nie wiem, czy kiedykolwiek obejrzę jakikolwiek film, o którym będę mogła powiedzieć, że jest lepszy od LOTR-a, niemniej Hobbit bardzo mi się podobał
po 10 latach śródziemie powróciło w całej okazałości :)
Podobał się.
Jeśli odrzucić kwestię fabuły, która w przypadku WP i Hobbita opiera się na książkach różnego kalibru (porównywanie tych dwóch historii nie ma bowiem sensu i stawiałoby Hobbita z góry na przegranej pozycji), to powiedziałbym, że film poziomem jest porównywalny do Drużyny Pierścienia: w jednych aspektach gorszy, w innych lepszy.
Hmmm w sumie to lepiej porównywać trylogie wiec porównanie trylogii za dwa lata narazie mogę porównać pierwszą część Hobbit-a z pierwszą częścią LOTR-a i wg mnie filmy podobne, dobre jednak akcja rozwinie sie dopiero w następnych częściach i będą lepsze.
mi się dużo bardziej podobał Hobbit, LOTR momentami był strasznie patetyczny do tego Frodo momentami mnie denerwował dobry, grzeczny i poprawny aż do porzygu, postać Bilba przebiła go o głowę
Niestety, ale masz rację - Frodo jeśli chodzi o charakteryzację i fizjonomię aktora bardziej pasował do Harrego Pottera niż do LOTRa, a aktorsko Elijah, a zwłaszcza Sean Austin (Sam) nawet się nie zbliżają do poziomu Freemana.
Wood to rzeczywiście wood, ale Sam to akurat jedna z najlepszych aktorsko postaci w LotRze. Astin zagrał tę rolę doskonale, najpełniej obrazując wszystkie uczucia targającego jego poczciwą i niewinną postacią, malując obraz prawdziwego przyjaciela. W niczym od Freemana gorszy nie był.
Wood z kolei nie bardzo miał się jak wykazać, skoro przez 90% filmu miał cierpieć. Mimo wszystko emocje pokazywał więc drewniany na pewno nie jest.
Dla mnie Sam był bardzo sztuczny i egzaltowany. Najgorszy aktor w całej trylogii. To już Frodo, Merry i Pipin byli lepiej zagrani.
Pippin też był świetny, Merry dawał radę, a Frodo taki sobie (ale to w sumie głównie efekt działań Jacksona, który tę postać nieco zepchnął na dalszy plan w porównaniu z książką). Nie wiem tylko, gdzie widziałeś/aś tę sztuczność u Sama. Może po prostu nie lubisz tego typu postaci? Zagrana była jednak wg mnie znakomicie - szczerość, niewinność, naiwne oddanie i posłuszeństwo przyjacielowi, poświęcenie - to wszystko Astin zawarł w swojej kreacji bardzo wiarygodnie i ze świetnym wyczuciem.
Według mnie Hobbit nie jest lepszy od Władcy Pierścieni. Oczywiście rola Martina Freemana bardzo dobra ale ja jestem raczej ortodoksyjnym fanem Władcy Pierścieni i zawsze Hobbita będę porównywał do Władcy ale cieszę się, że film ten powstał, bo jest dopełnieniem filmowego Śródziemia. Co do Froda to może i został dziwnie przedstawiony przez Eljaha Wooda ale nikogo innego nie wyobrażam sobie jako Froda. Zwrócić uwagę trzeba jeszcze na to jak są przedstawieni krasnoludowie w Hobbicie a jak prezentuje się Gimli w WP. Myślę, że Gimli jest bliższy tolkienowskiemu wyobrażeniu krasnoluda niż np. Kili.
Cieszę się, że mogłem obejrzeć ten film choć nadal pozostaję fanatykiem WP. "Świat się zmienił. Mówi i to woda, mówi mi to ziemia, wyczuwam to w powietrzu", gdy Galadriela wypowiada te słowa po angielsku (i lektor po polsku) to po prostu czuję się jak w siódmym niebie i pomimo, że każdą część oglądałem grubo ponad 50 razy to zawsze historia jest dla mnie taka jaka była za pierwszym razem - wspaniała
mam tak samo... Hobbit zrobił na mnie piorunujące wrażenie, Freeman zagrał genialnie, muzyka była wspaniała, scenografia zapiera dech w piersiach, ale... to jednak nie Władca (może to i dobrze, bo to jednak na podstawie książki pisanej pod inną publikę [konkretnie dzieci]), nie bez kozery to jednak WP jest uważany za najwybitniejsze dzieło Tolkiena, stąd i trylogia zostawia daleko w tyle Hobbita praktycznie pod każdym względem (może poza aktorstwem), magia Śródziemia ukazana jest w całej okazałości właśnie we Władcy, poznajemy tu wszytskie ludy zamieszkujące świat Tolkiena i przemierzamy go wzdłuż i wszerz, w Hobbicie tego niestety nie czuć (zbyt wiele efektów daje uczucie, że wszystko jest zbyt bajeczne, kręcone w studiu a nie w plenerze [w większej części] ). Pomimo znakomitej muzyki w Hobbicie, soundtrack WP jest jednak lepszy, lepiej zapada w pamięć, przewyższając nawet nieziemską piosenkę Misty mountains cold. Scenografia niby ta sama, a jednak lepiej (bardziej obszernie, z dalszych ujęć) ukazana we władcy, doskonale obrazuje sytuację widok Mordoru z Emyn Muil -robiący piorunujące wrażenie i widok Samotnej Góry na tle bajkowego zachodu słońca, przez co grafika komputerowa aż nadto razi po oczach. Do tego sam klimat: WP: mroczny, przez co poczucie humoru bohaterów jest tym milej widziana oraz Hobbit: poczucie humoru i sielankowość towarzyszy nam non stop, przez co film nie trzyma w napięciu tak jak WP a żarty wydają się wręcz głupie (brak mi starego poczciwgo Gimliego :P ). Kolejna sprawa to potyczki, we Władcy krew lała się gęsto, a aktorzy popisywali się skillem wojennym, w Hobbicie natomiast gobliny giną jedynie poprzez upadek, Król Goblinów ciachnięty mieczem dwukrotnie nie wypuszcza nawet kropli krwii i jest zdolny nawet do głupiego komentarza, a krasnoludy (których nowa charakteryzacja podoba mi się ze względu na świeżość jednak lepiej by się spisali wyglądając jak krasnoludy podczas Rady u Elronda w WP) wychodzą z potyczek bez jednego zadraśnięcia, jedynie nieco przybrudzeni.
