Już od początku widać, że film jest trochę naciągany. Ot nakręcili sobie film, bo LOTR był sukcesem i możnaby sobie jeszcze trochę pieniędzy na tym zarobić. Nie wiedzieli, jak zacząć, za długi był ten początek i nudny. Ledwo co dało się ucharakteryzować Elijaha, bo to już nie te lata, sam grał tak, jakby nie czuł się komfortowo w tym filmie. Mogli już sobie darować ten wątek.. No i ten patetyczny obraz Thorina.. tak jakby nie mieli na czym uciągnąć fabuły. Kto czytał Hobbita, to wie, że ten film to przerost formy.
Polecam ci przeczytać temat pt."Idealizowanie Władcy Pierścieni kosztem Hobbita" od użytkownika zentaur oraz jego poprzednie tematy.
To jest całkiem logiczne, że idealizuje się LOTR, ale bez przesady. Gołym okiem widać, że tylko chcą ludzi naciągnąć na kasę. Nie wiem, czy czytałeś książki Tolkiena, Władca ma razem z 1000 stron, a Hobbit chyba nawet 200 nie ma, a robią z tego trylogię. Wnioski same się nasuwają... zwłaszcza, jeśli porówna się fabuły obu tych dzieł.
Matko, ile razy trzeba ludziom powtarzać, że film "Hobbit" nie jest na podstawie jedynie książki "Hobbit" ale też niektórych wątków z Similarion'u?
a ile trzeba było ludziom wmawiać, że tak ma być, żeby w to uwierzyli? żeby dało się od nich kasę wyciągnąć oczywiście 3 razy, nie raz.
Dlaczego mamy nie wierzyć? Sam Similarion to za mało, żeby zrobić z tego film, a znajduje się tam bardzo wiele ciekawostek opracowanych przez Tolkiena. Sam Hobbit to też byłyby tylko na dwa filmy, nie więcej i koniec, a jak każdy wie, Hobbit nie bucha aż tak akcją jak LOTR. Dlatego moim zdaniem połączenie tych dwóch książek dla mnie jest bardzo dobrym i zrozumiałym pomysłem.
Tamtego lata zakupiłem wydanie od Amber i jest około z 350 stron gdyby liczyć jeszcze "Mapę Throra".
Angielska wersja którą mam ma 389 stron za to stare wydanie Polskie tylko 233.
Dałoby radę zmniejszyć czcionkę i na większe kartki dać, że spadłoby poniżej 200 ale to nie ważne.
Chodzi raczej o różnicę obiętościowo tekstu w Hobbicie, a WP. Zmniejszyć tę różnicę można przez to, że WP zawiera szersze i częstsze opisy. Dodatkowo jak poniżej napisano w filmie jest nie tylko Hobbit.
Taka ocena 1/10 - 4/10 jest śmieszna, w takim razie pewnie gnioty jak "Kac Wawa" i "Zmierzch" to super filmy. Ludzie są śmieszni, reżyser nawet wprowadził romansu do filmu, a tym nadal źle i tak będą idealizować WP. Po prostu nie potrafią zrozumieć, że jest to adaptacja, nie ekranizacja. Jednakże nie można ukryć, nasz naród(nie kraj) jest najbardziej krytyczny, zaraz obok Hollywood. ;d
Lordzie Wiesławie, chciałabym zaznaczyć, że spora część recenzji anglojęzycznych jest nieprzychylna filmowi, więc to nie tylko polska publiczność jest taka wymagająca ;)
Lepiej być hejterem, niż zaślepionym fanem. Nota bene, sama hejterem nie jestem i nie dałam 1 gwiazki :P
PS. Moja angielska wersja Hobbita ma 220 stron.
Uważaj jak chcesz, jest mi to obojętne i twój problem, że nie rozróżniasz adaptacji od ekranizacji, także.
