Dla mnie ten film to straszny zawód żeby nie było jest wielkim fanem trylogii ,ale to co dostałem jest czymś innym oczekiwałem dokładnie tego samego czego w we władcy pierścienia tylko innej historii w tym samym klimacie ujęciach kamery i efektach a hobbit nie ma tylko innej historii ale ma inne wszystko
-efekty brak w nich jakieś głębi wszystko tak sztucznie wygląda dla WP miał najlepsze efekty specjalne bo wykonane przez scenografów i charakteryzatorów a tu za dużo green screenów a za mało np. scenografii i scen na powietrzu
- muzyka też na minus po pierwsze była gorsza po drugie za myślałem że będzie inna niż w wp a tak naprawdę jest tylko parę kawałków innych niż w WP i po trzecie muzyka jakoś nie współgrała z tym co dzieje się na ekranie gdy thorin rusza na orka ktoś kto ze mną to oglądał uśmiechnął się mówi ale poważna muzyka właśnie i ja tak sobie myślę kurcze ta scena jakoś kiepsko wygląda nie budzi powagi i wzruszenia
- charakteryzacja też na minus jak te krasnoludy wyglądają zamiast budzić powagę i męstwo u prawdziwych wojowników wyglądają komicznie co to jest, prawdziwym przykładem krasnoluda który by łączył wszystkie historie fantasy z wyglądu i zachowanie jest gimli poczciwy niby gruboskórny ale tak naprawdę słodki i kochany że tak to ujmę np. super mina gdy są pod czarną bramą walczą już jest po zniszczeniu pierścienie a gimli tak fajnie podskakuje a później bardzo się smuci idealnie zagrane więc nie wiem co zawiniło aktorstwo czy charakteryzacja ale chyba to i to tu jeszcze dodam że thorin nie wyglądał jak krasnolud tylko bardziej jak brat Aragorna i bardziej jak człowiek
- aktorstwo żadna postać nie zapadła w pamięć było przeciętnie
- ujęcia kamery też jakieś gorsze wiem że nie miało być bitew i tego nie oczekiwałem ale np scena gdy hobbici są atakowani na wichrowym czubie te ujęcia robiły wrażenie ,a tu nic takiego nie ma wszystko takie bez emocji jak by się ogląda
- błędy wg mnie -
radagast wyglądał nie jak czarodziej jakiś potężny ( wiem że zdziczał itd. itd. )ale jakoś ta postać mnie nie przekonała
scena walki tych kamiennych olbrzymów -- co to jest ? kompletnie psuje klimat
i zaraz scena pod ziemią z tymi goblinami też kiepskie bardzo spadają i nic im się nie dzieje bez emocji nie czuć było że coś im się może stać
- i biały ork też jakoś mało straszny
- a scena z szyszkami to już przegięcie , a pomyśleć że za kilkadziesiąt lat Gandalf będzie tak walczyć z tym typem w morii już nie pamiętam nazwy tego potwora morag , molgul za dużo gram w skyrim i się myli
ogólnie straszny zawód nie tego oczekiwałem po takim budżecie i tych samych ludziach
ogólnie jak by to się nie nazywało hobbit to oceny były by znacznie niższe ja też na początku dałem więcej a później emocje opadają i człowiek mówi/ pisze co tak naprawdę myśli
7/10 jak dla mnie tyle możecie krytykować nie wiem że tu dużo fanboyów może będziecie cytować i nakłonić mnie do zmiany myślenia/oceny w skrócie 7/10
Ocena dobra tylko że bez przeczytania książki niektóre elementy twojej oceny będą błędne. Min: wygląd krasnoludów jest taki, a nie inny gdyż ,,Hobbit" to tylko bajka dla dzieci. Po tym co czytamy to sobie normalnie krasnoludki ogrodowe wyobrażałem w tych ich śmiesznych czapkach. Tutaj reżyser nadał im trochę charakteru. Moim zdaniem bardzo dobrze prezentują się: Balin,Dwalin, Gloin,Kili,Thorin,Bifur,Bofur. reszta troszkę właśnie taka bajkowa. Scena z szyszkami pochodzi z książki. Gandalf ma znaczne ograniczenia. To nie uniwersum Harrego Pottera że sobie nawala kiedy chce. I te ponad 60 lat później walczył z Balrogiem.
