W jednym z wątków kolega Doman18 popełnił ciekawy wpis :) i stwierdziłem, że warto założyć
odrębny wątek by ten temat rozwinąć. Doman napisał:
"Niestety konwencja papierowego Hobbita jest dużo bardziej baśniowa niż w WP i oglądając
niektóre sceny (np. opowieść Balina i to jak się reszta zachowuje przy tej opowieści) można
poczuć zażenowanie. Ale tylko wtedy gdy człowiek nastawi się na film fantasy a nie baśń. Bo
właśnie tutaj mamy konwencję baśni, wszystko jest czarno białe, źli są hiperźli, dobrzy są
ultradobrzy i jak nawet czasem mają wady (nieufność Thorina) to są to wady błahe. Próżno tu
szukać jakichś problemów moralnych, drugiego dna , walki wewnętrznej bohaterów, realizmów
itd bo nie to było zamierzeniem.
Moim zdaniem główny rozdźwięk powoduje kontrast między scenami z przemocą a właśnie tą
infantylnością. Gdyby Jackson poszedł odważnie w stronę baśni a nie próbował robić filmu dla
wszystkich (czyli np. przemycać elementy lubiane przez fanów WP) to widz nie zauważyłby jak
bardzo niektóre sceny są dziecinne. Historia sama by się opowiadała. Dobry przykład to np.
motyw z trollami gdzie motyw kanibalizmu został potraktowany z jajem. Natomiast np.
opowieść Radagasta o nekromancie już jajowa nie była a spowodowała że widz który poczuł
klimat zagrożenia chwilę później przy scenie z fajką odczuwa podwójnie infantylność tej
sytuacji. Takich rzeczy można mnożyć. Więc jestem zdania że gdyby np. z Bilba zrobiono
narratora wydarzeń i film na maksa poszedłby w baśń wyszłoby wszystko lepiej. Albo
odwrotnie, pójść w stronę poważniejszą jak we Władcy w którym np. wywalono Bombadila
właśnie przez jego kontrast z resztą. Ale to już nie byłby Hobbit moim zdaniem tylko jedna z
częśći WP (prequel)"
Szanuję zdanie kolegi, ale się fundamentalnie nie zgadzam.
Po pierwsze, nie wydaje mi się, by pomysł zrobienia z Hobbita stu procentowej baśni zdał
egzamin. Z dwóch powodów.
Raz, szeroka publiczność nie zaakceptowała by takiej zmiany w stosunku do LOTR. Już przy
stosunkowo niewielkich zmianach jakie miały miejsce w Hobbicie mamy mnóstwo
negatywnych reakcji ludzi, którzy LOTRa mają tak silnie zakorzenionego w świadomości, że
jakakolwiek zmiana powoduje opór. Co więcej, często tej zmiany nie akceptują nawet te osoby,
które czytały książkę. Książka bowiem schodzi na plan dalszy, bo jedynym słusznym filmowym
kodem Śródziemia stała się Trylogia, niczym kod 01 w informatyce. I jeśli ktoś próbuje
wprowadzić do niego zmiany, musi się liczyć z niezadowoleniem publiki, niezależnie od jakości
filmu, co właśnie doświadczamy w różnych recenzjach zarówno profesjonalnych krytyków jak i
ludzi choćby tutaj na tym forum.
Dwa, problemem byłaby sama fabuła. Książka Hobbit rzeczywiście jest bardziej baśniowa i
lekka, pełna humoru. Tyle, że ma dość nietypowe zakończenie, pełne dramaturgii, nietypowe
dla baśni dla młodszych czytelników. Moim zdaniem gdyby przyjąć lżejszy baśniowy styl na
początku, mielibyśmy kłopot z nieprzystającą końcówką filmu, zaczerpniętą bardziej z LOTRa
niż pasującą do prostej bajki. Jackson słusznie więc, moim zdaniem, od razu wprowadza
element zagrożenia by pokazać, że choć ogólnie rzeczywistość jest bardziej optymistyczna niż
w LOTR, gdzie mieliśmy decydującą o losach świata wojnę, to jednak gdzieś w cieniu istnieje
zagrożenie. Takie przedstawienie świata jest zresztą bardzo bliskie naszej codziennej
rzeczywistości, kiedy nie mamy do czynienia z wojną. Nigdy nie jest tak, że doświadczamy cały
czas chwil wesołych i nigdy nie jest też tak, że jesteśmy cały czas smutni czy też czujemy
zagrożenie (nieważne z jakiego powodu).