A to dziwne, że nie wiedzieli jak zacząć. Moim zdaniem zaczęli nie gorzej niż w Drużynie. Jeśli nie lepiej. Dziś oglądałem kolejny raz i prolog wbija w fotel. Scena w Bag End dla mnie mogłaby trwać pół filmu, bo ja lubię dialogi. A Thorin - dla Ciebie jest patetyczny (może dlatego, że to król...?:)) a dla mnie magnetyczny. Wszystko kwestia bardzo subiektywna. Generalnie przyzwyczailiśmy się do estetyki Władcy, warto więc obejrzeć Hobbita kilka razy i uznać, że ma on swoją odmienną stylistykę. Warto też przeczytać obie książki i zastanowić się jaka jest różnica między nimi i jak to się ma do oceny obu filmów - zwłaszcza fabuły.
czytałam LOTR, Hobbita, Silmarilliona i doskonale wiem, jakie są różnice między nimi, stąd moja opinia.
A Thorin... moim zdaniem to powielanie schematu Aragorna i to jest właśnie bez zensu. Z jednej strony piszesz, że to są dwie różne stylistyki. Filmowe. A ja się właśnie z tym nie zgodzę. Hobbit jest książką dla dzieci i nie ma nawet co debatować nad tym. Władca już nie. I tak też powinno być z filmami, a nie jest tak. Jackson starał się, by Hobbit był jak najbardziej stylistycznie zbliżony do Władcy i stąd ten dysonans. Z jednej strony mamy krótką opowiastkę o hobbicie, składającą się bodajże z 6 rozdziałów, a z drugiej strony 10-cio godzinny film o tym. Hobbit jest prologiem do Władcy, a stał się osobnym, rozdymanym cielskiem filmowym, trochę pustym w środku. I stąd też schematyzowanie roli króla bez tronu, przywódcy, który zbiera armię i idzie na misję, pozornie beznadziejną. Brzmi znajomo, co?
Do tego jeszcze dodawanie postaci (Saruman! Serio?), wyolbrzymianie ich ról w filmie (eko-czarodziej na grzybkach w zaprzęgu z zający?). No i w Hobbicie-książce nie ma kobiet! A tu nagle Galadiera się mieni w słońcu. Jeśli tak oczywiste nawiązania do Władcy są znakami odmiennej stylistyki, to już nie mam słów.
PJ wielokrotnie pisał, że fabuła Hobbita będzie zawierała bardzo dużo materiału spoza ksiazki. Prawdopodobnie wiekszosc 3 filmu to bedzie material pokazujacy wydarzenia ktore wydarzyly sie juz po Hobbicie.
I ja sie z tego ciesze. Naprawde chciales banalna opowiastke taka jak w ksiazce? To by dopiero byly narzekania, ze film banalny, ze nie rowna sie do LOTR. Popatrz na inne watki - pelno jest narzekan, ze Hobbit to nie to samo co LOTR.. Gdyby PJ jeszcze bardziej uproscil film, byloby ich wiecej.
Piszesz o powielanych watkach? To chyba zarzut do Tolkiena. W istocie we Wladcy rozwiniete sa watki ktore napomkniete zostaly w Hobbicie. Stad liczne podobienstwa.
Widze jednak fundamentalne roznice miedzy Thoirinem a Aragornem. Aragorn nie chcial od razu wladzy, dlugo sie przed nia opieral. Thorin od poczatku jest swiadomy swojej misji i swojego dziedzictwa. To sprawia, ze wydaje sie byc w filmie silniejsza bardziej wyrazista i magnetyczna postacia ni zAragorn.
Zdecydowanie wole go niz Aragorna.
Naprawde, Twoje argumenty wydaja mi sie naciagane troche.
Ps. przepraszam za brak polskich czcionek.
Sam sobie przeczysz...
Skoro Hobbit-książka to taka 'banalna opowiastka', to dlaczego musieli dokładać bezsensownych wątków, żeby zrobić z tego 10godzin? No dlaczego?
Lekkość opowieści nie ma związku z jej długością. W filmie który trwa 10 godzin fani zobaczą więcej śródziemia niż mogliby zobaczyć w filmie 3 godzinnym. Proste.
to ma być film fabularny, a nie przyrodniczy, dokumentalny czy jeszcze jakiś inny. Jak to fabularnie udźwignąć? Tylko 6 rozdziałów książki jest w pierwszej części filmu i wiało nudą, naciąganiem i aż wstyd mi było, że Jackson coś takiego zrobił! O ile w trylogii problemem był czas i upychanie czego się da w filmie, a i tak się nie dało wszystkiego przedstawić, o tyle w Hobbicie mamy odwrotny problem- jak dalej uciągnąć fabułę? No i mamy 'unexpected journey' ok. Pożniej co będzie? Expected battle? The return of the hobbit? O ile podział na 3 filmy w przypadku Władcy był logiczny, to podział Hobbita na 3 nie ma sensu! A argument 'o, zobaczymy sobie Śródziemie' jest słaby.
