Z pewnością nie będę zbyt obiektywna w ocenie filmu, bo mam wrażenia że nawet gdyby P.J zrobił kompletnego gniota, to i tak byłabym zachwycona. Trylogia Władca Pierścieni to mój ulubiony film, który obejrzałam kilkadziesiąt razy i znam niemal na pamięć. Po tylu latach oczekiwania na kolejną ekranizację książki Tolkiena, powrót do Śródziemia wywołał duże emocje i wzruszenie. Film nie zawiódł moich oczekiwań, ale spełnił je wszystkie aż z nawiązką.
Nie rozumiem ciągłego porównywania Hobbita do Władcy, wszak to dwa różne filmy (choć nawiązujące do siebie) i dwie różne historie. Hobbit jako książka dla dzieci zawsze wypadnie słabiej niż znacznie bardziej dojrzalszy i rozbudowany Władca. Uważam, że dzięki P.J ten film i tak jest znacznie mniej infantylny, niż książkowy oryginał.
Dobór aktorów i ich gra jest znakomita. Martin Freeman jest wprost rewelacyjny jako Bilbo (nawiasem mówiąc jest znacznie bardziej przekonywujący niż filmowy Frodo). Również Richard Armitage, jako dostojny, dumny i szaleńczo odważny - prawdziwy król spod Góry, jest idealny do roli Thorina. Zresztą każdy z krasnoludów w tej kompanii jest indywidualnością, nie ma problemów z ich rozróżnieniem.Podoba mi się wprowadzenie postaci Azoga (choć przez wielu jest krytykowany), a scena walki Azoga z Thorinem- wg mnie jedna z najlepszych w filmie.
Wspaniałe krajobrazy, scenografia, efekty specjalne (ale tego można się było spodziewać) i rewelacyjna muzyka. Choć muszę przyznać, że słuchając ścieżki dźwiękowej przed obejrzeniem filmu, wydawała mi się mało oryginalna i niczym mnie nie zachwyciła. Oczywiście poza pieśnią krasnoludów, która już podczas oglądania trailera wywoływała dreszcze. Utwór ten jest niesamowity, magiczny, tajemniczy, czuć w nim tęsknotę, ale też obawę przed czekającą ich wyprawą. Nie byłam przekonana również do piosenki Neila Finna Song of the Lonely Mountain, a teraz nie wyobrażam sobie innego utworu na końcowe napisy.
Często pojawiają się też zarzuty, że początek filmu jest nudny i za długi. Nie uwierzę, że tak może pomyśleć jakikolwiek fan Tolkiena. Właśnie ten powolny wstęp daje nam okazje do tego żeby delektować się powrotem do Shire, poznać poszczególnych bohaterów, ich motywacje. Właśnie dzięki temu że film jest podzielony na części, reżyser miał ten luksus, żeby nigdzie się nie śpieszyć i powoli wprowadzić nas w świat przygody. Moim zdaniem właśnie to co dzieje się później jest zbyt dynamiczne, akcja goni akcję i zbyt duże tempo nie pozwala na chwilę oddechu.
Niestety, a może na szczęście nie ma ideałów, więc film ma też swoje słabsze strony. Nie podoba mi się zupełnie postać filmowego Radagasta, który został przedstawiony jako „nieszkodliwy idiota” z ptasią kupą na głowie. I jeszcze ten wyścig odrzutowych królików... Również król Goblinów nie pasuje do filmowej opowieści, jest zbyt groteskowy.
Nie rozumiem skąd zarzuty do podzielenia filmu na trzy części. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie z jakich powodów Jackson to uczynił (może nawet czysto finansowych) ale chwała mu za to, bo dzięki temu mamy przed sobą 1,5 roku radosnego oczekiwania i będziemy mogli aż trzy razy zanurzyć się w tym cudownym Świecie.
Radagast się po prostu zapomniał i umiłował nature. Pokazał przecież że jest potężnym czarodziejem ożywiając Sebastiana i odstraszając pająki. Nie robi błysków jak Gandalf ale to jest moc. Założę się że potrafi więcej, ale tak go akurat ukazano ;)
a teraz prowadź on an adventure! ;D
Nie kwestionuję tego, że Radagast wielkim czarodziejem był :). Akurat to, że umiłował przyrodę ponad wszystko nie umniejsza jego znaczenia, wręcz przeciwnie. Wiem, że książkowy Radagast był nieco ekscentryczny, ale nie podoba mi się przedstawienie go w filmie jako niepoczytalnego dziadka, który za często sięga po grzybki ;).
