3/4 filmu to nuda, fabuła strasznie się ciągnie, kto nie oglądał to niech nie ogląda bo 3 godziny w plecy;) jedyny + to efekty. Nie polecam
Ja bym sformułowała to inaczej : Niech nie oglądają tego filmu osoby, które uważają filmy typu ''American Pie'' czy ''Silent Hill'' za arcydzieła i dają im 10/10 bo faktycznie Hobbit będzie dla nich zbyt kiepski jak na ich intelekt.
Rzeczywiście, spojrzałam i 19susu09 wystawił American Pie 10/10. Hobbitowi 4/10. To ja nie mam więcej pytań.
Jeszcze trochę i dzięki takim ocenom Hobbit będzie miał w rankingu 6 albo 7 na 10, tyle co polskie komedie i tym samym filmweb stoczy się na samo dno.
Dlatego bardziej obiektywnym portalem jest IMDb , może też nie jest idealny ale na pewno lepszy niż filmweb. Nie ma tam tylu głąbów i trolli co tutaj.
Filmweb juz teraz jest blisko, wystarczy spojrzeć na pierwszy lepszy wątek i od razu w oczy rzucą się wyzwiska i wulgaryzmy. Nie rozumiem dlaczego administratorzy filmweba nic nie robia w tym kierunku. Nawet cała ta lista 100 najlepszych filmow jest wręcz śmieszna. Tak samo jak dodawanie informacji o filmie, gdzie czasem trza latami czekać na zaakceptowanie...
Nie do końca się z tym zgodzę. Faktycznie osoby lubiące filmy typu American Pie nie powinny oceniać tego filmu,
ale co do Silent Hill, to dałem mu 10/10 jak i również Hobbitowi dałem 10/10.
Wszystko zależy od gustu.
Cóż, obejrzenie filmu było twoją decyzją, nikt Cię do tego nie zmuszał. Nie wiń nikogo za to, jak go odebrałeś. I nie zniechęcaj innych osób, które być może zasugerują się Twoim komentarzem i nie obejrzą naprawdę dobrego filmu. Nie jest on może arcydziełem, ale nie jest także nudny. Szczególnie duże pochwały dla reżysera, który z nudnawej książki zrobił coś zdolnego zaciekawić widza. Ja uważam, ze ocena tego filmu jest jak najbardziej słuszna i polecam.
Zgadzam się z tobą , co do tego , że film jest dobry . Jednak , co do tego że książka była nudna nie zgadzam się ani trochę... Gdyby nie książka , tego filmu w ogóle by nie było
Oczywiście, gdyby nie książka, filmu na pewno by nie było. Ale według mnie dodatkowe elementy filmu wzbogacają nieco dziecinną i momentami ubogą fabułę książki. Z całym szacunkiem dla twórczości Tolkiena, wolę ekranizacje jego książek niż same książki. Może dlatego, że jestem przyzwyczajona do dość dynamicznej akcji...
Nudnawa książka? Ekhem.. No cóż według mnie to jedna z najciekawszych lektur fantasy ;) Ale to zależy też od tego czy ktoś lubi czytać i czy w ogóle coś czyta. Moim zdaniem książka świetnie zekranizowana, czułam się jakby moja wyobraźnia została zobrazowana.
Ja czytam wręcz nałogowo, ale skłaniam się pomimo młodego wieku w stronę nieco "dojrzalszej" i mniej przewidywalnej lektury. Cenię sobie np. Stephena Kinga lub Agathę Christie, choć samą fantastyką także nie gardzę. Rozumiem, że Tolkien to klasyka, ale byłam mocno zdziwiona po przeczytaniu Hobbita, ponieważ była to jedna z niewielu książek, którym udało się mnie zanudzić. Uboga fabuła, zbyt wolna akcja... to dokładnie jak opowieści snute przy kominku przez starszych ludzi. Taki właśnie jest styl Tolkiena i to jeszcze bym wytrzymała ale ta przewidywalność sytuacji... Nie mogę czytać książki w której jestem w stanie odgadnąć co będzie na drugiej stronie i jak się ona skończy. Mam wrażenie, ze tak łatwe poprowadzenie akcji uwłacza mojej inteligencji. Może dlatego właśnie ta książka mnie znudziła, przez to, że dokładnie wiedziałam co będzie dalej. Co do ekranizacji to rzeczywiście bardzo dobra i dużo ciekawsza, przez dodanie niektórych elementów.
