UWAGA!!! Wypowiedź może zawierać śladowe ilości spoilera, nie chce psuć komuś zabawy z oglądania więc uprzedzam, starałem się natomiast nie skupiać na samej opowieści a zająć bardziej efektami i wrażeniami z seansu.
Film zaczyna się od momentu kiedy krasnoludy mieszkały w Samotnej Górze a królestwo przeżywało pełnię rozkwitu, no i potem atak Smauga podczas którego widzimy jego cień, głównie ogień którym zieje ewentualnie można dopatrzyć się ogona. Na koniec filmu czeka nas miła niespodzianka kiedy to możemy zobaczyć skarbiec ze złotem i właśnie zanurzonego w nie smoka a raczej część jego pyska i pięknie otwierające się oczko. Potem przechodzimy w scenę ze zwiastuna nr 1 „My dear Frodo…”.
Do samego filmu dodano kilka nowych scen, trochę pozmieniano, nie będę wchodził w szczegóły ponieważ książkę czytałem w gimnazjum i nie pamiętam na tyle by o tym pisać. Dowiedziałem się natomiast że w Śródziemiu żyje pięciu czarodziejów (Gandalf, Saruman, Radagast…) z czego trzech wymienionych możemy zobaczyć w filmie, dwaj ostatni nie są chyba istotni bo nawet Gandalf nie pamiętał ich imion. Pojawiła się także scena z Sauronem i Czarnoksiężnikiem z Angmaru, obie postacie były duchami/zjawami (w każdym razie nie w postaci cielesnej) a sama scena jest dość krótka i wynika z opowieści Radagasta.
Efekty specjalne mimo moich wcześniejszych obaw były znakomite. Kiedy oglądałem zwiastuny wyglądały no… po prostu średnio (nawet w Full HD), natomiast w filmie to zupełnie inna bajka. Postacie wyglądały rewelacyjnie i świetnie komponowały się z otoczeniem, oprócz tych realnych które w niektórych scenach jakby trochę nie pasowały do tego pięknego, baśniowego świata.
3D także wypadło rewelacyjnie, trudno porównywać mi je z tym w Avatarze (2009), ponieważ film ten pojawił się na ekranach kin dość dawno, natomiast wydaje mi się że jest dużo lepsze od tego w Prometeuszu (2012). Czasem widać je lepiej (pamiętna scena lotu orłów), czasem gorzej ale tak to już jest w każdym filmie, natomiast momentami trzeci wymiar wypadał rewelacyjnie, bo co dziwne dla mnie odruchowo zamknąłem oczy gdy strzała, szyszka leciały w moją stronę (z punktu widzenia oczywiście), pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło na pokazie 3D.
48 klatek na sekundę to nowość, z tego co czytałem na filmwebie to odczucia na pokazie próbnym był negatywne i przypominało to operę mydlaną, czytając newsa nie wiedziałem jak mam to rozumieć. Osobiście mam nieco mieszane uczucia co do tej technologii, wszystko wydawało się płynniej poruszać aczkolwiek same postacie jakoś dziwnie szybko się poruszały np. podczas biegu czy walki nie mogłem zobaczyć ostrej ręki czy nogi, ruchy były zdecydowanie za szybkie dla ludzkiego oka. Na początku trochę mi to przeszkadzało z czasem jednak się do tego przyzwyczaiłem. Sam efekt spodobał mi się natomiast gdy na ekranie (płótnie?) ukazał się ptak machający skrzydłami (chyba koliber), czy motyl którego Gandalf wysłał po odsiecz.
Muzyka autorstwa Howarda Shore’a nie zwróciła specjalnie mojej uwagi, po prostu leciała w tle. Brakowało mi trochę jakiegoś momentu, sceny by trochę wyszła na pierwszy plan jak w trylogii Władca Pierścieni i zgarnęła trochę publiczności dla siebie. Mimo to bardzo przyjemnie się jej słucha.
Z niepokojących rzeczy zauważyłem że jeszcze na żadnym seansie w kinie tak mnie oczy nie bolały. Nie jestem w stanie powiedzieć czy to przez 3D czy technologię 48 klatek na sekundę, ale trochę to było uciążliwe, zwłaszcza na tak długim seansie. Nie chce tego wyolbrzymiać, po prostu było trochę gorzej niż na innych filmach 3D.