podsumowując Hobbit jest rewelacyjny lecz, obejrzany 2 raz zaczyna nudzić, natomiast WP jest istnym arcydziełem, zabierającym obserwatora w cudowny świat Tolkienowskiej magii i trzymającym w napięciu do samego końca (może pomimo wstawek z Arweną- masakryczną aktorką) nawet pomimo 50-krotnego oglądania.
nie zanosi sie aby trylogia Hobbita zdetronizowała LOTRa...
@Marq, najwybitniejszym dziełem Tolkiena jest Silmarillion, nie WP - moim zdaniem.
A większość minusów Hobbita o których pisałaś, czy może inaczej: przewaga WP nad Hobbitem wynika z lepszej i bardziej złożonej fabuły WP oraz bardziej mrocznego klimatu. A to z kolei wynika z faktu, iż WP opiera się na lepszej książce. A gdyby to wziąć pod uwagę i porównać sam poziom ekranizacji (pamiętając, że pojedynek nie jest równy bo filmy opierają się na książkach różnego kalibru) to może się okazać, że poziom tych dwóch filmów jest porównywalny.
Kolejną przewagą WP jest to, że... powstał pierwszy więc wiele osób przyjmuje za punkt odniesienia sposób w jaki pokazano pewne rzeczy we WP, zapominając, że to że coś w Hobbicie wygląda inaczej nie musi oznaczać, że jest gorsze.
bynajmniej aj nie uważam, że co nowe to gorsze, podoba mi się nowa animacja, postacie krasnali czy wargów, nawet wesoły Radagast... odpowiadam tylko na pytanie postawione w poście czy WP jest lepszy od Hobbita ?- z pewną dozą stanowczości mogę stwierdzić, że tak jest i nie ma co porównywać bo jak napisałeś WP opiera się zwyczajnie na lepszej książce. Co do poziiomu to nie ejst on ten sam gdyż Hobbit momentami jest zbyt rozwleczony i wieje nudą, przez co całość daje zadowalający efekt ale nic poza tym. Jak mówiłem LOTRa oglądałem każdą część spokojnie po 20 razy i mógłbym jeszcze bo jest przegenialny, po drugim seansie Hobbita natomiast wiem już, że nie będę do niego tak często wracał.
Dla mnie nie jest rozwleczony. Ma takie tempo jakie powinien mieć dobry film. Najpierw dobra ekspozycja postaci, potem lekkie przyspieszenie akcji. W Drużynie akcja czasami za bardzo gnała do przodu (zwłaszcza na początku kiedy Frodo bez zastanowienia zgadza się by wyjechać z Shire. W książce zastanawia się ileś lat). W recenzjach z tamtego okresu to przyspieszenie tempa zarzucano Drużynie. Dziś już o tej krytyce nikt nie pamięta bo się ludzie przyzwyczaili. W Hobbicie przedstawienie postaci jest dokładniejsze i lepsze. Widzimy dokładnie ile Shire znaczyło dla Bilba i jak trudno mu było je opuścić. W DP mogliśmy się tylko tego domyślać. Plus, w Hobbicie trzeba przedstawić 13 innych postaci, więc nie można tego zamknąć w 5 minutach.
Hobbita widziałem kilka razy w kinie i czekam z niecierpliwością na bluraya. Kwestia gustu po prostu.
Tak jak pisał wyżej zenatur nie można tak porównywać tyh filmów, trzeba zwrócić uwagę, że hobbit miał być taki baśniowy i "żygający tęczą" ponieważ był napisany przez tolkiena dla jego bodajże wtedy (głowy nie dam) 11 letniego synka, więc trudno, żeby krew lała się tam strumieniami, kończyny latały po polu bitwy, a krasnoludy wracały całe zakrwawione. Tak samo nie mogło być takiej mrocznej otoczki, żeby jego synka (i ewentualnie innych odbiorców w jego wieku) nie przestraszyć.
Jak dla mnie? Hobbit lepszy. Ma taki baśniowy klimat, wydaje mi się, że "cieplejszy" od Władcy. W dodatku historia jest bardziej swojska. Może duże znaczenie ma to, że książkę czytałam już chyba z dziesięć razy, najpierw w dzieciństwie, a ostatnio tuż przed premierą;) Natomiast Władcę tylko raz i nie zamierzam wrócić do niego ponownie. We Władcy irytował mnie też strasznie Elijah Wood. W hobbicie Freeman był dokładnie taki jak wyobrażałam sobie Bilba;)