Każdy ma własne poglądy i gusta. Ja miło wspominam czytanie Hobbita ;) Nawet te przeciąganie akcji mi się podobało, mogłam skupić się na opisach przyrody, mogłam delektować się klimatem, który towarzyszył bohaterom podróży. Niektórzy nie potrafią niestety skupić się na takich elementach więc może dlatego nie dostrzegają uroku tej książki.
Niektórzy po prostu może nie są na tyle dojrzali aby oglądać takie filmy. Może autor tej dyskusji powinien przerzucić się na kreskówki... ;)
Podziwiam dzieło Tolkiena, który stworzył nie tylko uniwersum w swoich książkach ale nawet język na potrzeby stworzonego przez siebie świata. Jego epickie opowieści są idealnym materiałem na potrzeby filmowców produkujących efektowną masówkę dla zjadaczy popcornu. Z drugiej strony zestawiając Tolkiena z np. Sapkowskim wychodzi nam dostojnie sunąca limuzyna angielskiej królowej obok pędzącego autostradą w zawrotnym tempie Ferrari. Tolkien = starszy pan snujący nobliwą opowieść, która unosi się nad słuchaczami jak magiczny dym z jego fajki. Obejrzałem "Władcę Pierścieni" bez większych emocji, a na "Hobbicie" wyszedłem z kina po 20-stu minutach nie mogąc już dłużej znieść majestatycznych brodatych krasnoludów śpiewających (a jakże) podniosłą pieśń. Taaak... Podziwiać podziwiam ale polubić chyba nie jestem "godzien". Postacie Tolkiena są równie "skomplikowane" psychologicznie co te, które wymyślił sobie Sienkiewicz. Tolkien. Dziękuję. Nie. Dym z fajki mi szkodzi. Ale efekty! Co za efekty! I g... mnie one obchodzą.
"Jego epickie opowieści są idealnym materiałem na potrzeby filmowców produkujących efektowną masówkę dla zjadaczy popcornu. "
Ja nie jem popcornu i nie piję Coli, a film widziałem kilka razy.
Tolkien pisał swoje książki niczym poematy heroiczne. Stąd wrażenie dostojnie sunącej akcji (ona rzeczywiście taka jest w jego książkach, w sumie w filmie WP została sztucznie przyspieszona,w Hobbicie ma wreszcie odpowiednie tempo). To wymaga pewnego skupienia. Inni autorzy fantasy nie mają już tego szlachetnego języka, dostojeństwa i wyrafinowania. I mniej mi odpowiadają. Kwestia gustu.
Taaak. Wszyscy tęsknimy do takiego świata, w którym czarne jest czarne, białe białe, brzydkie jest złe, a dobre olśniewa pięknem. Splendor, szlachetność, heroizm... bla bla bla. Tylko, że taki świat nigdy nie istniał. Ekranizacje powieści Tolkiena mają wszelkie cechy tzw. block bustera. Nie trzeba się jakoś specjalnie skupiać, żeby to dostrzec. W gruncie rzeczy to taki "Zmierzch" tylko, że w kinie siedzi zdecydowanie więcej osób płci męskiej bo tak jak kobiety marzą o wiecznej miłości tak mężczyźni o nieskalanym heroizmie. Niemniej i w jednym i w drugim przypadku mamy do czynienia z obrazem wyidealizowanym i nieprawdziwym. Wychodząc z kina jesteś taki sam jak przed seansem. Wokół toczy się zwykłe życie i ideały Tolkiena natychmiast wyparowują zajmując należne im miejsce w świecie bajek. Oczywiście lubić wolno, obejrzeć można. To przecież kwestia gustu. Tak jak jedzenie popcornu.
Twoja wypowiedź przypomina mi wywiad z G.R.R. Martinem, który mówił - Tak, Tolkien to ojciec fantasy i pionier, ale to czarne jest czarne i białe jest białe w jego literaturze jest schematyczne i tak dalej.