Film kończy się w momencie gdy orły pozostawiają krasnoludy, Gandalfa i Bilba na szczycie białego wzgórza, chwilka… znalazłem, u mnie jest to na stronie 86, przed rozdziałem siódmym „Niezwykły Nocleg”, skąd roztacza się widok na Samotną Górę a później następuje wyżej wspomniana scena z Smaugiem.
Podsumowując film na który czekałem z dużą niecierpliwością nie zawiódł mnie, dla niektórych minusem może być to że akcja w filmie powoli się rozwija przez co jest nazywany nudnym, nie zgadzam się z tą opinią, film posiada także inny klimat co prawda stracił trochę tego uroku z Władcy Pierścieni (moim zdaniem jest to konsekwencja tych wszystkich nowych technologii), ale zyskał także bardzo dużo, piękne widoki odpowiednio połączone z efektami specjalnymi i aktorami to największy plus tego filmu i według mnie jest to już wystarczający powód by go obejrzeć, świetne charakteryzacje postaci (cieszę się że nie jest to 13 kopi tego samego krasnoluda), dodatkowe sceny których nie ma w książce i jeszcze piękniejsze Śródziemie. Sentyment po poprzedniej trylogii Petera Jacksona pozostał, nie wiem czy Hobbit stanie się dla wielu równie wspaniały, jednak pierwszej części przygód wyprawy do Samotnej Góry tak dużego sukcesu nie wróżę.
*poprawka – film zaczyna się od sceny ze zwiastuna nr 1 „My dear Frodo…”, następnie przechodzimy do opowieść o dawnej siedzibie krasnoludów, Erebor. Królestwo przeżywało czasy pełne rozkwitu i dobrobytu, niestety nic nie trwa wiecznie. Zwabiony wieściami o bogactwie królestwa, zaatakował je Smaug Straszliwy.
2D, standardowa liczba klatek na sekundę a film od razu zyskał na klimacie, niestety odbyło się to także kosztem ostrości obrazu.
Efekty specjalne nie były już takie imponujące jak w wersji 3D, 48 klatek/s. Straciły tą swoją szczegółowość, natomiast ten pysk Smauga na koniec, po prostu rewelacyjny, wyglądał zupełnie jak prawdziwy (podejrzewam że wykorzystano do niego nie tylko programy komputerowe ale także prawdziwą replikę jego pyska).
Jak już wspominałem do samego filmu dodano nowe sceny (reżyser zdecydował się dodać fragmenty z innych prac J.R.R. Tolkiena), niestety niektóre zmiany chociażby względem trylogii filmowej Władca Pierścieni nie wyszła na dobre. Nie spodobało mi się humorystyczne podejście do niektórych scen, zdaję sobie sprawę że Hobbit jest książką lżejszą, przeznaczoną pierwotnie dla dzieci, mimo tego zachowanie kilku postaci jak chociażby króla goblinów czy niestronienie od dowcipu w sytuacjach które wymagałyby więcej powagi, zostało tu zbyt przejaskrawione. Także zmiana wyglądu postaci nie musi się wszystkim podobać, mnie osobiście przypadł do gustu nowy wizerunek wargów (w końcu zaczęły przypominać wilki), niektórzy jednak woleliby te z poprzedniej trylogii Petera Jacksona, natomiast na minus zaliczam postacie goblinów względem tych z Morii w filmie Włada Pierścieni: Drużyna Pierścienia.
Nie wiem jak wy, ale ja osobiście z niecierpliwością oczekuję kolejnej części wyprawy do Samotnej Góry. Mam tylko nadzieję że klimat filmu Hobbit: Samotna Góra zyska na powadze i mroczności, w końcu czeka nas wyprawa do Mrocznej Puszczy i zgodnie z tytułem (tym angielskim) obalenie Smauga.
Kilka uwag:
"Muzyka autorstwa Howarda Shore’a nie zwróciła specjalnie mojej uwagi, po prostu leciała w tle".
Dziwne. Motyw "The Song of the Lonely Mountain, który przewija się przez cały film w różnych orkiestracjach rozkłada na łopatki wszystkie melodie w całej poprzedniej trylogii. Oczywiście w muzyce do WP mamy więcej charakterystycznych melodii ponieważ PJ i Shore chcieli zachować spójność z WP i wiele motywów dla postaci, które występowały we WP i występują też w Hobbicie zostały powtórzone. Dlatego może się wydawać, że te nowe motywy gdzieś giną w tle tych bardziej osłuchanych. Mam płytę z muzyką od 1,5 miesiąca i od 1,5 miesiąca nie wychodzi z odtwarzacza. Kombinacja starych melodii i nowych, równie wspaniałych (trzeba posłuchać na spokojnie, jest wiele znakomitych) jest taką wybuchową mieszanką, że soundtracku do Hobbita słucham częściej niż muzyki z WP.