Również król Goblinów z mięsistą brodą jest zbyt infantylny. Może przedstawienie tych dwóch postaci, w ten właśnie sposób, to uśmiech w stronę najmłodszego widza, ale trochę mi to przeszkadzało w odbiorze filmu. Z drugiej strony dobrze, że P.J. nie sfilmował gadającej sakiewki w kieszeni Trolla ;). Ale nie narzekajmy, nie zmienia to faktu, że film jest rewelacyjny!!!
I’m going on an adventure!
Ale ten sam Radagast dzielnie walczyl w Dol Guldur i zdobył dowod rzeczowy. Nie patrzmy na Radagasta tak jednostronnie. Goblin mi się mniej podobał, ale faktycznie, tu chyba wychodzi zamiar zrobienia bardziej basniowego filmu przez PJa.
PJ zrobił Wielkiego Goblina tak a nie inaczej by ukazać że największym wrogiem w 1 części jest tak naprawdę Azog.
Azoga w ogóle nie powinno być. A skoro jest to po zrobiony efektami? Taki np. Bolg (świetna charakteryzacja) to ja rozumiem.
A propos Azoga, to mam wrażenie że większość na forum krytykuje tę postać. Wg mnie wprowadzenie Azoga do filmu wzbogaciło fabułę, a sama postać może zbyt komputerowa, ale trzeba przyznać że demoniczna (i jeszcze ten jego głos). W scenie II walki z Thorinem, gdy patrzy na biegnącego krasnoluda, jego spojrzenie jest bezcenne-pełne triumfu, satysfakcji, nawet rozkłada ramiona, jakby zapraszając go do siebie.
Na pewno. tez mi się bardziej podoba i widać, że mrozi krew w żyłach pod względem wygladu a pod wzgledem zachowania tez na pewno będzie straszny w swych czynach:)
Ja też uważam że dobrze iż wprowadzono tę postać do filmu. Głównego biegu fabuły i tak to nie zmieniło a przynajmniej dla postronnego widza jest nieco więcej akcji.
Już trzy razy w kinie obejrzałem. Teraz z niecierpliwością czekam na DVD.
Z Radagastem faktycznie masz trochę racji, ale właśnie dlatego jest on jedną z najbardziej baśniowych postaci jakich w życiu widziałem.
Król goblinów to już nieco inna bajka, no bo gdyby Jackson chciał go zrobić na potwora wzorowanego na wizerunku goblinów z Władcy Pierścieni, to musiałby usunąć scenę z goblińską pieśnią ;) Troche groteski, a każdy i tak odbierze to jak będzie chciał.
Home Is Now Behind You, The World Is Ahead!
Wydaje mi się, że film zyskuje z każdym kolejnym obejrzeniem. Widziałam go na razie dwukrotnie w kinie, za pierwszym razem „wchłonęłam” obraz niemalże jednym tchem;), ale za drugim razem mogłam już delektować się poszczególnymi scenami. Podobnie było zresztą z Władcą, jest to jeden z niewielu filmów które mogę oglądać bez końca i nigdy mi się nie znudzi. W weekend wybieram się do kina po raz trzeci i na pewno wyłapię jeszcze więcej smaczków... Póki grają go w kinach zamierzam to wykorzystać, bo jednak jest to jeden z tych filmów które zyskują na wielkim ekranie. A potem będzie DVD i wtedy to już do upadłego ;). Po kilkunastym obejrzeniu to pewnie nawet Radagast i Wielki Goblin nie będzie mi przeszkadzał ;).
Can you promise that I will come back? ;)
Dokładnie tak jak w moim przypadku ;) Władce Pierścieni będę chwalił i sławił do końca moich dni! Od ukazania się Trylogii, zawsze w przełomowych, ważnych momentach życia robię sobie seans wszystkich części w wersji rozszerzonej ;D To już taka ceremonialna tradycja dla mnie. Ta epickość, piękno, promyk nadziei i wartości dzisiaj rzadko spotykane...