Jest słaby, gdyż nie rozumiesz co to znaczy. Zobaczymy wątki spoza Hobbita, rozszerzone pozwalające zobaczyć więcej - nie tylko krajobrazy - śródziemie to też historie.
Film Cię znudził - trudno. To Twoje i tylko Twoje zdanie. Ja mogę napisać, że film był mega interesujący - i kto ma rację?
Naciągane nic nie było, historia została dokrojona tak, aby połączyć wątki dziejące się w podobnym czasie ale innych miejscach. Wszystko się zgadzało, nie było też kombinacji.
Skoro 6 rozdziałów było w pierwszej części równie łatwo obliczysz, których można się spodziewać w następnych.
Podział Hobbita miał sens. Jeżeli czytałaś Hobbita to wiesz jaka jest struktura tej książki. Jeżeliby kręcić dokładnie tak jak jest w książce - wtedy widzowi bez wiedzy wydawałoby się to nielogiczne.
już myślałem, że na serio przeczytałeś LOTR, Hobbita i Silmarilliona
Idź przeczytaj, a potem się wypowiadaj :)
Ps. ktoś dziś policzył, że pierwsza część w Hobbicie - do momentu kiedy Bilbo opuszcza Bag End trwa ok. 40 minut, tyle samo ile... w Drużynie Pierścienia (do momentu kiedy Frodo wyjeżdża).
To co robi różnicę, to inne wydarzenia w Drużynie, które PJ mógł pokazać: opowieść o pierścieniu, przyjęcie urodzinowe, Gandalf szukający odpowiedzi czym jest pierścień.... czyli różne plany zdjęciowe i miejsca.
W Hobbicie musimy siedzieć w Bag End. Bo po prostu tak jest skonstruowana historia. Nie da się inaczej bo niby co innego miałby pokazać Jackson? Mógłby skrócić same sceny, ale wtedy nie przedstawiłby dobrze wszystkich postaci, a miał ich do przedstawienia aż 14!
Naprawdę warto czasami popatrzeć na tekst źródłowy a nie porównywać filmy jakby powstały na podstawie równorzędnych tekstów.
Dziwi mnie to jakie różne opinie mogą powstawać o tym filmie. Byłem w kinie dwa razy - raz z sześcioma fanami, raz z dwoma, każdy z nich był zachwycony tym filmem, a wszyscy wcześniej zaznajomili się z książką. Moi znajomi, którzy nie są fanami też ocenili film na średnią 8.8
Nie każdemu z tych ludzi wszystko w filmie pasowało ale nie wymyślali jakiś głupich problemów ani nie próbowali udowadniać, że mają lepszą koncepcję na film niż PJ. Nie wiem skąd tylu hejterów się bierze.
Można napisać, że film się nie podobał i podać sensowne argumenty. Film mógł znudzić, gdyż nie każdy potrafi czerpać energię z obrazu mu przedstawianego. Gusta są różne - fakt. Ale:
Dlaczego ludzie nie mogą pojąć, że historia filmu, a historia książki przy adaptacji są to dwie różne rzeczy?
Dlaczego ludzie nie mogą się pogodzić z tym, że reżyser miał inną wizję śródziemia niż oni?
Dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć, że aktorzy się postarzeli i nic nie da się z tym zrobić?
Dlaczego ludzie muszą udowadniać, że rozumieją Tolkiena lepiej i znają się na filmach lepiej od PJ'a?
Oni sami nie są w stanie na te i nie tylko te pytania odpowiedzieć.
A ja nie potrafię zrozumieć ten fanatyzm ludzi, którzy tak zacielke bronią tego filmu! Skąd to?