48 klatek
Niem wiem czy widziałeś film w samym 3D (24 klatki). Tragedia w porównaniu z 48 klatkami. Te 48 klatek to przede wszystkim poprawa samej technologii 3D. Nie ma bólu oczu, nie ma rozmazania, nie ma poczucia, że Cie mdli. Dla mnie przepaść na korzyść 48fps. Pierwszy raz film widziałem w 2D i to był błąd. Kolejne kilka razy tylko i wyłącznie w 3d 48fps. W 2D dużo mniej szczegółów, rozmazany obraz podczas scen batalistycznych. A negatywne opinie co do 48fps wynikają głównie z faktu, iż ludzie nie porównywali z 2d i 3d 24 fps oraz nie dali sobie czasu by się przyzwyczaić do nowego wyglądu. Piszesz, że przypomina Ci to operę mydlaną. Żadna opera mydlana nie wygląda tak obłędnie. Mi przypominało to bardzo drogi teatr telewizji - co dla mnie jest pozytywnym skojarzeniem. Zresztą, po kilkunastu minutach w ogóle nie miałem żadnych skojarzeń tylko koncentrowałem się na samej historii.
Co do klimatu.
W następnych częściach klimat z pewnością będzie "gęstniał" ale nie spodziewałbym się by było ta mrocznie jak we Władcy. Z prostego powodu o którym pisałeś: to jest adaptacja książki dla dzieci, dla 10 latków. I tak PJ zrobił z tego poważniejszą historię. Ten lżejszy klimat jest świadomym zamierzeniem Petera. Nie chciał kręcić drugiego Władcy, gdyż zrobienie mrocznego filmu z fabułą znacznie prostszą niż ta we WP mogłaby przynieść odwrotny efekt. Mi osobiście to Śródziemie bardzo się podoba, jest pogodniejsze, choć nie pozbawione zagrożeń. Ale masz rację, następne części, zwłaszcza ta, gdzie będzie bitwa i zginą niektóre postacie, będzie miała delikatnie inny wydźwięk, wydaje mi się.
Co do Wargów - kwestia gustu. Orkowie bardziej podobali mi się we Władcy, Wargowie - w Hobbicie. Niebanalną rolę odgrywa znowu przyzwyczajenie do pewnych pomysłów wykorzystanych we Władcy. Ja traktuję to inaczej: Wargowie i Orkowie wyglądają inaczej, bo przecież i oni się różnili między sobą w zależności od tego gdzie mieszkali. Akceptuję więc te zmiany. W sumie jest to pozytyw, że nie powielają WSZYSTKICH pomysłów z WP.
I ostatnia uwaga:
"Dowiedziałem się natomiast że w Śródziemiu żyje pięciu czarodziejów (Gandalf, Saruman, Radagast…) z czego trzech wymienionych możemy zobaczyć w filmie, dwaj ostatni nie są chyba istotni bo nawet Gandalf nie pamiętał ich imion. "
Są istotni. Nazywali się Alatar i Pallando. Problem polega na tym, że ich imiona nie pojawiają się w Hobbicie ani we Władcy ani chyba w załącznikach do WP również. Pojawiają się w innych dziełach Tolkiena, do których Jackson nie ma praw. Gdyby użył ich imion w filmie, towarzystwo zarządzające prawami do książek Tolkiena skwapliwie skorzystało by z okazji i pozwało Jacksona żądając odszkodowania (jako że nie pałają specjalną sympatią do PJa). W rezultacie Gandalf "nie pamięta" imion. Ot, proza życia.
Ps.
"Sentyment po poprzedniej trylogii Petera Jacksona pozostał, nie wiem czy Hobbit stanie się dla wielu równie wspaniały, jednak pierwszej części przygód wyprawy do Samotnej Góry tak dużego sukcesu nie wróżę."