Sprawa efektów jest rzeczą sporną. W WP nadawały takiego iście poważnego klimatu, w jakim napisana była książka. Tutaj efekty nadają bajkowego klimatu, zgodnie z pierwowzorem. Radagast nie wygląda jak potężny czarodziej i tak miało być. Istari mieli wyglądać właśnie tak niepozornie by wzbudzać zaufanie, a nie lęk i trwogę. Co innego Saruman od którego bije potęga i majestat. Gandalf dopiero od II części WP wyglądał na potężnego. Aktorsko moim zdaniem było równie dobrze. Thorin został ukazany jak następca tronu, widać tą całą manierę jak na księcia przystało. Gandalf jako czarodziej udzielający rad też dobry. Za to Freemam jako Bilbo był bardzo, bardzo dobry. Świetnie oddał pierwowzór z książki. Można powiedzieć nawet że nie grał, a był Bilbem. Muzyka nie była dużo gorsza. Mało było w sumie nowej, bo po co do niektórych miejsc i osób dawać inną. Dla mnie to taki smaczek. Jedynie mały minus za ciągłe używanie głównego themu. Ale za to piosenki krasnoludów i piosenka końcowa świetne. Co do tego że spadają i nic im się nie może stać można by się przyczepić, ale nie takie rzeczy się działy w bajkach. Z mojej strony tyle.Pozdrawiam.
Tu jest rozmowa o filmie, nie o książce geniuszu. Film to oddzielna całość, oddzielne dzieło i jako oddzielny twór jest oceniany. Film to nie jest dopełnienie książki ani na odwrót.
Geniuszu, nie ma znaczenia czy to wina reżysera czy tego na czym bazuje film - fakt pozostaje faktem, że ktoś uważa to za wadę filmu geniuszu.
,, Dla was najlepiej by były gdyby Gandalf co trochę błyskawicami napier***ał z rękawa i ciosem miecza kładł 1000 orków na raz." - ee tam, nawet wtedy znależliby się tacy, co by narzekali, że Gandalf w książce tak nie robił, że brak realizmu, a film to sieczka bez głębi. Wszystkim się nie dogodzi.
Zresztą już gdzieś wyczytałam podobne komentarze - jakim cudem krasnoludy potrafił pokonać tylu wrogów, np. w jaskini goblinów.Więc tak i tak byłoby niedobrze.
Ja jestem? Hipokryta. Nie chodzi o to, że powinien zmieniać. Chodzi o to, że jak komuś się nie podoba, to jest to dla niego pełnoprawna wada filmu i usprawiedliwianie tego w sposób "bo w książce tak było" jest bezsensowne.
Skoro film jest na podstawie książki to jest jak najbardziej sensowne bo w takich filmach właśnie liczy się jakość odwzorowania, a nie polot wyobraźni reżysera. Gdyby reżyser pozmieniał pewne fakty całkowicie i powymyślał niestworzone rzeczy to ja jako osoba, która przeczytała książkę byłabym bardzo zawiedziona. Wtedy to już nie nazywałoby się Hobbitem. Co to w ogóle by było?
Bardzo dziękuję.
Nie czytałam powieści, na której oparty został Blade Runner, ani go nie oglądałam, więc się nie wypowiem. Domyślam, się, z tego co piszesz, że mimo iż film posiadał wiele różnic w stosunku do książki to i tak był świetny. Nie wiem jak bym się do tego filmu akurat odniosła, ale jestem takiego zdania jak napisałam wyżej co do Hobbita. Film Jacksona jest oparty na dość specyficznej i złożonej z wielu wątków opowieści, powiązanej z całą mitologią, więc wydaje mi się, że porównywanie tego do hitu jakim jest Blade Runner chyba nie jest dobre.
PJ splunął by w twarz ludziom interesującym się Tolkienem i skrzywdził jego twórczość gdyby figlował sobie postaciami i historyjkami jednocześnie niszcząc całą mitologię, nad którą pisarz pracował latami.
Ale wtedy rzucili się do walki, bo Thorin był już bezpośrednio zagrożony, leżał pod katowskim mieczem można powiedzieć. Może i te orły dodały im odwagi, zawsze to jakiś sojusznik.
Reżyser mógł danej sceny nie umieszczać w filmie, mógł pozmieniać niektóre rzeczy, które nie pasują do koncepcji czy nei wydają się logiczne, to reżyser odpowiada za to jak film wygląda, nie Tolkien. Tolkien odpowiada za to, jak wygląda książka.
Właśnie .Zresztą Gandalf miał moc, którą mógł używać jedynie w słusznej sprawie i tylko wtedy, gdy naprawdę musiał. Nie mógł tak po prostu szastać sobie czarami na prawo i lewo. O to w tym właśnie chodzi, że Gandalf pokazuje, że należy samemu pracować i dawać z siebie wszystko, żeby wybrnąć z kłopotów. Gdyby niektórzy tutaj wysilili mózgownice to może by jeszcze coś z tego wynieśli, a nie tylko to, że Gandalf miał rózgę i nie czarował. No tak, faktycznie mógł krasnoludy pozmieniać w transformersów i od razu przy okazji Saurona zniszczyć za jednym zamachem, to by załatwiło sprawę.