Ale to są przecież cechy klasycznej baśni/fantasy. To tak jakby krytykować Deep Purple czy też Led Zeppelin za to, że graja klasycznego rocka i mówić, ale to nudne, nie wiem dlaczego ich słuchasz, lepiej posłuchać nowych brzmień, progresywnego rocka czy metalu. Są osoby, które wolą klasyczna strukturę baśni/fantasy, Są inne, które wolą coś innego. Ale nie rozumiem deprecjonowania klasycznej struktury baśni. Owszem, zajmują się sprawami fundamentalnymi. Zajmują się wartościami podstawowymi, które paradoksalnie w dzisiejszym świecie podstawowymi wartościami dla wielu nie są. Przyjaźń, lojalność, honor, odwaga, przywiązanie do swojego domu i ziemi? Banalne rzeczy? A ilu z nas stosuje je w codziennym życiu? Może rolą baśni w klasycznym ujęciu jest przypominanie o pewnych fundamentach, którym wielu brakuje. Patrząc na rzeczywistość za oknem, bardzo bym chciał, by wszyscy dookoła kierowali się tymi "banałami".
Nie zamierzam spierać się dla samego spierania. Oczywiście im bardziej postępuje komercjalizacja życia tym bardziej widoczna staje się potrzeba kierowania się wartościami, o których wspomniałeś. Obawiam się jednak, że właśnie ujęcie tych wartości w strukturze klasycznej baśni sprowadza je do rangi niedzielnej familijnej rozrywki i tylko rozrywki. Nie mają przełożenia na rzeczywistość. Przeciętny widz nie utożsamia się z legendą pełną czarno białych charakterów ponieważ uważa (zgodnie z tym co widzi na ekranie), że jest to tylko legenda, w której egzystują nierealne czarno białe postacie i która służy jedynie rozrywce. Tym samym wartości reprezentowane przez Tolkienowskich bohaterów niejako z automatu tracą na aktualności bo "dawno i nieprawda". Smutne ale prawdziwe. Czy ktoś poza polonistami zastanawia się jakie wartości reprezentują dziś bohaterowie "Iliady"? Z Tolkienem jest podobnie. Gdyby nie potencjał wizualny (smoki, bitwy itd.) widownia filmów opartych na powieściach Tolkiena zamiast w multikinach spotykałaby się w kinach studyjnych.
Widzisz, tylko że LOTR czy Hobbit wychodzą poza tę formułę komercyjną. A zwłaszcza LOTR, który jako książka dla dorosłych dotyka bardziej zaawansowanych i poważniejszych rzeczy. Jeśli ktoś zatrzyma się z interpretacją Tolkiena na poziomie czarne-białe, to rzeczywiście dla niego będzie to bzdurna baja. Ale uwierz mi, w Tolkienie jest dużo ukrytych treści czy odniesień (np do I i II wojny światowej) - nawet jeśli autor nie lubił takich jednoznacznych interpretacji jego działa. Np Frodo odpływający razem z Elfami na samym końcu Powrotu Króla, ponieważ jego rana "w pełni nigdy się nie zabliźni" może być aluzją to traumy post-wojennej i masowych samobójstw byłych żołnierzy w Wielkiej Brytanii. Jest w filmie i książkach wyraźnie zarysowany konflikt industrializacja-przyroda. Fakt, że nie widać Saurona i jest on przedstawiany jako oko, może być interpretowane jako bezsens I wojny światowej, w której żołnierze walczyli z niewidocznym, niezrozumiałym przeciwnikiem, bo Tolkien i jego pokolenie uważali że ( w przeciwieństwie do II wojny światowej) I wojna światowa była wytworem panów za biurkami a nie była wojną z realnym przeciwnikiem. Do tego możemy dodać kwestie światopoglądowe (chrześcijańskie - Tolkien był katolikiem), Można by kontynuować.
Jeśli więc interpretację Hobbita i LOTRa przeprowadzimy powierzchownie, to tak wyjdzie nam naiwna baja. Ale jeśli ktoś zna Tolkiena dobrze, to i w filmach dopatrzy się niuansów o których pisałem wyżej.