Film dla mnie jest znakomity, problem polega na tym, że estetyka WP (czyli bardziej mroczna i bardziej realistyczna) tak się wryła w świadomość fanów, że każda zmiana, choćby była zgodna z książką na podstawie której powstał film, będzie traktowana nie jako ciekawe urozmaicenie ale jako wada. Do tego dochodzi fakt, iż WP ma bardzie złożoną i ciekawszą fabułę, co znowu traktowane jest jako zarzut dla Hobbita, mimo, że na to PJ nie miał wielkiego wpływu bo ekranizował inną książkę o innym ciężarze gatunkowym. W końcu dochodzi przyzwyczajenie do poprzedniej estetyki.
Rzeczywiście, Hobbit jest pewnie skazany na życie w cieniu WP, choć jakościowo jest porównywalny do poprzedniej trylogii (gdyby nie brać pod uwagę fabuły z oczywistych względów). I pewnie byłoby inaczej gdyby kręcony był jako pierwszy.
"Niem wiem czy widziałeś film w samym 3D (24 klatki)"
Nie, nie widziałem. Byłem jak dotąd na dwóch wersjach - standardowym 2D i 3D, 48 klatek/s. Jeśli chodzi o tą nową technologię zapisu klatek, szczerze powiedziawszy nie jestem do niej przekonany, fakt obraz jest płynniejszy i bardziej wyrazisty ale film traci swój pierwotny klimat. Oczywiście im więcej wersji w kinie, tym większy wybór i każdy może zdecydować się na to co mu pasuje. Osobiście wybrałbym jednak standardową wersję 2D która najbardziej mi odpowiada.
"Nie ma bólu oczu, nie ma rozmazania, nie ma poczucia, że Cie mdli"
Ból oczu jednak był, co do rozmazania, kiedy postacie się poruszały np. biegły, robiły to zdecydowanie za szybko przez co miałem problem z uchwyceniem ostrej ręki czy nogi, co na zwykłych wersjach filmowych nie zdarzało mi się. Na szczęście nigdy jeszcze nie miałem poczucia że mnie mdli, a nie jeden pokaz 3D już zaliczyłem.
Sam klimat jak już pisałem bardzo mi odpowiadał, jednak w niektórych scenach można by zachować więcej powagi a i same żarty nie były jakieś specjalnie śmieszne.
Ja także posiadam soundtrack z pierwszej części Hobbita i bardzo przyjemnie się go słucha. Natomiast podczas seansu brakowało mi trochę tak wielu charakterystycznych kawałków, które porwały by mnie w wir wydarzeń jak to miało miejsce podczas Władcy Pierścieni. Natomiast nie odmawiam muzyce Howarda Shore’a tego że zasługuje na uwagę i uznanie.
Nawet gdybym nie oglądał wcześniej poprzedniej trylogii Petera Jacksona, z pewnością także czułbym lekkie rozczarowanie (w końcu przeczytałem świetną książkę).
PS: Moje ulubione kawałki to „Roast Mutton”, „Over Hill” & „Misty Mountains”.
Co do szybkiego ruchu w 48fps - nie widziałem tego. Widocznie każde oko inaczej reaguje.
Ja nie byłem rozczarowany. Przy pierwszym seansie musiałem się przestawić na inną stylistykę. Przy drugim byłem już zachwycony, bo wiedziałem, że z prostej książki PJ wyciągnął więcej niż mógł.
Co do żartów, większość była zabawna dla mnie oprócz jednego czy dwóch. We Władcy takich irytujących było też sporo, tylko proporcjonalnie było mniej humoru bo sama historia była mroczniejsza.
Muzyka: bardzo sugestywny główny motyw, który jak pisałem jest bardziej sugestywny niż cokolwiek innego z WP, Under Hill - znakomity motyw (leci przy scenie z jaskinią Goblinów), znakomity motyw the Warg Scouts - potężny w swojej prostocie motyw. Świetne rozwinięcie motywu Shire w Old Friends i tak dalej, jest tego sporo.
Nie wiem o jakiej świetnej książce mówisz. Świetny to jest LOTR i Silmarillion. Hobbit to prosta historia a świetna może Ci się wydawać, bo czytałeś w gimnazjum jak sam napisałeś. Oczywiście, jak na baśń dla dzieci ma swój urok, ale pod względem złożoności historii czy też liczby niuansów nie może się równać z LOTR - stąd często lekkie rozczarowanie przy projekcji Hobbita.