W życiu różnie się dzieje, ludzie przychodzą, odchodzą, a fortuna kołem się toczy. Zawsze wtedy powtarzam słowa Theodena w Helmowym Jarze:
"Where is the horse and the rider...
Where is the horn that was blowing...
They have passed like rain on the mountains...
Like wind in the meadow...
The days have come down in the West...
Behind the hills into shadow..."
Na Hobbicie też byłem 2 razy, pierwszy strzał wgniótł mnie w fotel. Drugi seans to chwytanie każdego zakamarka w kąciku ekranu ;)
No... And if you do, you will not be the same. ;p
Myślałam, że tylko ja mam taką tradycję ;). Zawsze gdy chcę poprawić sobie humor to oglądam Trylogię, oczywiście obowiązkowo wersję reżyserską. Często zastanawiam się na czym polega fenomen tych filmów. Oczywiście że są piękne, epickie, pokazują uniwersalne idee, prawdziwe wartości, może się to wydawać naiwne i infantylne w dzisiejszym świecie, ale właśnie dlatego tak się za tym tęskni...Ale co najważniejsze dla mnie, to każde z tych dzieł przenosi mnie na 3 godziny do baśniowego, cudownego Świata, gdzie można się zapomnieć i oderwać od zwykle szarej i nudnej codzienności.
"All that is gold does not glitter,
Not all those who wander are lost;
The old that is strong does not wither,
Deep roots are not reached by the frost.
From the ashes a fire shall be woken,
A light from the shadows shall spring;
Renewed shall be the blade that was broken;
The crownless again shall be King."
‘If I take one more step, it’ll be the farthest from Home I’ve ever been’.
Najbardziej lubię sobie przez cały dzień obejrzeć 3 części Trylogii.Te filmy mają swoistą magię tak silną, że nawet kiedy oglądałeś je na tym komercyjnym szicie TVN-ie i tak chciało się przeczekać pół godziny reklam byle obejrzeć końcówkę.Oglądałem LOTRa już tyle razy, że za ostatnim razem ze zdziwieniem odkryłem, że znam wszystkie kwestie w filmie .
Hobbit może nie dorównuje Władcy(dla mnie już chyba żaden film nigdy nie dorówna),ale aż byłem zdziwiony, że ten niemalże 3-godzinny film tak szybko się skończył.Na pewno jeszcze nie raz do niego wrócę,a teraz nic innego tylko czekać na drugą częśc.
Nigdy nie byłam w stanie obejrzeć wszystkich części pod rząd, (tego samego dnia lub nocy), dlatego szacunek dla Ciebie ;-). W TVN też nie obejrzałam, bo przerywanie akurat tego filmu reklamami jest wg mnie profanacją, tak samo rzecz się ma z dubbingiem. W Hobbicie np. krasnoludy mówią zróżnicowanym brytyjskim akcentem, by pokazać swoją przynależność do różnych rodzinnych klanów, a język elficki, starokrasnoludzki, czy orków w oryginale brzmi niesamowicie. Takich smaczków nie odda żaden dubbing. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak brzmi Gollum z głosem Szyca ;).
Mam przeczucie, że po obejrzeniu wszystkich części Hobbita, może się okazać, że kolejna Trylogia wcale nie jest gorsza od Władcy.
Ja jakoś z natury jestem idealistą i takie pozytywne wartości jak najbardziej do mnie trafiają. Co z tego, że mogą wydawać się infantylne ze względu na przegnicie i zdemoralizowanie naszego realnego świata. Wyobraźnia to dla mnie najważniejsza cecha u ludzi. Bo czymże by były nasze emocje i uczucia bez wyobraźni jak tylko powielaniem egzystencjalnego schematu. Dzieci i ich nieskalane umysły emanują pozytywnymi emocjami właśnie dlatego, że nikt im nie odebrał jeszcze wyobraźni. Zatem uważam, że powinniśmy zachować wewnętrzne dziecko jak najdłużej i taki infantylizm to coś na co się godzę.
WP jest piękny po pokazuje, że choćby wszystko wydawało się przegrane, to idąc z nadzieją do przodu kto wie co może się wydarzyć, a nawet w naszym świecie istnieje dobro. ;) Trzeba umieć obudzić w sobie Gandalfa i walczyć ;p
The world is not in your maps and books. It's out there.