Proces historyczno-literacki towarzyszy każdemu utworowi literackiemu. Nikt nie tworzy w oderwaniu od otaczającej go rzeczywistości, chociażby to co pisze było nie wiem jak wymyślne. I-sza i II wojna światowa są cezurą w w dziejach świata. Wraz z wybuchem wojny w 1914 odeszła bezpowrotnie pewna epoka. LOTR to rodzaj eposu (choć oczywiście jest to proza). Cechą eposu jest tęsknota za tym co minione. Można by wiele pisać o ukrytych niuansach LOTR czy Hobbita niejednokrotnie nadinterpretując pewne rzeczy, bądź też interpretując je słusznie. Tylko, że mi wcale nie o to chodzi. Tolkien już na wstępie ustawił swoich bohaterów w świecie, który był i już nie istnieje - w świecie baśni. Z góry też narzucił im brak dylematów moralnych. Jeśli się zmieniają, jeśli się wahają to pod wpływem czynników zewnętrznych ( a bo ten pierścień, cholera, ma taką wielką moc, że w każdym wzbudza żądzę władzy). Oczywiście można doszukać się w tych opowieściach głębszych treści, ale większość widzów szukać ich nie będzie bo toną one pod warstwą efektów, pod aurą baśniowości. Ta formuła komercyjna, jak to ująłeś, jest tak wszechobecna, że mało kto zastanawia się w kinie nad drugim dnem tolkienowskich historii. Poczytaj komentarze wyżej. Ludzie zastanawiają się jedynie czy film był nudny czy nie. Jeżeli już szukają głębszych treści to zazwyczaj dlatego, że trzeba o Tolkienie coś na lekcję polskiego napisać.
Tyle że właśnie najczęściej masz dylematy i wahasz się pod wpływem czynników zewnętrznych. Twój charakter jest testowany w ekstremalnych okolicznościach właśnie, a nie kiedy wiedziesz sielankowe życie. Możesz być zupełnie normalnym człowiekiem, cichym i sympatycznym, a za parę lat w specyficznych okolicznościach, pod wpływem czynników zewnętrznych stajesz się zdemoralizowanym potworem mordującym ludzi (casus hitlerowskich przywódców).
I to, że postacie Tolkiena są osadzone w innym czasie nie jest argumentem, bo problemy, z którymi musieli się mierzyć są nadal problemami w naszym codziennym życiu, nawet jeśli w innym wymiarze i skali.
Oczywiście w filmie te głębsze treści będą sygnalizowane w postaci nawiązań, aluzji, symboli z oczywistych względów (inne tempo, mniej czasu), ale osoby, które znają książki bez problemu potrafią te odniesienia odczytać. A to, że ludzie nie dostrzegają aluzji w filmie do głębszych treści nie jest problemem filmu czy książek.
Dylemat: Wrzuć ten pierścień do wulkanu i idziemy do domu. - Nie mogę bo on paraliżuję mi wolę. - No wrzucaj go bo nie mamy czasu. - Ale nie mogę! :D Dobra, w końcu przychodzi Gollum i jest na tyle miły, że skacze do wulkanu razem z pierścieniem. Istota dylematu polega na ŚWIADOMYM zadaniu pytania kim jestem?, jak mam postępować?To testowanie charakteru, o którym mówisz to nic innego jak poddanie się działaniu instynktów w tym przypadku strachu, żądzy władzy, zysku, naturalnej agresji egzystującej w każdej jednostce. Jeżeli instynkty wymuszają pewne zachowania (przesistoczenie się w zbrodniarza np. ) to jaki to dylemat? Coś zmusza cię do określonego zachowania wbrew twojej woli. Jaki to dylemat, jeżeli nie masz wolności wyboru? Mam jeszcze inne pytanie: z jakimi problemami tolkienowskich bohaterów mierzymy się my na co dzień? Dawno nie widziałem smoka ani orka... Hm. Zaraz, NIGDY ich nie widziałem. No chyba, że utożsamić ich z karkami pod blokiem :D
Wtrącę się i ja Ci odpowiem z jakimi problemami mamy codziennie do czynienia.
Odwaga
Wielokrotnie trzeba zmierzyć się z problemami, które wymagają odwagi, mogą to być trywialne sprawy: powiedzenie swemu przełożonemu w twarz prawdę lub to co myślisz, położenie kres byciu wykorzystywanym i poszukanie innej pracy, reagowaniu kiedy widzisz, że ktoś na ulicy potrzebuje pomocy, bo jest np bity.
Lojalność
Jest dylemat, czy podłożyć świnie koledze i postawić na swoją karierę, czy działać honorowo.
Kwestia skorumpowania przez władzę
Pierścień nadal symbolizuje pokusę, która jest trudna do przezwyciężenia dla wielu zachłannych ludzi, nawet w dzisiejszym świecie. Ot, dziś mamy wiadomość o próbach nuklearnych Korei - działania, które mają na celu utrzymania i rozszerzenia władzy a nie zapewnieniu dobrobytu ludziom. Politycy często nie działają uczciwie tylko po to by utrzymać władzę, która stała się celem samym w sobie.