Z jednej strony masz rację, ale to chyba się nie tyczy WP ani Hobbita. Jest mnóstwo elementów, które są niezrozumiałe bez znajomości świata stworzonego przez Tolkiena. Gdyby chcieć pokazać całe bogactwo tego świata, chyba trzeba by nakręcić co najmniej 20-godzinny film.
Skoro tak jest, to jest to tylko i wyłącznie wina filmu, jego wada.
Trzygodzinny film wieje nudą, a co dopiero 20-godzinny.
Czy jest nudny, to rzecz względna - ja się nie nudzę ani przez minutę. I z tego co wiem, nie jestem odosobniona w tej opinii. Amówiąc o 20-godzinnym filmie nie miałam na myśli tylko fabuły Hobbita, bo tę akurat da się przedstawić w kilku godzinach, ale bez znajomości historii, mitologii, kultury Śródziemia ( podobnie jest z Lotrem) niektóre sceny mogą wydawać się naiwne i niezrozumiałe.
No właśnie i to jest wada filmu, że zawiera sceny niezrozumiałe. Jakby ci dali w Supermanie kilka scen które wydają się bez sensu, to byłaby to wada filmu, czy twoja wada, bo nie czytałeś setek komiksów?
Wychodzi na to, że jest to wada Tolkiena, bo nie stworzył prostszej opowieści albo twóców, bo w ogóle nie powinni się za nią zabierać.
Po prostu filmu. Nie ma co się doszukiwać drugiego dna tak jak ty to robisz. Nie wszystko co jest powieścią nadaje się na film, niektóre rzeczy wymagają zmian, by sprawdzały się w innym medium. Najlepszy przykład - Blade Runner.
Ale co jest takiego niezrozumiałego w Hobbici?.Z tego co zobaczyłam to PJ i tak starał się w miarę prosto wszystko wytłumaczyć i pokazać, tak, żeby ci co nie czytali książek to zrozumieli. Na przykład ten prolog, gdzie pokazany został konflikt między elfami, a krasnoludami w sposób bardzo jasny, ale też pobieżny bo tak naprawdę sięga on wiele lat wstecz i jest dość skomplikowany. Niestety PJ nie miał możliwości do tego nawiązać(byłoby masło maślane) i żeby uprościć to tym co nie czytali, ale również zachować ten wątek w fabule ograniczył się do akcji z Thranduilem.
Nie chodziło mi o całą fabułę, ale np. o tę scenę z Gandalfem i szyszkami, o powodach jego przybycia do Śródziemia, ograniczeniach itp. Trochę też o kulturze tego świata, zwyczajach ras, historii. No i napisałam też, że dotyczy to WP. Może to nie powinno być w tym temacie i stąd nieporozumienie.
Kiedyś już ktoś rzucił takim tekstem , że zniesmaczyło go bekanie krasnoludów podczas uczty u Bilba - ręce opadają.
Nie trzeba być gwiazdą intelektu, żeby zauważyć i domyślić się, że Gandalf nie jest czarodziejem, który sobie czaruje na zawołanie.
On pokazuje swoją postawą, że na pewne rzeczy należy sobie samemu zapracować, a nie sięgać po najprostsze rozwiązania. Nie może władać swoją mocą na wszelkie możliwe sposoby i załatwiać wszystkich wrogów po kolei bo nie na tym to polega. Po swoje moce sięga. gdy nie ma już innego wyjścia,a poza tym pozwala, aby pewne rzeczy działy się zgodnie ze swoim losem.
Nie trzeba znać całej mitologii i historii Śródziemia, żeby to zauważyć. Dla mnie jest to fakt oczywisty i było to dla mnie naturalne, gdy za pierwszym razem oglądałam Lotra, a jeszcze nie przeczytałam żadnej książki Tolkiena i nie znałam niczyich zwyczajów itd.
Pytanie z serii "a dlaczego Gandalf skoro ma moc to jej nie używa by zrobić to czy tamto" jest głupie. A dlaczego dobra wróżka w Kopciuszku od razu nie zaczarowała księcia, żeby się jej szybko oświadczył, tylko pomagała z jakimiś karocami, sukienkami itd? Dlaczego w ogóle moc dobrej wróżki działała do północy? Pytania adekwatne...