hobbita" na tyle odmienne, że mam tutaj skrajnie różną miarę.
Pewnie, że by się dało zrobić Hobbita w jednej części i nic by na tym nie ucierpiało :)
Ale jak już po 10 latach wróciliśmy do Śródziemia to aż żal odchodzić po jednym filmie :(
Już raczej do niego nie wrócimy, a na pewno nie do takiego Śródziemia.
PJ w jednym z wywiadów kiedyś stwierdził, że chociaż Hobbit to jedna książka, to jest bardzo skondensowana. Bez rozwinięcia postaci bez żadnego tła, które potrzebne było w filmie, stąd paradoksalnie 2 filmy to minimum. 3 jak opcja, spodziewam się, że to będzie bardziej most między Hobbitem a WP.
Kolejny pan w mojej ekipie ulubionych tekstów. Naprawdę miło się czyta. Szkoda że nie ma opcji + to dałbym z przyjemnością. Brawa i uznania.
Absolutnie się zgadzam. To co w książce jest ujęte w dwóch zdaniach (np. bitwa górskich olbrzymów), w książce pokazane jest z rozmachem. Właśnie na coś takiego warto było czekać: akcja rozwija się wolno, ale za to z jakim fantastycznym skutkiem! Jestem oczarowana filmem i jestem pewna, że dwie kolejne części też mnie nie zawiodą :)