początek zapowiadał się świetnie, szczegółowo i z miłymi akcentami z władcy pierscieni, myśle sobie ze jak w 1,5h zaledwie 2 rozdziały książki to może zrobienie trylogii ma sens, poczym ostatnia godzina filmu to kpina, to co ważne w książce to poucinane a w miejsce tego fragmenty których nie ma wogóle w książce, odnosze wrażenie że oprócz opinni ten film a i przedewszystkim reżyser nic w sobie nie mają , aż boje się drugiej cześci bo i w niej walki ze smokiem napewno nie bedzie, wiec znów dodadzą tego białego orka i jakiegoś zdziwaczałego druida.
A zdziwisz się, bo rzekomo mają w drugiej części zamknąć to co w "Hobbicie" było. Trzecia część poświęcona ma być ponoć w całości powrotowi ekipy do domu. Więc jeśli teraz narzekasz na twórczość własną reżysera/scenarzysty/producenta czy kogo tam, kto spłodził w swym płodnym umyśle Azoga i jego grabie, to poczekaj na film niemal całkowicie składający się z takich dodatków z rzekomym udziałem notatek Tolkiena. Sam pewnie zwyczajnie wyjdę z kina lekko podirytowany, jeśli te zapowiedzi się sprawdzą, ale nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć co będzie działo się tu na forum.
mi chodzi o to ze jezeli sie tworzy film na podstawie ksiązki to oprócz tytuły powinno to zawierać dużo wiecej i bardziejsz szczegółowych informacji a nie luzną twórczosc producenta, nie mam nic przeciwko zawieraniu róznych aluzji do notatek i nawet nie twórczosci tolkiena a i innych osób, ale niech nie bedzie to tworzone pod szydem hobbit 1 i 2 i 3 tylko niech zostanie nakrecony inny film, a hobbit który jest luzną opowiadanką przygodową niech taki pozostanie
Nie rozumiem, co może dawać człowiekowi ośmieszanie filmu, który osiągnął tak wiele. Fakt faktem, że jest to adaptacja, ale jednak udana. Film zawiera wszystkie wątki z książki (nawet piosenki!), niektóre są pozmieniane, co jednak nie przeszkadza zbytnio, niektóre rozwinięte (retrospekcje są boskie). Wszystko oddaje wręcz perfekcyjną całość. Powinno się wręcz oddać hołd Peterowi Jacksonowi za stworzenie z bajki dla dzieci Epickiego (:-D) filmu. Fakt, że Azog został dodany nie razi zbytnio. Moim skromnym zdaniem uzupełnia to w pewien sposób historię. Szczerze wieżę, że sam J. R. R. Tolkien byłby dumny z filmu.
Pozdrawiam
Jesteście dwoma wartościami ekstremalnymi. Jeden, że totalna porażka, drugi że osiągnął tak wiele. Film był po prostu dobry. Nie zamieszczono WSZYSTKICH motywów z książki (co w paru przypadkach było zbawienne, w paru niekoeniecznie). Także nie odskoczono aż tak bardzo od oryginału by nie dało się poznać, że to "Hobbit". Oczywiście nie jest to adaptacja wspaniała, doskonała, sporo rzeczy można było zrobić lepiej, ale nie można mówić, że jest to jakaś porażka.
Na początek: wierzę, od wiara, a nie od wieża.
I co z tego, że człowiek osiągnął wiele? Jeśli sportowiec który był rekordzistą i mistrzem na siłe staje do zawodów, mimo, że lata poleciały i ciągnie się za peletonem jak markietanka za wojskiem - jest śmieszny! To, że reżyser nakręcił jakiś świetny film nie jest jednoznacze, że WSZYSTKIE filmy tego reżysera są świetne. Życie.
Film nie jest zły, zawiera dość wątków z książki, by można ją było rozpoznać, ale nie jest świetny, doskonały czy rewelacyjny. Fakt dodawania bohaterów i wątków RAZI. Azog nie tylko jest kompletnie zbędny, kompletnie zmiania wymowę dalszej treści, marginalizuje [albo w ogóle wykluczy] wątek Daina II Żelaznostopego [a postac piękna!]. Rivendel i wogóle relacje "filmowe" krasnoludów z elfami załamują [Błagam, król elfów na reniferze czy tam jeleniu?!?!?!?]... I szczerze wątpię, by J.R.R. był zadowolony [że o zachwycie nie wspomnę] z filmu.