Czytałam! (Od razu uprzedzę tych, którzy bardzo by się zagotowali)
Doceniam jak najbardziej, choć czytając Hobbita nie czuje się wstępu do wiekopomnego
dzieła.
Film do momentu wyjścia z Shire jest zgodny z książką niemal w 100%
Później fabuła zaczyna się trochę wzbogacać o wątki (w końcu jak się zaczęło od ekranizacji
"Władcy Pierścieni" to się to jakoś z tym Hobbitem musi połączyć)
Efekty oczywiście przesadzone i zginąć powinni przynajmniej 2-3 razy.
Trochę mi te efekty zabiły tę baję, no ale rozumiem, że pan Jackson ma nowe zabawki i
możliwości no i potrzebował kasy, stąd bajkę na 3-4 wieczory rozbił na 3 filmy, po 2 godziny
każdy.
Ps. Pan Freeman zagrał dla mnie jak w komedii romantycznej.