Proponuję przeczytać książkę raz jeszcze. Zobaczysz, że krasnoludy przedstawione w książce to takie fajtłapy, walczące patykami, których musi ratować z opresji Bilbo, którzy na swojej drodze spotykają jakże groźnych przeciwników: mało inteligentnych trolli czy Gobliny. I teraz porównaj to do WP, do black riders, do Saurona, do wojny o śródzmiemie. Zobaczysz wtedy, że PJ i tak zrobił z tej historyjki epicki film.
Ale o książce nikt nie pamięta, z reguły ludzie porównują Hobbita (film) do filmu WP bez wzięcia pod uwagę materiału źródłowego, albo o nim zapominając, nawet jeśli książkę czytali.
Zgadzam się, że porównywanie tych dwóch filmów jest trochę niestosowne. Hobbit, czyli tam i z powrotem w porównaniu do Władcy Pierścieni jest książką znacznie lżejszą i bardziej pogodną. Tym bardziej widać na ekranach kin film skierowany do młodszej widowni niż w filmowej adaptacji Władcy.
Oglądając pierwszą część nowej trylogii Jacksona miałem nieodparte wrażenie że to już było. Hobbit jakby nie było powiela dobrze znane elementy z Władcy Pierścieni, a skoro to inny typ historii to zasługuje także na inną formę ekranizacji, może „problem” bycia w cieniu WP rozwiązałby nowy reżyser z nowym pomyłem jakim był twórca Labiryntu Fauna. Del Toro na pewno sprawiłby, że film zyskałby na świeżości a klimat stałby się bardziej mroczny. W końcu, kto powiedział że reżyserem prac J.R.R. Tolkiena musi być Peter Jackson.
Jak już pisałem, nie umniejszam zasług muzyki dla filmu, dobrze sprawowała się w kinie i uzupełniała klimat kolejnych to scen. Z drugiej jednak strony soundtrack Howarda Shore’a nie porwał mnie tak bardzo jak to miało miejsce w Władcy. W WP muzyka napędzała akcję, wychodziła na pierwszy plan i dawała mocno o sobie znać natomiast w Hobbicie takich momentów jest stosunkowo nie wiele. Po prostu nie tworzy z filmem już tak wspaniałego duetu, nie wspomaga scen tak efektownie.
Zarzuty wobec książki J.R.R. Tolkiena są dla mnie trochę bezpodstawne. To że Hobbit jest książką prostszą w swej historii i nie tak bardzo rozbudowaną jak chociażby Władca Pierścieni, nie znaczy że musi odczuwać kompleksy wobec swojej młodszej siostry. To język i pomysłowość autora świadczą o ostatecznej postaci książki, a jednego i drugiego nie zabrakło Tolkienowi podczas pisania Hobbita. Także stwierdzenie, że Hobbit jest książką dla dzieci nie do końca jest trafne. Fakt, książka ta z założenia miała taka być, lecz z czasem znalazła ona znacznie szersze grono odbiorców.
Co do Del Toro - wątpię by Hobbit miał diametralnie inny klimat. Del Toro jest w dużej mierze autorem scenariusza do pierwszej części Hobbita (oczywiście poprawki nanieśli Jackson, Walsh i Boyens). Myślę, że nie byłoby drugiego Władcy w wykonaniu Del Toro. Byłby też lżejszy klimatycznie Hobbit, tylko wizualnie jeszcze bardziej oddalony od Władcy. Może Tobie by to odpowiadało, ale myślę, że większość byłaby rozczarowana, bo jednak większość oczekiwała kontynuacji pewnych koncepcji z WP.
Piszesz, że Hobbit powiela dobre znane elementy z Władcy. Nie wiem, raczej Tolkien powielił czy też rozwinął wątki z Hobbita we Władcy. Stąd podobna struktura, wiele tych samych postaci... Natomiast PJ sporo zrobił inaczej: inny jest np styl wizualny filmu, inne jest tempo itd.
Co do książki, piszesz, że nie jest trafne stwierdzenie, że jest dla dzieci, bo czytają ją dorośli. Wiesz, ja też z przyjemnością czytam niektóre baśnie ze swoim synem. Ale pewnych rzeczy nie przeskoczysz: mimo, że jest to świetna książka, to strukturę i wymowę ma prostszą a klimat lżejszy niż WP. Stąd wiele głosów rozczarowania ( w tym Twój) w momencie kiedy PJ pokazał tę różnice między książkami (Hobbitem a WP). Nie można oczekiwać, że PJ wiernie zekranizuje książkę, a potem mieć pretensję, że nie jest tak mroczna jak Władca Pierścieni.