...all we have to decide is what to do with the time that is given to us.
Warto również dodać, że głównym bohaterem nie jest jakiś Superhero, posiadający nadzwyczajne moce, ale zwykła, niepozorna postać, z którą każdy może się utożsamić.
„Nawet najmniejsza osoba może zmienić bieg przyszłości.”
,(...)Saruman sądzi, że tylko potężna moc jest w stanie powstrzymać zło, ale ja tak nie uważam. Przekonałem się, że to codzienne czyny zwykłych ludzi odpędzają mrok... niewielkie akty dobroci i miłości. Dlaczego Bilbo Baggins? Może dlatego, że się boję a on dodaje mi odwagi...”
By w pełni docenić magię Tolkiena, oprócz bogatej wyobraźni trzeba też mieć w sobie dużą dozę wrażliwości, dzięki której możemy dostrzec piękno tych historii i jeszcze intensywniej doświadczać emocji które w nas budzą.
Z tym wewnętrznym dzieckiem całkowicie się zgadzam, zwłaszcza gdy chodzi o takie cechy jak szczerość, entuzjazm, zaangażowanie i umiejętność cieszenia się z drobnych rzeczy.
Pielęgnujmy więc dziecko w sobie...
(Ależ zrobiło się wzniośle i patetycznie;) )
„It’s dangerous business, going out your door. …You step onto the Road, and if you don’t keep your feet, there is no knowing where you might be swept off to.” ; )
Właśnie te słowa Gandalfa i postawa Thorina wywarły na mnie największe mentalne wrażenie. Taka prosta rzecz, a jednak czasem potrzeba "młota" żeby wbić to sobie do głowy. Wielkie i wyniosłe idee znane mi z innych filmów/powieści fantasy i przemyśleń filozofów, co prawda wzbogacają człowieka, ale mogą wprowadzić w rozpacz uświadamiając naszą słabość i niemoc w realizowaniu owych szlachetnych wizji. A tu proszę, dokładnie jak piszesz, otuchy i wiary dodają małe rzeczy, którym można podołać ;)
"In my thoughts and in my dreams
They're always in my mind
These songs of hobbits, dwarves and men
And elves
Come close Your eyes
You can see them, too"
Blind Guardian - The Bard's Song. obczaj w wolnej chwili ;)
It’s delicious… Dzięki ;)
Od premiery słucham w kółko ścieżki dźwiękowej do Hobbita, a najbardziej magiczny utwór we Władcy to dla mnie „Lament for Gandalf”- Elizabeth Fraser.
Jak dla mnie to The Hornburg z Dwóch Wież, generalnie wszelkie motywy związane z Rohanem. Uwielbiam ten patos :D
pisze, spoko, nie wiem dlaczego Ci nie wyświetla. Prześlij mi na PW swój adres email jeśli chcesz ;)
Dawno już się tak nie wczytywałam w to forum - dzięki pikulek i Pavvlak - . Dla takich sensownych i inteligentnych wypowiedzi jak wasze warto tu zaglądać. :)
Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że zgadzam się z Wami w całej rozciągłości.
Bo jak to mówił Gandalf to małe rzeczy i codzienny trud prostych ludzi jest magią. Postać Radagasta jest tego doskonałym potwierdzeniem. Nie robi nie wiadomo czego ale zachwyca się pięknem przyrody, każdą jego najmniejszą częścią.
Dziękuję za ten wpis. Idealnie ubrałaś w słowa moje odczucia po seansie "Hobbita". Jestem fanką zarówno twórczości Tolkiena jak i trylogii Jacksona i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że zupełnie nic mi nie przeszkadza, ani zmiany w fabule, ani tempo akcji, odmienne w sumie od książkowego, ba powiem wiecej ... podoba mi się absolutnie wszystko, poprostu wcisnęło mnie w fotel na całe 3 godziny. Dawno nie ogladałam filmu z takim zachwytem i łopotem serca . Wiem już, że obok WP to napewno bedzie mój ulubiony film, i dusza mi się raduje, że będą jeszcze 2 części.
Pozdrawiam