I tutaj przechodzimy do kwestii humoru. Pisałem już o tym wcześniej: tak PJ świadomie
zestawił sceny humorystyczne z poważnymi na zasadzie kontrapunktów. Dla kolegi Domana
uwypukla to infantylność humoru, a dla mnie takie pokazanie wydarzeń jest bardziej
realistyczne (patrz akapit wyżej o charakterze życia, które prawie zawsze przypomina
rollercoaster składający się z wesołych i smutnych chwil). Co więcej, ta technika używana była
przez Petera również w LOTR. Oparta jest na zasadzie "comic relief" (moment komediowy w
dramacie), która to w kulturze anglosaskiej ma długa tradycję (Szekspir). Warto tutaj
przypomnieć choćby scenę z Dwóch Wież, kiedy to w czasie dramatycznej bitwy o Helmowy Jar
Legolas i Gimli urzadzają sobie zawody, kto zabije więcej Uruk Hai niczym dwaj chłopcy na
podwórku. Dla osób, które nastawiają się na przeżywanie chwil uniesienia, ta scena może być
( i w istocie jest) równie irytująca jak niektóre sceny w Hobbicie. To co jest inne w Hobbicie to
proporcje. O ile takich scen w LOTR jest mało, w Hobbicie jest więcej. Ale ma to dla mnie
sens, w końcu generalnie klimat jest wesoły, nie ma wojny, a Saurona (na razie) nie widać.
Tylko co jakiś czas gdzieś w tle przemyka zło - a nie jak to miało miejsce w LOTR, mamy cały
czas zło, a co jakiś czas przemyka promyk nadziei na jego pokonanie i pojawia się trochę
optymizmu i humoru.
W końcu odniosę się do stwierdzenia, że wszystko w Hobbcie jest czarno-białe. Hmm, nie
wiem czy kolega odnosił Hobbita do LOTR czy też pisał ogólnie. Ale generalnie Hobbit nie różni
się od LOTR w tym aspekcie. To jest właśnie cecha baśni/fantasy - porusza fundamentalne
wartości, uwypuklając kontrast dobro-zło. Ktoś powie - banalne. A ja powiem - popatrzmy na
nasze życie codzienne - ile osób kieruje się w życiu tymi "banalnymi" wartościami. One wydają
się oczywiste na ekranie, ale kiedy przychodzi co do czego w prawdziwym życiu, to okazuje się,
że wielu osobom brakuje tego kręgosłupa moralnego. I taka jest rola baśni: by te kręgosłupy
wyprostować.
Czy w LOTR mamy więcej wyrafinowania i więcej szarości niż w Hobbicie? Nie powiedziałbym.
Tam też raczej mamy z góry rozpisane role, które zmieniają się głównie wtedy, kiedy dana
osoba zaczyna być pod wpływem pierścienia. Aragorn jest przecież typową niemal krystalicznie
czystą postacią, którą jedyną wadą jest to, że nie chce władzy bo się boi swoich słabości
odziedziczonych po przodkach. I dobrze. Na tym polega właśnie baśń/fantasy - ma pokazywać
wzorce do naśladowania. To co jest inne w LOTR to poważniejsza tematyka. Tam chodzi o los
świata, w Hobbicie chodzi o odzyskanie swojego domu i bogactwa, o honor i braterstwo. To
stąd bierze się wrażenie infantylności, a nie z tego, że Hobbit jest źle skonstruowany jeśli
chodzi o kreowanie postaci czy też fabuły.
Dla takich ludzi to by było warto wchodzić na to forum, ale ja już wysiadam. Wrócę po prostu do bycia kinomanem który po prostu cieszy się z filmów a nie je ocenia. Dobrze że są tacy ludzie jak ty zentaur. Wtedy ciągle mam nadzieję że jeszcze jest dobrze. Ale forum filmweb już nie dla mnie. Za dużo syfu, jakieś pseudo-tematy w których trolle piszą o ruchaniu kóz a moderatorzy nic nie robią. Kiedyś można było naprawdę pogadać tu o filmach, teraz to jeden syf zajęty przez trolle. Szkoda że tak się stało z narodem którego historia nieraz bywała tragiczna. Pozdrawiam, obyś miał dalej siłę tu tworzyć takie fajne,rzeczowe tematy.