Kogo widzielibyście na fotelu reżysera? Kilka moich typów:
Neil Jordan (Towarzystwo wilków, Wywiad z wampirem)- mój numer 1, znakomity reżyser, który potrafi w swoich filmach budować niesamowite obrazy i ciekawy nastrój
Ridley Scott - ostatnio w średniej formie, ale już maczał palce w gatunku fantasy i wyszło to całkiem nieźle
Andrew Niccol (Gattaca) - utalentowany reżyser i scenarzysta, choć ma na swoim koncie zaledwie 3 wyreżyserowane filmy
Iain Softley (K-PAX) - hmmm... ma potencjał, jest Anglikiem, więc czemu nie?
Oczywiście nie ma co ukrywać, że najlepszy byłby Peter Jackson, ale wciąż nie wiadomo czy zdoła zająć się "Hobbitem" :/ Poza tym każdy z moich kandydatów byłby lepszy od Raimiego (nie ufam amerykańskim twórcom), który podobno dostał propozycję wyreżyserowania "Hobbita".
Jeżeli to nie Jackson wyreżyseruje ten film, to jest mi już wszystko jedno, kto tego dokona. Prawdopodobieństwo, że powstanie dobry film, zmaleje drastycznie, jeśli kto inny usiądzie na stołku reżyserskim. No i nie zagrają w nim gwiazdy z "LOTR", które solidaryzują się z Jacksonem.
Gdyby prawa ekranizacji przeszły do Zaentza, to PJ byłby na pewno rezyserem, a tak wciąż nic nie wiadomo, poza sporem o pieniądze między Nowozelandczykiem a New Line Cinema. Kiepko to wygląda, ale może jednak to Jackson znów zabierze widzów do Śródziemia, o czym od dawna marzę.
Jeśli nie Jackson, Hobbita mógłby wyreżyserować Cuaron (I twoją matkę też; Ludzkie dzieci).
Innych reżyserów nie widzę
Wciąż mam nadzieję że PJ weźmie się za Hobbita. Kolejne rundy walki PJ vs Hollywood" stają się coraz bardziej ciekawe. Pierwsza runda i Bob Shaye uderzył potężnie nakładając ban na PJ'a, który jednak szybko oddał cios
odpowiadając profesjonalnie na dziecinną tyradę Boba, zyskując tym samym punkty u publiczności :))))
Idę po więcej popcornu! Ten duel może być ciekawszy od samego Hobbita ;)
Trzeba przyznać, że Peter zachował się nie tylko profesjonalnie, ale i elegancko. Punkty i brawa dla Petera Jacksona :)
Jeżeli chodzi o Cuarona, to on już pracował w tym gatunku i w sumie pasowałby do "Hobbita", choć moim faworytem jest Jordan.
Ciekawi mnie, że ustalono już konkretną datę premiery. Póki co mamy bardzo mało konkretów związanych z samą adaptacją, nie ma reżysera, obsady i w ogóle nikogo, kto by pracował nad filmem.
Co do reżyserów, to wątpię, aby New Line wybrało twórcę, który kręci mało komercyjne produkcje. Już raz zaryzykowali z Jacksonem i nie sądzę, aby teraz wybrali na stołek reżyserski takiego np. Neila Jordana czy Andrew Niccola. Już bardziej prawdopodobny jest wybór Sama Raimi - on ma na koncie już dwa wielkie sukcesy kasowe no i legendarną serię "Evil Dead".
Ja jednak wciąż liczę, że z całego tego zamieszania Jackson wyjdzie z tarczą a nie na tarczy:)
Jak donosi Ain't It Cool News, New Line Cinema ma na oko kolejnego kandydata. Jest nim... Peter Weir, ceniony reżyser m.in. "Pikniku pod Wiszącą Skałą", "Stowarzyszenia umarłych poetów", "Truman Show" a także "Pana i Władcy: Na krańcu świata".
Weir w przeciwieństwie do Raimiego, jest znacznie bardziej rozsądnym wyborem. Ciekawe tylko, ile prawdy jest w tej wiadomości, a ile zwykłej plotki...
Jackson niech spada na drzewo...myślę, że Mike Newell idealnie nadałby się na reżysera Hobbita, w Harrym Potterze i Czarze Ognia potrafił stworzyć fajny klimat fantasy, drugi typ to Edward Zwick - reżyser Ostatniego Samuraja i o niebo lepszego Glory. Najlepszym jednak dla mnie typem byłby Ralph Bakshi, który stworzył animowaną wersję Władcy. Szkoda że podczas jej realizacji miał ogromne problemy finansowe i zamiast dzieła wyszedł film tylko dobry i w dodatku okrojony. Jest za to jedna rzecz, która w tym filmie miażdzy - klimat. Bije na głowę wszystkie podobne filmy. Nowy Władca Jacksona może się schować.
Mike Newell? Przecież Pottera spartaczył :/ Skupił się na wątku romansowym zamiast walki dobra ze złem (epizod balu wydłużony ponad miarę), odarł fabułę z tajemnicy (już w pierwszej scenie widać Croucha Jr. u boku Voldemorta, widać go tworzącego Mroczny Znak, a podczas przesłuchania zachowuje się jak ostatni s****iel, tak że od razu widać iż zawsze był, jest i będzie zły), powsadzał zaczątki wątków, które potem porzucił i nie miały żadnego wpływu na dalszą akcję filmu (vide Rita Skeeter), nie wyjaśnił wielu niejasności (jak u licha Crouch Jr. nawiał z Azkabanu?) i kompletnie pominął postać Knota, która była przecież ważna w świetle następnej części. Mój kolega, który nie czytał książki, a obejrzał film, pytał się mnie potem, czemu Harry nie powiedział Dumbledore'owi, że ojciec Malfoya to śmierciożerca - a przecież wystarczyło usunąć parę scen balowych i dać scenę, w której Potter próbuje przekonać Knota o powrocie Voldemorta, lub chociażby streszczającego w kilku słowach bitwę na cmentarzu Dumbledore'owi. A tak szkoda gadać...
Ten koleś by sie chyba nadał do przynoszenia kawy tym reżyserom co wymieniłem, pozdrawiam