Czy Hobbit : Niezwykła podróż ma coś wspólnego z książką "Hobbit czyli tam i z powrotem" Jeśli
tak, to czemu zmienili tytuł? I coś jeszcze, w książce Hobbit czyli tam i z powrotem dużo jest fajnej
akcji a tu w niezwykłej podróży z tego co widziałem po zwiastunie kompletnie nic się nie dzieje 0
akcji i nuda. Więc jak to z tym jest?
Film jest nie tyle ekranizacją książki "Tam i z powrotem" co przeniesieniem na ekran wszystkiego co działo w Śródziemu podczas wędrówki Bilba. Np Biała Rada, czy wizyty w Dol Guldur. Ze względu na więcej materiału, film rozciągnięto na dwie części. A ze względu na chęć zarobku na umierającym biznesie dodano trzecią.
"Niezwykła podróż" ukazuje to mniej-więcej połowę książki + Biała rada + parę retrospekcji. Reszta będzie w pozostałych dwóch częściach.
Jackson filmuje nie tylko Hobbita, ale także ze 100 stron dodatków. 3 film będzie więc -jak przypuszczam - nie tyle ekranizacją co pomostem między Hobbitem a LOTR - pewnie pokaże to co się działo po Hobbicie a przed LOTR ( a się działo sporo).
Czy chodziło o kasę. Też. Ale nie tylko, Myślę, że Jackson miał tyle materiału, że zdecydował się inaczej podzielić film.
Gdyby chodziło tylko o kasę, to wytwórnia od razu by zapowiedziała 3 filmy. Zapowiedź 3 filmu w ostatniej chwili paradoksalnie z punktu widzenia biznesowego nie miało sensu, bo sprawiało, że ludzie zaczęli się czepiać.
Być może Jackson chciał sfilmować jak najwięcej rzeczy spoza Hobbita bo prawdopodobnie więcej filmów o Śródziemiu nie zrobi.
Co do akcji, na początku wolno się rozkręca (ale nie za wolno - dla mnie) bo trzeba przedstawić 14 postaci. A potem akcja nabiera tempa i dzieje się dużo. Nie kierowałbym się trailerem za bardzo. Pierwszy trailer np niewiele pokazuje. W drugim jest ciut więcej, ale nie ma najlepszych rzeczy z filmu.
Dla kobiet w ciąży, facetów z kryzysem wieku średniego i zagubionych nastolatków pewnie też.
Właśnie zwiastun jest kiepski bo nic się w nim nie dzieje, ale tak naprawdę to w tym filmie jest mnóstwo świetnych akcji, zrealizowanych z wielkim rozmachem.
Film jest na motywach zaczerpniętych z książki, lecz także "dodanych" z Silmarilionu, notatek Tolkiena, przypisów... Film nie jest zły, ale mnie nie zachwycił. Owszem, broni się Nowa Zelandia jako Śródziemie [piękna], muzyka mocno nawiązuje do LOtR, ale są też nowe motywy [pieśń krasnoludów przy kominku przejmuje dreszczem], obsada bez zarzutu, genialni Gandalf i Saruman, ale... Zbyt wiele "poprawek" Jacksona, jego zmian, które nie mają kompletnie uzasadnienia [vide Radagast], zbyt wiele prostackiego poczucia humoru na poziomie pierwszych klas gimnazjum... Można oglądać [niektórzy nawet się zachwycają], ale jak dla mnie PJ obniżył loty.
Taki sam humor był w LOTR, tyle że tu jest go więcej (słusznie bo taka książka) więc o co Ci chodzi? Nie pamiętasz już bekania Gimliego w LOTR? Konkurs liczenia zabitych przez Gimliego i Legolasa w DW? Mogłbym naliczyć pewnie więcej scen z tym niby prostackim humorem w LOTR.
Poza tym nie widzę tego prostackiego humoru w Hobbicie. Jesli masz na myśli bekanie kransoludów, jest ono skontrastowane ze zniesmaczeniem Bilba i pełni określoną funkcję w przedsdtawianiu postaci (krasnoludów).