Zacznę może od zacytowanie Ciebie "Del Toro jest w dużej mierze autorem scenariusza do pierwszej części Hobbita"
Wystarczy sprawdzić stare wiadomości by okazało się, że to nieprawda. Nie rozumiem zafascynowania jednym reżyserem, uważam że należałoby dać szansę Del Toro by mógł pokazać swoją wizję Hobbita. Mnie osobiście jak i również wielu innym osobom pasowałby Hobbit w stylu Labiryntu Fauna (oczywiście większość od początku widziała tylko jedną osobę na to stanowisko). Piszesz że film by się nie zmienił szczególnie, jak dla mnie jednak doszłoby do kluczowych zmian, jakich - nie trzeba pisać, ponieważ każdy domyśla się w mniejszym lub większym stopniu, co by się zmieniło. Guillermo Del Toro włożył wiele pracy w ten film, trochę szkoda że musiał się wycofać z powodu problemów finansowych wytwórni filmowej.
Nie jestem rozczarowany obecną postacią filmowej wersji Hobbita, fakt trochę jestem, ale nie na tyle by nie docenić tego że Jackson zrobił kawał dobrej roboty.
Aha, zapomniałbym tu masz linki do tych starych wiadomości:
http://www.filmweb.pl/news/Ile+Del+Toro+pozostanie+w+%22Hobbitach%22-88345
http://www.filmweb.pl/news/Cameron+odradza%C5%82+Del+Toro+re%C5%BCyserowanie+%22 Hobbita%22-63947
Nie cytowałbym polskich stron. Nie zawsze są wiarygodne. Ten pierwszy news to tłumaczenie konferencji prasowej PJ, którą akurat oglądałem w oryginale. PJ powiedział, że praktycznie nic nie zostało z koncepcji Del Torro jeśli chodzi o wizualny aspekt filmu. Natomiast kilkukrotnie powtarzał podczas tej konferencji jak i innych, że wkład Del Torro jest w scenariuszu. Gdyby Del Torro w ogóle nie było, nie pojawiałby się w napisach końcowych Hobbita (zwróć na to uwagę).
Czyli reasumując, wkład del Toro mamy w scenariuszu, w aspekcie wizualnym go nie ma wcale.
Del Torro zrobiłby wizualnie zupełnie inny film. I tutaj byłby problem. Mógłby być super, ale dla wielu Hobbit nie łączyłby się tak dobrze z trylogią pierścienia. Już teraz mamy narzekania, że Wargowie wyglądają inaczej niż we WP. Gdyby był de Torro, mogliby wyglądać jeszcze bardziej odmiennie i byłby jeszcze większy lament, że zupełnie inny świat mamy.
Dzięki za sprostowanie moich wiadomości, jeśli chodzi o Del Toro to jednak ciekawość bierze górę, naprawdę chciałbym zobaczyć jego wersję Hobbita. 9 kwietnia film trafi do sprzedaży na DVD i Blu-ray, jak sądzisz ile dodatkowych scen będziemy mogli zobaczyć, trochę się jednak obawiam że ze względu na podzielenia Hobbita na trzy części nie będzie tego wiele.
W kwietniu wyjdzie wersja kinowa - nic nowego nie będzie. Będą dodatki, ale w dużej mierze to będą production video blogs, które są na you tubie.
Piszesz zapewne o rozszerzonej edycji, która będzie pod koniec roku, przed wejściem drugiej części do kin. PJ w wywiadzie mówił, że będzie 20-30 minut dodatkowych scen, czyli całkiem sporo! Gdzieś jest wątek, gdzie koledzy wypisywali dokładnie jakie sceny będą rozszerzone (poszukaj na forum, może gdzieś spadł niżej ten wątek - o rozszerzonej edycji czyli o extended edition).
Też jestem ciekaw jak Del Torro by to zrobił, ale szczerze odetchnąłem z ulgą, kiedy dowiedziałem się, że Peter robi Hobbita. Po prostu chciałem, by Hobbit stanowił jedną całość z WP.
Ale nie obraziłbym się, gdyby Del Torro zrobił Silmarilliona, zwłaszcza, że pewnie musiałby on mieć formę serialu TV. To jest tak odmienna książka od Hobbita i WP, że tutaj zachowanie spójności dla mnie nie jest takie ważne (oczywiście rodzina Tolkienów nie chce sprzedać praw, więc o Silmarilionie na razie nie ma mowy).