Nałóg
Gollum stał się symbolem uzależnienia ( w jego przypadku od pierścienia). Miliony ludzi na całym świecie walczą z różnymi uzależnieniami: od alkoholizmu do otyłości.
Konflikt industrializacja - przyroda
Widać jak na dłoni dziś, że choć industrializacja przyniosła dużo korzyści, jest to broń obosieczna. Mamy problem z efektem cieplarnianym, co jest efektem niszczenia środowiska naturalnego. Postępuje deforestacja. A ludzie? Ludzie jej mają dość i uciekają z dużych miast bliżej natury. Ta industrializacja, bezwzględna, często wykorzystywana do wojen, niepokoiła Tolkiena o czym pisał w książkach.
Próba odzyskania własnego domu
Nadal są kraje, które walczą o odzyskanie własnego domu, własnej niepodległości. My jesteśmy niepodlegli od 24 lat. To krótki okres. Jeszcze przed 1989 byliśmy w okupowanym w domu. A przed 1918 byliśmy jak Krasnoludy - w ogóle bez domu - nie było nas na mapie.
To tylko przykłady. Co do rozterek moralnych, zgadzam się z zentaurem, że prawdziwe dylematy są wtedy kiedy coś Cię kusi. Nie bez przyczyny mamy sceny kuszenia Jezusa i Ewy w Biblii. Nie rozumiem zupełnie dlaczego to trywializujesz. Walka między sumieniem a instynktami jest najważniejszą walką jaką toczymy w swoim życiu. Ale przecież postacie w Tolkienie mają i dylematy, które nie są wynikiem działania instynktów: rozterka Bilbo i Frodo czy porzucać swój dom i ryzykować wyprawę czy też nie, rozterka Theodena czy pomóc Gondorowi, rozterka Aragorna czy przyjąć ciężar korony i objęcia władzy, rozterka Entów czy pomóc w wojnie i tak dalej.
Znam problemy o których piszesz. W końcu żyję na tym samym świecie. Zdarzało się, że musiałem podejmować decyzje związane z sytuacjami, które wspomniałe (-aś?). "Władcę..." przeczytałem ładnych kilka lat temu. Nigdy później nie zdarzyło mi się pomyśleć, że w jakikolwiek sposób (nie mówię o ogólnikach wyliczanych w opracowaniach dla licealistów, które, przepraszam, przytaczasz i Ty) treść tego utworu dotyka mojego życia. Przyznaję jednak, że wielbicielem fantastyki ogólnie nie jestem i to oczywiście kwestia gustu. zentaur napisał, że to iż ludzie nie dostrzegają głębszego sensu u Tolkiena to nie jest problem filmu czy książek. Ty zarzucasz mi, że je trywializuję. Ja natomiast kwestionuję tylko wszędzie opiewaną uniwersalność dzieł Tolkiena z tej prostej przyczyny, że uniwersalny utwór trafi do wszystkich bez względu na gust czy wrażliwość. Pozostawi pytania, jedni go pokochają a inni znienawidzą. Obejrzenie filmu na podstawie utworu Tolkiena zazwyczaj pozostawia odciski na tyłku od zbyt długiego siedzenia i "refleksję"widza po wyjściu z kina: "fajna bajka".
Fantasy nie będzie uniwersalne ze względu na swoją formę, która nie każdemu podejdzie. A refleksja widza "fajna bajka" pada głównie od tych, którzy nie potrafią dojrzeć bogatej symboliki świata Tolkiena i zatrzymują się na dosłownej interpretacji książki/filmu.
Można powiedzieć, że Tolkien porusza podstawowe wartości i nie każdy chce o tym oglądac filmy. Ale zgadzam się z Zentaurem, że czasami te oczywiste rzeczy i wartości, które są poruszane przez Tolkiena są zapominane w naszym świecie i warto je przypominać. Taka jest w końcu rola baśni:)
"Zdarzało się, że musiałem podejmować decyzje związane z sytuacjami, które wspomniałe (-aś?)."
Jestem dziewczyną :)
Są utwory, które wykraczają poza swój gatunek. Wspomniana wyżej muzyka Led Zeppelin wykracza daleko poza hard rocka, czy bluesa. Co do płci: Tak przypuszczałem, że jesteś ale ludzie mają tak różne nicki, że nie zawsze jestem pewien a jakoś nie wpadło mi do głowy spojrzeć na Twój profil. Mam nadzieję, że to nie jest jakieś wielkie uchybienie z mojej strony. :).