Radagast był wspomniany przez Tolkiena (chyba nawet w książce), nie widzę powodów dlaczego PJ miałby go nie umieścić w filmie.
Twoje argumenty w ogóle mnie nie przekonują.
Nigdzie nie napisałam, że poczucie humoru w LOtR mi odpowiada! Zresztą owe "śmieszne" wstawki - to też pomysł PJ, a nie Tolkiena!
Nie chodzi mi też [co pisałam kilkakrotnie, chyba nawet do Ciebie] w ogóle o wprowadzenie postaci Radagasta, a raczej o sposób jej przedstawienia. No, błagam! To był ISTARI , mądry i dumny! Może mniej poważany, przez innych czarodziejów ze względu na swoją miłość d przyrody, ale nie kretyn! A tutaj ześwirowany staruszek z alzheimerem i ptasią kupą na głowie... Żenada!
Na szczęście nie musimy się oboje przekonywać do czegokolwiek. Uznaję Twoje zdanie, zentaur, podobało ci się i uważasz, za arcydzieło - twoja sprawa. Nie podważam. Zresztą napisałam powyżej [i pisałam niejednokrotnie] że TO NIE JEST ZŁY FILM! Po prostu MOIM zdaniem jest przeciętny, średni. I nie zamierzam Cię przekonywać, że to ja mam rację. Piszę po prostu swoje zdanie.
Ale gdzie w filmie jest pokazane, że Radagast jest kretynem? To Radagast pierwszy dostrzega zagrożenie, to on pokonuje przeciwnika w Dol Guldur i on zdobywa miecz. To, że jego autorytet jest podważany przez Sarumana źle świadczy o Sarumanie a nie o Radagaście. Przecież to jest podane na tacy - Saruman teraz go deprecjonuje, ale widz widzi, że to Radagast ma rację.
To, że jest przedstawiony jako ekscentryk nie znaczy, że jest głupi. Dlaczego dla tak wielu zewnętrzna powłoka zrównywana jest automatycznie z cechami charakteru?
Dla mnie jest to barwna, ekscentryczna postać, a jednocześnie mądra, bo to Radagast w filmie jako PIERWSZY dostrzega zagrożenie z Dol Guldur!!! To on obserwując las zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z potęzną mocą ("It's not some kind of witchcraft....But it is... a powerful magic")
Mi też nie odpowiada ten rodzaj humoru, ale też nie drażni specjalnie. Wiele osób jednak twierdzi, że jest dużo gorszy niż w LOTR. A ja mówię, nie, jest taki sam lub podobny. Jest go tylko więcej, bo i książka jest lżejsza od LOTR.
pozdrawiam
Saruman nigdy nie traktował Radagasta z szacunkiem, już jak przybywali z Valinoru był zły na Valarów, że mu Radagasta za towarzysza przydzielili.
Cóż, ja "mądrości" w filmowym Radagaście nie dostrzegam, a widzę wyłącznie obsranego przez ptaszki upalonego czy innymi grzybkami zaprawionego staruszka niespełna rozumu. Ale to moje postrzeganie i nie upieram się, że tak musi być. z tym, że w związku z tym moja ocena filmu jest jak jest.
Nie twierdzę, że humor w Hobbicie jest niższych lotów niż w LOtR. Jest podobny, może przez to, że jest go więcej trudniej przejść nad nim do porządku dziennego? We Władcy były to jednak tylko pojedyncze sceny "śmieszniutkie", a tu, w Hobbicie... Zresztą, niestety, PJ zastąpił dyskretny, elegancki żart Tolkiena, jego kulturalne i eleganckie "perskie oczko" do czytelnika własną chamówą i łopatologią - bekamy a teraz śmiech.
Książka Hobbit jest, oczywiście, lżejsza od Władcy! Ale i w jednej i w drugiej książce Tolkien nie trywializował! A krasnoludy umiały się elegancko i grzecznie zachowywać, w przeciwieństwie do tego, co PJ pokazał w swoim "dziele".