Ja tu konstruktywnej opinii tych owych fanów tutaj nie widziałam. Są to jedyne lakoniczne hasła, które zostały wcześniej rzucone przez ludzi odpowiedzialnych za produkcję tego filmu dla ludzi, którzy mieliby potencjalne wątpliwości. Ok, wizja artystyczna itd, Władca też kopią wierną nie był i to jest oczywiste. Jakoś to nie było wielkim problemem, bo fabuła była bardzo bogata. Z drugiej strony wierne adaptacje tez często są słabe, np. ten Kod daVinci to bylo dno. Więc ten argument rozumiem i przyjmuję. Z drugiej strony, nie rozumiem argumentu 'wizji Śródziemia', nie bardzo wiem, o co dokładnie Ci chodzi.
Ja rozumiem, że aktorzy się postarzeli, Ian jest tego przykładem, ale o Gandalfie się nie wypowiadałam, tylko o Frodo, bo on nie był tam potrzebny. Dla mnie to był zabieg typu: oh, jest nadal tak jak było w trylogii, nic się nie zmieniło, fani Władcy mogą czuć się bezpiecznie, bo będziemy wierni tamtej stylistyce. No i to się nie udało... Bo lata nie te i można było z tego zrezygnować bez utraty jakiejś tam wartości artystycznej, czy dla fabuły. Ja nie twierdzę, że znam Tolkiena lepiej niż ktokolwiek, czytałam jego prace dawno i pamięć już nie ta ;) Ale wiem, gdy coś mnie nudzi, zawodzi i legalnie naciąga fanów Władcy na kasę.
Tam wcześniej ktoś rzucił argument, że trzeba było przedstawić 14 bohaterów i to wymaga czasu. Trwało to chyba z godzinę, ale czy ktokolwiek tutaj jest mi w stanie powiedzieć cokolwiek na temat Dori, Nori albo Oina?
Każdego filmu, który był moim zdaniem wielki tak bronię, różnica jest taka, że na tym forum jest wyjątkowo duża aktywność użytkowników.
Jako wizję śródziemia chodzi mi o ukazanie postaci, które nie mają wielkiej wagi w książkach, więc była dowolność w ich przedstawieniu - Azog, Radagast. Wiele tutaj było opinii typu: lepiej powinni zrobić te postaci, źle są zrobione, nie tak sobie wyobrażałem/łam te postaci.
Frodo jest ukłonem w stronę powiązania WP z Hobbitem, pierwsza scena w Shire i odczucie jest porównywalne z powrotem do domu - jest znajomy pagórek, są korytarze Bag End, siedzi sobie Bilbo i piszę książkę no i jest Frodo, który później opowie własną historię. Wartości artystycznej/ fabularnej to nie miało ale u wielu na pewno wywołało pozytywne emocje.
Przed premierą Hobbita miałem duże wymagania co do tego filmu, szedłem nań mając w pamięci w większości zawiedzionych krytyków oraz strach przed zniszczeniem filmu efektami 3D, jednak po seansie wszelkie złe odczucia zniknęły i z chęcią wydam pieniądze na kolejne części - za takie coś mogę płacić. Naciągania na kasę Tu nie widzę - ilość materiału duża, zrobiona za 500mln dolarów, więc a) musi się spłacić b) w jednym filmie się tego nie zmieści c) na raz nie wypuścimy, np. bo walka o nagrody musi być każdej części. To są 3 filmy i za każdy płacę jak za Avengers czy Batmana, a nie uważam aby którykolwiek z nich zabierał pieniądze na siłę. Jak fan WP się zawiódł - niech nie idzie na następne części - wtedy oszczędzi wielką sumę 60 zł.
W tej części prym wiodła część krasnoludów - mam nadzieję, że w drugiej inna część ich gromady będzie miała większy wpływ na wydarzenia. O Dorim Norim, Oinie, Gloinie czy Bifurze wiele nie było ale były chociażby urywki przedstawiające zarys ich postaci.
To może być minus tego filmu - słabe przedstawienie niektórych postaci ale nie jest to związane w moim odczuciu z czasem jego trwania.
Każdy ma inne wymagania. Ten film nie jest dla mnie beznadziejny, tylko rozczarowujący i nielogiczny w swoich założeniach. Nie chcę się znowu powtarzać, ale 3 filmy z jednej małej książeczki dla dzieci. Czy to nie przegięcie? Zwłaszcza, że spod tej samej ręki wyszła trylogia Władcy. To jest dla mnie ogromny dysonans. I nie moge przejść obojętnie obok takich zapychaczy jak ten eko-czarodziej i reanimacja jeża przez 10- 15 minut. No po co to było? I do tego tak rozwleczone? Zające pominę :P
Tak z Twojej wypowiedzi wynika, że pewne ustalenia były złem koniecznym, a pieniądze zainwestowane w produkcję powinny się zwrócić, więc do celu po trupach, i lepsze to, niż jakieś batmany (których nota bene nigdy nie widziałam, więc się nie wypowiadam). Z naciąganiem na kasę się zupełnie nie rozumiemy. Hobbit to taka opowieść, którą i w 2 godziny dałoby się upchnąć, a nie 10, czyli 1 film nie 3. Argumenty typu 'oh, jest sporo rzeczy spoza książki, z Silmarilliona' są na serio? 15-sto minutowa rescutytacja jeża nie była z żadnej z tych książek :D Ok, są tam jakieś nawiązania, ale bez przesady, to tylko takie liżnięcie, a reszta to zapychacze. Dla mnie to tak, jakby producenci nie byli w stanie się zdecydować, co tak naprawdę chcą zrobić. Niby to podłączają się pod Władcę tym przydługim wstępem, Sarumanem, Galadierą, tam trochę Hobbita, tam inicjatywa własna. Taki zlepek, który się nie składa na film, który byłby w stanie wciągnąć widza emocjonalnie w swój świat.
No i jedna fundamentalna rzecz, która mnie irytuje: krasnoludy chciały odzyskać ZŁOTO! Prace Tolkiena mają to do siebie, że mają zawsze jakieś tam przesłanie, sam był katolikiem i moim zdaniem miał trochę świra na punkcie postaw moralnych i igraniem z grzechami, złem itp itd. I to było bardzo widoczne w adaptacji Władcy i to było dobre. Tak więc centralnym punktem wyjścia powinen chyba być wątek zaślepienia złotem... i to właśnie dorabianie całej tej ideologii, jakie te krasnolody biedne, bo nie mają ojczyzny, bo musiały okropnym ludziom podkowy kuc, jest głupie zwyczajnie. Krasnoludy same sobie na to zasłużyły swoją chytrością. Tak chyba z Morią było, że kopali, kopali i się dokopali..
Moim zdaniem tematyka filmu nie wiąże się z jego długością. Póki trzyma poziom, a w moim odczuciu tak jest może trwać długo.
O Radagaście wiadomo niewiele, jest to jednak postać Tolkienowska. Pj w filmie pokazuje swoją wizję jak ta postać mogła wyglądać. Jest zgodność z Tolkienem - Radagast nielubiany przez Sarumana i wielbiący naturę. Aby pokazać jego powiązania z naturą oraz moc jest scena z leczeniem jeża. Trwało leczenie 10- 15 minut? Mi to zleciało szybko jakby to były max 3 minuty.
Nie jest to do celu po trupach - podstawowym celem filmu jest zarobić - nikt za darmo nic nie zrobi. Gdyby samego Hobbita w 2 godziny zmieścić, to w tym filmie nic by się nie działo. Losowe urywki połączone w historię. Pj nie żałuje czasu na przetrawienie pewnych scen. Krasnoludy idą po złoto, przy okazji chcą odzyskać swoje dawne królestwo. Z Morią też tak było(mithril zamiast złota). Jak wiemy z książki ten pęd za złotem w Ereborze przysporzy wiele problemów krasnoludom, więc wątek złamania przykazania o bogactwie też będzie. Wszystko w normie.
Pierwotnie hobbit miał znacznie więcej stron. Został skrócony przez Tolkiena, a jego zapiski i "dopełnienia" hobbita zostały przekazane przez jego rodzine Jacksonowi. Oczywiście nie wliczając przy tym materiałów z innych książek, materiału było już wystarczająco żeby nie było opcji żeby upchnąć to w jednej części. Wychodzi na to, że materiału było prawie tyle co w WP.
Gratuluję też postawienie "zmierzchu" nad hobbitem dawając mu wyższą ocenę. Tracisz wiarygodność we wszystkim co tu pisałaś, dlatego uprzejmię prosze - zakończ ten bełkot =)