No to jeżeli nie jesteś w stanie dostrzec w Radagaście nic poza jego zewnętrzną charakteryzacją, to już nic z tym nie da się zrobić. I nie jest to jednak problem reżysera czy też filmu moim zdaniem.
Bekanie jest raczej częscią kolorytu krasnoludów, częścią ich prezentacji a nie czymś w stylu, to było śmieszne teraz się wszysycy smieją z tej genialne sceny. Mysle, że nie takie bylo zalozenie PJa i że tak jak z Radagastem, żle je odczytalas.
Dopuszczam myśl, że źle odczytałam intencje PJ. Ale to nie zmienia faktu, że w związku z takim a nie innym ich odczytaniem - moim zdaniem film jest średni. DOBRY reżyser powinien był przewidzieć, że postać może zostać odczytana inaczej niż sobie on wyobraża i przedstawić ją tak, by była jednoznaczna. Filmy z Charliem Chaplinem to też podobno komedie, ale we mnie budzą raczej żal a na pewno nie śmieszą. Czy to znaczy, że nie mam poczucia humoru? Nie. Po prostu nie mój gust i tyle. Podobnie rzecz się ma z Jacksonem - za pierwszym razem "Drużynę" oglądałam z zapartym tchem [Nowa Zelandia na Oscara!], za drugim oceniłam trzeźwiej - a ostatnio jak puścili w tv, stwierdziłam, że choć PJ robotę odwalił ogromną, to jednak - odwalił... Może dlatego,że tuż przed emisją przeczytałam sobie Tolkiena, tym bardziej raziły mnie wszystkie zbędne zmiany i "poprawki" reżysera.
Przy czym podkreślę po raz kolejny: nie uważam ani Hobbita ani LOtR za złe filmy!
Pozdrawiam.
Jak mówi ewangelista: "Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga."
Nie mieszałabym ewangelii do kina rozrywkowego, a za takie uznać należy Hobbita. Boga też bym nie mieszała. Bo powiedział, zdaje się, coś o "wzywaniu imienia jego nadaremno" - czyli powoływania się na Niego w drobiazgach. Więc albo pisz o filmie, albo daj sobie spokój i sio na forum teologiczne!
Czemu nie mieszać? Twórczość Tolkiena jest w dużym stopniu naznaczona duchem chrześcijaństwa, a o ekranizacji jego książki mówimy. Bóg się też nie obrazi, bo w ogóle nie wezwałem jego imienia. Mimo wszystko liczę, że jakieś tam wnioski odnośnie postaci Radagasta na podstawie przywołanego przeze mnie cytatu wyciągniesz, pozdrawiam serdecznie! :*
Primo: w twoim pierwszym poście do mnie w tej dyskusji w zamieszczonym cytacie samo słowo "BÓG" pada aż trzykrotnie. Więc wzywałeś Jego imienia. Secundo: mieszanie w ogóle ewangelii, biblii do dyskusji o filmie jest [moim zdaniem] nie na miejscu. Tertio: dla kogoś powoływanie się na Pismo Święte w konwersacji o rozrywkowym filmiku średniej klasy [a nawet klasy najwyższej] może być naruszeniem pewnego sacrum. Quatro: czemu ma służyć cytowanie ewangelisty [na marginesie: cytując powinno się podać autora i miejsce w piśmie, np. Paweł do Kor, 13, 14 - List Św. Pawła do Koryntian trzynasty, wers czternasty - to tak na przyszłość] i w następym poście lekceważenie dyskutanta "...liczę, że jakieś tam wnioski [...] na podstawie przywołanego przeze mnie cytatu wyciągniesz..."? Na marginesie: wiem że cała twórczośc Tolkiena jest mocno osadzona w duchu chrześcijańskim. Wiem. I czy z tego wynika, że o twórczości Tolkiena można rozmawiać wyłącznie przez pryzmat religii? Moim zdaniem - nie. Zwłaszcza, że tutaj omawiamy nie książkę Tolkiena, a film Jacksona.
Ponieważ z wyżej wymienionych przyczyn ta dyskusja nie jest dla mnie ani miła ani zabawna - więcej odpowiedzi ode mnie nie będzie.